Jutro zaczyna się jeden z najważniejszych przeglądów filmowych w Polsce. Festiwal Romana Gutka, po opuszczeniu Cieszyna, debiutuje we Wrocławiu. Czy zachowa swój klimat?
To 11 dni spotkań z kinem wyrafinowanym i śmiało eksperymentującym. Tu hołubi się artystów sztuki filmowej.
"Volver" Almodovara zobaczymy na otwarcie, a nagrodzony Złotą Palmą w Cannes
"Wiatr buszujący w jęczmieniu" Loacha - w dniu zamknięcia. Na imprezie w centrum uwagi są obrazy europejskie, które w przemyśle filmowym zdominowanym przez komercję zostały zepchnięte na obrzeża.
Wyjątkowy nastrój wokół nich stwarzała atmosfera takich miasteczek jak Sanok (pierwsza edycja) i Cieszyn (kolejne cztery). Ale żeby przetrwać, zwłaszcza finansowo, festiwal musiał zmienić siedzibę. Jak wpłynie to na jego charakter?
Najważniejszy pozostaje konkurs, w którym 18 premierowych produkcji rywalizuje o Grand Prix publiczności. Nowe filmy zaprezentują m.in. bracia Quay i
Lukas Moodysson. Ta sekcja zawsze budzi duże emocje.
- Większość filmów, które prezentujemy, dzieli widzów - mówi dyrektor przeglądu Roman Gutek. - Choćby
"Nokturny dla króla Rzymu" zrealizowane za pomocą komórki. Wiele osób opuściło salę na pokazie tego dzieła w Cannes. Pewnie podobnie będzie we Wrocławiu, ale nie chcemy iść na kompromisy. Nie wymyśliliśmy konkursu po to, żeby się nim chwalić, ale dlatego, że te fabuły gdzie indziej by przepadły. Ludzie, oglądając je, uczą się obcować z X Muzą.
Dla tych, którzy nie czują się koneserami, ale chcą zobaczyć dobre filmy, przeznaczona jest panorama, gdzie wyświetlane będą obrazy mistrzów i młodych, utalentowanych filmowców (np.
"Iberia" Carlosa Saury,
"Kajman" Nanniego Morettiego i
"Paradise Now" Hany'ego Abu-Assada).
W cyklu przybliżającym odległe kinematografie organizatorzy tym razem postawili na niepokorne kino z Argentyny. Będzie to 20 najciekawszych tytułów z ostatnich lat.
Nowością jest konkurs
"Nowe filmy polskie", w którym osiem opowieści fabularnych i dokumentalnych powalczy o nagrodę prezydenta Wrocławia w wysokości 100 tysięcy złotych. Polską premierę będą miały m.in.
"Plac Zbawiciela" Krzysztofa Krauzego i
Joanny Kos-Krauze oraz
"Kto nigdy nie żył..." Andrzeja Seweryna.
Pojawienie się polskiej sekcji to dowód na to, że zmieniając się, Nowe Horyzonty chcą stać się jednym z najważniejszych wydarzeń filmowych w kraju. Świadczy o tym także astronomiczna liczba seansów, aż 674 projekcje.
- Część z nich - dodaje Gutek - odbędzie się w kinie Helios. Ten multipleks wynajmujemy w całości, żeby nie mieszać niszowych obrazów z codziennym komercyjnym repertuarem.
Dzięki temu oraz wydzieleniu imprezy poprzez umieszczenie jej w centrum Wrocławia powstała festiwalowa wioska, bardziej kameralna niż w Cieszynie.
Będzie ona tętniła też muzyką. Pokaz
"Aleksandra Newskiego" Eisensteina z repertuarem
Sergieja Prokofiewa na żywo lub koncert muzyki filmowej
Joanny Bruzdowicz z udziałem
Jerzego Stuhra zwiastują, że sztuka muzyczna będzie równie istotna jak uczta filmowa.