W łódzkim Studiu Filmowym "Opus Film" powstają scenariusze czterech seriali telewizyjnych. Dwaj reżyserzy pracują nad swymi debiutami.
? Dobrze byłoby, gdyby studio zaistniało w stacjach telewizyjnych nie tylko jako producent reklam i filmów fabularnych, ale również seriali ? mówi
Piotr Dzięcioł, właściciel i prezes Opusu.
W studiu scenarzyści pracują obecnie nad czterema projektami. Dwa tytuły to seriale, których bohaterkami są kobiety. Jeden z filmów przyprawiony jest nutą sensacji, drugi będzie typowym serialem komediowym. Jego bohaterkami są trzy kobiety zamieszkujące w jednym domu.
Pozostałe dwa seriale reprezentują gatunek sensacji. Pierwszy z nich rozgrywa się w środowisku dziennikarskim, drugi to rodzaj political fiction, inspirowany codziennymi doniesieniami ze sceny politycznej.
? Pracy jest sporo, bo chcemy nasze projekty przedstawić w określonej formie: gotowe scenariusze trzech pierwszych odcinków i streszczenia kolejnych, do trzynastego ? mówi
Piotr Dzięcioł.
Jeśli któryś z seriali trafi do produkcji (oby wszystkie), to
Dzięcioł chciałby realizować je w Łodzi.
? Mamy tu bardzo dobrych aktorów, nie tak zgranych i nie opatrzonych jak wielu warszawskich ? uważa producent. ? Poza tym nie widzę powodu, by zdecydowana większość zdjęć miała nie powstawać w naszych studiach czy plenerach.
Piotr Dzięcioł to producent, który słynie z tego, że lubi pracować z debiutantami. To w jego studiu powstał
"Edi" Piotra Trzaskalskiego (polski kandydat do Oscara w 2003 roku),
"Masz na imię Justine" Franco de Peny,
"Z odzysku" Sławomira Fabickiego (obecny polski kandydat do Oscara). T
eraz do swoich pierwszych filmów przygotowują się dwaj reżyserzy. Zdjęcia do filmu
"Zero" Pawła Borowskiego Piotr Dzięcioł chciałby rozpocząć latem, teraz prowadzone są rozmowy z koproducentami spoza Polski.
"Tamagochi" w reżyserii
Marcina Wrony jest jeszcze na etapie prac wstępnych.
? Za dwa, trzy miesiące będę wiedział, co i kiedy trafi do realizacji ? mówi
Dzięcioł. ? Ale przecież filmy to nie tylko zdjęcia; pracy mamy dużo, i to dobrze.