Kwaidan. Graliśmy w "Nioh 3"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Grali%C5%9Bmy+w+%22Nioh+3%22.+Pierwsze+wra%C5%BCenia+z+gry-164029
Kwaidan. Graliśmy w "Nioh 3"
Edo. Japonia. Rok 1662. Zjednoczony kraj żyje w pokoju… no, nie. Kunimatsu z rządzącego rodu Tokugawa, konsumowany przez nienawiść do brata, rozpętuje piekło. Zaproszono nas do niego na kilka godzin. Oto nasze wrażenia z niedawnego hands-ona "Nioh 3" w Paryżu.



Samurajska gracja, koncentracja i determinacja. Oto przymioty, jakie częstokroć utożsamiamy z japońskimi wojownikami, którzy fortelem się brzydzą. Ale teraz będziemy mogli ciachać monstra wszelkiego autoramentu nawet i w plecy. Zupełnie legalnie. Ba, chłopaki z Team Ninja nawet do tego zachęcają poprzez szeroki katalog sztuczek, jakie w trzeciej części swojego hitu dają nam do dyspozycji. Słowem: zdejmujemy białe rękawiczki. Brzmi cokolwiek poważnie, bo przecież i do tej pory "Nioh" oferowało, jak na soulslike’a, bezwzględną i dynamiczną rozgrywkę, ale nadchodzący w lutym sequel przynosi pewne novum, które dla mnie na przykład okazało się gamechangerem.



Mianowicie, prócz klasycznego trybu samurajskiego, w którym walczymy jak dawniej, w różnych postawach, mamy do dyspozycji postać ninja, zadającą ciosy niczym karabin maszynowy i dysponującą gadżetami z klasycznego repertuaru kina kopanego. Wyposażeni w tonfy albo krótkie ostrza nie zadajemy tyle samo obrażeń, co mieczem, młotem lub toporem, ale za to, jeśli dobrze wyprowadzimy combo, wróg nawet nie zdąży zareagować. Coś za coś: ninja nie może odnawiać energii ki – staminy – po wykonanym ruchu; stąd koniecznością staje się przełączanie z trybu do trybu, co pozwala z kolei na przerywanie potężnych ataków przeciwnika i zadawanie mieszanych ciosów. Doprowadzenie tego do perfekcji to kolejne wyzwanie rzucone graczowi.



Esencją "Nioh 3" jest bowiem, bez niespodzianki, ciągłe poznawanie gry, oswajanie jej, ale krzywa uczenia się jest tradycyjnie S-kształtna, czyli po pokonaniu pierwszych stromizn mamy już stabilny progres z okazjonalnymi skokami przy bossach. Zdecydowanie więcej trudności sprawiło mi ogarnięcie wszystkich tych tabelek zapisanych gęsto cyferkami niż samego gameplayu, choć entuzjaści customizacji, drzewek umiejętności, odblokowywania tego i owego będą czuli się jak u pana Tokugawy za piecem. Podczas czterech godzin, jakie pozwolono nam spędzić z trzecią odsłoną samurajskiej przygody, z przyczyn oczywistych skupiłem się raczej na aktywnej jej części.



I nawet po tak stosunkowo krótkim czasie można stwierdzić jedno: o ile nie jest to rewolucja per se, a sam rdzeń pozostał bez zmian, to mamy tutaj dość świeżości, aby i starzy wyjadacze musieli przemyśleć stosowane taktyki. Nowością jest u samuraja chociażby pasek specjalnych umiejętności, który napełnia się podczas zadawania obrażeń. Po jego uzupełnieniu możemy wyprowadzić potężniejszą wersję mocnego ciosu. Ninja z kolei, choć ma tylko jedną postawę zamiast trzech, może używać zabawek takich jak shurikeny, bomby dymne i tak dalej. No i potrafi skakać, co umożliwia ataki z powietrza, a nawet wybijanie się z przeciwnika. Oba tryby umożliwiają także zabawę z duchami opiekuńczymi, przydzielanie amrity i żonglerkę duszami.



Kolejna nowość to rozleglejszy, nielinearny świat. Nie jest on, zaznaczmy, otwarty, ale kolejne etapy oferują po prostu więcej przestrzeni niż do tej pory, stąd możemy, przynajmniej do pewnego stopnia, wybrać ścieżkę, którą będziemy zmierzać do celu. Podczas omawianej tutaj sesji z "Nioh 3" dano nam dostęp do trzech różnych misji, dziejących się w różnych epokach z historii Japonii (ma to swoje uzasadnienie fabularne) i w tej, kiedy należy dotrzeć na sam szczyt góry i tam pokonać tengu, było to widać najlepiej, bo podczas tych paru prób praktycznie nie powtórzyłem tej samej ścieżki. Na mapach znajdują się również tereny całkowicie przejęte przez wrogie yokai, zwane w oryginale Crucible (Tygiel), gdzie potwory mają większą siłę, a my mniej energii życiowej. Ale większe ryzyko, rzecz jasna, się opłaca, bo za wyjście cało z kolejnych opresji jesteśmy sowicie wynagradzani. Słowem, więcej możliwości, więcej okazji, by wyzionąć ducha, a koneserzy frustrujących śmierci docenią brak niewidzialnych ścian przy przepaściach.



Podsumowując, to jednocześnie stary dobry "Nioh" i nowe oblicze serii, która dzięki zróżnicowaniu rozgrywki poprzez dodanie trybu ninja otwiera się na graczy preferujących inny model rozgrywki (jak chociażby wyżej podpisany). A kto nie lubi zbytnich zmian, ten będzie mógł traktować grę jako naturalne rozwinięcie cyklu oraz jej delikatną ewolucję. Kto jak kto, ale Team Ninja potrafi dostarczyć coś niemiłego dla każdego. Premiera "Nioh 3" już 6 lutego 2026 roku.