My mamy "Kac Wawa", oni mają "Nietykalnych" - ponad 19 mln widzów we Francji poszło na komedię, w której mówi się o tym, o czym mówić niby nie wypada. Film
Toledano i
Nakache'a to kolejna francuska komedia, która podbija świat. Ponad 5,5 mln widzów w Niemczech, aż 3,5 mln euro zarobione w ledwie miesiąc we Włoszech. Jak oni to robią? Na czym polega francuski patent na międzynarodowy sukces?
W przypadku
"Nietykalnych" najłatwiej byłoby odpowiedzieć, że to po prostu znakomity film: jednocześnie przejmujący i śmieszny. Niesłychanie optymistyczna bajka (choć oparta na prawdziwej historii) o paryskim arystokracie Philippie (
François Cluzet) sparaliżowanym po wypadku na paralotni (poruszać może tylko głową). Jako pielęgniarza zatrudnia on czarnoskórego bezrobotnego Drissa (
Omar Sy, nagrodzony Cezarem) z blokowiska na przedmieściu.
Obaj są z całkowicie różnych światów - Driss właśnie wyszedł z więzienia (siedział pół roku za marnie przeprowadzony skok na jubilera), a w wykwintnej rezydencji Philippe'a czuje się niczym w muzeum. Mimo to panowie świetnie się uzupełniają: każdy otrzymuje od drugiego to, czego mu brak. Philippe - energię i spontaniczność, Driss - klasę i wiarę w siebie. Z tego filmu - podobnie jak z innych francuskich hitów na eksport - płynie prosty przekaz: mimo odrębności (a w mieszczańskim społeczeństwie francuskim odrębności są bardziej niż widoczne) możemy się jednak dogadać.
Cały tekst Jacka Szczerby o filmie
"Nietykalni" w "Filmowym. Magazynie do czytania". Sprawdź
TUTAJ.
Informacja sponsorowana