19. grudnia 1989 r. w Polsce. Komunizm już obalono, ale wspomnienia z PRL są jeszcze bardzo świeże i nie dają o sobie zapomnieć. Na sklepowych półkach nadal próżno szukać szerokiego asortymentu wędlin. Niepewny świat mieni się w czarno-białych barwach, a w tej beznadziei skąpane są rosnące jak grzyby po deszczu szare bloki z betonu. W „Dzienniku” informują o najcieplejszym grudniu w historii Polski. W Tarnowie termometry wskazały 19 stopni Celsjusza. Na koniec tego wydania Szczepkowska wspomina o nowym serialu telewizyjnym, który będzie można oglądać co niedzielę w TVP. Mówi coś o dekalogu, o utalentowanym reżyserze, o warszawskich plenerach. Punktualnie o 20:00 zaczyna się pierwszy odcinek „Dekalogu”, cyklu który przejdzie do historii polskiego kina, którym zachwycać się będzie cały świat i dzięki któremu Krzysztof Kieślowski zyska sobie miano spadkobiercy Ingmara Bergmana. W czasach wielkiej polskiej smuty, powstało dzieło refleksyjne, momentami przygnębiające, pokazujące ludzi takimi jakimi są. Film w Polsce nie przyjął się – został wyśmiany, bo wtedy rodakom nie było po drodze z takimi produkcjami. Potrzebowali wówczas czegoś krzepiącego i pocieszającego. W obecnych realiach próżno znaleźć krytyków „Dekalogu”, ale równie trudno o ludzi, którzy akurat te filmy Kieślowskiego oglądali.
Jest 14. sierpnia 2009 r..
Na dalszą część moich relfeksji na temat "Dekalogu" zapraszam pod adres: http://gibber-twice.net/?p=361