Wiadomo, nie ma co generalizować, pojawi się sporo dziewczyn i podkreślam dziewczyn, które powiedzą, że film im się równie podoba i tak samo go rozumieją...ale czy na pewno?
W FC nie widzę żadnego przekazu dla kobiet, nie ma też nic, co tak naprawdę miałoby świadczyć, że [książka] - film jest adresowany do obu "pci" :)
I nie będę się teraz nad tym rozwodził, dowodząc w 400 zdaniach, że tak jest...
Bo to film o nas i dla nas.
hehe róznica miedzy nami jest tez taka, że za chwile opowiecie na forum cała historię swojego życia, swoje marzenia , swoje obawy, a ja nie lubie opowiadać o sobie nawet moim znajomym tylko osobom baaaardzo mi bliskim. Taka mał różnica damsko - męska
hahahaha, no coś w tym jest... :). Zauważ jednak, że wszyscy jesteśmy tu mniej, lub bardziej anonimowi i w zasadzie poza wirtualnym światem nikt nie skojarzy tego tekstu ze mną, mam rację? :)
Co do ciebie woow to nic nie mam, bo zachowujesz się jak najbardziej kulturalnie, ale wymieniana przez Ciebie postblue napisała o twórcy tematu: "robisz z siebie męską pipę i ćwierćinteligenta", i na miejscu twórcy ostro bym zareagował, ale to jego sprawa. Sami spójrzcie na początek tematu, istne morze błota. Czy tak dyskutują inteligetni ludzie.
Co do błedu to poprostu mała literówka, bo pisałem jak to juz zauwazyła Elonora w emocji, jednak pisząc umiem je tłumić, i nikogo nie najeżdzam, chyba że naprawde ktoś mnie obraża.
I widze Eleonoro, że wkońcu powoli dochodzisz do tych wnisków, które sam napisałem w pierwszych moich postach. Miło mi to widzieć, jednak następnym razem może najpierw pomyśl, a potem kogoś krytykuj.
Hmmm, widocznie przegapiłam tą część wypowiedzi postblue :), na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że od rana pęka mi głowa. Co do literówki... każdemu się zdarza :). Swoją drogą, widziałam już tyle wariantów pisowni tego słowa, że chyba już nic mnie nie zdziwi :), choć według słowników powinno być "CH". Autor tematu może i by się jakoś bronił, ale nie ma go na forum od prawie miesiąca...
Duzeom nie insynuuj mi tu proszę, że niby napisałam o czymś o czym Ty wcześniej pisałeś, bo właśnie moje wypowiedzi mają wręcz odwrotny wydźwięk w stosunku do Twoich. Ty pisałeś np. o tym, że Marla w filmie stanowi jedynie element do "pukania" dla Tylera. W ogóle nie zauważyłeś roli kobiety w filmie. Z Twoich wpisów wynika też, że postać Tylera jest godna naśladowania i niezrozumiała dla kobiet, i jednocześnie jakby całkowicie przeoczasz wydźwięk końcówki filmu. Możnaby wiele mnożyć istotnych różnic między moimi i Twoimi wpisami i podkreślam, że piszę o Twoich postach - tym, co w nich zawarłeś. Nie wiem, czy dokładnie to myślisz, czy po prostu źle ubierasz w słowa swoje myśli, ale jeśli te wpisy miały zawierać te idee, które zawarłam w sowich wypowiedziach ja no to od razu mogę Ci powiedzieć, że ich nie zawarły, a w dodatku stoją kompletnie w opozycji do nich.
Tak więc moja krytyka Twoich postów pozostaje nadal aktualna i moja ostatnia długa wypowiedź, ponieważ ma wydźwięk odwrotny do Twoich, to także stanowi element tej krytyki, czy niezgodności z Twoim stanowiskiem. Także błagam Cię - nie pisz mi takich tekstów, że niby dochodzę do Twoich wniosków, bo przecież musiałabym sobie wykasować wszystkie swoje poglądy i nabrać kompletnie odwrotnych.
Nie chcę kopać leżącego, ale jeśli dalej będziesz pisać rzeczy obrażające mnie, albo mi uwłaczające, to nie obędzie się bez ich sprostowania, a przy okazji może Ci się trochę oberwać.
To moze sie pobawimy w znajdz róznice:
Moje:
Po męzczyznach zostają tylko mechaniczne i męskie odruchy, oraz jedna idea w głowie. Oni zawsze kochali destrukcje, prostote, kolektywizm. Myslicie dlaczego, drogie kobiety, facet siedzą i piją piwo w trakcie meczu? Bo to daje slodkie zatracenie, poczucie atawistycznych emocji, poczucie niebytu, zjednoczenia z otoczeniem. Myślę, że (i to jest odważna teza) kobiety nie mają takiego pędu samozniszczenia, mają natomiast pęd do zyskiwania, posiadania bezpieczenstwa, stabilizacji. Nigdy nie poświęcą własnego ego dla pewnej idei.
Twoje:
Jeśli chodzi o Marlę, to jest ona kobietą wyzwoloną, antyspołeczną, niepodporządkowaną ogólnych wzorcom, nietaktowną, na swój sposób wulgarną itd. Jednak przy tym wszystkim, choć w sumie porusza się na granicy "slumsowego życia" Marla nie jest osobą destrukcyjną. I to jest właśnie charakterystczne dla postawy żeńskiej. Ona może olewać ogólny porządek, być niegrzeczna itd. jednak jest w jej świadomości zawsze jakaś granica. W przypadku mężczyzny, kiedy zaczyna się on "wyzwalać", czyli staje się takim Tylerem, granicy często nie ma. I to jest właśnie typowo męskie - ta destruktywność.
Twoje:
W sumie jest to też trochę wynik tego, że mężczyźni mają wpajane hamowywanie emocji. Głównie niby takich potocznie uważanych za kobiece, czyli nie powinni płakać, wzruszać się itd. Jednak hamowanie takich emocji (tak naprawdę po prostu ludzkich, a nie kobiecych) prowadzi do hamowania wszelkich emocji, a szczególnie tych leżących na drugim emocjonalnym biegunie, więc w przypadku mężczyzny, który zaczyna się "wyzwalać" dużo łatwiej o zapędzenie się w przesadne emocje i w tym agresje, bo po prostu zbyt długo wszystko w sobie tłumił. Zbyt dużo się tego napięcia nagromadziło i w związku z tym nagły "wybuch" tego jest bardzo silny. Kobiety mają ten luksus, że mogą sobie popłakać i nawet jeśli pohisteryzują to jednak kobiecie wypada ;P Jednym słowem nie muszą dusić w sobie tego typu emocji, więc nie narasta w nich agresja.
Moje:
Zetknąłem się z interpretacją, że cały podziemnny krąg, projekt Mayhem, jest wyzwoleniem się męzczyzn ze świata zaprojektowanego przez kobiety. Jest to upust maskulinistycznym i atawistycznym emocjom które drzemią w męzczyznie i zostały głeboko w podświadomosci upchnięte, gdyż wychowały nas kobiety. Odrzucenie konsupcjonalizmu, przedmiotów z ikei to też jakas forma pozbycia się kobiecej hegemonii. Który męzczyzna przeciez myśli o dobieraniu dywanu do tapety czy zasłon, lub krzeseł. Narrator pyta się czy naprawde kobieta jest to coś co męzczyznie jest potrzebne? Czy to jest niezbedne do odnalezienia siebie swojego ego, a moze do zatracenia?
Moze nie w słowo w slowo, troche rozwinęłaś (lub poprostu lałaś wodę), ale idee dla mnie takie same.
Teza pierwsza: Mężczyźni są bardziej skłonni do destrukcji siebie i otoczenia niż kobiety.
Teza druga: Bunt męzczyzn wynika bezpośrednio z narzucenia im wzorców feministycznych, zapomnieniu o własnych instynktach.
No i właśnie to jest przykład, że nie rozumiesz tego, co napisałam.
Co do przykładów niby podobnych, to nie traktują o tym samym. Różnic jest bardzo dużo i nie chce mi się ich wynotowywać. Musiałabym komentować każde zdanie. Nawet jedno zdanie Twoje o tym, że kobiety potrzebują bezpieczeństwa i stabilizacji, zestawione z moim tekstem o Marli buntowniczce, jest bez sensu. Przy czym, jak pisałam wcześniej, w mężczyźnie też jest pierwiastek pragnący stabilizacji i bezpieczeństwa i podkreśleniem tego jest końcówka filmu.
Nawala także zestawianie "odlotu" zapewnianego przez picie piwa i oglądanie meczu z zachowaniem Tylera. W ogóle uświadom sobie, że kobiety też piją piwo ioglądają mecze lub/i "szaleją" na różne sposoby, włączając w to także sporty typu boks. Zapominanie się w aktywności fizycznej też jest typowe dla człowieka w ogóle. Kobiety także chodzą do wojska i jak doświadczenie pokazało i one potrafią torturować ludzi. (np. afera związana z torturami praktykowanymi przez żołnierzy amerykańskich obojga płci, o której jakiś czas temu było tak głośno)
itd. ttd.
Co do Twojej drugiej tezy to znowu piszesz o czym innym, bo piszesz o "wzorcach feministycznych" i "zapomnieniu o własnych instynktach". Ja natomiast pisałam o tłumieniu w sobie uczuć, co w końcu prowadzi do ich wybuchu w postaci agresji. I chodzi o to, że w takich wypadkach głównie chodzi o tłumienie uczuć uważanych zazwyczaj za kobiece - czyli powstrzymywanie się od płaczu, od wzruszeń, od "nadmiernej" czułości czy ogólnie uczuciowości. Wyraźnie tam wyżej napisałam, że głównie ojcowie strofują synów w tych kwestiach. Tak więc własnie nie jest to narzucanie wzorów feministycznych tylko wręcz przeciwnie. Natomiast tłumienie tych emocji uznawanych często za kobiece powoduje wzrost agresji i w końcu jej wybuch. To jest normalna psychologiczna konsekwencja typowa dla każdego człowieka. Jednak częściej występuje to u mężczyzn, niż u kobiet, bo kobiety zazwyczaj nie są przyzwyczajane do tak silnego tłumienia uczuć i w związku z tym nie narasta w nich tak bardzo napięcie przeradzające się w końcu w agresywane zachowanie. Tak więc znowu nie jest to kwestia "przypomnienia sobie o swoich instynktach".
Podsumowując - ja piszę o czym innym, Ty o czym innym. Jeśli piszemy na ten sam temat, to zwykle mamy kompletnie odmienne zdanie.
Nadal usilnie proszę, żebyś nie podpisywał się pod moimi tekstami, ani nie podpisywał mnie pod Twoimi, bo kompletnie nie zgadzam się z Twoimi wypowiedziami.
szulck, napisałam sporo, ale tak naprawdę informacji faktycznie prywatnych w tym nie ma. Znam wielu panów, o których wiem bardzo dużo (na różne tematy naprawdę osobiste - nie typu, że kochają Tybet, albo jakiś rodzaj programów w tv), a oni o mnie prawie nic. Od czasu do czasu mają pewne jakby pretensje, że nigdy nic o sobie nie mówię/piszę, ale ja tak wolę. I jest w tym pewna metoda na wzbudzanie stałego zainteresowania, ale nie robię tego specjalnie, tylko po prostu taką mam naturę. Przy okazji wiesz zabawne jest to, że można właśnie stworzyć pozory wylewności mówiąc o takich rzeczach jak te tutaj. Ktoś odwzajemniając się jest w stanie powiedzieć Ci rzeczy faktycznie intymne. No i po wszystkim okazuje się właśnie, że zwierzyła się tylko jedna strona - w sensie powiedziała coś faktycznie osobistego. No i mężczyźni łatwiej w ten sposób reagują - z tym zwierzaniem się. Kobiety aż tak dużo nie powiedzą, o ile w ogóle cokolwiek.
Tak sobie rozmyślam nad tym co napisałaś...W zasadzie ja też nie napisałam o sobie czegoś wybitnie osobistego, tyle tylko, że czasami mam wszystkiego dość (któż nie ma?), że fascynuje mnie Islandia, że jako nastolatka zaczytywałam się w książkach Sandemo. Można na to i tak spojrzeć.
Z drugiej jednak strony, czy to nie jest tak, że wszyscy w jakiś sposób opowiadamy o sobie? W pewnym sensie definiujemy samych siebie - poprzez wyrażanie swoich opinii, ocenianie, dzielenie się wrażeniami itp. Nawet Ty Szulck...spójrz na swój pierwszy post...czy napewno nie ma tam nic o Tobie?
No z tym się zgadzam oczywiście, że nasze wypowiedzi same w sobie dużo o nas mówią. Można z nich wyczytać więcej niż jest w treści. Ale właśnie tej historii życia w sensie opowiadania o rzeczach faktycznie z życia prywatnego, to w tym jest mało (a raczej w ogóle nie ma). No i właśnie mam takie doświadczenia, że jakoś faceci dosyć łatwo się zwierzają z takich faktycznie prywatnych rzeczy. Być może tylko kobietom, a innym facetom nie. Nie wiem. Kobiety jakieś takie są nieufne raczej. Nawet jak się nastawiają na zwierzanie tzn. z zalożenia chcą o czymś opowiedzieć, to jak to jest coś faktycznie osobistego, to dosyć ciężko im idzie. Tzn. też nie chcę przeginać w drugą stronę, więc nie upieram się, że z kolei mężczyźni więcej o sobie mówią. Ale mężczyźni chyba częściej się chwytają na ten "numer" z pozorowanymi zwierzeniami. Już sam fakt, że szulck zareagował na nasze posty własnie tak jakby to było totalne zwierzanie się - no już to o czymś świadczy ;)
Kapiszczur uważasz, że film nie jest dla kobiet????
A to dlaczego?
Przecież problemy poruszane filmy jak m.in. wyścig szczurów, alienacja, bunt przeciwko globalizmowi i nowoczesnemu "plastykowemu" sposobowi życia dotyczy w jednaki sposób obu płci, zarówno nas facetów jaki i kobiet. Ba powiem więcej. Ten film z rokiem na rok coraz bardziej dotyczy kobiet? Dlaczego? Ponieważ wyścig szczurów wśród facetów trwa od dawna, a panie dopiero go zaczynają!!!
Może uważasz, że film nie jest dla kobiet, ponieważ praktycznie nie występuje w nim płeć piękna??? „A to bzdura jak mało która” jak śpiewa Czesław. A może chciałbyś /chciałabyś oglądać panie nawalające się pięściami po swoich delikatnych i uroczych buziach? Dla mnie byłby to widok koszmarny, całkowicie nie do zniesienia!
Krew na twarzy Nortona i Pitta? Jak najbardziej! Zakrwawiona i poobijana Helena Bonham Carter? Jak na prawdziwego dżentelmena przystało powiem NIE! NIE! I jeszcze raz NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam.
Nie dla kobiet? Tak się składa, że pokazałem ten film kilku kobietom i wszystkie zgodnie stwierdziły, że film jest świetny. Podobała im się zarówno historia, jak i sama realizacja (muzyka, gra aktorska, montaż itp.). I zrozumiały go równie dobrze jak ja. Teraz czytają książkę, mam jedną kopię a już się utworzyła kolejka do niej :)
Uuuaaa dobra nie wiem od czego zacząć...hmm
Na początku jestem o kurwa nie będę przebierał w słowach, jestem mega szczęśliwy, że jakieś szurnięte dizewczyny[/o.O kobiety ?? Kobiety przecież sprzątają w domach i gotują, nie siedzą na forach itp. o.O]
wpadły i zaczęły mnie nazywać głupim chujkiem, miłą pipcią, kretynem i szowinistą...pięknie! Zaraz spokojnie to wszystko powinno być przewrotne.
A ile z Was O KOCHAJĄCE FIGHT CLUB... przeczytało książkę?! Wiem, wiem, wiem, mowa o filmie, aczkolwiek to chyba jednak dalej Fight Club. Dalej, czy przede wszystkim? Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy usiłują wepchnąć do tego filmu jakieś większe i kompletnie niezrozumiałe filozofie. Film ma przekaz, ale jak czytam pewne panie, które na 120 stronach piszą tutaj, jak to film jest o bólu życia i niekończących się miesiączkach...oraz o trudnym dorastaniu dziewczynek w środowiskach klas średnich [A czy tak ktoś pisał, czy nie...cóż, chyba musicie przeczytać te wszystkie długie wypowiedzi ha!]. Film jest dla mężczyzn i o mężczyznach, nie ma w nim nic kompletnie nic o kobietach. A przecież pisałem, że wiele kobiet/dziewczyn mnie tutaj zje, bo to będzie dla nich "szufladkowaniem", "męską głupotą" i nie wiem czym jeszcze.
ten tekst o kobietach to jakże marna i denna prowokacja, ale jestem szalenie ciekawy, czy znajdzie się jakaś dziewczyna, która nie doczyta do końca i z oburzenia walnie jakiś stek wyzwisk. A tak w ogóle, czemu kiedy nazywa Was się dziewczynami, to się oburzacie, ale chciałybyście wyglądać zawsze na 18 lat i komplementem dla Was jest, jak zapytają Was o dowód w sklepie?
Aha pisałem "nie dla kobiet". Oczywiście, wszystko jest dla wszystkich, chodziło bardziej o przekaz niż "zakaz wstępu". Tak samo jak wichrowe wzgórza [film + ks] nie są dla mężczyzn, choć wielu przeczytało/obejrzało i płakało. [Nie, to nie byłem ja]
Kapiszczur, nie bardzo łapię do kogo pijesz, bo ja np. pisałam tu długie posty, ale nie nazwałam Cię chujkiem, ani innym wyzwiskiem. W postach tych z kolei nie ma nic o miesiączkowaniu i trudnym dorastaniu dziewczynek w środowiskach klas średnich, ani jakichś innych. Może to wszystko to prowokacja z Twojej strony - nie wiem, bo nie rozumiem do których Twoich wypowiedzi odnosi się ten fragment "ten tekst o kobietach to jakże marna i denna prowokacja".
Co do określenia "dziewczyny" to jak najbardziej mile widziane, choć ja osobiście lubię słowo "laska" - w odniesieniu do nazwy kobiety.. bez innych skojarzeń w tej chwili ;P No fajne jest takie i odważne i sexowne, no lubię je i jeden mój ex tak do mnie często mówił "no co jest laska" i jakoś bardzo się tego miło słuchało. Spotkałam się z twierdzeniem, że to uwłaczające dla kobiety, ale jakoś tego nie podzielam.
Tak więc nie wiem no... dziwne te komentarze.
Pewnie się zdziwisz, że odpowiadam o tej porze, ale akurat skończyłam ogladać film i stwierdziłam, że ach luknę na fw... A film bardzo udany, więc może przy okazji zareklamuję: "Mouth to Mouth".
To o kobietach odnośnie mojego tekstu z podziałem ról w społeczeństwie.
Oczywiście wiem, że Ty tak nie pisałaś? Ale ktoś kto będzie chciał zabrać taki dosyć wyraźny głos w dyskusji, bądź zanegować coś, musiałby to przeczytać? A komu dzisiaj się chce czytać...
8/10 przypadków dziewczyn zapewne się oburzy na słowo "cześć laska".
Z drugiej strony kiedy używa się tego w liczbie mnogiej, to ma to inny wydźwięk.
Mouth to mouth to fajny filmik, obejrzałem chyba dwa razy i to w publicznej tv. Często leci późno w nocy.
A nawet nie wiedziałam, że w tv leciało. W sumie powinno, bo takie dość wartościowe pod względem dydaktycznym, że tak powiem.
No wiem, że "laski" są tak średnio mile widziane, ale to fajne takie określenie. A tak w ogóle co do określeń kobiet jako dziewczyn itd., to też może po prostu dorosłej kobiecie o tyle nie pasować, że to takie odmładzanie trochę na siłę - można zobaczyć takie widoki, że siedzą kobiety daleko po 40tce i mówią "dziewczyny, a co sądzicie o..." - cos takiego dosyć tragicznie wygląda, więc może po prostu chodzi o to, by się nie zapędzić i jednak za długo nie nazywać się "dziewczyną", bo można dojść do takiego stanu.
Ja osobiście nienawidzę określenia "babeczka". "babka" też jest jakieś takie niezaspecjalne, ale jeszcze ok, ale jak ktoś mówi "a fajną babeczkę widziałem", albo "jedna babeczka powiedziała mi, że..", no to brzmi to dla mnie strasznie ;P
Mój ojciec kiedyś się wywnętrzniał na temat określenia "laska" hehe i niezłe to było, bo taki oburzony: "niektórzy mówią na kobiety laski, ale jak tak można?! no co za głupota no! przecież to nie jest żaden drążek drewna, czy patyk?! no za głupota! gdzie tu podobieństwo?? idzie taki kretyn i coś tam mówi, że laska.. no co za idiota!"
;P
A skorzystam z odświeżenia tematu jako ze skrzynki kontaktowej:
woooow, widzę, że skasowałaś blog i jakoś nie bywasz na fw. Weź kiedyś jeszcze wpadnij, albo napisz może do mnie maila czy coś. Mało rozmawiałyśmy, ale bardzo lubiłam czytać Twoje wypowiedzi na temat filmów. I w sumie byłam ostatnio ciekawa, jak postrzegasz jeden film, bo myślę, że napisałabyś o nim coś ciekawego, co zwróciłoby moją uwagę na jakieś ukryte znaczenia itd. Zajrzałam do Ciebie, a tam tak pusto. Pewnie obserwujesz ten temat, więc odezwij się czasem plisss
Po przeczytaniu calej dyskusji stwierdzam, ze Eleonora rozbila "konkurencje" w drobny pyl. Idealnie ujeta kazda mysl i absolutnie celna prawda psychologiczna m.i o potrzebie buntu w kobiecym wydaniu. Wiekszosc facetow nie ma pojecia o tym, ze kobieta to wszystko to, czym jest mezczyzna + cos ekstra.
Byłoby hipokryzją twierdzić, że nie jest miło być w ten sposób pochwalonym ;) Bardzo dziękuję :)
Ja jeszcze później chciałam coś dodać, ale powstrzymałam się z racji tego, że ludzie często narzekają na rozwlekłe posty. W każdym razie przyszło mi skojarzenie z ruchem skinheadów. Kiedy powstawał także miał być po prostu wyrazem buntu przeciwko ustalonemu porządkowi, przeciwko stylowi życia rodziców itd. Czyli w sumie ruch bardzo podobny do tego przedstawionego w "Fight Club". Później natomiast podzieliło się to na kilka nurtów w czym jeden poszedł w stronę faszyzmu, nietolerancji i przesadnej agresji. I nurt ten reprezentuje sytuację wymknięcia się spod kontroli destrukcyjnych popędów. Dążyć do wyzwolenia i zerwania z narzuconymi zasadami, a przede wszystkim stylem zycia, szukać własnej drogi - to wszystko jest ok dopóki jednocześnie się myśli. Ludzie zapędzający się w agresji przestają myśleć. Widać to wśród skinheadów i innych tego typu grup i widać to w "Fight Club". Z kolei pozostałe nurty skinheadów - apolityczny i antyrasistowski/antyfaszystwoski reprezentują ruchy, w których został zachowany zdrowy rozsądek i choć też zawierają ten element buntu przeciwko ustalonym porządkom, narzuconemu stylowi życia itd., to jednak bez niepohamowanej agresji. Jednym słowem można spojrzeć na "Fight Club" jako na obraz zachowań ogólnie ludzkich - niezależnie od płci - różne możliwe reakcje, różne możliwe ewolucje takich ruchów/ugrupowań, czy po prostu młodych ludzi, którzy chcą się wyrwać z kieratu codziennego życia, natłoku konsumpcjonizmu, wyścigu szczurów itd. I ważne jest też to, że skinheadami są i mężczyźni i kobiety. I choć kobiety z natury są zwykle mniej agresywne, to jednak w tych faszystowskich ruchach czy to właśnie skinów, czy np. White Power, także są obecne kobiety i także są bardzo agresywne i chętne do bicia, zabijania i wszelkich zachowań uznawanych za raczej męskie. Z kolei wśród antyfaszystowskich i apolitycznych skinów są także mężczyźni, mimo, że te ruchy mają naturę bardziej kobiecą.
Tak więc zarówno takie ruchy, jak i zachowania i cała psychologia z tym wszystkim związana, są po prostu związane z byciem człowiekiem, a nie konkretnie kobietą czy mężczyzną.
jestem kobietą
film obejrzałam, jest dobry- to chyba niezaprzeczalne
ale szczerze, drugi raz chyba go nie za szybko obejrzę
momentami troszkę za brutalny i typowo samczy
no ale to kwestia gustu bo niektórym kobietom to nie przeszkadza
żyję...przepraszam, nie czytałem filmwebu od dłuższego czasu, miałem Hmm wakacje życia z dala od pc'tów internetu i filmów, teraz nadrabiam zaległości :)
a co my? jakieś nie dokońca rozwinięte umysłowo, że nie potrafimy zrozumieć przekazu filmu? uwierz, że znajdzie się również wielu facetów którzy go nie zrozumieją....
aaa i ten film nie jest "O WAS I DLA WAS", jak już ktoś przede mną powiedział ten film jest dla ludzi nie zależnie od płci...
swoją drogą, powinineś porozmawiać z kilkoma feministkami..
pozdro ;]