Dziś na moich studyjnych zajęciach ponad godzinę analizowałam "Tajemnicę Brokeback Mountain". Całą fabułę, zdarzenia dramatyczne, warstwę symboliczną itd. Nie zauważyłam przy pierwszym oglądzie, jak pełen symbolizmu jest ten film. Ang Lee doskonale przemyślał każde pokazane działanie. Choć, jak dla mnie, było w nim nawet kilka zakończeń, to muszę przyznać, że pod względem technicznym i symbolicznym jest to niemalże arcydzieło. Dopiero dziś, co ciekawe, zwróciłam uwagę na to, jak powieszone były koszule, które wisiały najpierw w pokoju Jacka, a potem u Ennisa. Polecam każdemu, kto w jakimkolwiek stopniu interesuje się sztuką filmową i teatralną, aby spróbował przeanalizować "Brokeback" - naprawdę, parę rzeczy bardzo istotnych mogło umknąć uwadze.
A czy mogłabyś napisać coś więcej? Ja niestety nie znam się na sztuce na tyle żeby zanalizować ten film ale chętnie dowiedziałabym się czegoś od ludzi którzy się znają :)
Chętnie dowiedziałbym się co nieco o tych "symbolicznych" śladach w "BM". Piszesz o "arcydziele", a mi bardziej podobał sie wczesniejszy film Lee "Burza lodowa". Ale może nie dotarły do mnie jakies pokłady BM...? Czy mogę prosić o rozwinięcie watku?
Np. to, co piszesz o koszulach... Czy chodzi Ci o to, że ta koszula z szafy Ennisa nosiła ślady wczesniejszej bójki i krwi jednego z ohaterów? Ale to chyba nie jest owo "symboliczne znaczenie"...?
Oj... dopiero teraz zerknąłem, że wypowiedz koleżanki pochodzi z maja, wiec raczej nie ma co liczyć na kontynuację dyskusji.
Koleżance natz chodziło chyba o to z koszulami, że w pokoju Jacka jego koszula przykrywała koszulę Ennisa, natomiast w szafie Ennisa były już powieszone odwrotnie.
Może z samego odwrócenia koszul nic nie wynika (chociaż pewnie się mylę). Istotny jest fakt,że jedna była włożona w drugą, co może być symbolem jedności. Jacka i Ennisa łaczyło wielkie uczucie, łączył dramat związany z brakiem możliwości spełnienia się tego uczucia. Takie moje zdanie. Ale co nutz chodziło po głowie, tego pewnie się już nie dowiemy :)
Zerkam na to forum, bo dawno tu nie byłem, i stwierdzam, że są wreszcie /a może wcześniej takich nie zauważyłem/ ciekawe wpisy, przemyślenia, wymiana zdań i dyskusje wśród kinomanów na temat tego filmu.
Dodam więc pokrótce, że przekaz tego symbolu z koszulami jest przecież -jak się tak dobrze, poprostu, zastanowić- całkiem zrozumiały i czytelny chyba dla każdego. I jako element realizacyjny w tym też filmie dobrze uzupełnia i odzwierciedla to, co symbolizuje, o czym mówi.
A zrozumiały gdy weźmiemy pod uwagę to, że zazwyczaj każdy chce mieć coś dla siebie, coś osobistego lub wyjątkowego, co przypomina, wyraża lub wiąże się z uczuciami żywionymi wobec drogiej mu osoby - coś co jest od niego, lub do niego należy. To coś podobnego, to takie porównanie, jak zbieranie wpisów w pamiętniku osobistym, jak np. przekładanie stron pamiętnika, zazwyczaj przez dziewczyny, zaschniętymi kwiatkami lub choćby tylko ich płatkami, które otrzymały od swoich sympatii, i tp. To tak jak niegdyś kolekcjonowanie np. ozdobnych chusteczek dam przez kawalerów (lub niekiedy też i czegoś innego) ;)
Zresztą nie wiem czy ktoś zauważył i to -skoro o koszulach i symbolice mówimy- że Jack właściwie wykradł Ennisowi tą jego koszulę z jego majdanu. Zdaje się, że jest taka scena w filmie, gdy przy ich pożegnaniu, u podnóży Brokeback, Ennis biorąc swój tobół, zauważywszy brak tej koszuli, mówi do Dżeka, że "to dziwne, ale chyba zostawiłem koszulę na Brokeback" czy jakoś tak. Więc to była niejako pamiątka-trofeum (bo wykradziona Ennisowi), a potem to już tylko właśnie symbol ich wzajemnych uczuć do siebie i realny, symboliczny, przedmiot wzajemnej pamięci, niczym zdjęcia czy pocztówki z wakacji...
Natomiast z odwrócenia koszul chyba wynika to -tak myślę, choć nie wiem oczywiście co twórca i realizator filmu o tym z kolei myślał ;) to, że Jack nakładając w swojej szafie swoją koszulę na tą zabraną, Ennisa, może chciał nadal -w swoich myślach i uczuciach wobec Ennisa- jakby okrywać go swoją opieką i troskliwą pamięcią, zaś po śmierci Dżeka, Ennis uczynił podobnie odwracając kolejność nałożonych na siebie, na wieszaku, koszul. ;)
No cóż.. nie mógł go przecież wtedy przytulić do sibie, jak to czyni normalnie mężczyzna wobec kobiety, którą kocha i okrywa ją np. swoim płaszczem czy swetrem i przytula czule do siebie, całuje, gdy np. siedzą obok siebie na ławce w parku. ;)
/tak to chyba napisała pani Proulx, nie wiem bo nie czytałem - to jej wyobraźnia literacka, na bazie której powstał ten film/
Co do odwrócenia koszul to zgadzam sie z Tobą, też odbieram to w podobny sposób.
Dodam jeszcze, że w książce jest wspomniane o ułożeniu koszul tylko w pokoju Jacka (koszula Ennisa w koszuli Jacka), natomiast w mieszkaniu Ennisa Proulx napisała tylko o koszulach na wieszaku, bez rozgraniczania, która na której wisi. Jest to więc już chyba pomysł twórców fimu.
Zachęcam Cię do lektury książki,jest rewelacyjna.
"Zresztą nie wiem czy ktoś zauważył i to -skoro o koszulach i symbolice mówimy- że Jack właściwie wykradł Ennisowi tą jego koszulę z jego majdanu. Zdaje się, że jest taka scena w filmie, gdy przy ich pożegnaniu, u podnóży Brokeback, Ennis biorąc swój tobół, zauważywszy brak tej koszuli, mówi do Dżeka, że "to dziwne, ale chyba zostawiłem koszulę na Brokeback" czy jakoś tak."
Taka scena miała miejsce w filmie. Gdy Ennis znajduje swoją koszule w pokoju Jacka, od razu sobie przypominamy ten motyw. Cała scena w pokoju Jacka jest bardzo przejmująca i wzruszająca. Jesli ktoś podczas oglądania nie uwierzył jeszcze w miłość tych dwóch panów to ta własnie scena powinna rozwiać wszelkie wątpliwości.
Nasuwa mi się tu jeszcze jedna myśl, a właściwie pytanie: dlaczego Jack nie zabrał tych koszul do domu w Texasie tylko trzymał je u rodziców,u których nie przebywał zbyt często? Uważam, ze to również miało swój sens. Pomijam fakt, że Jack mógł obawiać sie odnalezienia koszul przez żonę (mało istotne). Jak wiadomo planem Jacka było zamieszkanie razem z Ennisem w domu rodziców i wspólne prowadzenie gospodarstwa. Jego rodzice nie stanowili dla niego przeszkody w drodze do spełnienia się jego uczucia (znali orientację syna). Można więc powiedzieć, że dom rodzinny był niejako drugą po brokeback mountain oazą spokoju (chyba najbardziej realną), gdzie mógł być sobą. Koszule znajdowały się w miejscu, w którym powinni znaleźć się ich właściciele. Fakt pozostawienia koszul w domu rodziców jest dla mnie potwierdzeniem siły i prawdziwości uczucia łączącego Jacka i Ennisa.
To miło, że poświęciłeś swój czas aby uzupełnić moje przemyślenia. Dzięki temu także i inni -myślę- będą mogli mieć pełniejszy, trzeźwy obraz przynajmniej części tego filmu i lepsze zrozumienie uczuć czy emocji jego bohaterów, którą tu poruszamy normalnie, ze spokojem i merytorycznie.
Zgadzam się też z Twoją interpretacją -znów całkiem słuszną i trzeźwą, w mojej skromnej ocenie- tego oczywistego faktu, że "Koszule znajdowały się w miejscu, w którym powinni znaleźć się ich właściciele". A dom właściciela z kolei jest tam, gdzie on czuje się i jest bezpieczny. Tak więc podzielam Twoją opinię uzupełniającą.
Natomiast co do aspektu zauważania miłości pomiędzy głównymi bohaterami tego filmu. Mogę powiedzieć, że generalnie zauważenie go przez zwykłych ludzi, którzy wybierali się obejrzeć ten film, myślę że zależne było od ich nastawienia mentalnego (ogólnie rzecz określając, jeśli nieprecyzyjnie się wyrażam, to proszę mnie nie besztać tylko poprawić) i wstępnej wiedzy o treści tego filmu, z jakim kto wybierał się go obejrzeć oraz osobniczej wrażliwości i inteligencji, jak też odróżniania znaczeń spraw i pojęć od siebie - przed ich ostateczną oceną. A ponieważ wiem, że różnych przypadków różnego myślenia, posiadanego zasobu wiedzy i jej rozumienia, przekonań moralnych czy kulturowych może być tyle ilu jest ludzi. Dlatego myślę, że wszelkie uogólnienia stosowane in gremio są z gruntu błędne i niewłaściwe.
Osobiście (odnosząc się tylko i wyłącznie konkretnie do zagadnienia zauważenia w tym filmie przedstawionych kadrów, ukazujących uczucie miłości obu bohaterów do siebie, przedstawionych przez odzwierciedlających ich role aktorów) mogę powiedzieć, że przede wszystkim w tej ocenie rozgraniczam jednoznacznie pojęcie miłości jako takiej, od uprawiania seksu między ludźmi - bo to nie to samo (i to nizależnie od tego kto z kim ten seks uprawia lub kto kogo kocha, np. nie uprawiając z nim czy z nią seksu). Uważam bowiem, że nastawienie czy też stan emocjonalny z jakim się ten film ogląda (zresztą wogóle jakikolwiek film) ma duże znaczenie w odbiorze i ocenie jego treści.
Po tym wstępie stwierdzam, że uczucie miłości (szacunku, miłowania, na bazie potrzeby doświadczania wzajemnie tych uczuć, przez Ennisa i Dżeka) zauważyłem -mówię znów konkretnie o potrzebie doświadczania uczucia i więzi przyjaźni i miłości, a nie o seksie- zauważyłem już podczas ich rozmowy w barze, u podnóża Brokeback. A wcześniej jeszcze -jak by się tak dobrze przyjrzeć- potrzebę przyjaźni i więzi miłości międzyludzkiej, dostrzec można było już od pierwszych scen filmu, w zachowaniu obu bohaterów filmu, przed barakiem ich pracodawcy (nie pamiętam jak się on nazywał, ale mniejsza o to). Powtarzam: przyjaźń i miłość to nie to samo, co uprawianie seksu. I choć może do tego prowadzić, to nie jest to to samo.
Jeśli znów za dużo napisałem, to mi wybaczcie.
P.s. Dzięki za zachętę do przeczytania książki. Nie wiem czy kiedyś się na to zdobędę, choć wiem, że książki warto czytać - ale mam słaby wzrok :(
pozdr.
Film ten to typowa sztuka niedopowiedzen i symboli. Krotkie opowiadanie(wiecej opisów niz dialogów)Annie Proulx, które prawie w orginale przeniesione na ekran, pozwalało rezyserowi na rozbudowanie warstwy symoliczno-domyslnej. Scena w pokoju Jacka, chociaz bez słów, jest jedna z bardziej wymownych w tym filmie. Motyw z koszulami, które powieszone sa na jednym wieszaku, wsuniete jedne w druga, jest dla mnie tak poruszajce, ze nie umie powstrzymac łez, kiedy ogladam te scene.
Dla mnie ,,Tajemnica Brokeback Mountain" to najpiekniejszy film o milłości, jaki w życiu widziałem!
Ja popieram przedmoce w 100% moze po samym seansie nie odczuwalem jakis mocnych emocji tylko sie zastanawialem nad calym filmem tak na drogi dzien po prostu na sama mysl poplakalem sie jak bobr mielem jakiegos takiego dola moralne i zrozumialem jak dyskryminacja i homofobia sa straszne a film to jest arcydzielo jak dla mnie film nr jeden o milosci i przyjazni
Nigdy nie płacze na wspomnienie ządnego fimu, ten jest wyjątkiem.
Chciałabym sie jeszcze spytać co myślicie o ostatniej scenie filmu gdy Ennis mówi "Jack, Przysiegam" Co przez to rozumiecie, co ma na myśli ?
Słowo ,,przysiegam", jak każde, moze miec wiele znaczen, ale w tym konkretnym przypadku oznacza myślę tyle, ze Ennis składa dozywotnią przysiege wierności Jackowi- swojej jedynej miłosci- to, że zawsze bedzie w jego sercu. Ta opieke i oddanie moga obrazowac lub obrazują nałożone na siebie koszule tylko, ze na odwrót niz znalazl je Ennis w domu rodzinnym Jacka. Mysle, ze dopiero po smierci Jacka Ennis dorósł do tego zwiazku emocjonalnie.Taka jest moja interpretacja:-)
Raczej jednak mówi co innego: "Jack, a niech cię!", raczej niczego nie przysięga, a jedynie robi wyrzuty. Nie chce mi się teraz dokładnie wskazywać elementów, które o tym świadczą, ale należy się tu przyjrzć intonacji, z jaką wypowiadane są te słowa, gestyce i mimice, jakie temj wypowiedzi towrzyszą, oraz całej konsytuacji. Uznanie, że Ennis używa czasownika oznaczającego przeklinanie, jest też bardziej prawdopodobne dla tej postaci z psychologicznego punktu widzenia.
Taka ironia losu, zawsze to jemu robiono wyrzuty.
Poczatkowo miałem zbiezne z Toba zdanie na ten temat. Ang. słowo ,,swear" ma dwa zanczenie 1.kląc, 2.przysiegać. Analiza sceny rzeczywiście nasuwa pierwsze znaczenie, ze jest to wyrzut Ennisa wobec Jacka. Dopiero po przyczytaniu ksiązki zmieniłem zdanie, gdyz tłumaczenie, ktorego dokonał Konrad Majchrzak jest nastepujace str. 53.,ostatni akapit:,,-Jack, przysiegam...-zaczął, chociaż Jack nigdy nie prosił go o żadne przysięgi, a i sam też nie należał do tych, co je składają." Dalsze zadnie potwierdza slusznosc tłumaczenia. Chociaż Twoja interpretacja jest słuszna gdyz potwierdzona analiza sceny, w ktorej Ennis nie mowi nic oprocz: ,,Jack, swear..."
"Jack, I swear -- " he said, though Jack had never asked him to swear anything and was himself not the swearing kind.
Można to różnie intepretować, ale pewnie większość zrobiłaby to w taki sposób jak autor tłumaczenia, ja w każdm razie tak. Jednak książka to książka, a film to film, no nie? Nie musi być tak, że Lee chciał powiedzieć dokładnie to samo, co już przed nim powiedziała Proulx. :-)
Dzięki za ciepłe słowa. Pewnie się odezwę poprzez ustalony kanał. ;-)
Mnie bardziej podoba sie ta intrpretacja: ,,Jack, przysięgam..." jest bardzo romantyczna...same łzy cisna mi sie do oczu, jak ogladam te scene. Trzymam za słowo...;-)