Recenzja filmu

Ślepy los (2006)
Lucy Walker

Ślepa furia

Reżyserka krytykuje delikatnie zachodnią chęć łamania kolejnych ograniczeń, granic i rekordów. Dla nich wspinaczka to kolejny wyczyn sportowy. Z kolei czy niewidomi odczują znaczącą zmianę po
Filmy o niepełnosprawnych, którzy pokonują swoje słabości, to zawsze murowane hity. Twórcy uprawiają emocjonalny szantaż w słusznej sprawie - raz, żeby wycisnąć z widza możliwie najwięcej słonej cieczy, a dwa, żeby pokazać, że kalecy są tacy sami jak my, a nawet lepsi. Przezwyciężenie psychicznych i fizycznych ograniczeń uwzniośla jak podróż windą na najwyższe piętro Pałacu Kultury. W "Ślepym losie" poznajemy historię niewidomego Erika Weihenmeyera, który wspiął się na szczyt Mount Everestu. Teraz przyjeżdża ze swoją ekipą do Tybetu, aby zorganizować kolejną górską wyprawę. Jej uczestnikami będą dzieci z okolicznej szkoły dla niewidomych. Na pierwszy rzut oka największym twardzielem wśród bohaterów filmu jest Weihenmeyer. Choć stracił wzrok w wieku kilku lat, nie przeszkodziło mu to w uprawianiu jednego z najniebezpieczniejszych sportów wyczynowych. Należy jednak pamiętać, że Erik od samego początku otrzymał potężne wsparcie ze strony majętnej rodziny. W "Ślepym losie" znalazły się fragmenty domowych nagrań, w których ojciec i bracia towarzyszą przyszłemu alpiniście w jego niebezpiecznych zabawach. Co mają w takim razie zrobić biedne tybetańskie dzieciaki? Ich rodziców nie stać na opiekę nad niepełnosprawnymi (a więc nieprzydatnymi) potomkami. One też są przecież mimowolnymi bohaterami próbującymi utrzymać się na skutej lodem powierzchni nieprzyjaznego społeczeństwa. Tutaj nawet nauki Buddy tracą na sile. W dokumencie Lucy Walker frapują mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, komu ta niebezpieczna wycieczka potrzebna jest bardziej: Amerykanom czy kalekim dzieciakom. Reżyserka krytykuje delikatnie zachodnią chęć łamania kolejnych ograniczeń, granic i rekordów. Dla nich wspinaczka to kolejny wyczyn sportowy. Z kolei czy niewidomi odczują znaczącą zmianę po całym przedsięwzięciu? Czy naprawdę natchnie to ich do uczestniczenia w życiu społeczeństwa na normalnych zasadach? Druga wątpliwość dotyczy kontekstu politycznego: akcja "Ślepego losu" rozgrywa się w Tybecie, ale na ekranie ani słowem nie wspomina się o prześladowaniach ze strony Chin ani jakichkolwiek problemach z realizacją filmu. Czyżby reżyserka zgodziła się na cenzurę? Poza tym, jest to kawał porządnego kina dokumentalnego.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones