Otóż nie. Goldsmith jest wspaniały. Bo jego muzyka jest ponadczasowa, a nowe pokolenia wciąż zachwycają się jego twórczością. Jest także wspaniały z tego powodu, że dziś nie widać godnych następców i kontynuatorów jego stylu. Dziś w muzyce filmowej już nie ma takich orkiestracji, nie ma takiej żywiołowości.
Miałem na myśli że już nie żyje a co do jego muzyki jestem tego samego zdania jest ponad czasowa a w szczególności jego muzyka ze Star Treków.
To prawda. I w kwestii "Star Treków", może powiem tak: powstały dwa, najsłynniejsze motywy muzyczne dla kina s-f - "Star Trek" Goldsmitha i "Star Wars" Williamsa. Ale jaka różnica! Jeden i drugi temat znakomity, ale temat Goldsmitha jest niczym pędzący gepard. Natomiast temat Williamsa ze "Star Wars", to powolny żółw. Zawsze wolałem Goldsmitha i "Star Trek". I nadal nic się nie zmieniło.
Jerry Goldsmith, to oczywiście "Chinatown" cudowna kompozycja przywracająca ducha kina noir. "Omen", to ciary na całym ciele, groza, groza, groza... "Obcy" znów mrocznie i świetnie, ale to nie "Omen" ;)