Orły 2001 - komentarz

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Or%C5%82y+2001+-+komentarz-15433
Rozdanie Polskich Nagród Filmowych mamy już za sobą. Zwycięzcą tegorocznej edycji Orłów okazał się najnowszy obraz Krzysztofa Zanussiego pt. "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową", który nominowany był w 12 kategoriach, a w rezultacie otrzymał 7 statuetek, w tym większość w najważniejszych kategoriach: "najlepszy film", "najlepszy reżyser", "najlepsza główna rola męska", "najlepszy scenariusz" i "najlepsza muzyka".
Dużym zaskoczeniem dla wielu osób była natomiast klęska filmu "Prymas. Trzy lata z tysiąca" Teresy Kotlarczyk, który podobnie jak "Życie..." nominowany był w 12 kategoriach. Moim zdaniem dobrze się stało. "Prymas" nie był bowiem filmem dobrym, a szum jaki wokół niego stworzono nie był adekwatny do wartości jaką reprezentował obraz, choć trzeba przyznać, że stworzone tam kreacje aktorskie były jednymi z najlepszych w zeszłorocznym kinie polskim.
Na początku imprezy wszystko wskazywało jednak, że triumfatorem tegorocznych Orłów będą "Wrota Europy", które otrzymały trzy nagrody w sąsiadujących ze sobą kategoriach.
"Wrota Europy", film ciekawy, w kinach gościł krótko i zapewne większości widzów znany jest z projekcji telewizyjnej, która miała miejsce w zeszłym roku. Obraz ten nagrodzony został za zdjęcia, kostiumy i scenografię.
Laureaci Orłów 2001Niestety żadnej statuetki nie otrzymało "Duże zwierzę" Jerzego Stuhra, które nominowane było w 8 kategoriach. Wynika to jednak z faktu, iż zeszły rok należał w polskim kinie to pozycji ambitnych, utrzymanych na wysokim poziomie i najlepszym z tych obrazów było po prostu "Życie jako śmiertelna choroba...".
Pochwalić należy również decyzję głosujących w kategoriach "najlepsza rola drugoplanowa". O ile wyróżnienie dla Janusza Gajosa było bezdyskusyjne, o tyle Orzeł dla Krystyny Feldman był dla wszystkich miłym zaskoczeniem.
Niespodzianką była także nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą, którą otrzymała Dominika Ostałowska. Ponieważ jeśli chodzi o nagrody aktorskie, ostatnie miesiące należały do Mai Ostaszewskiej, wszyscy oczekiwali więc, iż to właśnie ona zostanie laureatką Orła w tej kategorii, ale stało się inaczej. Moim zdaniem lepiej, bowiem, jak już wspomniałem wcześniej, "Prymas" filmem dobrym nie był, w przeciwieństwie do "Daleko od okna", z drugiej jednak strony w obu tych obrazach stworzone zostały naprawdę wybitne kreacje aktorskie i zapewne jeżeli regulamin by na to pozwalał, to nagrodzono by obie Panie.

Nagrody, nagrodami, ale muszę z przykrością przyznać, iż cała ceremonia rozdania Orłów była niezwykle nudna. Mimo zaangażowanych w imprezę sporych pieniędzy powstał spektakl raczej mierny, na którym najlepiej bawili się tylko ludzie z filmowej branży bowiem mieli okazję to spotkania się ze starymi znajomymi.
Nie dopisali również laureaci nagród. Wielu z nich na uroczystość nie dotarło i statuetki odbierały w ich imieniu mniej lub bardziej przypadkowe osoby. Nie przeczę, może był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale absencja części najważniejszych gości spowodowała, iż wielu obserwatorów, w tym niżej podpisany, odniosło wrażenie, że Polskie Nagrody Filmowe nie cieszą się wśród artystów zbytnim prestiżem i szacunkiem.
Galę prowadził Piotr Gąsowski, który całkiem nieźle sprawdziłby się w roli konferansjera gdyby choć trochę się do niej przygotował. Artysta ten bowiem swobodnie czuje się na scenie, posiada naturalny talent do rozbawiania publiczności i gdyby nie jego częste pomyłki to uroczystość na pewno byłaby bardziej żywa i ciekawsza.

Podsumowując. Takie nagrody jak Orły są nam potrzebne, jednak od czasu ich powstania cały czas mam wątpliwości, czy decyzja o tym, iż na poszczególne filmy i artystów głosują ludzie z tzw. branży jest decyzją słuszną. Jest to bowiem środowisko hermetyczne, zamknięte i osoby z zewnątrz mogą odnieść słuszne wrażenie, iż filmowcy sami sobie przyznają nagrody na zasadzie "dziś ja tobie, jutro ty mi". Nie twierdzę, że tak jest. Mogę się mylić i jestem pewien, że tak jest, ale w obecnych czasach, kiedy tyle słyszy się o nieuczciwości, a określenie "republika koleżków" weszło na stałe do słownika współczesnego Polaka, tego rodzaju podejrzenia mają niestety prawo się rodzić. Sytuację pogarsza fakt, że tak na prawdę nie wiadomo, czy Orły są nagrodami reprezentatywnymi. Organizatorzy podają do publicznej wiadomości, iż rozesłanych zostaje 700 kart do głosowania, ale utajniają informacje o tym, ile ich odesłano z powrotem. Dlaczego? Tego nie wie nikt.
Wracając jednak do początku. Orły są polskiej kinematografii potrzebne, bowiem poza nagrodami na festiwalu w Gdyni nie mamy w naszym kraju nagród filmowych z prawdziwego zdarzenia. Pomysłodawcy Orłów powinni jednak dołożyć więcej starań, aby wyróżnienia te nabrały dla widzów rangi "polskich Oscarów", do których miana Orły pretendują, w przeciwnym bowiem razie pozostaną one jednymi z wielu nagród, których już w naszej ojczyźnie jest mnóstwo.