Piękna, znana historia, pokazana na nowo dla współczesnego widza. Wyszło naprawdę dobrze.
Lichota, no nie będę do końca obiektywna, bo aktora uwielbiam od dawna i w Znachorze jak zwykle on, był świetny, wielka przyjemność dla mnie. Nic nie ujmując Panu Bińczyckiemu, który byl wspaniały w poprzedniej wersji, Lichota dał radę, bardzo dał.
Zośka cudna. W ogóle ich wątek miły i prawdziwy.
Pomniejsze postaci też realne, Zenek taki typowy łajdak czy prof. Dobraniecki, no i hrabina brrr małpa jedna. W koncu podłość jest taka ludzka i fajnie tu pokazana.
Ten policjant, co nie chciał go aresztować, tańczący Michał, czy młody lekarz... fajnie opowiedziane szczegóły.
Młodzi aktorzy - najpierw nie mogłam się przestawić po wersji z lat 80tych. Tam do bólu wysłodzeni, piękni i szlachetni - jednym słowem nierealni. Ci z nowej wersji tacy z krwi i kości, pyskata, dumna sierota i rozpieszczony, oderwany od realnych problemów fircyk. Polubiłam ich.
Miałam obawy, bo jak to się mówi "pomników sie nie burzy" ale tu pięknie zrekonstruowano "zabytek kinematografii".