Dwa Brzegi, dzień 5: Gwiezdne tęsknoty artystów

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/Dwa+Brzegi%2C+dzie%C5%84+5%3A+Gwiezdne+t%C4%99sknoty+artyst%C3%B3w-53502
Za nami kolejny dzień festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym i Janowcu nad Wisłą. W środę rozpoczęła się retrospektywa twórczości zapomnianego radzieckiego reżysera filmów science-fiction Pawła Kłuszancewa. Ponadto widzowie mogli obejrzeć niemiecką punkową komedię "Dorfpunks".

O filmach rozmawiają Marta Brzezińska i Łukasz Muszyński.


Ł: Droga Marto, co wczoraj udało Ci się zobaczyć na Dwóch Brzegach? Czyżby niemiecką komedię?

M: Tak, była to tragikomedia w reżyserii Larsa Jessena pt. "Dorfpunks". Akcja filmu rozgrywa się w latach 80. w małej niemieckiej mieścinie na wybrzeżu Bałtyku. Bohaterem jest Malte, nastolatek, który przeżywa fascynację subkulturą punk. Pewnego dnia wraz z koleżkami zakłada zespół. Nie jest to wynik zainteresowań muzycznych, a desperacka próba zabicia nudy i sposób na podryw. Jednak, jak się wkrótce okaże, dumne i pełne zaangażowania: "Byliśmy bandą gnojków, a teraz jesteśmy zespołem" pozostanie w sferze deklaracji. Film jest dobrze zrealizowany, choć, rzecz jasna, schematyczny. Zespół muzyczny złożony z samych nieudaczników, młody bohater, który poszukuje własnej drogi, pierwsze przyjaźnie, sympatie i rozczarowania - przecież widzieliśmy to już tyle razy. W filmie Jessena prosta, dość oczywista fabuła wciąga i powoli nabiera atrakcyjności, głównie dzięki niemieckim kontekstom, i jest nawet śmieszna. A czy Ty, Drogi Łukaszu, widziałeś wczoraj coś ciekawego, a może nawet zabawnego?





Ł: Hola, hola, nie tak szybko. Podobno w filmie bardzo wyraźnie zarysowany jest wątek "westalgii", czyli nostalgii za RFN-em przed zjednoczeniem ze wschodnią częścią Niemiec.

M: Owszem, myślę, że można zaliczyć ten film do takiego nurtu. Niektórzy badacze próbują wyznaczyć w niemieckim kinie dwie ścieżki "nostalgiczne". O ile filmy takie jak "Good Bye Lenin" czy "Aleja Słoneczna" reprezentują zjawisko zwane "ostalgią", czyli w uproszczeniu tęsknotą za NRD, to film Jessena można by próbować zaliczyć do nurtu nostalgicznej tęsknoty za RFN sprzed zjednoczenia Niemiec. Za takim ujęciem przemawiać może postać głównego bohatera, nastolatka, który wkracza w dorosłość, przeżywa swoje pierwsze uniesienia i porażki, dodatkowo film jest mocno osadzony w latach 80., scenograficznie i muzycznie. Przywołuje pewien konkretny czas i miejsce...

Ł: Ja wybrałem się wczoraj za Żelazną Kurtynę w ramach retrospektywy radzieckiego reżysera Pawła Kłuszancewa, którego twórczością inspirowali się m.in. George Lucas i Stanley Kubrick. Wielkim admiratorem Rosjanina jest również Robert Skotak, autor efektów specjalnych do takich klasyków jak "Terminator" i "Obcy: Decydujące starcie". Wypadałoby zadać sobie pytanie, co tak urzekło Amerykanów w filmach Kłuszancewa. Twórca "Planety burz" był prawdziwym wizjonerem w dziedzinie filmowych snów. Wykorzystywał nowatorskie technologie, które wzmacniały ekranową iluzję. Miał jednak pecha - wystarczyło, że ZSRR zaczął przegrywać w wyścigu o podbój kosmosu, by komunistom przestały być potrzebne produkcje science-fiction. Kłuszancew zmarł pod koniec lat 90. w nędzy i zapomnieniu.





M: A co Ciebie w filmach Kłuszancewa urzekło? Czy po tylu latach te filmy jeszcze się bronią?

Ł: Cóż, reprezentuję pokolenie, które jest rozbestwione do tego stopnia, że ziewa czasem podczas nieziemsko widowiskowych scen z takich filmów jak "Transformers" i "Star Trek". W latach 50. Kłuszancew był mistrzem efektów specjalnych, a dziś interesuje mnie jako człowiek - zamknięty w sobie artysta uzależniony od kaprysów tępych aparatczyków. Twórczość Rosjanina oddaje wieczną tęsknotę ludzkości za zbadaniem Wielkiej Niewiadomej. Kosmos krył wówczas więcej tajemnic niż dzisiaj, a ponadto obiecywał lepszą przyszłość.  Może na Księżycu albo Wenus uda się stworzyć pozbawiony polityki i ideologii nowy świat. Śniąc o gwiezdnych podróżach, Kłuszancew marzył o wolności.