Dwa Brzegi, dzień 4: Zamarznięte ideały ludzkości

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/Dwa+Brzegi%2C+dzie%C5%84+4%3A+Zamarzni%C4%99te+idea%C5%82y+ludzko%C5%9Bci-53470
Za nami kolejny dzień festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym i Janowcu nad Wisłą. We wtorek na widzów czekały m.in. dwie premierowe produkcje: głośna "Zamarznięta rzeka" Courtney Hunt oraz dokument "Matka Ziemia" w reżyserii Ermanno Olmiego.


O filmach rozmawiają Marta Brzezińska i Łukasz Muszyński.

Ł: Droga Marto, obejrzałem wczoraj w Kazimierzu nowy dokument sędziwego klasyka włoskiego kina Ermanno Olmiego pt. "Matka Ziemia" (Terra Madre). To dziwny i irytujący film będący z jednej strony relacją ze zlotu tytułowego stowarzyszenia, a z drugiej kontemplacyjną ramotą próbującą przeniknąć przez czas i bezczas matki natury. Mówiąc prościej: przez ostatnie pół godziny gapimy się na faceta siejącego w ekologiczny sposób warzywka. Organizatorzy Terra Madre wierzą, że z głodem na świecie można walczyć, propagując tzw. "slow food" (odwrotność fast foodów) - racjonalne wytwarzanie żywności, przy którym nic się nie marnuje. Dużo tu gadających głów oraz pozytywistycznych postaw, ale mało energii mogącej napędzić widza do działań. Poza tym, po "Garapie" mało co może na mnie zrobić wrażenie w kwestii problemu światowego głodu. U Padilhy był cios obuchem w głowę i żołądek, zaś u Olmiego - tylko ziewanie.





M: Myślę, że po obejrzeniu filmu "Garapa" każda następna projekcja może okazywać się zwyczajnie miałka... Oglądaliśmy wczoraj wspólnie film "Zamarznięta rzeka" w reżyserii Courtney Hunt. To oczywiście zupełnie inna poetyka, jednak czy nie odnosisz wrażenia, że potencjał filmu nie został w gruncie rzeczy wykorzystany? Bohaterka "Zamarzniętej rzeki" mieszka wraz z synami na pograniczu amerykańsko-kanadyjskim, blisko terytorium rezerwatu. Niemłodą już kobietę zostawia mąż, traci pracę, ściga ją komornik. Pewnego dnia, przez przypadek poznaje Indiankę, która wciąga ją w biznes przemytu ludzi przez granicę. Biznes to nielegalny, niebezpieczny (jeszcze niejako na dokładkę, przeprawy odbywają się właśnie przez zamarzniętą rzekę), lecz dla kobiety w sytuacji bez wyjścia stanowi pokusę nie do odparcia.

Ł: Film Courtney Hunt to taka sundance'owa produkcja z mikroskopijnym budżetem, a jednak reżyserka umie nas wciągnąć pod lód opowiadanej przez siebie historii. Grana przez nominowaną do Oscara Melissę Leo kobieta walczy ze wszystkimi dookoła, ale nie ma w niej heroizmu - zależy jej tylko na pary tysiącach dolarów, za które mogłaby kupić dom dla siebie i synów. W młodości musiała chyba ostro szaleć (te jej tatuaże), ale teraz jest podstarzałą, niepotrzebną nikomu babą. Jedyne, czego potrzebuje, to odrobina godności. W obrazie Hunt amerykański sen zamarzł. Można sobie odmrozić łapy, próbując się do niego dostać.





M: Film jest bardzo autentyczny, z ciekawą historią, dobrze zagrany. Jest obrazem dość klimatycznym, oglądając go, odświeżyłam w sobie wrażenia, które towarzyszyły mi podczas oglądania "Obietnicy" Seana Penna oraz "Słodkiego jutra" Atoma Egoyana. W "Zamarzniętej rzece" jest coś podobnego do tamtych filmów, może w obrazie prowincji, burej, nieciekawej, właściwie ubogiej, może w aktorstwie, bardzo skupionym, oszczędnym. Film ogląda się z dużym napięciem, może nawet podziwem dla determinacji i odwagi głównej bohaterki. Relacja między nią a indiańską kobietą stanowi koło zamachowe całego filmu, relacja podszyta konfliktem, rasizmem, w jakiś sposób ewoluuje, zmienia się, szkoda, że za sprawą interesów moralnie wątpliwych...

Ł: A potem reżyserka wpada w koleiny schematu. Ostatnia robota, która miała przebiec bezproblemowo, okazuje się oczywiście drogą przez mękę. Nie podoba mi się też finałowy gest głównej bohaterki, który nie ma właściwie żadnego uzasadnienia we wcześniejszych jej działaniach i decyzjach. W scenie, gdy lód na rzece omal nie załamuje się pod ciężarem samochodu z kobietami, myślałem, że otrzymamy jakąś nową wersję "Thelmy i Louise". O czym właściwie jest "Zamarznięta rzeka"? O kobiecej solidarności? A może o kryzysie amerykańskich wartości, które wciąż jednak przyciągają nielegalnych imigrantów ryzykujących życie, aby przekroczyć granice pozornego raju. Ten film podobał mi się chyba bardziej w trakcie seansu, niż po.

M: Również mam wątpliwości co do finału, wcześniej poznajemy przecież bohaterkę jako osobę, której życie dało mocno w kość, która zdeterminowana jest tak bardzo, że gotowa ryzykować własne życie i zabijać, by osiągnąć swój cel. Mało prawdopodobna psychologicznie finałowa decyzja bohaterki jest jednym z niedociągnięć filmu, jednak produkcja zrobiona jest z wdziękiem i wiele się jej wybacza. Film jest zwyczajnie bardzo skromny. Jak w przypadku noweli, która nie nigdy nie będzie miała rozmachu powieści, tak "Zamarznięta rzeka" nie jest filmem, od którego należy wiele oczekiwać. Film jednak oferuje ciekawą perspektywę spojrzenia na amerykański sen i sporą dozę emocji podczas seansu, dlatego warto go zobaczyć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones