Liderowi Budki Suflera nie chce się już pracować. Na szczęście - na ekranie. Prywatnie miewa się świetnie. Emeryturę przygotował mu
Michał Zabłocki, producent nowego filmu, osadzonego w realiach 2040 roku. I to w domu starców! - czytamy w "Super Ekspresie".
"Zagram tam emerytowanego rockmana, czyli wszystko się zgadza" - śmieje się Krzysztof Cugowski. "Jeśli dożyję do tego roku, będę dziadeuszem pełną gębą!".
Jak się dowiedzieliśmy, film dopiero powstaje: jest na etapie scenariusza. Reżyserem będzie debiutant, a jedną z głównych ról ma zagrać
Janusz Gajos. Szczegóły nie są znane, ale z pewnością nie będzie to komedia ani film SF. "Jeśli mnie angażują, to może to być pełne SF!" - żartuje Cugowski.
Budka Suflera i jej wokalista zagrali już kiedyś w
"Przepraszam, czy tu biją?" Marka Piwowskiego, w scenie z klubu "Maxim", gdzie w atmosferze nieokiełznanej (jak na tamte czasy) zabawy załatwiają interesy bohaterowie filmu. Cugowski zagrał też niedawno księdza w filmie Marka Rębacza
"Atrakcyjny pozna panią". "Gdy w kościele dawałem ogłoszenia parafialne, nie było statysty, który nie pękałby ze śmiechu" - powiedział piosenkarz. A rolę księdza przyjął niejako po sąsiedzku: "Rębacz jest lublinianinem, mieszka niedaleko".
Propozycja zagrania w drugim filmie była jednak kompletnym zaskoczeniem. "Zadzwonił do mnie producent, pan
Michał Zabłocki. A ponieważ zawsze lubiłem próbować wielu rzeczy, sprawdzać, jak się coś robi, więc przyjąłem jego ofertę" - powiedział nam Cugowski. I dodał, że jego kariera filmowa to splot różnych przypadków, bo nie sądzi, aby zadziałała jego "niewiarygodna uroda".