Taka jest prawda. Dobrego reżysera rozpoznaje się od razu. Widziałem 5 filmów tego "najlepszego reżysera na świecie"(Trzy kolory, Podwójne życie weroniki, Gadające głowy) i jestem iście zażenowany. Może trafiłem na najgorsze jego filmy, ale sądząc po wpisach na forum, to chyba i tak jest czołówka(te sławne Trzy kolory...), nie wiem jak będzie z dekalogiem czy krótkim filmem o zabijaniu, ale szczerze wątpię(po skrupulatnej analizie postów na ich temat), że odbiegają znacząco od charaktery tych, przeze mnie widzianych. Skazuje to jednoznacznie Kieślowskiego na porażkę.
Poza tym jest mnóstwo reżyserów o niebo lepszych od Kieślowskiego (nawet jeśli dekalog i krótki... okazałyby się arcydziełami to i i tak Kieślowski plasuje się o rangę niżej) m. in.: David Fincher, Darren Aronofsky, Quentin Tarantino, Woody Allen, Tim Burton, Martin Scorsese, Hayao Miyazaki, Clint Eastwood, Emir Kusturica, Joel & Ethan Coen, Steven Spielberg, Tatsuya Ishihara itp.(reżyserzy są podani w kolejności przypadkowej, nie ustanawiam wśród nich żadnej hierarchii). Są też tacy jak Stanley Kubrick czy Makoto Shinkai, których oglądałem 1 może 2 filmy, ale już uważam ich za geniuszy.
Może i Kieślowski jest najlepszym reżyserem w Polsce(choć jak dla mnie lepszy jest Kolski), ale ZDECYDOWANIE nie na świecie.
Teraz pewnie zostanę obrzucony obelgami typu : "nie znasz się na sztuce", "nie rozumiesz jego twórczości", "jak można mówić, że ten geniusz jest słaby", "trzeba mieć pewien stopień wrażliwości żeby zrozumieć jego filmy" itp.(naprawdę będziecie musieli się wysilić żeby żaden tekst się nie powtórzył).
Z drugiej strony proszę o informację jeśli wspominany wcześniej dekalog czy krótki... jest lepszy od tych co widziałem, bo jeśli są równie "dobre" to nieporozumienie. Jedyny film Kieślowskiego jaki był strawny(oczywiście z tych co oglądałem) to Czerwony.
Proszę o jakieś sensowne odpowiedzi na poruszony przeze mnie temat.
Przede wszystkim zobacz "Amatora". IMO to jednak jego najlepszy film, choć nie widziałem jeszcze "Przypadku". Zaś od "Krótkiego filmu o zabijaniu" osobiście wolę "Krótki film o miłości".
Obelgi? Raczej nie na tym forum. Poza tym śmierdzi mi tutaj prowokacją, ale jednak zaryzykuje i odpiszę.
Kieślowski - wśród moich ulubionych reżyserów absolutny nr 1. Wg licznika filmwebu widziałem 43 jego filmy, a mój ulubiony to "Krótki film o zabijaniu". Dodam też, że widziałem 90% filmów wymienionych przez Ciebie twórców (poza Japończykami). Ale do rzeczy.
Z tą listą lepszych reżyserów to pojechałeś po bandzie. Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora, każdy ma swój styl, każdy robi takie filmy jakie potrafi. Kieślowski wypowiedział się kiedyś na ten temat:
http://www.youtube.com/watch?v=MK949wpIiP8&feature=related
Zapytano go także, czy woli oglądać filmy Bergmana, czy Spielberga. Odpowiedział, że czasami Bergmana, czasami Spielberga, i że obydwaj są bardzo dobrymi fachowcami. Bo tak niewątpliwie jest, ale robią inne filmy.
Może akurat jesteś na takim etapie, że wolisz oglądać filmy o dinozaurach (od Spielberga), niż filmy o ludziach (od Kieślowskiego). Może kiedyś to się zmieni, może nie. W każdym razie uszanuj zdanie innych, bo w głosowaniu każdy ma równe szanse na znalezienie się na pierwszym miejscu rankingu. A znalazł się tam nie Spielberg, nie Kusturica itd, a właśnie Kieślowski. Przypadek? Nomen omen?
Grali u niego najlepsi polscy aktorzy, a kiedy zaczął pracować na zachodzie, ludzie chcieli u niego grać nawet za darmo. Pomijając innych fachowców z najwyższej półki, którzy z nim pracowali.
Z Tarantino, którego również wymieniłeś wiąże się pewna anegdota:
"Jest rok 1994. Podczas festiwalu filmowego w Cannes główną nagrodę odbiera Quentin za obraz pulp fiction. W walce o złotą palmę przegrywa między innymi film czerwony. Kiedy jednak Tarantino spotyka Krzysztofa Kieślowskiego, wykrzykuje do niego: - Pan jest moim mistrzem ! na krótkim filmie o zabijaniu uczyłem się kina. to panu należała się ta nagroda. Mistrzu."
Jak chcesz możesz sobie poczytać na imdb jak ludzie zachwycają się Kieślowskim po drugiej stronie oceanu.
To tyle, szkoda, że nie doceniasz Kieślowskiego. Ale z drugiej strony, co mnie to obchodzi? Dla mnie i tak jest najlepszy.
Co do tego, który jest najlepszy to też nie mogę udzielić sprecyzowanej odpowiedzi. Oczywiście każdy ma inny styl i takie tam..., ale jeden film jest zawsze lepszy od drugiego, patrząc ogólnie. A więc jeśli reżyser zrobił większość filmów, które do mnie trafiły/ mnie zachwyciły to uważam reżysera za dobrego. Co do Kieślowskiego - obejrzałem 5 jego filmów(lecz na pewno na nich nie poprzestanę), które mnie nie zachwyciły. Owszem nie były nudne, miały dobre momenty, w większości była dobra muzyka, ale całokształt wypada kiepsko. Poza tym żadnego z wymienionych przeze mnie reżyserów nie mogę jednoznacznie uznać z mojego ulubionego - każdy z nich jest genialny, ale zdecydowanie Kieślowski plasuje się na znacznie niższej pozycji, więc moja lista jak najbardziej sensowna.
Następnie, jeśli uważasz, że Spieldberg to tylko Park jurajski, to nie wiem czy widziałeś 90% jego filmów. Czy Lista Schindlera, Szeregowiec Ryan nie są lepsze od Trzech kolorów? Odpowiedź jest oczywista - tak, zdecydowanie. Czy są lepsze od dekalogu? Nie wiem. Ale filmy jakie zrobił Spieldberg stawiają go zdecydowanie ponad Kieślowskim(nawet jeśli dekalog i krótki... będą dobre).
Co do Tarantino, nawet jeśli wzorował się na filmach Kieślowskiego, to jego arcydzieła stanowią bardzo ich odległą formę. To jak suprematyzm w abstrakcjonizmie(jedyne porównanie jakie przyszło mi na myśl). To, że Quentin lubi filmy Kieślowskiego to nie znaczy, że ja je mam lubić(nie jestem jakimś chorym fanem reżysera, tylko jego filmów).
Widać nie doceniają go na tym zachodzie na tyle aby przyznawać mu jakieś znaczące nagrody(poza lwami).
Doceniłbym go jakbym widział jakieś jego dobre filmy, jak na razie nie zobaczyłem, ale mam jeszcze dużo przed sobą. Co do ciebie, to chyba jednak cie to obchodzi, bo inaczej byś w ogóle nie odpisywał.
"Czy Lista Schindlera, Szeregowiec Ryan nie są lepsze od Trzech kolorów? Odpowiedź jest oczywista - tak, zdecydowanie", a w czym lepsze? w odbiorze? zależy czego szukasz. Poza tym, jak można porównywać te filmy?
I dalej, żeby oceniać filmy Kieślowskiego i znaleźć ich piękno, trzeba jednak wyjść poza schemat (nie twierdzę, że jesteś schematem) i spojrzeć na nie zupełnie inaczej. Umiesz spojrzeć? A może obejrzyj raz jeszcze? A jak spojrzeć? hmm, zupełnie inaczej niż jak oczekiwałeś. I tutaj też trzeba postawić pytanie: czego oczekiwałeś po jego filmach? może zawiodłeś się, że tego nie znalazłeś? Obejrzyj jeszcze z 10 filmów, a potem powiedz co myślisz.
Co do Spielberga, dobry, amerykański reżyser, ale żaden z niego artysta. Różnica między Spielbergiem a Kieślowskim jest taka jak jak wejście ze świata pełnego popcornu do świata pełnego trufli. Owszem Spielberg to dobrej klasy twórca, ale do ludzi pokroju Bergmana, Felliniego czy Kieślowskiego nie ma startu. Dlaczego? bo nie jest artystą. Hmmm, nie mam zresztą zamiaru Cię przekonywać do Kieślowskiego, nie lubisz? trudno. A tekst w stylu: "Widać nie doceniają go na tym zachodzie na tyle aby przyznawać mu jakieś znaczące nagrody(poza lwami)", to jakiś żart, tak? A co to znaczy znaczące nagrody? To że o nim dalej pamiętają ludzie, to jest chyba największy wymiernik. To że Ty i ja o nim gadamy to chyba sukces, prawda? nie chciałbyś żeby ktoś po Twojej śmierci gadał o Tobie? żeby setki czy tysiące ludzi pamiętały Twoje dokonania? Jest w pamięci swoich fanów i antyfanów, to jest sukces. A nagrody to bzdury, co pokazały chociażby tegoroczne Oscary czy inne gale sprzed lat. Nie zawsze artysta dostaje nagrodę za swoją pracę vide Scorsese (dostał Oscara za dobry film, ale nie za najlepszy). I on faktycznie też jest artystą, podobnie jak Coppola. Pozdro.
Wiesz co, na ten temat wypowiedział sie kiedyś sam Kieślowski, kiedy pewien przygłupawy dziennikarz zapytał go "Czy ma pan kompleks Machulskiego?" na co Kieślowski spytał cóż to takiego jest, ten kompleks Machulskiego. Dziennikarz odpowiedział że to kompleks reżysera wobec innego reżysera na którego filmy ludzie chętniej chodzą. Na co pan Krzysztof zapytał "Czyli na przykład kompleks Bergamana wobec Spielberga?" I sam potem wyjasnił że on lubi filmy i tego i tego. To tak jakby porównywanie lepszym malarzem był Boticcelli czy Picasso? Nie ma takiego porównania, coś takiego jak "ranking gustu światowego" nie istnieje, dlatego myślę ze dyskusja ta jest jałowa. Do mnie bardziej przemawia Kieślowski i Jeunet do kogoś Tarantino i Bergman do kogoś jeszcze Ozu i Fellini. Ludzie lubią sobie mnożyć problemy.
nie znasz się na sztuce, nie rozumiesz jego twórczości, jak można mówić, że ten geniusz jest słaby, trzeba mieć pewien stopień wrażliwości żeby zrozumieć jego filmy.
A tak na poważnie to ocenianie reżysera jest troche bez sensu, w przypadku filmu oceniasz jakis efekt końcowy i mozna jednoznacznie stwierdzic czy jest dobry czy zły, ale nie wiesz w jakim stopniu w całościową ocene miał wkład reżyser, poza tym nie można oceniać kogoś po zapoznianiu się tylko z kilkoma filmami, ja osobiście bardzo lubię Kieślowskiego, ale do tych rankingów podchodze z dystansem ;p
blondyn
Skoro ktoś pisze do filmu scenariusz, decyduje o obsadzie, reżyseruje, a następnie montuje, to chyba jednak jego wkład jest dość spory ;).
budka
To faktycznie był chyba błąd, że odpisałem, bo mam wrażenie, że nie zrozumiałeś ani jednego słowa z tego co napisałem.
Obejrzałeś jeden krótki metraż i cztery ostatnie filmy Kieślowskiego i masz czelność wyciągać jakieś "wnioski"?
"David Fincher, Darren Aronofsky, Quentin Tarantino, Woody Allen, Tim Burton, Martin Scorsese, Hayao Miyazaki, Clint Eastwood, Emir Kusturica, Joel & Ethan Coen, Steven Spielberg, Tatsuya Ishihara"
Ani Fincher, ani Aronofsky, ani Eastwood, ani TYM BARDZIEJ Spielberg nie osiągną nigdy poziomu Kieślowskiego. Nie stworzą własnego rozdziału, kina charakterystycznego, różnego od innych, które można firmować tylko swoim nazwiskiem. Allen, Tarantino i Burton tworzą kino "charakterystyczne", ale tak zupełnie inne, że ciężko to porównywać.
Co do filmów, które oglądałeś, to w istocie (w co wątpisz) odbiegają od konwencji filmów wcześniejszych. Przede wszystkim narracyjnie, bo Kieślowski jakby pozbywa się (niepotrzebnie!) skażenia kręceniem dokumentów.
I to, co tak urzeka w "Amatorze", "Przypadku, "Bliźnie", dekalogach, zostaje w "Kolorach" i "Weronice" zmarginalizowane na rzecz syntezy muzyki i obrazu(właściwie koloru/światła). I choć trudno zaprzeczyć, że to wciąż znakomite kino, to mnie nie urzeka tak, jak wspomniane wyżej.
Weź się za wymienione przeze mnie filmy, dorzuć jeszcze Dekalog V i III. Jak wchłoniesz, to na zawsze. Jak nie, przyjdź i popłacz jeszcze trochę.
Tajler dzięki za link, jestem w szoku :)
podsumowując te akademickie spekulacje: sztuka filmowa to nie zawody sportowe
Świetnie zmontowane, prawda? ; )
I muzyka idealna (Royksopp - Triumphant). Niespełna 1,5 minuty, a czuć klimat Kieślowskiego na kilometr.
Jedyna "sensowna" odpowiedź jest taka, że mój dywan ma więcej wrażliwości i taktu od ciebie. Nie ma takich głupich spostrzeżeń, jak ty i nie stara się nimi ze mną podzielić.
Dekalog 1 - 8/10, Krótki film o zabijaniu - 9/10, Amator - 8/10, Przypadek - 7/10
Jednym słowem, poza Krótkim filmem o zabijaniu, nic szczególnego, na pewno nie można tu mówić o najlepszym, jednym z najlepszych, ani jednym z lepszych reżyserów świata. Nawet jeśli od tego momentu posypałyby się 10/10, to nic tego nie zmieni.
Muzyka jest całkiem dobra sama w sobie, w połączeniu z filmem jednak wprowadza w obraz niepotrzebny chaos, burzy proporcje - z jednej strony mamy jakąś "przygnębiającą" scenę, która nagle zostaje uwieńczona Preisnerowskim popisem, który w ogóle nie współgra z akcją czy danym wątkiem, żadnego płynnego przejścia(a przecież jakieś awangardowe kino to nie jest), ani zmian obrazu po wejściu muzyki. Kiepsko, że zmarnował się dobry podkład.
Klimat jest błahy - żadnych zmian. Pod wpływem emocji głównej bohaterki światło powinno zmienić się choć odrobinę, a tu mamy przez cały czas jednolitą scenerię, która jest jakby jedynie pociemniona, i tyle.
Aktorstwo również pozostawia wiele do życzenia. Wiadomo, że owa Binoche nie miała być jakimś "ucieleśnieniem duchowego cierpienia", a nawet przeciwnie, ale i w tej roli nie była przekonująca. Jakby to nie był film Kieślowskiego to wszyscy mówili by, że gra jak drewno.
Fabuła jest mało rozbudowana, ale to nie koniec świata. Gdyby realizacja była dobra to mogłoby wyjść coś zacnego, ale Kieślowski po raz kolejny udowadnia, że reżyserem jest kiepskim i o jakość filmu zadbać nie potrafi. Film jest nudny, wizualnie niedorozwinięty, bez żadnych nowości w sferze moralnej i bez żadnego katharsis czy innych.
Nie zgadzam się z tym, ale przynajmniej trochę rozumiem twoje stanowisko.
Co do gry Binoche... Wydaje mi się, że miała swoje lepsze filmy, mimo to... Mi się podobała. Gra w dość charakterystyczny sposób (można znaleźć na prawdę dużo powiązań między jej grą aktorską, jak np w Niebieskim i Czekoladzie) i albo się to lubi i akceptuje, albo nie.
A co do "Jakby to nie był film Kieślowskiego to wszyscy mówili by, że gra jak drewno.", równie dobrze można by powiedzieć, że gdyby to nie był film Kieślowskiego, to by się nie sprzedał. Ja tak nie uważam, ale można by.
Jednak jest to film Kieślowskiego, więc nie ma o czym mówić. Jednym się podoba, innym nie i chyba właśnie o to chodzi, czyż nie?
Muszę powiedzieć, że urzekł mnie spokój twoich wypowiedzi. Pierwszy raz spotykam się z fanem czy sympatykiem Kieślowskiego, który nie najeżdża na mnie, że jestem niewrażliwy czy głupi bo nie zrozumiałem filmu czy coś w tym stylu. Strasznie denerwuje mnie taka postawa, ponieważ ci, którzy uważają się za "wrażliwych" czy "spokojnych" rzucają obelgami lub pogardami w tych, którzy się z nimi nie zgadzają. Dobrze, że są jeszcze normalni ludzie.
Wychodzę z założenia, że z hejterami kłócić się nie ma sensu, ci zwykle uzasadniać nie umieją. Nie bo nie. Bez sensu, więc po co tracić nerwy?
Muszę powiedzieć, że też jestem mile zaskoczona, że nie jesteś jednym z nich. Bez urazy, pełno ich po prostu pod każdą produkcją...
Jak się stało to, że to jest tak genialny reżyser, a ja nie widziałem żadnego jego filmu :o Trzeba coś obejrzeć :D