Początek – dobrze, wierzę w Snydera, będzie ostro: dziewczyny, walka, efekty. Będzie dobrze. Zaczyna się. Opening to pozbawiona słów sekwencja pokazująca dziewczynę, która nie chce by jej ojczym zgwałcił jej siostrzyczkę. Bierze więc jego pistolet i strzela w jego kierunku z odległości kilku centymetrów. Nie trafia w ojca, ale trafia w żarówkę... i jednocześnie w swoją siostrę. Jakim cudem – nie mam pojęcia, w końcu żarówka gdzieś pod sufitem dyndała, siostra skulona była w kącie, a dziewczyna celowała mniej więcej po środku. Ostatecznie, ojciec wykonuje telefon, przyjeżdża policja która zabiera dziewczynę do szpitalu psychiatrycznego. Nie ogarniam do końca, co się dzieje, póki co skupiam się na smakowaniu tego co widzę: niemal non-stop slow motion, świetne filtry (wygaszone krawędzie, miękkie barwy) które tworzą świetny gotycki klimat. W tle łomocze „Sweet Dreams” Eurythmics w nowej, podrasowanej, hardrockowej wersji od Emily Browning, co świetnie współgra z obrazem i akcją. Jest dobrze.
Następnie dziewczynę przywożą do szpitala. Główny szef ośrodka umawia się z jej ojczymem, że w trybie ekspresowym przeprowadzą na niej lobotomię, by ta nie wygadała się, co tak naprawdę wtedy się stało. Oprowadzają dziewczynę po szpitalu, który niemal żywcem chyba wyjęto z „Wyspy tajemnic” Scorsese – zimne ściany, pozbawione życia twarze lekarzy, jedynym dźwiękiem jest odgłos otwieranych i zamykanych krat, a jedyną muzyką deszcz i pioruny za zakratowanym oknem. Jest więcej niż dobrze, bo montaż nadal jest znakomity a filtry nadal pracują, jeszcze bardziej podkreślając złowrogość miejsca. W tle leci cover „Where is my mind?” Pixies, również w hardrockowym wykonaniu Yoav & Emily Browning.
Następnie dochodzi do zabiegu lobotomi, dłuto zaraz zostanie wbite w czaszkę dziewczyny, lekarz już unosi rękę z młotkiem i... Szpital zamienia się w burdel. Pacjentki to striptizerki, lekarze to alfonsi, dekaracja nagle staje się bardzo bogata, pełna stylowych mebli ociekających złotem. A dziewczyna musi nauczyć się tańczyć, żeby w ogóle tam być. Muzyka zostaje puszczona („Army of Me” Bjork w podkręconej, a jakże, wersji, dzięki czemu jeszcze lepiej pasowała do tego, co się działo na ekranie), kamera robi zbliżenie na oczy dziewczyny i... miejsce akcji znowu się zmienia. Tym razem na świątynię położoną gdzieś wysoko w zaśnieżonych górach. W niej siedzi mędrzec, który powie jej, co musi zrobić, by uciec z... tamtego miejsca, z którego właśnie przyszła, czymkolwiek by nie było. Potrzebuje czterech rzeczy: mapy, zapalniczki, noża i klucza, oraz piątej rzeczy, która będzie zagadką. A potem pod świątynię podchodzą trzy trolle, z czego jeden ma miniguna, i zaczynają walczyć z tą dziewczyną. Mędrzec się ulatnia, dziewczyna wygrywa walkę, kamera znowu robi zbliżenie na jej oczy... I miejsce akcji znowu wraca do burdelu, a wszyscy wokół niej klaszczą z zachwytu nad jej tańcem, który najwyraźniej właśnie zakończyła. I tak wsłuchując się w ostatnie rytmy „Army of Me” zastanawiam się, jakim cudem szpital zamienił się w burdel, burdel w Tybetańską świątynię, a ta z powrotem w burdel. Tak, zdecydowanie ta kwestia nurtowała mnie najbardziej. Potem cała reszta, w tym tajemnicze zniknięcie obcasów u dziewczyny podczas walki.
W skrócie – ten film to kupa bzdur, w którym nie dzieje się nic. Fabuła jest biedna i nie służy do łączenia kolejnych scen w całość. Ta całość nie ma ani kształtu, ani sensu. Film dłuży się o każdą minutę swojego trwania po kuriozalnym zamienieniu szpitalu w burdel – w tym czasie nie dzieje się nic. Co jest dosyć dziwne, bo jednak w filmie dzieje się dużo – walka, walka, walka. Ale po co oni walczą? Nie wiem. Równie dobrze mogliby nie walczyć, efekt byłby ten sam, tylko – nie daj Boże – dużo krótszy i o wiele mniej męczący. Rozumiem, gdyby ta walka miała czemuś służyć – dotarciu do celu czy coś w tym guście. Ale tutaj bohaterowie zachowują się, jakby weszli do ogromnego miasta, w którym jest pełno wrogów. I za wszelką cenę chcieli każdą uliczkę wyczyścić z tym wrogów. A gdy już wyczyszczą, wyjdą z miasta... I wejdą do następnego, identycznego, i zrobią to samo. Po którymś takim miasteczku, skończy się film. To nie jest działanie, tego nie można podciągnąć pod kategorię „akcja”.
Nowy film Snydera jest męczący i nudny, a co najdziwniejsze, spełnia warunki kategorii wiekowej PG-13. Jest walka, ale nie ma przemocy (pokonywani przeciwnicy to głównie dziwne stwory które umierają nie cierpiąc ani też nie krwawią). Miejsce akcji to burdel, bohaterki to prostytutki, ale seksu i erotyki tu nie ma – wprawdzie mają na sobie strój uznawany powszechnie (cholera wie, czemu) za seksowny: mini, pończochy, szpilki, i głęboki dekolt, ale widz nie usłyszy ani aluzji seksualnych (tudzież żartów w tym klimacie), ani nie zobaczy ujęć wykorzystujących zgrabne aktorki (które też nie są ani trochę atrakcyjne). Przekleństw też nie usłyszy. PG-13 jak w mordę strzelił.
Jedyne na co warto zwrócić uwagę w tym filmie, to muzyka – wprawdzie po „Army of Me” przestałem rozróżniać następne kawałki, wciąż jednak poziom był wysoki: szybka perkusja, wyraźny bass, konkretna gitara elektryczna, ciekawy wokal... jednym słowem - dobry rock, satysfakcjonujący fanów choćby grupy Nightwish. To wszystko razem współgrało z walką na ekranie i jej niebotycznym tempem, i świetnie się razem komponowało.
Sam Snyder nadal ma spore wyczucie w kwestii komponowania scen akcji oraz w posługiwaniu się montażem. Wciąż jest wiele świetnych scen, które w natłoku przeciętnych wyróżniają się na plus – do takich zalicza się na pewno sekwencja otwierająca, potem pojedynek w świątyni, pokonanie smoka (tak! One też się pojawią w tym filmie!) którego ogień z paszczy ledwo zdąży liznąć czółenka bohaterki nim ta zabije go efektownym cięciem kataną, czy akcja w pociągu, markowana na piekielnie efektowny mastershot. Sceny te nie znikają w natłoku gorszych, ale na pewno nie warto tylko dla nich wybierać się do kina.
2/10
http://www.youtube.com/watch?v=YUexDov9v9o
Nazwij mnie dziwakiem, ale wyszedłem z kina zadowolony. Spodziewałem się po tym filmie ZNACZNIE mniej. To drugi film jakiemu kiedykolwiek wystawiam (może minimalnie naciąganą) 8mkę. Wartka akcja, mistrzowskie efekty specjalne, pomysł na film oparty na klasycznym barokowym koncepcie. Muzyka przez cały film trzymała wysoki poziom i współgrała z akcją, ciekawe rozegranie poszczególnych wątków składające się na niebanalne zakończenie. Poszczególne "etapy" wyobraźni spotykające się we wspólnym punkcie. Przyzwoite aktorstwo wpasowane w klimat utworu. Zdecydowanie trafiło w moje gusta,
sorry ale ona nie trafiła swojej siostry kulą!!!!... zabił ją ich ojczym udusił a potem zwalił winę na starszą dziewczynę:P
Kiedy ją udusił? Przed tym, jak ona się zamknęła w szafie? Bo gdy już wyważył drzwi, zorientował się, że dziewczyna stoi za nim. Dziewczyna strzeliła, a potem podbiegła do siostry i przy obejmowaniu jej zobaczyła, że ona krwawi.
Gówno prawda. Obejrzyj sobie 5 pierwszych minut filmu dostępnych na FW. W momencie gdy ojciec wyważa drzwi Babydoll dopiero co zeskakuje z dachu na podwórko, więc ojciec miał dobrą chwilę na uduszenie tej małej, zanim Babydoll dobiegła do niego. Gdy strzeliła w żarówkę jej siostra już nie żyła. Nie możliwe byłoby, że ta żarówka mogła ją zabić, nie wierzę, że Snyder mógłby w najlepszej części filmu palnąć taką głupotę. Ojciec ją zabił, a potem stał nad jej ciałem, gdy za jego plecami pojawiła się Babydoll. To jedyna słuszna wersja, więc nie staraj się na siłę dopatrywać błędów w tym świetnym filmie.
ps. kupa bzdur to nazwałbym ten wysilony tekst który ni grosz nie przedstawia prawdziwej istoty tego ZAJEBISTEGO FILMU!!! niesłuchajcie tego ślinotoku NAPRAWDĘ WARTO ZOBACZYĆ TEN FILM ... DOBRA AKCJA , NIEZŁE LASKI ( JEST NA CZYM OKO ZAWIESIĆ I DO TEGO NAPRAWDĘ ZAJEBISTA MUZA ) !!!!!!!
10/ 10 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !
Co jest istotą tego filmy? Kto ma nie słuchać mojego wysilonego tekstu (który jest napisany) i dlaczego jest wysilony?
Ale jest to wyjaśnione o wiele za późno. I naucz się korzystać z drzewka na forum.
to jest oczywiste od momentu kiedy pojawia się burdel. przynajmniej dla mnie było :)
dużo obejrzanych mindf*cków (ale sucker punch nie jest tak poplątany by określać go mindf*ckiem) i wrodzona inteligencja.
oczywiście, że tak. czytam wiele książek sf, oglądam wiele filmów, które można określić jako poplątane i pogmatwane. i po prostu jestem zaznajomiony i obyty z takimi technikami. nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewałeś. dla mnie wydarzenia w filmie to była - cytując klasyka - oczywista oczywistość.
czyli po prostu dużo czytam, sporo oglądam i myślę.
sztuka często wykracza poza racjonalność. patrz chociażby surrealizm.
bo to oczywista oczywistość? Podobnie jak koper_6 nie miałem problemu z tym faktem i nic nie musiało go wyjaśniać
Wybaczcie, że się wtrącam, ale ja po obejrzeniu trailerów zrozumiałem, że dziewczyna uciekła w świat marzeń. Hmmm...
Dokładnie. Autor tematu zbyt dosłownie odebrał film, te wszystkie akcje dzieją się po tym jak ona zamknie oczy a więc wyobraża to sobie. W rzeczywistości cały czas była w szpitalu psychiatrycznym, cała ta wizja burdelu była już tylko jej i jej koleżanek wyobrażeniem. Zabiegi jakie na nich przeprowadzano zrobiły im z mózgu niezłą siekę że tak powiem. Zauważcie że zmienia się psychiatryk w burdel tuż przed wykonaniem zabiegu lobotomii, gdy lekarz ma wbić ten nakłuwacz w jej oko. Potem przez niemal cały film dzieje się wszystko w burdelu a pod koniec filmu znowu jest ten moment zabiegu lobotomii i lekarz wbija już ten młoteczek, po czym dodaje, że spojrzenie tej dziewczyny było na prawdę niesamowite i że czegoś takiego nigdy wcześniej nie widział. Mam nadzieje że teraz już rozumiecie. :]
Ktoś wie co to za piosenka była jak burmistrz wchodził? Ta scena wraz z tą muzyką utkwiła mi najbardziej w pamięć <zakochany>
To może inaczej - ja najpierw odebrałem to tak, że lobotomia była i po tej operacji dziewczyna widzi szpital jako burdel. Ale potem się okazało, że lobotomii jeszcze nie było. Więc o co chodzi?
Dobra, ostatecznie się okazało, że to była wyobraźnia dziewczyny - ale skąd ona się wzięła? Skąd właśnie taka? Po co?
heh.. to już się musisz pytać Snydera :D też mi się trochę wydawało dziwne, że dziewczyna "ratując się" z psychiatryku ucieka właśnie wyobrażając siebie w burdelu, jakby nie było innych szczęśliwszych miejsc... Gdyby Snyder darował sobie ten burdel i osadził całą akcje w psychiatryku (i dopiero te wypady na smoki itp.) to by film IMHO był bardziej klimatyczny.
Jeśli musiałbym pytać o coś twórcę filmu, tzn. że film nie jest samowystarczalny, ergo - minus.
"Dobra, ostatecznie się okazało, że to była wyobraźnia dziewczyny - ale skąd ona się wzięła? Skąd właśnie taka? Po co?"
"Ostatecznie"? "Skąd się wzięła wyobraźnia"? "Po co"? Oo Ty tak na serio czy udajesz? Jak można w ogóle zadać pytanie: "skąd ona [wyobraźnia] się wzięła?"... To coś wrodzonego, coś, co często się powinno wykorzystywać, coś, co wykorzystują ludzie, by (w tym przypadku) uciec od problemów albo dodać sobie sił ("Now fight.").
Naprawdę, ale jeżeli nie zrozumiałeś filmu, nie pisz recenzji. A film nie był trudny, choć specyficzny. Rozumiem, że nie wszystkich pociąga szeroko rozumiana fantastyka. Ale to nie powód, by elementy fantazji bohaterki uznawać jako bzdurę w scenariuszu filmu...
Nie zrozumiałeś. Nie pytam, skąd się wcieła wyobraźnia jako umiejętność umysłu (to akurat wiem) ale skąd się wzięła ta konkretna wizja burdelu.
Hmm... Z głowy? Z tego samego powodu, dla którego powstają wszystkie inne pomysły. Z tego samego powodu, dla którego wymyślono wszelkie postaci, miejsca w literaturze, czy filmie. Ktoś po prostu usiadł i to wymyślił. Reżyserowi burdel pasował, żeby przedstawić historię filmu, i tyle.
Nie, to Ty starasz się za bardzo rozumieć. "Konkretna wizja burdelu" wzięła się z tego, z czego napisałem.
Moim zdaniem dziewczyna tuż przed zabiegiem zaczęła projektować sobie wizję burdelu. Czemu akurat taką? A czemu bohater "Zagubionej Autostrady" przed śmiercią na krześle elektrycznym zamienił się w zupełnie inną osobę żyjącą w zupełnie innym miejscu? Czemu bohater "Drabiny Jakubowej" przed śmiercią wykreował sobie wizję swoje dalszego życia, pełnego dziwnych wydarzeń? Podobnie jak bohater "Staty", który również wykreował sobie wizję innego życia. I nikt w tamtych przypadkach nie pyta się dlaczego wizja była akurat taka. Tak się podobało reżyserowi i tyle. Gorzej tylko, że Snyder zupełnie nie wykorzystał tego pomysłu, traktując go bardzo pobieżnie i w pewnym momencie zupełnie przestał on mieć znaczenie.
W przypadku "Zagubionej autostrady" nie odpowiem bo nie pamiętam tego filmu, ale w "Drabinie..." cały zabieg, jego źródło i cel, było jasne, i komponowało się z całą opowieścią. Ten sam cel i źródło miał również cały film.
Nikt nie umie w tym temacie zwerbalizować, czym był cel i źródło zagrania Snydera, ale to też jest jasne. I nie podoba mi się to...
Dokladnie tak. Do tej listy dodam jeszcze.. uwaga.. Donie Darko. Generalnie chodzi o to, że istnienie przekonanie, iż w momencie maksymalnie traumatycznego i stresującego przeżycia (śmierć, czy jak w tym przypadku lobotomia) umysł ludzki kreuje właśnie wizje, marzenia, fantazje (zwał jak zwał) które tłumaczą aktualny stan, czy jego następstwo. Poświęcenie siebie w celu wyższym, np za druga osobe. (gdyby Donie nie zginął, przygnieciony przez silnik doprowadziłoby to do śmierci chlopaka przebranego za królika). Tak samo z drabina i zagubiona.
Ok. Wracajac do filmu. Dziewczyna pojawia sie w psychiatryku. Za piec dni ma sie pojawic lekarz, ktory przeprowadzi lobotomie. I teraz to czego nie widzimy, to czego retrospekcje wlasnie wykreowana przez umysl, ogladamy przez wiekszosc filmu, czyli, dziewczyny postanawiają uciec ze szpitala. Kradna mape z pokoju pielegniarza, zapalniczke od jednego z pracownikow szpitala i w koncu nóż kucharza. Przyjezdza lekarz i, w momencie wykonania lobotomi widzimy wlasnie wydarzenia, ktore mialy miejsce w szpitalu, wykreowane przez umysl dziewczyny. Stad po lobotomi (czy nawet w jej trakcie) jest szczesliwa. Umysl ludzki posiada niesamowite narzędzia, a po traumatycznych przezyciach zwiazanych ze smiercia matki i siostry oraz wydarzeniami z samego szpitala, nie bylo innego sposobu.
Film jest naprawde dobry. Ale oczywiscie moge zrozumiec, ze 14 letni malkontenci, ktorzy poszli na film po trailerze, nie dostawszy wszystkiego na tacy, tak jak sa przyzwyczajeni, moga slabo ocenic nowe Dzieło Snydera.
Nie wiem czy da sie bardziej zwerbalizowac o co chodzilo w tym filmie...
Dziekuje Ci bardzo za te wypowiedz, bo jawnie jestes pierwsza osoba, doszla to tego logicznego wniosku. Wlasnie wrocilem z kina i mam dosyc mieszane odczucia, co nie zmienia faktu, ze ludzie komentujacy znowu sie podzielili na fanboyow i przeciwnikow - normalnie zgroza. Snyder zrobil to, co robi wiekszosc rezyserow kina tego pokroju (patrz Wachowscy, Timur Bekmambetov, itp) - popkulturowa wybuchowa mieszanke - i tylko glupiec bedzie ten rodzaj kina porownywal do kina ciezszej kategorii. Nie ma tez co zachwalac efektow specjalnych i piac peonow nad suuuuper filmem, bo takim on nie jest. To jest po prostu mieszanka gatunkow - efektowna, ale niestety mnie nie kopnela - 300 to nie jest, o Watchmenach nie ma nawet co wspominac. Ale tez fakt faktem - i 300 i Watchmen byly oparte na komiksach, ten film jest jego wlasna produkcja. Snyder moze lubic komiksy, moze je zajebisie fajnie adaptowac na jezyk filmu - co nie znaczy, ze umie tworzyc cos na te sama skale od podstaw. Nie powiem, uwielbial ten film za stylistyke - design postaci, mechy (samuraje wymiataja! krolik rzadzi!), scenografie i wsie przerysowania, ktore tam byly. ale lezy on na lini fabularnej - nie ma za duzo do powiedzenia o fabule, bo jest prosta (mamy punkt A i B i tyle), ale za to trzyma sie kupy. Cos jak np. Blood - The Last Vampire - ktory mimo tego zyskal miano kultowego OAV... A SP jawnie se kupie na blurayu, no :)