Kinski Zbawiciel i polityczni bogowie na ENH

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Kinski+Zbawiciel+i+polityczni+bogowie+na+ENH-44662
Drugi dzień festiwalu zaostrzył apetyt na resztę. Sekcja konkursowa rozpoczęła się mocnym akcentem. "Jezus Chrystus Zbawiciel" Petera Geyera, czyli dokumentalny zapis słynnego spektaklu Klausa Kinskiego z 1971 roku, ściągnął na pokaz tłumy. O tym filmie było głośno po ostatnim Berlinale. Prawny opiekun spuścizny po Kinskim zmontował półtoragodzinny dokument z monodramu aktora, w którym ten wcielał się w rolę osobliwego hipisowskiego mesjasza. Mieszając fragmenty Nowego Testamentu, antywojennego języka ery wojny wietnamskiej próbował przedstawić postać Chrystusa współczesnego, odrzuconego przez establishment proroka niewygodnych prawd, odległego od komiksowych i ciepłych przedstawień, znanych z lekcji religii. Spektakl wywołał burzę. Kinski wdawał się w kłótnie z publicznością, wielokrotnie przerywał przedstawienie i schodził ze sceny. Dochodziło do słownych i fizycznych starć z widzami, którzy zarzucali popularnemu już wówczas aktorowi hipokryzję i mitomaństwo ("mówisz żebyśmy oddali biednym to co mamy, to oddaj nam nasze 10 marek za twój spektakl"). Jednak Geyera nie interesują ówczesne nastroje zrewoltowanej młodzieży, a studium aktorstwa. Jego film pokazuje stopień aktorskiego utożsamienia, pragnie pokazać gdzie leży jego granica, obnaża ułudę łatwych przeciwstawień. Paradoksalnie to nie Kinski ma tu problemy z odróżnieniem siebie od granej postaci. Przerywa wielokrotnie, wścieka się, by za chwilę powrócić do najgłębszego skupienia. To publiczność ma problem z rozróżnieniem spektaklu od publicystyki. Jej wrogie relacje poniekąd wzmagają przekaz monodramu. Zarzucając Kinskiemu, że kreuje się na mesjasza, linczując go, ustawiają sytuację w taki sposób, że aktor naprawdę wychodzi na zaszczutego proroka. Przez półtorej godziny Kinski nie znika z ekranu, mimo wściekłości, pozornej utraty kontroli, ma się wrażenie, że zawsze panuje nad sytuacją, że  każde nieplanowane zdarzenie, jest tak naprawdę elementem jego artystycznej koncepcji. Kto wygra w tym starciu pokazuje zaskakujący epilog (nie wychodźcie po napisach!). Po seansie Geyer przyznał, że Kinski otrzymał milion marek za 100 spektakli. Ze względu na kontrowersje wystawiono tylko część znich. Za to honorarium przeznaczone zostało na sfinansowanie filmu "Aguirre Gniew Boży", obrazu, który stworzył legendę Kinskiego i był początkiem trudnej, ale artystycznie owocnej współpracy z Wernerem Herzogiem. Ciekawego studium władzy dokonał Paolo Sorrentino w filmie "Boski". To pozornie portret jednego z najsłynniejszych włoskich polityków Giulio Andreottiego. Siedmiokrotny premier, wieloletni minister spraw zagranicznych, gorliwy katolik, jedna z najbardziej wpływowych postaci tamtejszej polityki. Oskarżony na początku lat 90 o współpracę z mafią (w tym zlecania zabójstw), wycofał się z polityki. Zarzutów nigdy nie udowodniono, a cała sprawa przyczyniła się do budowy osobliwego mitu Andreottiego.  I właśnie o tym próbuje opowiedzieć "Boski", jak to się dzieje, że Włosi takk kochają swoich "boskich" polityków, przekonanych o swojej władzy absolutnej, z bardzo paternalistycznym podejściem do społeczeństwa. W filmie Sorrentino główny bohater pozbawiony jest właściwie ludzkich cech, jest czystym uosobieniem majestatu władzy. Cyniczny, wyrachowany  ("władza musi czynić zło, by osiągnąć dobro" - stwierdza w pewnym momencie), pozwala sobie na chwilę czułości w gronie rodzinnym, ale nawet wtedy nie mamy pewności, czy to jedynie realizacja wizerunku dobrego ojca, jakim przecież musi być członek Partii Chrześcijańsko - Demokratycznej. Widz niezaznajomiony z meandrami włoskiej polityki, oglądając "Boskiego", może się czuć momentami zagubiony ilością przewijających się wątków i postaci. Jednak nie przeszkadza to w obserwacji tego osobliwego misterium władzy, połączenia kościelnej celebry i cyrku. Trzeba przyznać, że ulega mu momentami i sam reżyser, ewidentnie zafascynowany postacią swojego bohatera. W niczym nie umniejsza to jednak demaskatorskiej siły jego filmu. Na duże wydarzenie zapowiada się retrospektywa angielskiego "poety kina" Terence'a Davisa. Jego bolesne i jednocześnie czułe analizy rodzinnych traum przyciągają tłumy. O kinie Davisa przeczytacie w poniedziałkowej relacji. Także w przyszłym tygodniu na Filmwebie będzie można znaleźć podwójny wywiad z reżyserem, oraz Michałem Oleszczykiem, autorem świeżo wydanej książki o kinie Davisa.