PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=837}

Podziemny krąg

Fight Club
8,3 629 911
ocen
8,3 10 1 629911
8,4 52
oceny krytyków
Podziemny krąg
powrót do forum filmu Podziemny krąg

Wiadomo, nie ma co generalizować, pojawi się sporo dziewczyn i podkreślam dziewczyn, które powiedzą, że film im się równie podoba i tak samo go rozumieją...ale czy na pewno?
W FC nie widzę żadnego przekazu dla kobiet, nie ma też nic, co tak naprawdę miałoby świadczyć, że [książka] - film jest adresowany do obu "pci" :)
I nie będę się teraz nad tym rozwodził, dowodząc w 400 zdaniach, że tak jest...
Bo to film o nas i dla nas.

ocenił(a) film na 10
Kapiszczur

To tak jakby napisać: "Film był beznadziejny, bo tak, i nie chce mi się wyjaśniać w 400 zdaniach dlaczego, bo i tak nie zrozumiecie".

PS Skoro nie zamierzasz uzasadniać to po co piszesz?
a)żeby sprowokować
b)poczuć się lepszym od innych
c)i tak potem odpisać, uzasadniać (?)

ocenił(a) film na 8
Kapiszczur

jkai jest cel dzilenia filmów "dla kobiet", "dla mężczyzn"? moim zdaniem to ten film ma ogólnoludzkie przesłanie... no chyba że dla kogoś to film wyłacznie o grupce facetów dających ujście swoim pierwotnym instynktom.

użytkownik usunięty
horrorsho_w

Jeden wielki bullshit. Nie ma czegoś takiego jak podział na filmy męskie i damskie. Najprościej rzecz ujmując filmy dzielimy na dobre i złe. Jako przykład podam, że supersamczy film "Nienawiść" mam oceniony na 7, bo uważam go za dobry film. Proste.

Nie napisałem "bo nie zrozumiecie"
Wiecie, mnóstwo moich koleżanek, prawie wszystkie, twierdziły zgodnie, że film jest cholernie nudny, że bez sensu, że nie rozumieją co w nim fajnego. Może tylko kilka głosów, że FC faktycznie był filmem świetnym.
Spojrzałem po historii tematów, większość negatywnych, to te od kobiet, wiele tematów "nie rozumiem filmu".
Napisałem, że nie do końca generalizuje, aczkolwiek tytuł mówi coś innego...
Bo wiem, że ile ludzi, tyle głów, tyle zdań itp.
Mimo wszystko może właśnie z tego powodu, iż film jest wybitnie o facetach i dla facetów, to film przewrotnie powinny kobiety obejrzeć.
Może temat jest przewrotny, a może ja jestem głupi...hmmm

ocenił(a) film na 9
Kapiszczur

Bez sensowna ta twoja teza, mi się film bardzo podobał, zrozumiałam jego przesłanie a jestem dziewczyną. Więc nie wiem na czym opierasz swoje zdanie, na kilku koleżankach, którym się film nie podobał?

ocenił(a) film na 9
Kapiszczur

"W FC nie widzę żadnego przekazu dla kobiet, nie ma też nic, co tak naprawdę miałoby świadczyć, że [książka] - film jest adresowany do obu "pci" :) "

Nie ma też w nim nic co by wskazywało, że jest on wybitnie dla mężczyzn. To, że główny bohater (bohaterowie?) jest akurat mężczyzną(cóż, nie wyobrażam sobie w tej roli kobiety ) nie świadczy, że film jest o mężczyznach. Celem nie jest pokazanie mężczyzn - tutaj mężczyzna stanowi raczej środek przekazu, nie cel. Dla mnie film ten dotyczy "bólu świata" w jakim przyszło nam żyć, pustki egzystencjonalnej, sprzeciwu wobec systemu, wobec konsupmcjonizmu i wyścigu szczurów etc. Ponadto,zwróć uwagę, że oprócz Tylera widzimy tam również postać Marli. Czy ona jest kompletnie bez znaczenia w tym filmie?

Według mnie przekaz filmu skierowany po prostu do LUDZI, bez podziału na płeć piękną i brzydką. To, że Twoje koleżanki nie zrozumiały filmu nie oznacza, że nie jest on dla kobiet. Nie generalizujmy. Na filmwebie jest sporo opinii męskiej części widowni, z których wynika, że dostrzegli oni w FC tylko mordobicie. Tu nie chodzi o płeć lecz o dojrzałość.

Mam pytanie:

"Wiadomo, nie ma co generalizować, pojawi się sporo dziewczyn i podkreślam dziewczyn, które powiedzą, że film im się równie podoba i tak samo go rozumieją...ale czy na pewno? "

Po pierwsze, o co Ci chodzi z tym " PODKREŚLAM DZIEWCZYN"? Że dziewczyn nie kobiet, czy dziewczyn nie facetów?

Po drugie, czy jesteś pewien, że wszyscy faceci rozumieją ten film w ten sam sposób?

PS. Jestem kobietą - dla FC 10/10 ode mnie.

ocenił(a) film na 9
woooow

Zgadzam się z "wooow" w zupełności. To, że głównym bohaterem jest mężczyzna jeszcze niczego nie dowodzi - wg mnie ten film miał pokazać sprzeciw wobec jak było wyżej napisane "wyścigowi szczurów" czy po prostu przeciw systemowi, który nakazuje nam żyć wobec określonych schematów, form (nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z Orwellowską wizją świata - "Rok 1984"), a ukazanie tego wszystkiego przez pryzmat męskiego umysłu trafiłoby bardziej do widowni,niż gdyby film przedstawiał to samo,ale z kobietą jako główną bohaterką - bo i powiedzmy to sobie szczerze - czy wtedy na FC poszłoby tyle samo osób, wzbudziłby on te same emocja - wątpię, ale to tylko moje zdanie na ten temat.
Chyba trochę odbiegłam od tematu, ale nieważne.
Ja ten film zrozumiałam doskonale - w każdym razie takie odniosłam wrażenie i dzięki niemu jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że wyścig szczurów może prowadzić przede wszystkim go frustracji i niespełnienia.

ocenił(a) film na 10
Bloody_Lips

A ja się o FC dowiedziałem od koleżanki, która jest absolutnie oczarowana tym filmem i oglądała go już dziesiątki razy.
Wydaje mi się, że szukanie tutaj "męskich cech" jest nieco na siłę, a w rzeczywistości przekaz filmu dotyczy bezsensowności codziennej pogoni za pieniądzem i bezsensownością...(tralala tutaj w 150 zdaniach mówię o przekazie ideologicznym filmu)...które to mogę dotrzeć zarówno do męskiej jak i żeńskiej głowy :)

ocenił(a) film na 10
woooow

"To, że Twoje koleżanki nie zrozumiały filmu nie oznacza, że nie jest on dla kobiet."

Miałam własnie zamiar to napisać, tylko troche bardziej rozwinąć.
Widocznie masz koleżanki, które głównie rozumieją "sens" komedii romantycznych i które głównie w takich filmach gustują. Znając od początku treść i zakończenie filmu.
Dla mnie również film był genialny.
A "kolega" pokazuje swój szowinizm nawiasem mówiąc. Na dodatek pisze cholernie stereotypowo.

użytkownik usunięty
woooow

niesamowite calkowicie sie z toba zgadzam woow :)

ocenił(a) film na 9

Muszę powiedzieć, że zaskoczyłaś mnie tym, że pomimo tego co było, potrafiłaś przyznać mi w czymś rację. Faktycznie to wręcz niesamowite, że wreszcie w czymś się zgadzamy :). Na przyszłość, gdyby zdarzyło się nam prowadzić jeszcze kiedyś wymianę zdań z filmem niekoniecznie związanych... proponuję robić to na moim blogu - chociażby po to, żeby nie zaśmiecać wątków... Jest tam taki jeden temacik przeznaczony na, hmm, osobiste dyskusje, więc nie krępuj się :). Śmiało.

użytkownik usunięty
Kapiszczur

Nie zamierzam wyjaśniac tego w 400 zdaniach ale nie widze najmniejszego przesłania na temat mężczyzn w tym filmie. Przykro mi. Nie uwazam by był to film takze o walce, w jakikolwiek sposób o fizyczności, przyjaźni czy o innych tego typu rzeczach które mogłyby się wydawać jego przesłaniem. Wg. mnie ten film mówi o społeczeństwie, na wiele sposobów i z wielu stron, jednak tylko i wyłącznie o nim.
A z tego co wiem, to do społeczeństwa należą obie 'pcie'.
Po za tym w jaki sposób wg Ciebie on miałby mówić o mężczyznach? Naprawde nie dostrzegam tego typu sensu w tym filmie. Bo gdzie? W relacjach między nimi? W relacjach między nimi a kobietami (raczej jedna kobietą)? W tym jak walczą? Pff. Błagam, podaj jeden przykład albo cytat z tego filmu który mówi o mężczyznach i nie da sie go przenieść na kobiety a uwieże Ci bez tłumaczeń. Nie musi być wcale w 400 zdaniach.

ocenił(a) film na 10

Ja jestem w stanie zrozumieć, że niektórzy widzą tutaj przesłanie dla mężczyzn : chociażby cytat "jesteśmy pokoleniem mężczyzn wychowanych przez kobiety" i cały cykl odnajdywania prawdziwej męskości (z pizdy do samca alfa), ale wszystkie te rzeczy są raczej tłem do myśli głównej o której mówiłem wcześniej.

ocenił(a) film na 9

Nie chciałabym sama sobie zaprzeczać, więc na wstępie podkreślę jeszcze raz, że wg. mnie mężczyźni w tym filmie pełnili funkcję narzędzia przekazu głównej myśli - a myśl ta dotyczyła całego społeczeństwa.

Nie sposób jednak zaprzeczyć, że w filmie znalazły się pewne elementy dotyczące tylko i wyłącznie mężczyzn, chociażby wspomniany wyżej przez Jezusa obraz mężczyzny jako samca alfa. Dalej, powrót do pierwotnych instynktów (np. walka) jako sprzeciw wobec teraźniejszej rzeczywistości. I to jest typowo męska rzecz. Facet poprzez walkę i ból fizyczny próbował uciec od otaczającego go bezsensu, dzięki temu czuł, że żyje. Czy to jest uniwersalny schemat, z którego skorzystałaby też kobieta? Spojrzmy na Marlę, na jej sposób radzenia sobie ze światem.

Film więc w pewnym stopniu jest o mężczyznach, ale z pewnością nie jest to jego myśl przewodnia.


ocenił(a) film na 9
woooow

Kapiszczur to facet z niezłym gustem lubiący szufladkować. domyślam się, że filmy akcji są dla facetów, a komedie romantyczne dla kobietek.
ale wiecie, tak jest łatwiej, szablonowo, wszystko czarno-białe, daje jakieś poczucie stabilności i bla, bla, bla.
tylko co zrobisz z tymi przedstawicielkami płci przeciwnej które podziemny krąg cenią wyżej niż ich faceci i wyśmiewają kumpli oglądających komedie romantyczne? :)
zignorujesz jako statystyczną anomalię? bo w ramach swojego bycia miłą pipcią nie zaszufladkuję Cię do idiotów, którzy takie nazwą lesbami albo feministkami (których nie cierpię, och, kurde, nie jestem stereotypowa co teraz aaaa).
stary! to wszystko zależy od towarzystwa w jakim się obracasz. że Twoje koleżanki akurat pewnie oczekują od filmów słitaśnych zakończeń, nie oznacza, że większość panien jest taka. nie wiem ile masz lat, ile Twoje znajome, ale może to też kwestia wieku?
nie wszystkie filmy są dla każdego, a przynajmniej nie na danym etapie przygody z filmami.
i gwarantuje Ci, że znajdziesz tylu kolegów, co koleżanek którym się fight club nie spodobał, PROSTE- ten film to już nie etap oglądania masowej siekanki/wyciskaczy łez/horrorów o amerykańskich nastkach/tegocoleciwtiwi i niestety, ale większość ludzi go nie pokocha.
i ja, jako stereotypowa pod tym względem baba- nie lubiąca filmów akcji- filmu akcji ani mordobicia w FC NIE WIDZĘ. naprawdę wystarczy przeciętna inteligencja (którą możesz mi przypisać jeśli zechcesz, obojętne, obojętne) i JAKIEŚ ŚLADOWE OBYCIE Z FILMAMI, żeby w FC zauważyć jednak coś bardziej uniwersalnego i mniej banalnego, a choćby i nawet zachwycić się tylko zakończeniem.
POZA TYM- jeśli nawet istnieją filmy o facetach dla facetów, to dlaczego kobieta nie miałaby się zachwycać jakimś samcem oglądając go i czerpać z filmu przyjemność? chcieć/starać się zrozumieć tą wielką 'męskość' (nie, nie mówię tu o czyimś przyrodzeniu) w takim dziele?
nie pisz już takich postów i nie grzesz więcej, bo wychodzisz na ignoranta, a facet- masz dobry gust, pewnie jesteś fajny gość, a robisz z siebie męską pipę i ćwierćinteligenta, czyli coś analogicznego do pustej blondi która kocha 'szkołę uczuć'.
buziaki i inne takie.

ocenił(a) film na 10
Kapiszczur

Kapiszczur, ale Ty masz głupie pomysły :) Zgroza normalnie :)

ocenił(a) film na 9
Kapiszczur

Co do jednego się nie myliłeś: jak narazie "w naszej obronie" stanął tylko jeden mężczyzna, a reszta to my, kobietki, mniej lub bardziej oburzone tym co napisałeś ;).

ocenił(a) film na 10
woooow

Szczerze, to nie widzę powodu, żeby tu bronić kobiet. Ten temat zdecydowanie obraża inteligencję mężczyzn.

ocenił(a) film na 7
Kapiszczur

Dokładnie tak! Nie lubię dzielić filmów na:filmy dla kobiet i mężczyzn, bo to totalna bzdura. Jednak ten film jest zdecydowanie dla mężczyzn. Mimo wszystko starałam się ocenić go obiektywnie, więc dałam 8/10 za świetne zdjęcia, muzykę i Pitta oraz Helena Bonham Carter. Zdecydowanie- film zbyt brutalny, za dużo krwi. Te całe sceny walki- zachowywali się jak w cyrku zwierzątka (scena, gdzie Jack bije samego siebie- hehehehe;P). A, jeszcze oglądając film - zachowanie Tylera i jego "owieczek", przypomniała mi się piosenka Paktofoniki- "Jestem Bogiem, uświadom to sobie...Ty też jesteś Bogiem tylko wyobraź to sobie...",niczym guru, wielki przewodnik duchowy swych owieczek.

ocenił(a) film na 9
justynahh

haha, no to chyba dziwna ze mnie kobieta ;) bo film naprawdę przypadł mi do gustu. Daję mu wysoką ocenę - obiektywnie i subiektywnie :). Czy to umniejsza moją kobiecość?

ocenił(a) film na 7
woooow

Nie, no oczywiście,że nie. To jest tylko moje zdanie. Skoro film przypadł Ci do gustu to ok. Moim zdaniem jest bardziej kierowany do płci brzydszej;) Pozdr.

ocenił(a) film na 10
woooow

wooow - Absolutnie nie umniejsza!
Przy czym ja jako kobieta pragnę się odciąć od wypowiedzi użytkowniczki justynahh ;P
"film zbyt brutalny, za dużo krwi" ?? no dajże spokój :)
Ty chyba jesteś jedną z koleżanek Kapiszczura ;P

ocenił(a) film na 10
Kapiszczur

spierdalaj ty szowinistyczny chujku. Jestem kobietą, a FIGHT CLUB to jeden z najlepszych filmów jakie dotąd obejrzałam. Mistrzostwo wręcz

ocenił(a) film na 10
Parymka

Jako dzielny interpetator tego genialnego filmu wypowiem się.

Według mnie (i podkreslam to zawsze w swoich wypowiedziach), to film nie jest od razu anty kobiecy, jednak owszem jest troche pro męski. W filmie choć bezpośrednio nie ma nic na temat realcji damsko-meskich, to mówi dużo o tym, jednak to wymaga głębszej interpretacji.

Coś takigo udało mi się wyłowić w scenariuszu:
"I'm a 30-year-old boy.
We're a generation of men
raised by women.
I'm wondering if another woman
is really the answer we need."

Film można róznie interpetować. Zetknąłem się z interpretacją, że cały podziemnny krąg, projekt Mayhem, jest wyzwoleniem się męzczyzn ze świata zaprojektowanego przez kobiety. Jest to upust maskulinistycznym i atawistycznym emocjom które drzemią w męzczyznie i zostały głeboko w podświadomosci upchnięte, gdyż wychowały nas kobiety. Odrzucenie konsupcjonalizmu, przedmiotów z ikei to też jakas forma pozbycia się kobiecej hegemonii. Który męzczyzna przeciez myśli o dobieraniu dywanu do tapety czy zasłon, lub krzeseł. Narrator pyta się czy naprawde kobieta jest to coś co męzczyznie jest potrzebne? Czy to jest niezbedne do odnalezienia siebie swojego ego, a moze do zatracenia?
Dlatego po części zgadzam się że film zrozumiec moga zrozumiec w pełni męzczyzni i to jeszcze nadzwyczaj inteligenci i obyci w ffilozofii (oh jak duzo jest tam odniesien do filozofii, chociazby buddyjskiej, o tym mozna pisac w nieskonczonosc). Jednak film moze obejrzeć kazdy i kazdemu moze sie podobać, i ta kwestia jest całkowicie inna jednoczesnie bezsporna.

ocenił(a) film na 10
Duzeom

Co do początku Twojej wypowiedzi to piszesz "anty kobiecy" i "pro męski", ale tu nie było - przynajmniej w samym temacie - mowy o tym, że to ma być antykobiecy film, tylko że niby nie dla kobiet - że kobiety nie mogą go zrozumieć. A druga sprawa, co do tego rozumienia, to zgadzam się, że film jest głównie o mężczyznach, choć nie wyłącznie, bo jednak rola Marli jest tam bardzo istotna. Ale pomijając wszelkie kwestie dotyczące kobiet i w tym Marli, to pisanie, że kobieta nie jest w stanie zrozumieć np. właśnie takich tekstów, jak wyżej przytoczony, jest dość bez sensu. Znam wiele książek pisanych przez mężczyzn, których bohaterki są kobietami i często lepiej opisują i oddają kobiecą naturę, styl myślenia, kojarzenia, reakcji, niż niejedna żeńska autorka. W sumie zawsze mnie to dziwiło, bo i też działa to w drugą stronę, że jest wiele udanych książek z męskimi bohaterami napisanych przez kobiety. Płeć nie stanowi problemu dla obserwacji społecznych czy ogólnie antropologicznych. No i na pewno też nie stanowi problemu dla obserwacji filozoficznych. Poza tym jeszcze, ten film ma dużo do zaoferowania dla ludzi ogólnie - niezależnie od tego jakiej są płci. W tym temacie nie chodzi (no przynajmniej mi) o jakąś wojnę płci i wyrywanie dla siebie, czy swojej płci, danego filmu. Mnie osobiście dziwi jak można tak ograniczyć znaczenie i przesłania tego filmu. No i też takie ograniczenie faktycznie wskazuje na brak jego zrozumienia.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Duzeom- a od kiedy baba nie może zrozumieć filmu pro męskiego?
i to nawet- z "męskiej" perspektywy.
bo dla mnie choćby te całe mebelki to też jest wielkie gówno.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Pani Eleonoro, widzę, że argument nie zrozumienia filmu stosujesz wszędzie, i ciekaw jestem powodem tego, czy to jest wywyższanie, a może sama nie rozumiesz tematu?

Rola Marli w tym filmie jest ciekawa, i tylko podkreśla moją teze. Nie jest ona wyznawcą kultu Taylera, nie jest też "konstruktorką" otaczającej rzeczywistości. Jest prędzej destruktorką siebie i dlatego wpasowuje się w cały projekt Mayhem. Mimo to nie rozumie ważnosci sprawy o jaką walczą kosmiczne małpy. Sex z Marlą to jedynie odskocznia zatracenie, nic więcej, nie niesie w sobie żadnych emocji, taka dekadencka nirwana. Mężczyzni zdominowani przez świat materialny, nacisk społeczny (a może kobiet własnie?) na osiąganie sukcesów, pewnego dnia myśla tak: a gdyby odrzucić siebie, własne ego, moralność, status, indywidulizm, cały świat? Po męzczyznach zostają tylko mechaniczne i męskie odruchy, oraz jedna idea w głowie. Oni zawsze kochali destrukcje, prostote, kolektywizm. Myslicie dlaczego, drogie kobiety, facet siedzą i piją piwo w trakcie meczu? Bo to daje slodkie zatracenie, poczucie atawistycznych emocji, poczucie nie bytu, zjednoczenia z otoczeniem. Myślę, że (i to jest odważna teza) kobiety nie mają takiego pędu samozniszczenia, mają natomiast pęd do zyskiwania, posiadania bezpieczenstwa, stabilizacji. Nigdy nie poświęcą własnego ego dla pewnej idei (zawsze mnie fascynowało to że wśód sławnych (!) filzofów nie ma kobiet). Osobiście nie wyobrażam sobie idei projektu Mayhem w wydaniu kobiecym.

To tak jak mówić o biciu się, o idacym za tym satori, a nigdy nie dostać w pysk. To jak czuć bryze nigdy nie będąc na plaży.
Poprostu kobiety w tym całym obrazie nie pasują.

I prosze o dokładne czytanie tego co napisałem, bo nigdy nie napisałem że kobiety NIE rozumieją filmu, tylko nie są w stanie pojąc w pełni. A jeżeli brakuje załomy 0,01% to to już nie jest pełnia. Wiele facetów wogóle, nic a nic nie rozumie filmu, myślą, że to zwykły film o bójkach, więc nie zdziwiłbym się gdyby kobiet rozumiejących film jest wiecej od mężczyzn.

ocenił(a) film na 9
Duzeom

Tak, Marla nie jest wyznawcą kultu Tylera, nie została nawet w projekt Mayhem wtajemniczona. Nie rozumie ważności sprawy ponieważ nie nic o tej sprawie. Odnośnie seksu - tak, Tyler pieprzy Marle dla sportu, za to Jack...Jack w końcu sam przyznaje,że ją lubi. Na swój dziwaczny sposób jest z nią emocjonalnie związany i pokuszę się o stwierdzenie, że Marla jednak jest dla niego kimś ważnym. Inna kwestią są słowa Jacka "gdybym miał raka nazwałbym go Marla". Może więc faktycznie kobiety ukazane są jako coś złego, jako zagrożenie dla męskiego świata, męskich wartości.

Wyjaśniłeś powody, dla których faceci siedzą i piją piwo w trakcie meczu. Fajnie. A teraz tak przewrtnie zapytam Cię, dlaczego kobiety sięgają po piwo? Hm?

Kobieta - poczucie bezpieczeństwa, stabilizacja. Mężczyzna - prostota, destrukcja, kolektywizm. Generalizujesz trochę mój drogi, ale przymknę na to oko i powiem Ci, że w zasadzie masz rację. Różnimy się i tego nie da się ukryć. Ja osobiście również nie wyobrażam sobie projektu Mayhem i całej tej przedstawionej idei w wersji kobiecej. To nie byłoby to samo.

Dziwisz się dlaczgo wśród sławnych filozofów nie było kobiet? Wiesz, wystarczy spojrzeć ja na przekroju wieków kształtowała się rola mężczyzny i kobiety w społeczeństwie...kobiety sprowadzanej do roli ozdonika, żony, kochanki, matki...Czy w przeszłości męski świat był w stanie zachwycić się ideą zrodzoną w główce kobiety? Czy mężczyźni by to zaakceptowali? Przez długi okres kobiety nie miały w tej dziedzinie takich możliwości jak mężczyźni, były społecznie ograniczane. Zaprzeczysz?

ocenił(a) film na 10
Duzeom

Cóż Duzeom Twój wpis utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że ani nie masz pojęcia o tym jak kobiety postrzegają świat, ani o tym jak wygląda ich rozumowanie (w tym wyobrażenie "świata mężczyzn"), a na dodatek faktycznie właśnie pokazałeś, że nie rozumiesz "Fight Club". Nie mówiąc już o filozofiach wschodu. Trochę głupia sprawa skoro to właśnie miał być film tak bardzo przez Ciebie rozumiany. To co z resztą? Musi być jeszcze gorzej. Wiesz, sporo w tym poście miejsc, w których przeczysz sam sobie, ale nie chce mi się Ci tłumaczyć, bo widzę jakie masz podejście. No i do tego jeszcze te problemy z rozumieniem całkiem prostych rzeczy. W pewnym momencie, udzielając się na takim forum jak filmweb, człowiek dochodzi do wniosku, że po prostu pewnym osobom nie ma sensu czegokolwiek tłumaczyć, bo praca pójdzie na marne i będzie to tylko strata czasu.

Np. to zdanie jest bardzo zabawne: "Osobiście nie wyobrażam sobie idei projektu Mayhem w wydaniu kobiecym."
Ty pisałes coś o buddyzmie i filozofiach wschodnich (no albo bez "wschodnich", ale domyślam się, że miałeś i je na myśli). No więc powinieneś kojarzyć jin i jang chyba, prawda? Więc skąd pomysł na to zdanie? I to jeszcze po tekstach o męskich filozofach:) Chciałeś błysnąć, ale właśnie takimi tekstami się ośmieszasz.
Przy okazji - też zabawnie ten Twój post wygląda w odniesieniu do samej końcówki filmu.

Co do ostatniego akapitu, to mam tą samą prośbę - napisałam Ci, że ten temat, pod którym się wpisałeś zawierał tezę, czy oświadczenie, że to nie jest film dla kobiet i wątpliwość, co do tego, że mogą go zrozumieć. Z kolei Ty pisałeś o "promęskim" i "antykobiecym". Także no spróbuj czytać ze zrozumieniem cudze posty, bo już w pierwszym Twoim wpisie widać pewne niedostatki pod tym względem.

ocenił(a) film na 9
Duzeom

Nawet jeżeli przyjąć tą interpretację o wyzwoleniu się mężczyzn spod jarzma kobiet (ach, te niedobre kobiety ;)) to ciągle nie widzę tu żadnego powodu, dla którego kobieta nie mogłaby zrozumieć tego filmu. Tak, ja wiem, że kobiety i mężczyźni w inny sposób postrzegają pewne rzeczy. Różnimy się, to fakt, ale - HALO - wszyscy, lub przynajmniej większość, bez względu na płeć jesteśmy istotami rozumnymi, zdolnymi do myślenia i przetwarzania informmacji. Sporwadzanie kobiet do roli pustych laleczek, które obejrzą, może polubią, ale niestety nic nie zrozumieją jest co najmniej nie na miejscu. Zrozumieć go może każdy, na tej płaszczyźnie mamy jednakowe szanse. Inaczej sprawa się przedstawia w przypadku, kiedy mówimy o tym, jak film wpłynie na kobietę, a jak na faceta, o wzorcach postępowania. To już jednak zupełnie inna kwestia :).

ocenił(a) film na 9
Kapiszczur

hmmm dzięki nie dość że jestem dziewczyną to mam dopiero 17 lat i akurat ten film jest jednym z moich ulubionych

ocenił(a) film na 10
Kapiszczur

Ok to i ja się podziele przemyśleniami w tym temacie jednak troszeczke odbiegne od wątku. Bo tutaj trzeba zadać pytanie czy kobieta jest w stanie odebrać film w taki sam sposób jak mężczyzna, a nie czy jest w stanie go zrozumieć. I chyba o to bardziej chodziło autorowi tematu. Według mnie ... nie wiem , nie jestem w stanie na to odpowiedzieć bo nigdy nie byłem kobietą. W dzisiejszym świecie jest to rzeczywiście bardzo prawdopodobne, kiedy obie płcie są tak bardzo do siebie podobne jak chyba nigdy wcześniej.I to nie tylko zasługa kobiet.Czy mimo tego kobiety i faceci odczuwają w ten sam sposób. Powiedzcie mi Eleonora i Woooow czy oglądając ten fim czułaś chęć zmiany swojego życia. Miałas ochote zadzwonić do swojej znajomej i zaproponować jej mały sparing na pięści a potem pójść z nia i napic się piwka rozważając kolejny taki termin spotkania. Poczuć tą rywalizacje którą kocha każdy facet, która determinowała jego czyny przez setki lat, wyzwolić adrenalinę. Film pokazuje kim chciałby stać się narrator czyli jaki jest Tyler, czy chciałabyś być taką osoba jak on ? twardą , prostolinijna, pewną siebie mieszkająca w slumsach, cieknie bródna woda, a Ty biegasz w bródnym szlafroku, no ale masz instykt przywódcy ??czy odpowiada Ci to chociazby tylko w Twoich fantazjach ?? Taki szary świat czy jednak kolory, umeblowanie pociągają Cię bardziej.A Marla ??? Pokazuje jak bardzo narrator był do niej podobny na poczatku filmu a Tyler ??? Tayler ja tylko pieprzył czyli robił to czego nie potrafił narrator (a bardzo chciał .. eeehhh typowy facet dla któregoi seks to jednak ważna część związku ;)), który był jednak zdominowany przez Marle ... to ona była na poczatku mimo wszystko silniejszą osobowościa niz on. Dopiero na końcu filmu jest pokazane kiedy narrator dowiaduje się, ze on i Tyler to jednośc zaczyna dominuować w tym związku. Dobra ide jeśc bo jestem głodnym ...

ocenił(a) film na 10
szulck

No więc co do początku tego wpisu, to uważam, że bardzo ładnie postawiłes to pytanie - takie pytanie nie jest głupie, ani obraźliwe - no po prostu ma sens. Z drugiej strony myślę, że trudno na nie odpowiedzieć, bo z jednej strony wydaje się, że kobieta i mężczyzna na pewno mają inne odczucia, skojarzenia itd. A z drugiej strony także i różni mężczyźni mają równie różne skojarzenia, odczucia itd. Czyli może się zdarzyć, że odbiór dwóch osób o przeciwnej płci będzie bardziej zbliżony, niż dwóch osób o tej samej płci.

Przy okazji, jeśli chodzi o różnice między płciami, to bardzo lubię ich istnienie i choć jestem za równouprawnieniem, to nie uważam, że powinno się traktować obie płcie tak samo. Tzn. przykładowo mówi się, że w polityce jest mało kobiet. No i ok, jest to prawda. Mówi się, że to wynik ich dyskryminacji - no i poniekąd ma to z nią związek. Ale czy jednak nie jest tak, że kobiety rzadziej ciągnie do polityki niż mężczyzn? Moim zdaniem tak jest i nie widzę w tym nic złego. W ogóle zauwazyłam, że promowanie kobiet w różnych zawodach często prowadzi do tego, że daną posadę dostaje kobieta mniej znająca się na rzeczy niż mężczyzna, który był za nią w "kolejce". A dostaje tą posadę ona, bo jest kobietą i akurat firmie potrzeba dla bycia politycznie poprawną konkretnej ilości kobiet w danej grupie pracowników. W ten sposób dochodzimy do dyskryminacji mężczyzn. No ale to taki przykład dotyczący pracy. Jest mnóstwo dziedzin życia, w których lubię to, że mężczyźni przeważnie zachowują się po "męsku", a kobiety "kobieco". I bardzo nie lubię wyrównywania tych podziałów.

Napisałam to, żeby było jasne, że nie jestem za "wyrównywaniem" płci i często rzeczy (zwyczaje/traktowanie), które kobiety uznają za niesprawiedliwe w stosunku do nich jako kobiet, ja właśnie popieram, bo widzę sens rozróżniania płci. Nie mówiąc już o szeregu korzyści, które dostają się kobetom, a o nich raczej się nie wspomina.

Natomiast co do tego jakie miałam odczucia po tym filmie - ciekawe, że zadałeś takie pytanie, bo ja właśnie od zawsze (na długo jeszcze przed obejrzeniem tego filmu) miałam ochotę na takie życie. Cholernie zazdroszczę mężczyznom tego bicia się. Serio. To może brzmieć głupio, ale po prostu tej siły. Jestem drobną kobietką i przyznaję, że podnieca mnie to, że byle facet mnie obezwładni, ale też kurcze chciałabym czasem być takim silnym facetem, który po prostu żyje. Jest na tyle silny by ta siła - to, co uzyska fizycznie - stanowiła trzon jego egzystencji, a także i sens. Wiem, że kobiety także mogą uprawiać sztuki walki i mogą wykorzystać zwinność i wiele osiągnąć nawet będąc drobnymi. No, ale kurcze jak to by było fajnie móc po prostu bez żadnej nauki techniki - po prostu móc dowalić korzystając z samej naturalnej siły fizycznej :) Byłoby bosko po prostu.

Tak przy okazji przychodzi mi jeszcze do głowy książka "Ziemia planeta ludzi" Saint Exupery'ego. Tam jest świetnie opisana idea bycia żołnierzem oraz idea bycia wojownikiem (konkretnie chodzi o Arabów). Odróżniam jedno i drugie, bo chodzi o wojowników przemieszczających się po pustyni - takich koczujących i opisy ich dotyczące troszkę się różnią od opisów dotyczących żołnierzy z wojsk np. francuskich. W każdym razie ta książka daje fantastyczną możliwość zrozumienia dlaczego ludzie w ogóle pchają się do wojska (oczywiście ci, którzy się pchają, czyli ochotnicy). Ideę życia poświęconego walce, skupionego na walce, zorganizowanego wyłącznie wokół walki. Poza tym jeszcze traktuje też o innych zawodach i można również zauwazyć, że życie takiego pilota w tamtych latach także było oparte na jego wydolności fizycznej. I też jest w tym jakaś podobna nuta.

Poza tym jest taki serial na Discovery "Plemiona XXI wieku". Od czasu do czasu obejrzę któryś odcinek. Rzecz traktuje o grupach mężczyzn tworzących coś w rodzaju współczesnego plemienia, a związanych wykonywanym zawodem - bardzo ciężkim pod względem wymogów fizycznych. Był odcinek o cowboy'ach, albo np. o facetach robiących tunele do metra czy innych rzeczy. Naprawdę ciężka, brudna praca. No i właśnie super :) Wiesz, ta idea, że przez cały dzień i kolejne dni po sobie, robią cos takiego opartego na wykorzystaniu tej pierwotnej męskiej siły:) Że mają tą siłę! Że robią to razem i czują tą cholerną wielką własnie plemienną więź. No a potem właśnie idą sobie na piwo :) No ale nie codziennie, bo muszą się przecież wyspać. Bo to zbyt ciężka praca, żeby mogli sobie tak codziennie. To dotyczy pracy, więc możesz powiedzieć, że to nie ta sama wolność jak przy mordobiciu z "Fightclub", jednak ci pokazywani faceci bardzo lubili swoją pracę i nie przeszkadzało im, że porozpadały się od tego ich związki z kobietami. Chodzi mi o tych od kanałów (bo inni może mają w miarę poukładane stosunki z żonami itp.). W każdym razie nawet jeśli nie jestem w stanie (niestety) robić czegoś takiego, to mogę zrozumieć chęć robienia tego, a to jak się oni czują mogę odczuć na podstawie ich oglądania, czytania o nich, słuchania.. łącząc to z uczuciami po jakimś ciężkim dniu spędzonym na ćwiczeniach, czy pracy fizycznej. Uważam, że wyobrażenie sobie tego dla mnie jako kobiety nie jest czymś niemożliwym. A jeśli chodzi o pokusy to jak widac i u mnie są podobne. Aaaaa i przy okazji jest też serial o sztukach walki i tam się faceci nawalają przy użyciu różnych sztuk walki. No i to jest po prostu piękne. Sam fakt, że oni są tacy sprawni i trzeba stosunkowo krótkiego czasu typu 2 tygodnie, żeby nauczyli się jakiejś konkretnej sztuki walki i mogli konkurować z tubylcami. Tytuł tego to "Fight Quest" - pewnie widziałeś.

A tak poza tym wracając do "Fight Club", to akurat ten film ma wydźwięk bardziej ogólnoludzki i jeśli chodzi o kwestię zakładania tego klubu i zmiany sposobu życia, to bardziej chodzi tu o wyrwanie się z machiny codziennej pracy biurowej i życie pełną piersią. A utknięcie w tej machinie grozi i kobietom i mężczyznom.

W sumie wiesz co - nawet pasowałoby tu jakby zwierzenie ;P dotyczące tego dlaczego wybrałam sobie taki nick na filmweb. Tylko pewnie mnie udusisz za rozwlekłe pisanie. Ale podoba mi się Gabriela z "Wywiadu z wampirem". To jest matka Lestata. Kobieta, która urodziła mężowi kupe dzieci i całe życie żyła, jak kobiecie żyć wypada. I oczywiście strasznie tego nie cierpiała, jak to zwykle bywa. I w końcu już umierała wykańczając się zdaje się na suchoty, ale jej ukochany syn Lestat postanowił uczynić z niej wampira. I ciekawe jest to, że ona tego bardzo chciała. Nie miała jakichś dylematów moralnych jak Lestat i Louis. Gdzie tam. Ona przyjęła tą zwierzęcość jak cos najlepszego, co mogłoby się jej przydażyć i wreszcie zaczęła żyć tak, jak chciała. Sypiała po lasach zakopując się w ziemi, biegała po górach. Była dużo dziksza niż wszyscy otaczający ją panowie i nie miała żadnych problemów z polowaniem. I właśnie ta postać bardzo mi się podoba. Taki styl życia. Stuprocentowo żywy. A że chciałam nick o podobnym brzmieniu, ale również podobny do imienia Elisabeta, to wymyśliłam Eleonorę. Może innym w ogóle nie przypomina to Gabrieli, ale mi tak - jakoś to brzmienie "r".

Co do Marli to nie zgodzę się, że narrator filmu był do niej z początku podobny. Podobne w nich było jedynie to, że chodzili na te spotkania chorych. Pod innymi względami byli przeciwieństwami. Ona wyzwolona, pyskata, olewająca "ładne mebelki". On nadmiernie poukładany pracownik biurowca. Nie przypadkowo pociągała go w niej właśnie ta dzikość i nie przypadkowo stając się Tylerem był dla niej odpowiednim kompanem.

A co do sexu to fajnie by było gdyby faceci faktycznie potrafili się tak nie zakochiwać i uprawiać sex bez zobowiązań. Na pewno zależy to od konkretnej osoby, czyli, że i tacy istnieją, ale doświadczenia mam inne. Tzn. nie chodzi o to, że nie jestem za sexem z ukochaną osobą, no ale kobieta też by chciała czasem po prostu pouprawiać sex bez późniejszych konsekwencji "związkowych", a mężczyźni strasznie łatwo się zakochują.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Po przeczytaniu waszych postów temat wyglada za kompletnie wyczerpany ... raczej nie ma co podsumowywać bo kazdy czytajacy i tak go zinterpretuje po swojemu ;D

Eleonora Twój post jak najbardziej wyczerpujacy ... bardzo fajny, czuje sie utysfakcjonowany, podobał mi sie ... zwłaszcza 4 ostanie linijki ;) Musisz być wojownicza kobietą ;) Pozdrawiam

No to jeszcze na koniec powtórze zdanie, które juz tu było napisane ( z małą poprawką ;)) DLA WSZYSTKICH SAMOLUBNYCH PANÓW

spierdalajcie wy szowinistyczne chujki. Tu sa kobiety, a FIGHT CLUB to jeden z najlepszych filmów jakie dotąd obejrzały. Mistrzostwo wręcz :)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
szulck

Nie, nie, nie. Na wszystkie Twoje pytania, poza jednym - czy czułam chęć zmiany swojego życia - odpowiem: NIE. To właśnie miałam na myśli pisząc, że film wpłynie inaczej na kobietę, a inaczej na faceta. Możemy go zrozumieć tak samo, odebrać tak samo, ale jego wpływ na nas będzie różny. Kobieta nie zacznie utożsamiać się z Tylerem,nie zechce pójść jego drogą, ponieważ...jest kobietą...Ale pamiętaj, że kobieta też może mieć dzikość w sercu. Jeden cel - różne drogi. Tak też może być.

ocenił(a) film na 10
woooow

No i też jest kwestia tego, że może akurat odpowiada Ci Twoje życie (i bardzo dobrze zresztą). Ale gdybyś była mężczyzną to także mogłoby Ci ono odpowiadać lub nie odpowiadać, czyli rzecz nie zależy od płci.

A co do utożsamiania się i pójścia w ślady Tylera, to chyba trochę za daleko brniemy, bo można coś rozumieć i wcale nie chcieć iść w czyjeś ślady (tego, kogo sie rozumie). Przy czym nie sądzę, żeby jacyś mężczyźni po tym filmie poszli w jego ślady. Bijatyka okazjonalna - tak, ale nie taka w kółko powtarzana i z radosnym przyjmowaniem wypadających zębów oraz "szyn" w twarzy.

No i poza tym jeszcze końcówka filmu jednak wskazuje na to, że "co za dużo to nie zdrowo", a główny bohater wcale nie chce pielęgnować w sobie Tylera, choć oczywiście chętnie korzysta z wyzwolenia, jakie Tyler mu dał.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Prosze bardzo świetny obraz róznic kobiet i mężczyzn - szanowny kolega, któremu dziękuję za wsparcie, bo przecież kobiety by mnie zeżarły (szczególnie taka jedna), zrozumiał w mig ideę zawartą w moim poście, a kobieta, sądze że też nie taka głupia, miesza mnie z błotem, bo podobno nie mam chyba o niczym pojęcia. Musze po prostu muszę odpowiedzieć na ten post, bo jest on wysoce obraźliwy w stosunku do mnie i czuje się nim eufemistycznie mówiąc poruszony. A wyraże się w punktach żeby szanowna panie się nie zgubiła, co raczy czynić dość często, wbrew innym ludziom koegzystującym tutaj na forum.

1. Nie byłem kobietą , więc nie mam pojęcia jak postrzegają świat, co jest logiczne i jeżeli robisz taki zarzut to musisz być naprawde... hm no może nie dopowiem, bo nie bede walczył metodami pewnej ukochanej pani (pozdrawiam serdecznie!). Operuję tylko i wyłącznie na własnych obserwacjach i pewnych uogólnieniach, bo przecież nie da się wszystkiego ująć bez pewnej dozy uogólnien.

2.W końcu nie dowiedziałem się czemu mam nie rozumieć FC? Bo mam taką interpretację? Powiem ci, droga koleżanko że ja mam więcej niż jedną interpretacje, bo nie można interpretować wszystkiego w sposób jedny i jednoznaczny. Uważać, że ta ścieżka interpretacyjna jest ok, a ta nie, to żenada i wykazujesz się infantylnością droga koleżanko.

3. Skoro przecze samemu sobie w poscie prosze do wykazać, a nie rzucać słowa na wiatr. Co do mojego nastawienia: specjalnie bede uważał w następnym poście żeby wszystko grało cacy, by 'każda' osoba mogła zrozumieć, co chce przekazać. Mam prawo być na tym forum jak każdy inny i nikt mi tego nie zabroni, szczególnie jakaś osoba która ma jakieś kosmiczne widzimisie co do postów. Kazdy pojął sprawe tylko ty jestes do tyłu, droga koleżanko.

4. "Osobiście nie wyobrażam sobie idei projektu Mayhem w wydaniu kobiecym." - i co to ma do jing i jang? Prosze wytłumacz mi jak to się ma do filozofi buddyjskiej? Ze każda rzecz ma żenskie i męskie odzwierciedlenie? Ale co ma piernik do wiatraka, ja miałem na myśli buddyjską nirwane, wiec może ty, droga koleżanko, czytaj ze zrozumieniem.

5. Podobno nie lubisz mieć wyłozone na tacy, ale ja jednak to uczynie bo nie mam wyjścia. Czepiasz się, sympatyczna osobo, że mój post jest nie na temat, w kółko i w kółko powtarzając to samo. A ja powiem ci, że twój ostatni post to 80% offtop więc belki we własnym oku nie widzisz.
I tak dla jasności, moja teza jest taka: Kobiety nie są w stanie w pełni zrozumieć przesłania filmu, gdyż róznia się od męzczyzn bo tak zostały stworzone. Moją tezą nie jest: kobiety nie powinny ogladac tego filmu, lub kobiety nie lubią tego filmu i inne wariacje tego samego gówna które mi wpierasz, urocza dyskutantko.

Co jak co takim inteligentnym osobom jak pani Eleonora powinniśmy stworzyć oddzielne forum, sam nawet wydam ostatnie monety z mojej studenckiej kieszeni.

ocenił(a) film na 10
Duzeom

PS. Rozumiem, że odbiór i zrozumienie filmu to dwie rózne sprawy, i że niektórzy są na to chyba uczuleni, jednak dla mnie to są dwie pokrewne słowa, i stosuje je zamiennie. Przepraszam za ewentualną konfuzję.

Odbiór - to jak wpłyną na widza.

Zrozumienie - czy widz rozumie przesłaną mu treść.

No cóz wg mnie jendo wplywa na drugie. Te dwie rzeczy są nie jednoznaczne, jeżeli chodzi o każdego człowieka, można odebrać i zrozumieć na nieskonczona ilosc sposobów dany utwór. Wiec pomyślimy sobie o co się kłocić przecież tego nei da się roztrzygnąć? Owszem nie da się. DLATEGO OPERUJE NA OGÓŁACH.

I owszem może troche pochopnie użyłem słowa rozumieć. Gdyz pisząc że kobiety nie są w stanie zrozumieć, zawarłem pochopną myśl, że niby kobiety są głupsze i nie moga zczaic ocb i wogole o co kaman w fabule (tak ze slangu aby to kazdy, szczególnie jedna osoba zrozumiała). Ta myśl wkradła się między wersy bez mojej wiedzy, i teraz zdałem sobie sprawe, że to może kogoś ranić.

Moze odrazu opisze o co mi chodzi. Nie chodziło mi o to, żeby napisać, że np: "kobiety nie rozumieją że chodzi w tym filmie o nonkonformizm", bo film mozna tak odebrac i z tym nie ma kłopotów. Chodziło mi raczej "kobiety nie rozumieją czemu nonkoformizm" lub "kobiety nie czują lub nie są w stanie pojąć i pokochać sedna idei nonkormizmu jak ukazuje ten film", czyli po dłuzszych rozmyślaniach ustaliłęm ze jednak chodzi mi nie o zrozumienie tematu, ale jego odbiór. Co oczywiscie przekłada się na to czy kobiety lubia film czy nie i czy jest to film dla nich, dlatego pozostaję w temacie.

ocenił(a) film na 10
Duzeom

PS2: Sorry wielkie za te post scriptum ale nei da się edytować postów.

Dobrze, że pan szulck sie wypowiedział, bo to mniej więcej obrazuję o co mi chodziło. O to, że jak ja ogladałem FC, i nie tylko ja, to ten film zrobił na mnie tak ogromne wrazenie, dotarł do moich mechanicznych pierwotnych trzewi, chciałem skatować sam siebie (co jednakowoż zrobiłem w lekkim wydaniu, bo film niestety ogladałem sam), wziać widelec i kamień i zaszyć się w buszu i nie wychodzić, polować na zwierzyne pluć w oczy komercyjnym świniom, nigdy nie chodzić do sklepów, załozyć kolektywną komune gdzieś na jakimś bezludziu, anarchistycznie zniszczyć każdy system, łamać konwenanse, całkowicie zmienić siebie, swoje zycie swoje nastawienie, swoje myślenie, a nawet świat. Szczegolnie dotarł do mnie tak mocno gdyż byłem w głebi duszy buntownikiem, łamaczem reguł, wykrywaczem fałszu i paranoi (dalej myśle ze nimi jestem). Ten film poprostu otwiera facetom oczy! I własnie o to mi się rozchodzi.

ocenił(a) film na 10
Duzeom

Ponieważ akurat siedzę w nocy, pozwolę sobie odpowiedzieć. Choć rozumiem Duzeom, że nie możesz tego znieść :)

No więc co do ostatniego postu, to rzecz w tym, że takie odruchy nie są typowe jedynie dla mężczyzny tylko są po prostu typowe dla człowieka. Stąd więc pomysł, że jeśli ktoś uważa, że to może trafiać jedynie do mężczyzny, to można z takiego twierdzenia wyciągnąć wniosek, że filmu nie zrozumiał. Bo jak mówię film porusza kwestię bliską człowiekowi jako takiemu.

Co do wpisu szulcka to przynajmniej chłopak (czy facet) nie dostał paranoi i wypowiedział się grzecznie. Odpowiedziałam mu szczerze - czy mu się to spodoba (w sensie usatysfakcjonuje go czy nie), to inna sprawa. Przy okazji widać, że woooow odpisała zupełnie inaczej, czyli od razu widać różnicę między dwoma kobietami. I co do jej wpisu to zawiera on bardzo celną uwagę w postaci fragmentu: "Kobieta nie zacznie utożsamiać się z Tylerem,nie zechce pójść jego drogą, ponieważ...jest kobietą...Ale pamiętaj, że kobieta też może mieć dzikość w sercu. Jeden cel - różne drogi."

I myślę, że to jest kwintesencja, bo właśnie o to chodzi - Tyler i Marla to dwie osoby zbuntowane w podobny sposób, jednak trudno, żeby Marla zachowywała się dokładnie jak Tyler i trudno, żeby Tyler zachowywał się dokładnie jak Marla.

--------
A teraz odnośnie Twojego wpisu z "6 maja 2009 1:45"

Wszystko fajnie, tylko jakby nie na temat (i specjalnie dla Ciebie wyjaśniam, że w tym momencie nie chodzi mi o temat filmu, tylko treść dyskusji, którą komentujesz)

Co do obrażania to jakby nie było Ty zacząłeś ataki, więc się nie dziw, że je odwzajemniłam. Nie mam w zwyczaju podkulać ogona i siedzieć cicho.

ad. 1: Nie widzę związku tej wypowiedzi z moimi. No chyba, że ma podważyć Twoje wnioski o kobietach, ale w takiej sytuacji to samogol.

ad. 2: W sumie nie dowiedziałeś się, bo nie zrozumiałeś. Wskazówka jest taka, że każda płeć jest z założenia nieco inna i zgadzam się z wschodnimi ideologiami, co do tego, że obie płcie nawzajem się uzupełniają i nie powinno się na siłę zmieniać natury człowieka, jak i mężczyźni i kobiety _zazwyczaj_ preferują inną drogę w osiąganiu danego celu. Przy czym mogą też istnieć mężczyźni z psychiką i uczuciowością bardziej kobiecą niż pewne kobiety. I mogą również istnieć kobiety z psychiką i uczuciowością bardziej męską niż część mężczyzn. Jednak posiadanie konkretnej płci nie stwarza _z_założenia_ przeszkody na drodze zrozumienia zachowania, pasji czy uczuć drugiej płci. Może stanowić pewną przeszkodę u pewnych osób, ale nie jest nią _z_założenia_. Tak więc znowu tak jakby piszesz nie na temat usiłując mi wmawiać, że chodzi mi o jakąś jedną konkretną interpretację. No, ale pouczasz mnie jak zwykle dzielnie i jak zwykle ze sporą dozą politowania.

ad. 3: Nigdzie nie zakazuję Ci bycia na tym forum. Nie wiem skąd bierzesz takie pomysły. To, że ja "Twoja droga koleżanka" jestem według Ciebie do tyłu jest jedynie Twoją opinią. I jakoś nie widzę, żeby Cię tak wszyscy popierali. Jeśli już to raczej własnie na odwrót. Sprzeczności nie będę Ci wytykać, bo jak pisałam wyżej nie sądzę, żeby to miało sens. I tak pewnie z tego, co teraz piszę zrozumiesz coś innego niż piszę. Skoro byłeś w stanie dorobić sobie jakieś zakazy udzielania się na forum itp.

ad. 4: O nirwanie pisałeś pisząc o sexie. Natomiast co do tego projektu, to chodzi o to, że trudno wyobrazić sobie, żeby wracając do najbardziej naturalnych odruchów kobiety zachowywały się identycznie jak mężczyźni. A film ten traktuje o wyzwoleniu z okowów cywilizacji, życia biurowego - ogólnie codziennej pracy, której się nienawidzi - i całego tego natłoku materialnych rzeczy, których to rzeczy kobiety nie wytrzymują podobnie jak i mężczyźni. Tylko, że trudno, żeby kobiecy powrót do najbardziej naturalnych odruchów - taki kobiecy bunt - żeby wyglądał identycznie jak męski. Marla jest właśnie żeńskim odpowiednikiem Tylera. Nie jest w filmie jedynie po to, żeby Tyler miał kogo popieprzyć. Stanowi ważną postać. Tak samo jak zachowanie Marli może być zrozumiane przez mężczyznę tak samo też zachowanie Tylera może być rozumiane przez kobietę. I jeszcze co do mojego stwierdzenia, do którego się odnosisz, to chodzi o to, że Twój argument uważam za bezsensowny, bo to tak samo jakby ktoś napisał, że nie wyobraża sobie Tylera chodzącego w ubraniach Marli, dokładnie jota w jotę zachowującego się jak Marla. No po prostu są pewne cechy charakterystyczne dla danej płci i każdy je widzi i rozpoznaje niezależnie od tego jaką ma płeć.

ad. 5: Nie wiem po co tyle jadu, ale rozumiem, że jesteś niezwykle zdenerwowany. O "wyłożonym na tacy" pisałam w innym temacie odnosnie konkretnego filmu i nie powinno Cię to boleć, bo pisałam tam wyraźnie, że w danym filmie mi to nie odpowiada. To, że masz inne zdanie co do tamtego filmu to nie znaczy, że musisz czuć do mnie jakiś żal. No tzn. dla mnie to by nie znaczyło, ale dla Ciebie chyba to znaczy. Nie wiem. Może wkurzasz się na mnie dlatego, że mam inne zdanie niż Ty i w dodatku potrafię go bronić. Tylko też nie rozumiem dlaczego Cię to tak denerwuje, kiedy tamten mój wpis był po prostu odpowiedzią na Twoje pytanie czy nie wolę filmu 'A' od filmu 'B'. I po prostu napisałam, że wolę jednak 'B' i uargumentowałam dlaczego. Nie było żadnego ataku z mojej strony, a już przenoszenie Twojego zdenerwowania do tego tutaj tematu uważam za dziwaczne.
Co do belki w oku, to też nie bardzo to do mnie trafia, bo powyższy post jest długą, ale jednak odpowiedzią, na pytanie kolegi wyżej. Jak nie będzie miał ochoty to go nie przeczyta, ale czemu tak sie denerwujesz??

Nie wpieram Ci żadnego gówna. Właśnie zwracałam Ci uwagę na to, że ten temat założył użytkownik, który pisał o rozumieniu, a Ty zacząłeś używać określeń "promęski" i "antykobiecy" - zwróciłam Ci na to uwagę, bo to jednak co innego niż początkowo poruszona tu tematyka. Teraz piszesz o tym, czy kobiety powinny, czy nie powinny ten film oglądać, albo czy lubią czy nie lubią. Nic o tym nie pisałam. To Ty teraz piszesz, że o tym nie piszesz, a potem masz do mnie pretensje. Dziwny jesteś. Może po prostu spróbuj czytać te dyskusje w chwilach mniejszego podniecenia.

I w ogóle gratuluję kultury.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Nie bede już nic wyjaśniał i prostował, moim zdaniem to co napisałem w pierwszych postach jednoznacznie określa co miałem na myśli, i nie ma sensu drążyć w nich szczegółu (np ze we wstepie napisałem "anty kobiecy" chociaż naprawde napisałem "nie anty kobiecy", a anty kobiecosc nie była tematem mojego wątku (ani tez "nie anty kobiecosc")). I wogole to kolokwialnie mam gdzies jaki temat był tego tematu napisałem co myślałem, a nie będę zakłądać nowego, bo myśle, że mój wątek wpasowuje sie tutaj idealnie, jak ktoś tego nie widzi, że wpiszę jednak na temat, trudno, włosów z glowy wyrywać nie będę.

I to nie ja zacząłem, tylko ty swoim argumentem cięzkim jak młot, że od razu nie rozumiem tematu. Kobieto zastanów się gdy to piszesz, bo wkrótce okazać się moze, ze tylko ty rozumujesz słusznie w tym kraju.

Nie będę sobie nerwów szarpał, ze względu na jakąś forumowiczke, i poprostu zignoruje to co piszesz, bo ktoś musi ustąpić. Nie dlatego to robie bo nie umiem bronić swoich racji, ale ja w przeciwieństwie do Ciebie czasem na zarzuty nie odpowiadam walką uzbrojonym po zęby argumentami typu młotki. Życze dalszej miłej rozmowy na tym jak wspaniałym forum, o którym (a raczej o ludziach) miałem lepsze zdanie.

PS: O "wyłozeniu na tacy" nie napisałęm w żadnym innym celu jak skontrastować nasze dwie postawy. Napewno nie po to żeby czuć żal czy inne wnioski dziwne, które z dwóch słów wysnułaś.

ocenił(a) film na 10
Duzeom

Powiem tyle: dziwny jesteś. I dziwne jest też to, że mając niechęć konkretnie do mnie rozszerzasz to na liczbę mnogą ludzi z forum. No, ale Twoja sprawa, Twój problem, czy raczej problemy.

ocenił(a) film na 9
woooow

Niezupełnie Eleonoro chciałam pisać o tym, czy odpowiada mi moje życie czy też nie :). W tym przypadku to nie ma nic do rzeczy. Szulck po prostu zadał szereg pytań (celnych pytań), na które ja odpowiedziałam "nie". Wyjątkiem jest pytanie "czy poczułaś chęć zmiany swojego życia". Skłamałabym gdybym zaprzeczyła. FC to film dość specyficzny i oglądając go człowiek mimowolnie zaczyna płynać na fali tego buntu, zaczyna się zastanawiać jakby to było, gdyby odrzucić te wszystkie schematy. Oglądając film zawsze staram się wczuć w bohatera, przyjąć na chwilę jego punkt widzenia - tak też było i tym razem. Po skończynym seansie jednak wróciłam do siebie, do swojego "ja" i zrobiłam rachunek sumienia. Dochodzimy teraz do sedna sprawy - zrozumiałam wydźwięk filmu, zrozumiałam idee w nim zawarte, ale nawet jeżeli gdzieś tam w głębi duszy marzę o wolności, o wyrwaniu się z tego konsumpcyjnego świata nie poszłabym nigdy drogą Jacka/Tylera. Nie będę nigdy marzyć o tym żeby wrócić do pierwotnych męskich instynktów, ponieważ to nie są moje instynkty...ja jestem kobietą. Nie miałam na myśli również tego, że po obejrzeniu FC faceci zaczną nagle zakładać podziemne kręgi i wysadzać budynki...Tu chodzi raczej o pragnienia, potrzeby, o instynkt, który w każdym facecie tkwi.

Żeby nie przeciągać - możemy jednakowo rozumieć film, wyciągnąć podobne wnioski, ale dotknie on innych strun w naszych duszach i tym właśnie się różnimy.

ocenił(a) film na 9
woooow

Aha, jeszcze jedno... Spokojnie Panowie, my tylko bronimy naszego prawa do ROZUMIENIA filmu, tylko tyle. To był główny temat tego wątku, ale jak widać wszyscy z niego trochę zboczyliśmy...Peace&Love ;)

ocenił(a) film na 10
Kapiszczur

Po przeczytaniu waszych postów temat wyglada za kompletnie wyczerpany ... raczej nie ma co podsumowywać bo kazdy czytajacy i tak go zinterpretuje po swojemu ;D

Eleonora Twój post jak najbardziej wyczerpujacy ... bardzo fajny, czuje sie utysfakcjonowany, podobał mi sie ... zwłaszcza 4 ostanie linijki ;) Musisz być wojownicza kobietą ;) Pozdrawiam

No to jeszcze na koniec powtórze zdanie, które juz tu było napisane ( z małą poprawką ;)) DLA WSZYSTKICH SAMOLUBNYCH PANÓW

spierdalajcie wy szowinistyczne chujki. Tu sa kobiety, a FIGHT CLUB to jeden z najlepszych filmów jakie dotąd obejrzały. Mistrzostwo wręcz :)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
szulck

Amen :)

ocenił(a) film na 10
woooow

Sorry ale ja żadnych ale to żadnych tekstów wulgarnych w stosunku do kobiet nie u raczyłem w tym temacie, i raczej to dwa razy padły słowa "szowinistyczny hujku" więc przepraszam, ale coś jest tu nie tak!!! Bądżmy do jasnej ciasnej sprawiedliwi! i wcale nie zgadzam się że teza postawiona przez twórce tego tematu jest obraźliwa dla kobiet, ot wyraził swoje zdanie, a tu wszyscy (wszystkie) po nim jadą. Ludzie droge szacunku dla czyjegoś zdania. Jezeli wydaje się te zdanie i teza marne to ok ale nie jedzcie z błotem autora.

ocenił(a) film na 9
Duzeom

Taaaaak, tak właśnie wygląda "wyczerpany temat"....zaczynają się jakieś prywatne eskapady... Duzeom, chcesz sprawiedliwości? Bądź sam sprawiedliwy. Cholera, pokaż mi, w którym miejscu tak niby pojechałam po twórcy? Pokaż mi ten brak szacunku z mojej strony. Pokaż mi, w którym momencie wypowiedzi dziewczyn takich jak postblue, julia, mademoiselle, czy Eleonora były tym "pojechaniem" na Kapiszczura? Chcę to zobaczyć.

A czy nie zauważyłeś przypadkiem, że ten straszny i wulgarny tekst o hujkach szowinistycznych (zawsze mam problem z ortografią w przypadku słowa "hujek", czy to nie powinno być przypadkiem pisane przez "CH"?) padł za drugim razem z ust -lub raczej z dłoni- mężczyzny? Że w tym przypadku trzeba to potraktować z dystansem i przymrużeniem oka?

ocenił(a) film na 10
woooow

To ja podpowiem, że "to słowo" pisze się przez "ch".

Tak w ogóle to pomyślałam sobie, że ten film właśnie ładnie pokazuje różnice w zachowaniu kobiet i mężczyzn - ich reakcje w podobnych okolicznościach i sposoby dróg/zachowań/ zazwyczaj wybierane przez obie płcie w dążeniu do określonych celów.

Dokładniej mamy tu postać Marli jako reprezentantkę płci żeńskiej i postać narratora/Tylera jako reprezentanta płci męskiej. W przypadku mężczyzny mamy jego wewnętrzny konflikt - to rozstrzepienie na dwie najbardziej typowe osobowości męskie, albo inaczej - dwa bieguny męskiej osobowości. Czyli coś takiego, co zapewne siedzi w każdym mężczyźnie - taki brutalny no jednak trochę prostak, choć oczywiście może być inteligentny, ale i tak na swój sposób prostak oraz ułożony facet, który zachowuje się grzecznie, ma dobrą pracę, robi wszystko jak niby powinien (jest wzorowym obywatelem, że tak powiem) i jednocześnie nieświadomie dusi w sobie wszelkie emocje właściwie nawet nie zwracając uwagi na to, że nie lubi swojego życia. Jeśli chodzi o Marlę, to jest ona kobietą wyzwoloną, antyspołeczną, niepodporządkowaną ogólnych wzorcom, nietaktowną, na swój sposób wulgarną itd. Jednak przy tym wszystkim, choć w sumie porusza się na granicy "slumsowego życia" Marla nie jest osobą destrukcyjną. I to jest właśnie charakterystczne dla postawy żeńskiej. Ona może olewać ogólny porządek, być niegrzeczna itd. jednak jest w jej świadomości zawsze jakaś granica. W przypadku mężczyzny, kiedy zaczyna się on "wyzwalać", czyli staje się takim Tylerem, granicy często nie ma. I to jest właśnie typowo męskie - ta destruktywność. Wyzwolenie mężczyzny zaczyna się dość normalnie i zdrowo - no bo porzuca jakieś niepotrzebne "materialne" więzy oraz wyznaczniki współczesnego dobrobytu i symulowanego szczęścia, zakazy okazywania uczuć wpajane przez rodziców (w sumie częściej przez ojców niż matki, aczkolwiek i tak mimo to podoba mi się to filmowe stwierdzenie o byciu pokoleniem mężczyzn wychowanych/kształtowanych przez kobiety). Zaczyna żyć instynktownie - dla samego życia. Czyli jest wtedy mniej więcej na etapie zachowania podobnego do zachowania Marli. Jednak Tyler, będąc mężczyzną idzie dalej i w końcu z pozytywnego buntu przechodzi w skrajność, czyli czystą i bezsensowną destrukcję. W odpowiednim momencie dochodzi do głosu druga strona męskiej osobowości, czyli myślący bardziej racjonalnie Narrator. I ta część osobowości przyhamowuje tą destrukcyjną. Czyli koniec końców, można ten film rozumieć jako studium archetypów osobowości męskiej i żeńskiej. W męskiej jest bardzo silny pierwiastek destrukcyjny i to nie tylko wobec siebie, ale i wobec otoczenia, a raczej nawet bardziej wobec otoczenia. Natomiast w kobiecej tego nie ma. Oczywiście jest to uogólnienie no ale faktycznie zgodne z większością populacji.

W sumie jest to też trochę wynik tego, że mężczyźni mają wpajane hamowywanie emocji. Głównie niby takich potocznie uważanych za kobiece, czyli nie powinni płakać, wzruszać się itd. Jednak hamowanie takich emocji (tak naprawdę po prostu ludzkich, a nie kobiecych) prowadzi do hamowania wszelkich emocji, a szczególnie tych leżących na drugim emocjonalnym biegunie, więc w przypadku mężczyzny, który zaczyna się "wyzwalać" dużo łatwiej o zapędzenie się w przesadne emocje i w tym agresje, bo po prostu zbyt długo wszystko w sobie tłumił. Zbyt dużo się tego napięcia nagromadziło i w związku z tym nagły "wybuch" tego jest bardzo silny. Kobiety mają ten luksus, że mogą sobie popłakać i nawet jeśli pohisteryzują to jednak kobiecie wypada ;P Jednym słowem nie muszą dusić w sobie tego typu emocji, więc nie narasta w nich agresja.

Na końcu filmu bohater męski jest już wyklarowany - pozbył się ze swojej osobowości zbytniego uładzenia i otumanienia charakterystycznego dla jego pierwotnej (z początkowej części filmu) postaci i jednocześnie wyzwolił z siebie pewne ludzkie cechy/emocje itp. (przestał być taki otępiały) - wyewoluował do normalnego wolnego człowieka i jako taki już stuprocentowo może "spotkać" się z Marlą - spotkać w tym sensie, że w tym momencie dochodzą do tego samego punktu rozwoju. Nie twierdzę, że są jakimiś super wyewoluowanymi jednostkami, ale oboje są w równym stopniu wolni i świadomi, co wcześniej nie miało miejsca.

To takie moje przemyślenia pobudzone tym, że tak tu mówimy o roli kobiety i mężczyzny w tym filmie. Różnicach w ich zachowaniu, osobowości itd. Bo tak jeszcze wracając do tego bicia. Tak, jak pisałam wyżej, chciałabym też móc mieć taką męską fizyczną siłę i pooddawać się takim praktykom dla czystej zwierzęco fizycznej przyjemności. Taka wspólna grupowa destrukcja - taki obóz/komuna - też ma w sobie coś pociagającego i nawet fajnie byłoby tak trochę pożyć. Jednak mimo wszystko na dłuższą metę nie robiłabym tego. Nienawidzę miasta i cywilizacji, ale o wiele bardziej wolałabym od tego uciec gdzieś w góry. No najchętniej do Tybetu, ale sprzed inwazji Chin :-/ W każdym razie faktycznie jest między kobietami i mężczyznami ta istotna różnica, że w przypadku takiego zbuntowania się przeciwko konsumpcyjnemu stylowi życia, technice, cywilizacji itp. z początkowego podobnego dla obu płci etapu, mężczyzni raczej mają tendencję zboczyć w pogłębianie destrukcji i chaos, a kobiety idą dalej po prostu w kierunku natury w sensie współistnienia z przyrodą itp. Kobiety jednak faktycznie bardziej zainteresowane są tworzeniem, a mężczyźni niszczeniem. I to też jest właśnie powtarzane w filozofiach wschodu i o to też mi wyżej chodziło, kiedy o tych filozofiach wspomniałam. I to jest fajne, że jesteśmy tacy inni i tak się dopełniamy. I te wszystkie rzeczy można jednak w "Fight Club" zobaczyć niezależnie od tego, jakiej się jest płci.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Wiesz, celnie to wszystko ujęłaś. Niejednokrotnie w moim życiu przychodziły takie momenty, kiedy miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, odtrącić wszelkie ograniczenia i schematy. Tak, bywają takie chwile kiedy balansuję na krawędzi...nie wiem, chyba każdy tak czasami ma. Czuję zew wolności, niezdefiniowaną potrzebę... i tak - chęć szeroko pojętej destrukcji. To jest jednak tylko taka "pierwsza fala uderzeniowa", zaledwie ułamek sekundy, kiedy na wierzch wychodzi ten mały "pierwiastek męski" mojego "ja". Potem szybko się zatrzymuję i dochodzę do wniosku, że w chaosie nie odnalazłabym swojej wolności. I nie pragnę wtedy niszczyć, tylko raczej zostawić to, uciec jak najdalej...Twoją oazą jest Tybet - moją dzikie obszary Islandii. Nie wiem dlaczego uparłam się akurat przy tej Islandii. Kilkanaście lat temu zaczytywałam się w Sadze o Czarnoksiężniku autorstwa Margit Sandemo. Do tej pory w moim sercu jest jakaś tęsknota za przedstawionym tam obrazem Islandii. To jednak tylko marzenia, czysta teoria głęboko ukryta na dnie, spychana na dalszy plan, po to by móc normalnie funkcjonować w dzisiejszym świecie. I masz rację, kobiety są bardziej "uprzywilejowane" emocjonalnie, mamy większe możliwości odreagowania, walki z naszymi prywatnymi diabełkami. Tak jak powiedziałaś - możemy pohisteryzować, możemy się wypłakać i nikt nie będzie miał o to pretensji. Pomimo tego emocjonalnego roztrzepania jesteśmy w stanie szybciej odzyskać harmonię. Do tego chyba właśnie dążą kobiety - do osiągnięcia harmonii.

Przepraszam wszystkich za offtopa, po prostu wypowiedź Eleonorki spowodowała potok myśli w mojej głowie i musiałam je jakoś uzewnętrznić ;).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones