Zgromadzeni w sali koncertowej Pałacu Kultury goście przywitali wczoraj wieczorem nadlatujący Sputnik. Może to brzmieć jak opis sceny z nowego
"Dnia niepodległości", ale tym razem nie było żadnego science fiction i kosmitów - rozpoczął się po prostu drugi Festiwal Filmów Rosyjskich. I to z jaką pompą!
Na sali znaleźli się m.in. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, doradca prezydenta Rosji Jurij Łaptiew, ambasador Władimir Grinin oraz szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, pani Agnieszka Odorowicz. Najważniejsi byli jednak dwaj mistrzowie: reżyser
Nikita Michałkow i aktor
Wojciech Siemion. Obu panom zostały wręczone podczas imprezy dyplomy od przedstawicieli dyplomacji Polski i Rosji. Jak dobrze było znaleźć się w miejscu, gdzie oba kraje nie kłócą się ze sobą, tylko ramię w ramię przekraczają kulturowe granice.
Rosja i Polska obchodzą w tym roku setną rocznicę powstania swoich kinematografii. W trakcie wieczoru pokazano pierwszy rosyjski film: trwający 7 minut
"Stieńka Razin". Tytułowy bohater to Kozak, który w XVII wieku zorganizował powstanie przeciwko nadużyciom rosyjskiej władzy - dzieło
Władimira Romaszkowa kończy się sceną stracenia podstępnej królewny.
Z pozostałych atrakcji, jakie czekały na gości, największy aplauz wzbudził występ zespołu Riabina. Pięć matron w strojach ludowych nie mogło się odpędzić od nowych fanów, którzy wciąż prosili o bis. Nawet śliczne modelki w ubraniach zaprojektowanych przez Elwirę Horosz nie miały aż takiej siły rażenia.
A potem był bankiet... Niżej podpisany niewiele z niego pamięta.
Nikita Michałkow powiedziałby zapewne, że to znak, iż wieczór się udał.