Dwa Brzegi: Polscy bastardzi pod niebem Kazimierza

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/Dwa+Brzegi%3A+Polscy+bastardzi+pod+niebem+Kazimierza-45133
Wczorajszy dzień upłynął od znakiem polskich bękartów, przepraszam, bastardów. Tę nieformalną grupę tworzy trzech filmowców: Rafał Lewandowski, Jakob Dammas i Igor Devold. To dzieci polskich emigrantów marca 1968. Wychowani odpowiednio: we Francji, Danii i Norwegii przyjechali na studia do Polski, a w swoich filmach próbują przetrawić polskie traumy, uciekając jednak przed naszą swojską martyrologią. Mieszają zachodni dystans z zaciekawieniem własnymi korzeniami. Efekt jest co najmniej interesujący. W świetnym "Kredensie" Dammas opisuje własną podróż do Wrocławia w poszukiwaniu tytułowego mebla. W wyniku antysemickiej nagonki jego rodzice zmuszeni byli w 1969 roku opuścić Polskę. Nie chcą z dziećmi rozmawiać o tym doświadczeniu, więc młody reżyser musi szukać prawdy na własną rękę. Kredens jest tu pretekstem i symbolem trudnego czasu. Dammas chodzi od mieszkania do mieszkania, próbując ustalić, co stało się z meblem. Przy okazji pokazuje polski strach przed nieprzetrawioną historią, głęboko zakorzeniony lęk i poczucie winy. Używając prostych środków, przy braku nachalnej symboliki, mówi więcej o nas i tamtym czasie, niż okolicznościowe agitki, które jakże często serwuje nam telewizja.

Równie prosty i mocny jest "Dziennikarz" Devolda. Historia Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego, znanego dziennikarza "Polityki" i Polskiego Radia,u którego kilka lat temu zdiagnozowano chorobę Parkinsona. Bohater opowiada o zmianach jakie w związku z tym zaszły: spadek aktywności, powolne, ale morderczo konsekwentne wyłączanie z kolejnych dziedzin życia. Widzimy go przy codziennych czynnościach: lekturze, wizycie w redakcji, ćwiczeniach mających opóźnić nieuchronny zanik mięśni, grillu z rodzin. Do tego dochodzą przebitki ze zdjęciami z rodzinnego albumu. Żadnych fajerwerków, żadnych łez, żadnego emocjonalnego mizdrzenia się do widza. Tylko jednostajny głos bohatera – narratora. Jednak kiedy słyszymy końcowe: "Jestem gotów", mamy ściśnięte gardło. Przejmujący portret godności w obliczu nieuchronnego.

"Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie" - pisał Thoraux. Jego "Walden" z pewnością dokładnie przestudiowała bohaterka "Joanny" Rafaela Lewandowskiego. Pewnego dnia dobrze prosperująca krakowska bizneswoman porzuciła wszystko i wraz z dziećmi zamieszkała w chacie pośrodku białowieskiej puszczy. Bez prądu, stałego dochodu. - "Sam środek dziczy 15 minut od cywilizacji. I to jest dobre" - mówi bohaterka. Obserwujemy jej codzienne życie, zmagania z surowymi warunkami oraz chorym na autyzm synem. Nie jest to jednak proekologiczna agitka, Joanna nie jest egzaltowaną hipiską. Jej wybór jest racjonalny i głęboko przemyślany, a ona sama wydaje się spełniona i szczęśliwa. Nie wiemy, co właściwie zmusiło ją do podjęcia tej decyzji, nie jesteśmy pewni, czy za stoicyzmem bohaterki nie stoi jakaś tragedia. Dodaje to bohaterce rysu tajemniczości, bez czego nie ma zajmującej historii. Wystarczająco dużo na ciekawy dokument.

Już wkrótce na Filmwebie pojawi się specjalny materiał wideo dotyczący polskich bastardów. Zobaczycie na nim, jak nasza redakcja wraz z Grażyną Torbicką przepytuje młodych artystów.
Po spotkaniu w klubie "Kocham Kino" redaktor Muszyński przeszedł się na "Niebo nad Paryżem" Cedrica Klapischa. To ładne i (zazwyczaj) bezpretensjonalne kino o mieszkańcach stolicy Francji. Reżyser opowiada parę historii, które czasem się ze sobą krzyżują, by potem skręcić we własną stronę. Najwięcej miejsca poświęca choremu na serce tancerzowi (Romain Duris) cierpiącemu z powodu samotności. Starsza siostra (Juliette Binoche) chce go pocieszyć, więc wprowadza się ze swoimi dziećmi do jego mieszkania. Ona też potrzebuje bliskości drugiego człowieka, więc przez cały seans mamy nadzieję, że znajdzie sobie kochanka.

Klapisch nigdy nie był mistrzem pisania scenariuszy – od zwartej fabuły woli płynące beztrosko opowiastki. Niektóre intrygujące wątki rozpływają się w atmosferze, zamiast doczekać satysfakcjonującej puenty. W dodatku na końcu reżyser przyjmuje rolę domorosłego filozofa wygłaszającego mądrości z podręcznika dla początkującego guru. Poza tym "Niebo nad Paryżem" to jednak fajne kino, do jakiego przyzwyczaili nas Francuzi: dowcipne, wzruszające i lekko melancholijne. Widownia była zadowolona.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones