Przede wszystkim postaram się być obiektywna, także z szacunku dla samego Ledgera. Nie ulega wątpliwości, że spośród dorobku artystycznego są gorsze i lepsze produkcje, niemniej jednak jak zaznaczył już Konrad Zarębski w "Kinie" prawdziwie dobre propozycje zaczęły się dla Heath'a od "Tajemnicy Brokeback Mountain", ale do rzeczy:
(chronologicznie)
1)"Zakochana Złośnica" - sam film nie ma w sobie nic szczególnego, jest przewidywalny, idealnie wkomponowany w realia, a co za tym idzie i wymagania widza amerykańskiego. Film jako film oceniłabym najwyżej na sześć punktów w dziesięciopunktowej skali Filmweb'owskiej, jeśli jednak chodzi o kreację Ledgera to on ratuje ten film, przyciąga uwagę, oczarowuje i podnosi jego walory. Za tę rolę dostaje ode mnie osiem punktów, jako że jest i zabawny i sentymentalny, bije od niego niewzruszona dobroć, wrażliwość i "to coś", co możemy określić mianem magii. Film 6/10, Heath 8/10
2)"Obłędny rycerz" - pomimo achów i echów na temat tego filmu, porównywania go do estetyki montypython'owskiej, do mnie ten film nie przemówił. Obejrzałam go z doświadczaniem przykrego przymusu. Film (jak dla mnie) mało zabawny, raczej pokraczny w swym naciąganym humorze, a i Heath pomimo głównej roli nie miał szans na wykazanie się kunsztem aktorskim. Nie ma co ukrywać, że "Obłędny rycerz" zdaje się był skierowany do mało wymagającej widowni, podniecającej się samym Ledgerem a nie doszukującej się w na siłę przefarbowanym blondynie talentu aktorskiego. Niestety film 4/10, Heath 6/10. Zdecydowanie to nie był "jego film"!
3)"Czekając na wyrok" - po pierwsze zastanawia mnie dlaczego do cholery Halle Berry otrzymała za tę rolę Oskara. Bez przesady, jej kreacja nie była czymś takim dla kina, co mogłoby stanowić jakiś emblemat, nie była ikoniczna. Mimo to film można uznać za względnie dobry. Sam Ledger jest tutaj przysłowiowym "światełkiem w tunelu". Bardzo dobra rola, głęboko psychologiczna. Motyw (uwaga - SPAM)....................................
w którym popełnia samobójstwo, a zanim to czyni pyta się ojca o to, czy go nienawidzi, podczas gdy on sam zawsze go kochał, jest nie tylko przejmujący, głęboko poruszający, ale i wzruszający. Doskonale ukazane relacja pomiędzy ojcem i synem, motyw bezustannego upokarzania, gnębienia psychicznego, niszczenia wrażliwości młodego, niepewnego siebie człowieka. Film 7/10, Heath 8/10 lub 8,5/10 (niestety nie ma takiej noty).
4)"Królowie Dogtown" - doskonale osadzona w realiach lat 70-tych opowieść o grupie młodych pasjonatów jazdy na desce. Muzyka, klimat, nawet przesłanie na naprawdę dobrym poziomie. Choć rola Heatha była raczej poboczna i w filmie pojawia się jego postać relatywnie niewiele razy, bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że Ledger jako Skip był co najmniej przekonujący - sposób bycia, sposób mówienia, mimika twarzy, pewny rodzaj otępienia - wszystko to było bardzo bliskie prawdziwemu Skip'owi Engblom'owi. Dobra robota. Film 7/10, Heath 8/10.
5)"Tajemnica Brokeback Mountain" - klasyka! Przede wszystkim piękny film o miłości. Historia homofoba zakochanego w innym mężczyźnie, walczącego z sobą samym, zakleszczonego we własnych przekonaniach, rozdartego pomiędzy uczuciami i swoją własną tożsamością a poglądami wpojonymi jeszcze przez swoich ojców, dziadów itd. Interpretacja roli przez Ledgera należy do jednych z najlepszych w kinie. Introwertyczność, wycofanie, strach przed własnymi emocjami - to wszystko znalazło swoje odzwierciedlenie w napiętej twarzy, zduszonym głosie, bólu wpisanym w każdy jego ruch. Film 8/10, Heath 9/10.
6)"Casanova" - no ja nie widzę w tym filmie za wiele dobrego, więc krótko. Zaledwie dobry popis aktorski, brak chemii (widoczny!!!!) między Heathem a Sienną Miller zaniża odbieranie tejże relacji przez widza mojego pokroju. Niby komizm sytuacji, niby śmiesznie, niby z przekąsem, ale słabo. Heath nie rozłożył mnie na łopatki, niczym szczególnym się nie wykazał (najprawdopodobniej nie mógł się wykazać), co bez wątpienia jest winą scenariusza. Jako, że Ledger pretendował przez całe życie do miana artysty, którym niewątpliwie był, nie mogę przyznać, że w tym filmie miał szansę ów artyzm pokazać. Film 5/10, Heath naciągane 7/10.
7)"Nieustraszeni bracia Grimm" - przede wszystkim Terry Gilliam, a więc Monty Python, Fisher King, no i Las Vegas Parano (!!!), a zatem już jest dobrze. Estetyka zgodnie z założeniami gatunku dobrze wpisana w kanon, trochę zamierzonego kiczu, szczypta przesady, analogia do licznych mniej lub więcej znanych baśni, mroczność typowo Gilliam'owska, więc ok. Niestety fabuła średnia, nie powala. Właściwa akcja rozpoczyna się w chwili wkroczenia do lasu, więc trochę to trwa. Perełką jest zdecydowanie Jacob Grimm (Ledger) - nieporadny, zagubiony, zakompleksiony, niepewny swego, o skomplikowanej naturze, wybitnej wrażliwości i ukrytej gdzieś głęboko charyzmie. Film 6 lub 7/10, Ledger 8/10.
8)"Candy" - mój faworyt. Moje 10/10. Polecam każdemu ten film (choć pewnie nie powinnam każdemu, choćby z tej racji, że "Candy" jest filmem, który dostarcza bardzo intymnych przeżyć, więc "dzielenie" się nim przypomina wysoko zasygnalizowany altruizm). Przepiękny film o miłości, poświęceniu, wyrzeczeniu się samego siebie na rzecz osoby, którą kocha się najbardziej na świecie, wreszcie wyrzeczenie się miłości, która stanowi cały (i jedyny) sens życia. Muzyka przepiękna (zwłaszcza wprowadzająca "Song to the Siren", ale i świetny "Sugar Man" Rodrigueza, czy "Once upon a time"), scenariusz przemyślany, skrupulatny, bez cienia "kuchy", na podstawie równie przejmującej powieści Luke Davies'a (także polecam - dostępna wersja tylko w języku angielskim, ale czyta się ją doświadczając szczególnego rodzaju smutnej magii). Chemii wytworzonej pomiędzy Abbie Cornish i Heathem nie sposób ukryć, jest zniewalająca i oszałamiająca zarazem. Widoczny w ich relacji pierwiastek apoliński i pierwiastek dionizyjski przenikają się wzajemnie, tworząc coś na kształt ich własnego sacrum. Podział na Niebo, Ziemię i Piekło nie tylko budują nastrój, ale i wprowadzają do tego, co może się wydarzyć. Walka o uczucie, o siebie samego, o tę drugą osobę wzruszająca...Film na temat którego można napisać elaborat, i momentami śmieszny (scena z telewizorem i kocem, motyw z portfelem i bankiem) i tragiczny (sama "profesja" Candy i bierność Dana, motyw z dzieckiem) i wzruszający (ostatnia scena) i rozkładający na łopatki (choćby wiersz Candy). Gra aktorska, sposób ukazania emocji (miłości, nienawiści, wstrętu, paraliżu emocjonalnego, odrzucenia, bezsilności i wielu innych), dialogi, sama opowieść i wszystko inne na najwyższym poziomie. W każdym względzie 10/10.
9)"I'm not there" - choć rola niewielka, zapadająca w pamięci (niestety nie tak jak rola Cate Blanchet, ale zapadająca). Dobry popis aktorski (sposób bycia, głos, wyrachowanie). Film rewelacyjny 9/10, Heath 8/10.
10)"Mroczny rycerz" - o najnowszej części Batmana powstało już tyle postów, że zdaje się, że każdy kolejny jest zaledwie powielaniem poprzednich. Zatem krótko i treściwie - wybitna, podkreślam WYBITNA rola Ledgera, nie dlatego, że ostatnia, ale dlatego, że wyjątkowa. Dlatego, że przebił samego Nicholsona, dlatego że zbudował postać z takich smaczków, jakie dostępne są jedynie najlepszym aktorom, dlatego, że rola ta otwierała mu drogę do międzynarodowej kariery na wielką skalę. Nerwowe gesty, perfidia, wyrachowanie, zmiana timbru głosu, genialna mimika, przejmująca socjopatia, psychopatia, wypowiadane teksty (i sposób ich wypowiadania) - rewelacja! Sam Film raczej 7/10, Heath 10/10, nie mogło być lepiej! Ikona!
To na tyle. Zapraszam do podzielenia się refleksjami. Nadmienię tylko, że wątek ten nie służy przekonywaniu się wzajemnemu, że jakiś film zdaniem kogoś jest lepszy/gorszy od innego, ani też wmawianiu, że ktoś nie ma racji, bo ja odebrałam ten film tak i tak, więc "musi" być to prawdą obiektywną. Nie atakujmy się też wzajemnie, bowiem ocena filmu i gry aktorskiej zawsze należy do subiektywnych odczuć(!!!). Nie ulega też wątpliwości, że każdy kto udziela się na tym forum darzy sentymentem (a czasami i czymś więcej) Heatha, ale ja chciałam być obiektywna. Z czystego szacunku do człowieka i aktora, który włożył bardzo dużo pracy w to, kim stał się jako artysta w ostatnich latach, człowieka którego uwielbiam.
Finito.
jestem drugie tyle starsza od Ciebie i jeszcze jeden roczek:) Więc chyba moge się do Ciebie pieszczotliwie zwracać jako do młodszej kolezanki?:)
Rozuska, nie przejmuj się krytyką innych, szczególnie tak napastliwych użytkowników! Jak widać są tutaj na Forum tacy, którzy krytykują użytkowników popełniających błędy językowe, i tacy, którzy atakują tych, co wypowiadają się ich zdaniem za dobrze. To się nazywa niekonsekwencja, która zaniża poziom naszego Forum...
a ja bym dalej chciała rozmawiać o filmach i Heath'ie, a nie o tym, czy używany przeze mnie język pasuje do Filmwebu czy też nie! ;) Bo opinia innych na ten temat mnie ani ziębi, ani parzy :)
Pozdrawiam Cię :)
11) Ned Kelly - wydawać by się mogło, że "Ned Kelly" jest filmem skierowanym do bardzo wąskiej grupy odbiorców, głównie do Australijczyków, patriotów, ewentualnie tych, którym bliski jest klimat XIX-wiecznego buszrangerstwa. Nic bardziej mylnego. Piękne zdjęcia, muzyka idealnie skomponowana na potrzeby filmu, wreszcie aktorzy. Dobra rola Ledgera, nieco słabsza Orlando Blooma, dobra rola Naomi Watts, choć praktycznie trzecioplanowa. Nie jest to opowieść o tragicznej,niespełnionej miłości, choć część recenzji niesłusznie właśnie tego doszukiwała się w "Nedzie Kelly". To opowieść o kontraście pomiędzy tym co dobre i co złe, opowieść o potędze wolności, godności, opowieść o honorze, o próbie zwalczenia nierówności społecznych. To wreszcie opowieść o człowieku, który pragnął zmierzyć się z tym, co z góry skazywało go na niepowodzenie. Opowieść o wymiarze niemalże uniwersalnym, i choć dotyczy ona zaledwie cząsteczki tego, co się działo w XIX-wiecznej Australii, film jest naprawdę udanym obrazem ówcześnie panujących warunków społecznych, zaś samo przesłanie w każdym miejscu na świecie i w każdym czasie uważać możemy za wciąż aktualne.
Film 7/10; Heath 7/10
hej;)
Przed chwilą obejrzałam "Casanove", niestety jest to dopiero 3 film z Heathem,który miałam szansę obejrzeć.
Mam do Was pytanie. Niedawno w gazecie "Kino" czytałam artykuł właśnie na temat Ledgera i było tam zamieszczone zdjęcie z podpisem -Sienna i Heath "Casanova". Oglądając dzisiaj ten film zauważyłam tą scenę,ale trochę zbiło mnie to z tropu. Czy to rzeczywiście była panna Miller?
Mam na myśli fragment, gdy Casanova ucieka z klasztoru i zostawia jeden z butów w pokoju dziewczyny. :) W galerii filmu jest to drugie zdjęcie.
Pozdrawiam;)
no to ja coś skromnie dodam od siebie:):
"Patriota" - Emmerich, specjalista od efekciarskich, kiczowatych i pełnych patosu produkcji - tu mamy wszystkie te składniki, a jak, podane w sosie własnym melodramatu i przyprawione szczyptą historii; do tego Mel, bidula, po raz kolejny, mimo że kocha spokój i zaciszny domek, musi wyruszyć na wojnę i walczyć w imię poprawności politycznej, zemsty etc. itd.
ogółem - film średni, schematyczny do bólu, efekciarski (kiedy widziałem te ich strzały z ówczesnych pistoletów kiedy z kilkudziesięciu metrów trafiali do celu to nie mogłem się nie uśmiechnąć z politowania) - do obejrzenia na raz i zapomnienia... nie wiem po co Emmerich wziął się za poważne kino, najlepiej mu wychodzą produkcje katastroficzne lub sci-fi i niech lepiej się ich trzyma, bo w kiedy bierze się za poważne tematy wychodzi mu to - co najwyżej średnio:/
Mel - gra po raz kolejny tak samo (mi się wydaje że on zawsze gra tak samo:/)
Ledger - poprawny ale nic wielkiego nie pokazał, bo w sumie nie mógł pokazać... u takiego reżysera ciężko dobrze zgrać albo stworzyć głębszą psych. kreację
reszta aktorów - średnio (może oprócz Tcheky Karyo, czy jak mu tam, który zawsze i wszędzie jest wyrazisty oraz głównego bad guy - Jasona Isaacsa)
muzyka - nie pamiętam (a to oznacza że nie jest wybitna)
zdjęcia - ujdą, nawet nawet:)
do polali - Halle Berry dostała Oskara bo... jest czarnolica;), sytuacja podobna do tej z Oskarem dla Denzela Washingtona, z całym szacunkiem dla tego aktora, Oskara powinien wówczas dostać nie kto inny jak tylko Russel Crowe za rolę w "Pięknym umyśle".. ale cóż, ta poprawność polityczna...
Dzięki Yarek za zreanimowanie wątku ;) Czekamy na kolejne oceny ("Patriota" to chyba nie jedyny film z Heath'em, jaki widziałeś?:))
Pozdrawiam :)
ale to ma być Twoja ocena filmów, a nie moja :) No chyba, że zgadzasz się z moim ich odbiorem ;)
aha, nie zgodzę się tylko co do "Neda Kelly" - który moim zdaniem był filmem słabym, nieskładnym, nierównym i chaotycznym
ojj, naraziłem się:)
"ojj, naraziłem się:)"...oj narazileś się kulturoznawcy ;) Nie, nie. Każdy ma prawo do własnego zdania, jeśli tylko potrafi posłużyć się odpowiednimi argumentami!
Pozdrawiam zza stert papierów (dużo, dużo pracy ;))
jak będę miał czas to napiszę więcej o tym filmie, na razie też pozdrawiam - zza monitora;)
A widziałeś, ze w ciągu zaledwie trzech dni Heath spadł z 91 miejsca na 144!! Jak to możliwe? Już pomijam fakt, że znaleźli się tacy, którzy ot tak, po prostu postanowili obniżyć mu notę, ale ile trzeba negatywnych głosów, żeby spaść w tak krótkim czasie o ponad 50 miejsc!!!?? Przerażają mnie tacy, którzy kierują się tak bezsensownym imperatywem :(
Te rankingi na filmwebie nie są warte uwagi, naprawdę, nie ma się co stresować z ich powodu.:)
Jarek czekam na Twoją ocenę TBM, mojego ukochanego filmu z Heathem w roli głownej, mam ochote się z Tobą troszkę pokłócić;)więc jak znajdziesz czas, do dzieła:))
Chodzi Ci o "Tajemnice Brokeback Mountain"? Niestety (a może stety):), nie widziałem. Reżyser Ang Lee, więc może być dobrze. Ale temat filmu mnie trochę... odrzuca, nawet trochę bardzo mnie odrzuca:/.
Oj Yarek....kurcze, nie mów, że z Ciebie homofob? Temat Cię odrzuca? Ale Ty tak poważnie, czy żeby nas sprowokować? Bo w głowie mi się nie mieści, że ludzie myślący są w stanie tego typu frazesy wygłaszać :(
Nie zaliczam siebie do grupy homofobów, raczej po prostu mam własne zdanie.
No i nie prowokuje. Naprawdę mam takie zdanie. :(
Raczej chyba na milion procent NIESTETY, że nie widziałeś tego filmu. Dla mnie osobiście, to najpiekniejszy, najlepszy, najcudowniejszy film, w którym zagrał Heath. Bije na głowe wszystkie pozostałe(zastrzegam, że to tylko moja opinia). Temat owszem, kontrowersyjny, ale na Twoim miejscu pozbyłabym się uprzedzeń i jednak zdecydowała się go obejrzeć.
Własciwie powiem szczerze, że troszkę zaszokowałeś mnie swoim postem. Nie wiem własciwe dlaczego(w końcu Cię nie znam)odniosłam wrażenie, że jesteś ostatnią osobą na tym forum, dla której istnieją jakieś tematy tabu..Jarek, Jarek...zawiodłeś mnie strasznie;) czekam na wyjasnienia i starannie napisaną mowę obronną;))
Napiszę to tak. Ang Lee stworzył dla mnie jedne z moich ulubionych filmów: "Przyczajony tygrys ukryty smok" oraz "Hulk" (ten z Eric'iem Bananem:). Filmy tego reżysera są subtelne, inteligentne, przemyślane, opowiadają o wyższych i złożonych emocjach, do tego pięknie sfilmowane z umiejętnie dopasowaną, również piękną, muzyką (OST z "Hulka" to jeden z moich ulubieńców:). Ale... teraz, gwoli wyjaśnienia co do pewnych spraw, dla mnie prywatnie nie istnieje coś takiego jak homoseksualizm w zgodzie z naturą, związki bi, tri, tetra seksualne. Nie. Jestem człowiekiem absolutnie monogamicznym i jak najbardziej w stylu kobieta-mężczyzna (jak ja nie cierpię pisać o takich sprawach). Nie toleruję, i nigdy nie będę tolerował związków homo, les czy cholera wie jakich jeszcze. Gorzej, uważam to za przejaw skrzywienia psychicznego, pourazowego lub też z innego powodu. Krótko - dla mnie jest to chore. Nie są to staroświeckie uprzedzenia wynikające z kultury w jakiej żyjemy. Nie, mam takie zdanie z zupełnie innych powodów. Zresztą moje pobudki nie mają tu teraz nic do rzeczy.
Chodzi mi o to, że mając takie a nie inne poglądy oraz wiedzę na pewne tematy nie jestem w stanie obejrzeć filmu o związku dwóch facetów i powiedzieć że mi się to podoba. No nie dam rady:/. Mogę ocenić film pod kątem zdjęć, muzyki, reżyserii - ale temat filmu i tak będę uważał za beznadziejny. Już wolę zagrać w pasjansa niż zmarnować tak dwie godziny.
Zresztą nie ma co pisać. Filmu nie widziałem. Jak obejrzę (jeśli obejrzę) to wtedy powiem coś co będzie poparte argumentami.
Przykro mi że was zawiodłem, ale niestety nie jestem poprawny politycznie:/.
Czekam na ataki w moją osobę i cięte riposty;).
Yarek, nie będę Cię atakować, namawiać na apoteozę homoseksualizmu itd. Ja mam po prostu zupełnie inne zdanie na ten temat. Czytając Twoje słowa zrobiło mi się po prostu przykro. Miłość jest miłością, pomiędzy dwojgiem ludzi, niezależnie od płci. Tutaj nie chodzi o deliberacje na temat tego czy jest to zgodne czy wręcz przeciwnie z naturą, chodzi o to, że powinno się kochać i szanować osobę, człowieka, nie zaś mężczyznę czy kobietę. Nie rozumiem też tego, że masz problem z recepcją dzieła ze względu na tematykę homoseksualną. Gdybyś miał świadomość tego ilu aktorów, reżyserów, pisarzy itp. jest gejami, nigdy byś już chyba niczego nie obejrzał i nie przeczytał :(
Pozdrawiam
Miłość jest często błędnie pojmowana. Ludzie nieraz utożsamiają ją z przywiązaniem albo seksem, łączą z litością albo przyzwyczajeniem. Podchodzą do niej bezkrytycznie. Ile razy spotyka się przypadki kobiet które są bite i poniewierane przez mężów ale są przy nich ponieważ "ja go kocham". Ja się wtedy pytam "Co to za miłość? Co to za miłość pełna bólu i krzywdy?". Należy umieć rozróżniać rodzaje miłości: braterską, rodzinną, miłość zakochanych. Miłość braterska między dwoma mężczyznami polegająca na przyjaźni i poszanowaniu, jak u rodzonych braci jest miłością budującą. Miłość między dwoma mężczyznami mająca podłoże seksualne jest destrukcyjna i po prostu chora. Jest to przykład gdy przekroczono pewną granicę, za którą jest tylko gorzej.
"Miłość między dwoma mężczyznami mająca podłoże seksualne jest destrukcyjna i po prostu chora. Jest to przykład gdy przekroczono pewną granicę, za którą jest tylko gorzej"...
Ok, widzę, że nie ma sensu :(
Pozdr.
To tylko moje zdanie. Nikomu nie narzucam.
Zresztą masz rację. Nie ma sensu o tym dyskutować. A ja swoją drogą nie cierpię pisać na te tematy.
pzdr.
Nie będzie ataku i ciętych ripost;) Masz swoje zdanie i chcąc nie chcąc;) muszę je uszanować:) Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł mnie przekonać, że Bóg, w którego wierzę jest złym Bogiem, więc ja nie mam zamiaru Cię przekonywać, że homoseksualizm jest czymś naturalnym, skoro masz swoje poglądy i powody, żeby mysleć inaczej.
Napiszę tylko tyle...(powtórzę się;) staram się być osobą tolerancyjną, podkreslam- STARAM...Homoseksualizm, to temat bardzo złożony. Osobiście nienawidzę, niecierpię i nie jestem w stanie zaakceptować parad równości, gdzie widzimy kolorowych, głośnych, skaczacych, całujących i obmacujących się na siłę ludzi tej samej płci. Nie zgadzam się, kiedy słyszę ciągłe , że społeczeństwo MUSI dać swoje przyzwolenie na zwiazki, ba na małżeństwa tej samej płci. Społeczeństwo nic nie musi...Nie dam nigdy przyzwolenia homoseksualistą na adoptowanie przez nich dzieci, mam swoje powody i nigdy się nie dam przekonać, że to dobry pomysł...
Jest też druga strona medalu. Homoseksualiści to nie tylko krzyczący i obmacujący się publicznie ludzie. To również w wiekszości bardzo, bardzo skrzywdzeni przez los, przez życie ludzie. Ukrywający się w swoich domach, przeżywający piekło, ponieważ któregos dnia odkryli, ze są INNI, że nie są tacy jacy "BYĆ POWINNI". Ludzie nie mogący znaleźć swojego miejsca, obawiający się presji społeczeństa, akceptacji ich odmienności przez bliskich.
Historię takich własnie ludzi ukazuje film TBM. Oglądając go minuta po minucie zapominamy, że parą zakochanych są tutaj dwaj mężczyźni. Dramat bowiem rozgrywa się na wielu płaszczyznach. Dwóch zakochanych mężczyzn,którch wcale nie łączy tylko seks, dwie żony głownych bohaterów, nie mające początkowo pojęcia, że ich mężczyźni nie są do końca z nimi szczerzy. Mamy przedziny czworokąt uwikłany w jedna i tę samą historię.
Nie mam zamiaru cię przekonywać Jarku do obejrzenia tego filmu, ale jeśli się kiedys zdecydujesz, myślę, że odnajdziesz w nim coś wiele, wiele bardziej ważnego i istotnego niż tylko homoseksualny związek dwóch mężczyzn. Temat filmu, tematem, ale przesłanie jest uniwersalne...
P.S. Masz ochotę się pokłócić?:) Napisz coś na temat mojego Bourne'a, część do wyboru, to wtedy zobaczysz.;))
O Bourne'a pokłócić się nie mogę z prozaicznego powodu- otóż widziałam tylko część pierwszą, bardzo mi się podobała i doskonale rozumiem też Twoją "miłość" do Franki Potente ;)) Jak obejrzę pozostałe części, wtedy możemy zacząć dyskusję:)pozdrawiam:)
ze wszystkimi oprócz: "Królowie Dogtown", "Tajemnica Brokeback Mountain", "Nieustraszeni bracia Grimm", "Candy", "I'm not there", "Mroczny rycerz" - się zgadzam, z powyższymi nie wiem - bo nie widziałem:)
"Tajemnica Brokeback Mountain" żonie się podobał, a ja zasnąłem...
"Nieustraszeni bracia Grimm" - to film Giliama, więc co chcieć więcej?
"Obłędny rycerz" to nie dokument tylko komedia i to śmieszna
"Casanova" zabawny, lekki film kostiumowy
"Zjadacz grzechów" pomysł niezły, ogląda się, ale Egzorcysta to nie jest
"Patriota" słaby...
"Mroczny rycerz" Ledger jako pielęgniarka, na tle wybuchającego szpitala... mistrzostwo!
Innych nie widziałem, w arcydziełach nie udało mu się zagrać, ale też w knotach też chyba nie.
Może ktoś spośród "nowych" pokusi się o analizę filmów Heatha? W końcu kilka osób nam doszło na Forum, a
być może nie wiedzą o istnieniu tego tematu?! :)
Pozdrawiam!
Skoro mowa o "nowych" to może ja spróbuję:
1.Zakochana złośnica-sam film beznadziejny, ale obejrzałam go ponad 4 razy ze względu na Patricka Verone (Heath Ledger). Ogólnie mówiąc idealny film na piżma-party, jeżeli dodamy popcorn ;)
2.Casanova-mój pierwszy film z Ledgerem, w roli głównej, dlatego mam do niego ogromny sentyment. Choć Heathowi zabrakło trochę charyzmy na scenie, aktor jest uwodzicielski i nieziemsko przystojny (w sumie jak w każdym filmie, ale w tym jakoś szczególnie-może dlatego, że to przecież prawdziwy casanova) :)).
3.Mroczny rycerz-tego filmu nie da się opisać, a na pewno nie roli Ledgera. Poprostu świetny! Kiedy obejrzałam film wzięłam ołówek i zaczęłam szkicować portrety Jokera...to coś fenomenalnego...nie do opisania (przynajmniej dla mnie, nigdy nie byłam uzdolniona literacko...:()
4.Nieustraszeni bracia Grimm-bardzo lubię ten film, może dlatego, że przepadam za filmami "dziwnymi", innymi, wyróżniającymi się, z nutką magii i czarów. Heath gra tu naprawdę czułego faceta i to mi się najbardziej podoba :))
5.Candy-jeden z moich ulubionych dramatów. Wstrząsający, smutny i zadziwiający. Po prostu w skali 1 do 10 otrzymał by ode mnie 11 ;))
Oprócz tych filmów obejrzałam jeszcze "Patriotę", "Obłędnego rycerze" i
"Czekającego na wyrok". Wszystkie trzy filmy mi się podobały, ale jakoś te 5 wyżej (z krótkimi komentarzami) mają dla mnie szczególne znaczenie :))
Proszę o wyrozumiałość...mam tylko ledwo 4 z języka polskiego.
Super! Dzięki za opinię! Może ten temat jeszcze odżyje :)
Co do "Candy" - rozpisywałam się na jego temat powyżej (w pierwszym poście). Mam niewiarygodny
sentyment do tego obrazu, dlatego też nie mogłam się powstrzymać, żeby nie napisać recenzji na Filmwebie!
;)
O "Candy" mogę rozmawiać zawsze i wszędzie!
Pozdrawiam! :)
Polala, fajnie ze ten watek znowu sie pojawil. moze ludzie, ktorzy go wczesniej nie widzieli, bo nie chcialo im sie szukac wypowiedza sie na temat filmow Heatha. ja ze swej strony obiecuje w koncu obszernie sie wypowiedziec :)
pozdr. Polala :))
Wcześniej przejrzałam ten wątek tylko pobieżnie, ale teraz (z okazji tego, że mam więcej czasu ^^) przeczytałam praktycznie wszystko. Omijałam kłótnie. Kurde, miałam nie komentować, ale użyję tylko jednego określenia ŻAŁOSNE! :P Sorry i bez kłótni już :D Jak dyskusja to na poziomie ^^ Teraz moich parę odnośników, a później wstawię moje opisy filmów (posklejam z innego wątku :P)
CO DO KSIĄŻEK/BIOGRAFI Czy są one dostępne w Polsce PO POLSKU? (niestety mój skrzywiony wybór, spowodował, że w tym momencie raczej nie dałabym rady czytać tego po ang. /po hiszpańsku może być! :P)
CO DO ARTYKUŁÓW czy może ktoś ma te gazety, albo w bibliotece mógłby zeskanować artykuły i wrzucić do netu? Chętnie bym przeczytała, a nie wiem jak miałabym się zabrać do szukania tych pism po bibliotekach :P
CO DO OSKARA
w tym momencie dla mnie jest ważne by on tego Oskara otrzymał. Gdyby go pominęli już na wstępie (nic nie gdybali) to bym sobie pomyślała "ok, już go nie ma, rozumiem". Ale teraz nie! Zrobili ogromną nadzieję i gdyby się wycofali w tym momencie to chyba wpierdo..ę.! Dla kogo ten Oskar? Jak dla mnie byłby on dla wszystkich, którzy w Heath'a wierzyli. Fakt, wiem, że to niby nie potrzebne, ale mimo wszystko mi by było jakoś lżej, bo to jest jednak jakiś hołd w stronę artysty. Wiem, że w tym momencie, gdyby Oskara dostał ktoś inny to byłoby to wielkie nie porozumienie. I ten aktor czuł by się głupio. A za parę lat Matilda powinna mieć, oprócz świetnie udokumentowanych zdolności ojca, jeszcze świetną do tego pieczątkę. Poza tym! Ten Oskar należy się Jokerowi (specjalnie tak napisałam) w miliardowych % nie zależnie od tego, czy aktor, który go stworzył żyje, czy nie. Więc to dla mnie głupie "dać mu pośmiertnego Oskara czy nie?". Powinno być poprostu zwyczajne "czy Heath Ledger powinien dostać Oskara za wykreowanie Jokera?". OSKAR MU SIĘ NALEŻY! CZY ŻYJE, CZY NIE.
A jeszcze co do ostatnej nominacji Heath'a to ja w sumie się tym wtedy nie interesowałam (znaczy mi wszystko jedno było), ale spójrzcie na to tak: nie o to chodzi, że Heath'owi nie dali nagrody, ale o to, że dali ją nagrodę komuś innemu, którego rola bardziej przypadła jurorom do gustu, co wcale nic nie Heat'owi nie ujmuje. (tu odwołanie do tegorocznego przyznawania Oskarów - nikt inny nie zasługuje na statuetkę bardziej niż Heath za Jokera)
CO DO ROMANSÓW nie lubię gadać na takie rzeczy, bo staram się (próbuję...) odróżniać życie publiczne od prywatnego. Tzn. np. gdy widzę jakąś osobę publiczną gdzieś to nie idę i nie rzucam się na nią, bo wiem, że w tym momencie jest zajęta rodziną czy czymś tam, ale inna sprawa, kiedy jest na jakiś publicznym czymś, wtedy zawsze można spróbować się do niej dostać, by porozmawiać lub coś. Tak uważam ja ;) Hm. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe - nie wchodzi się z buciorami do czyjegoś życia... No, ale czasem jak to "baba" i ja na plotki łążę :P Więc powiem Wam tak... Dla mnie to życiową miłością Heath'a jest Matidla. A życiową miłością Michelle jest kto? Również Matilda. Ale też miałam wrażenie, że ich para (Michelle i Heath ;) wyróżniała się w Hollywood... Takie głupie wrażenie (zwłaszcza po rozstaniu), że łączyła ich przyjaźń. A to jest naprawdę piękne.
Wiem, że jest wątek o jego romansach, miłościach i czymś tam, ale sorry nie wejdę. Skomentuję tylko coś jeszcze...
http://i191.photobucket.com/albums/z158/adelineandhazel/celebs/heath_ledger/heat h_ledger_michelle_williams_brea.jpg
zajeb*ste! ;P (swoją drogą, to oni mają ubogi słownik w przekleństwa :P u nas można by było wyrazić to na milion sposobów ;P)
Teraz ja i "moje" filmy ;) (dodam tylko jedno coś jeszcze, bo mi się właśnie przypomniało - kółko wzajemnej adoracji - nieźle! ;P)
"Zakochana złośnica" - Pierwszy film... Łohoho... Daaawno temu oglądałam. Lubię ten film, bo mam z nim różne wspomnienia, no i teraz oczywiście "dodatkiem" jest to, że to pierwszy obejrzany przeze mnie film Heath'a ;) Wtedy pomysłałam, że to poprostu interesujący aktor, grał charakterystyczną, ciekawą rolę. Dla mnie niezła komedia i nadodatek na "nudnym" (napisałam to z przymrużeniem oka ;P) Shakespeare'e :P Dla mnie Heath idealnie tu zagrał licealiste, który podobno zjadł żywą kaczkę i sprzedał swoją nerkę by kupić alkohol :P Jego postać trzyma przy filmie, inne postacie są tylko jego bladym tłem.
"Obłędny rycerz" - dobrze tu Heath się prezentował ^^ ale nie zwróciłam uwagi na niego ze względu na wygląd. Dla mnie jeszcze wtedy Heath ciągle dziwnym, tajemniczym i zamkniętym w sobie licealistą :P
Film nie jest wysokich lotów, ale jednak z metaforą.
Później zobaczyłam "Casanovę" i "Nieustarszonych Braci Grimm". Wiem, że te filmy nie powalają, ale są całkiem "sympatyczne". Bo to właśnie tylko takie "sympatyczne filmiki". Nie są to filmy, które mają wpływać na czyjeś życie, czy niewiadomo jak go oświecać. Ale jednak ja je lubię. Można się przy nich uśmiechnąć. Pozatym jedynym z nich takim trochę bezsensu jest "Casanova".
"Bracia Grimm" - spodobało mi się to, że mimo iż jest to jednak taki film dla dzieci, to niektóre sceny i mi przypadły do gustu. A Heath fajnie! taki nieporadny intelektualista ;]
"Casanova" - film, który można obejrzeć i zapomnieć. Ja go pamiętam tylko dzięki głównemu bohaterowi. Bo dobry aktor zagra wszystko. No i Heath dobrze zagrał tu uwodziciela ;]
No i nadszedł czas na "Tajemnice...". Przed ich zobaczeniem bardzo lubiłam Heath'a, ale po ich obejrzeniu już go uwielbiałam. Nie ze względu na jego rolę w tym filmie. Ze względu na jego postawę. Bo ten film mnie nie powalił. Był dobry. Skandalistyczny. Odtwórcy głównych ról fantastyczni (obaj), ale do mnie nie trafił. Znaczy nie wiem jak miałby do mnie dotrzeć... i czy o to chodziło... Jeżeli chodzi o temat filmu, to ja jestem naprawdę tolerancyjna, ale jako zwykły człowiek jest to dla mnie dziwne, bo jednak powinniśmy dążeć do pary kobieta-mężczyzna. Moja tolerancja polega na tym, że nie przeszkadzam komuś iść pod prąd. Ktoś tego chce, potrzebuje lub taki jest, to czemu mam jeszcze bardziej komplikować jego życie? Nie muszę i uważam, że nie powinnam. A gdy ta osoba jest na dodatek przyjacielem to powinnam go wspierać, prowadzić i pomóc iść.
Nie jest to dla mnie jedynie historia dwóch homoseksualistów. Ten film wg mnie jest naprawdę inteligentny. ZWŁASZCZA przez to, że główni bohaterzy są takiej, a nie innej orientacji. Bo gdyby wykreślić z tego filmu to, że są oni gejami, to mimo iż została by pewna historia, nie byłaby ona przedstawiona w taki sposób. Tak, uważam, że ten film był rewelacyjny i może to, co teraz powiem jest sprzeczne, ale mnie nie zachwyca. Nie wiem jak to powiedzieć. Ale jak się już teraz zastanowiłam to wiem, że ten film do mnie jednak trafił, idealnie we mnie wcelował. Mówiąc, że jest bardzo dobry, chcę skończyć mój "kontakt" z nim. Nie da się jednak zapomnieć tej histori. Ale coś z tym filmem jest na rzeczy, bo musiał mnie mocno ruszyć, skoro uważam go za dobry, a nie chcę już więcej oglądać. I tu nie chodzi o homoseksualistów! Chodzi ogólnie o tę historię. Była bardzo "mocno" opowiedziana.
"Mroczny rycerz" - MUSIAŁAM ten film obejrzeć. Przez wszystkie minuty filmu doszukiwałam się w nim Heath'a... nie było go tam! Tam był tylko Joker. TYLKO I WYŁĄCZNIE JOKER. To była dla mnie masakra. Tak dopracowanej postaci NIGDY W ŻYCIU nie widziałam! Joker nie miał w sobie nic z Heath'a! Nic! Oprócz pewnego małego szczególiku, czyli tego, że to Heath go stworzył... :P Ale każdy ruch Jokera, każde słowo, mina, gest, śmiech były jego własne, jego - Jokera, nie Heath'a. To przekroczyło wszelkie moje oczekiwania. Film, który oglądałam z przeszklonymi oczami, które ciągle pamiętały bardzo smutne słowa (przypis - inf. o śmierci), okazał się (przynajmniej dla mnie) czymś bardzo dobrym! Bo jeżeli ludzie mają pamiętać Heath'a tylko z tej roli, to w sumie bardzo dobrze! Dobrze, bo, tak, to była rola jego życia. Takie oddanie postaci, nie zdarza się na codzień... Nie zdarza się też nawet raz na tydzień, czy miesiąc... A czy raz na rok? Nie wiem, ja tak wspaniale wykonanej pracy jeszcze nigdy nie widziałam.
To jest dla mnie naprawdę rola wyjątkowa. I to nie "fantastyczna rola Heath'a", a najfantastczniej stworzona postać jaką widziałam... w ogóle.
Nie pisałam ile dałam punktów, bo zawsze mam z tym problem. Często film podobał mi się tak po prostu (bo jak to określam był "sympatyczny" :P) i chciałabym dać mu jakąś dobrą ocenę, jednak z drugiej strony wiem, że na nią nie zasługuje z różnych względów. Nie mam za to problemu z przyznawaniem ocen od 4 w dół! :P (ale tu takich filmów nie ma)
Czekam na kolejny film, którego oczywiście premiery Heath nie doczekał. I będę starać się też w miarę możliwości obejrzeć inne filmy, których do tej pory nie widziałam.
A co mogę "zrobić dla" Heath'a? Mogę o nim nie zapomnieć i próbować nie pozwolić zapomnieć o nim mojemu otoczeniu...
P.S Powtarzam, że skopiowałam to z innego wątku, tylko trochę pozmieniałam.
Dzięki za ocenę filmów, zawsze to kolejny cenny głos! :) Co do książek, z tego co mi wiadomo, to żadna z
nich nie została wydana w języku polskim. Są za to dostępne w języku angielskim, może z czasem będą
dostępne w jęz. hiszpańskim?! Co do artykułów, jak akurat będę w bibliotece, obliguję się zeskanować
wszystkie, (które znajdę) artykuły i wstawić je do Internetu!
Pozdrawiam :)
No to liczę na to, że w końcu je po Polsku wydadzą, chociaż jak szybciej znajdę po hiszp. to przeczytam ;D A skąd ty je wytrzasnęłaś?
Za artykuły z góry dzięki ^^
Pozdrawiam
Dwie pierwsze ("Heath Ledger: An Illustrated Biography" i "Heath Ledger Hollywod's Dark Star") kupiłam na
Amazon.com, a ostatnią ("Heath: A Family Tale) kupiłam na brytyjskim Ebayu :)
Jak zdobędę artykuły, dam znać oczywiście!
Zakochana Złośnica
Słaby film, słaba rola Ledgera. Typowa młodzieżówka
Obłędny Rycerz
Film całkiem przyjemny ( tak na 5/10 ), ale Ledger przeciętny. Nic nie pokazał poza uśmiechem
Patriota
Obok Gibsona ( w tym filmie słabego ) nie istniał
Tajemnica...
Dobry film, dobra rola Ledgera
Mroczny Rycerz
Film niezły ( pomiędzy 6, a 7 ) a Ledger wycisnął z tej najprostszej dla aktora roli to co się dało. Zagrał poprawnie
Ogólnie przeciętny aktor, na którego śmierci zarobiona mnóstwo kasy. Genialnie to wykonali ( spece od marketingu )
Aha jeszcze oglądałem Nieustraszonych... i Casonove. Tu i ta Ledger pokazuje, że chciał być bożyszczem nastolatek
Dzięki za opinię. Lapidarna, ale jest ;) Co do "Złośnicy..." i "Obłędnego rycerza" się zgodzę. "Patrioty" nie
widziałam. "TBM" i "Mroczny rycerz" + "Candy" - dla mnie rewelacja, ale to kwestia percepcji przecież! Zgodzę
się także co do opinii, że na śmierci Ledgera zarobiono, i to kolosalne pieniądze, nie zgodzę się jednak co do
opinii odnośnie jego przeciętności - jestem absolutnie innego zdania, czego dałam wyraz w pierwszym poście
tego tematu. Powtarzać się nie będę, a i nie mam zamiaru!
Pozdrawiam ;)
A ja się przede wszystkim nie zgodzę z tym że chciał być bożyszczem nastolatek! Nigdy w życiu nie chciał! Od tego uciekał,gdy proponowano u takie role zaraz po Zakochanej złośnicy.A po za tym w tych filmach nie ma nic z typowych filmów nastolatek i przede wszystkim gdy ktoś zagra casanove nie znaczy że chce nim być.Właśnie na tym polega aktorstwo,By wczuć się w jakąkolwiek rolę i zagrać ją dobrze.A trudniej jest zagrać jeszcze taką która nie ma nic wspólnego z twoją osobowością.
"Robię to tylko dlatego, że sprawia mi to przyjemność. W dniu gdy praca przestanie mnie bawić - koniec. Po prostu odejdę. Robienie kolejnego filmu dla nastolatków przestaje być zabawą... Nie chcę tego robić do końca życia.
Nie chcę nawet spędzić reszty mojej młodości w tym przemyśle. Jest o wiele więcej rzeczy, które chcę odkryć"
Nie znam życia prywatnego Ledgera ( oprócz tego, że ćpun ), ale film w których grał nakazują mi tak na niego patrzeć. A co do cytatu jaki napisałaś. Gadać to sobie mógł. Brando mówił, że nie kocha grać. Moim zdaniem pierdolił farmazony. Wiem na czym polega aktorstwo. Ale Heath wcale nie jest taki świetny jak go wiele osób maluje
A powiedział Ci że ćpał??! I jeśli filmy nakazują Ci tak na niego patrzeć, to gratuluje poczucia rzeczywistości.I "wzoru" do naśladowania :P
I to jak go wiele osób maluje, to już każdego osobista sprawa.Dla mnie był wyjątkowych aktorem.Jeszcze się taki nie narodził, co by wszytkim dogodził i przede wszystkim o gustach się nie dyskutuje,bo ile ludzi tyle ich jest.
I nie powołuj się na to, że był ćpunem,bo nawet jeśli był to jego osobista sprawa.A to co robił jako aktor dla mnie bardzo się liczy. Wielu było co zaćpali się na śmierć, a ludzie i tak pamiętają ich dorobek życiowy.Za to za życia mówili ćpun.
Widzę trafiłem na fanatyka. Wisi mi to, że ćpał. Po prostu to tylko o nim wiem na temat życia osobistego. To Ty wszedłeś na ten temat. Nie mam ochoty z Tobą dyskutować, bo jak widzę to jesteś ślepo zaślepiony
PS A argument, że o gustach się nie dyskutuje jest idiotyczny. Gdyby tak było to by nie było filmwebu itd