Recenzja filmu

Niezniszczalni 2 (2012)
Simon West
Sylvester Stallone
Jason Statham

Druga młodość

"Niezniszczalni 2" zostali nakręceni według pradawnej amerykańskiej recepty na sequel. Brzmi ona: więcej, mocniej, szybciej. Niezłomnym seniorom prócz pary w pięściach  nie brakuje również
Sylvester Stallone ma 66 lat. Arnold Schwarzenegger 65. urodziny obchodził tydzień temu. Z kolei Chuck Norris dawno przekroczył granicę wieku emerytalnego. Gdyby mieszkali nad Wisłą, nastolatki mogłyby im ustępować miejsca w ikarusach, a wnuki kupować w prezencie  na święta wzmacniający syrop. W Hollywoodzie wszyscy trzej prężą przed kamerą muskuły, targają ciężkie giwery i spuszczają łomot tabunom napastliwych delikwentów. Co najważniejsze, robią to na tyle sugestywnie, że po wyjściu z kina młode pokolenie widzów ma ochotę ćwiczyć w realu wejście smoka. Starość nie radość? Wolne żarty.


Stallone kolejny raz wciela się w Barneya Rossa – dowódcę grupy najemników, którzy za odpowiednią cenę wybiorą się choćby do piekła. Póki co zostają wysłani przez CIA na Bałkany, by odzyskać cenny ładunek z wraku samolotu. Na miejscu brygada wpada jednak w zasadzkę urządzoną przez demonicznego Francuza o jakże subtelnym nazwisku Vilain (po angielsku: złoczyńca, łotr). Gdy jeden z członków drużyny ginie, Ross poprzysięga zemstę. Zapytany o plan odpowiada: wytropić, dorwać, zabić. Tak niewiele słów, a tyle w nich treści!

"Niezniszczalni 2" zostali nakręceni według pradawnej amerykańskiej recepty na sequel. Brzmi ona: więcej, mocniej, szybciej. W porównaniu z pierwszą częścią w obsadzie znalazło się więcej legend oldskulowego kina akcji (prócz Norrisa, zaproszenie do zabawy przyjął Jean-Claude Van Damme), ich wrogowie obrywają jeszcze mocniej, a historia rozwija się w dwa razy szybszym tempie. Zmianie nie uległa za to leżąca u podstaw serii wiara w to, że w epoce cyrkowego, naszpikowanego komputerowymi efektami kina, które uczyniło twardzieli z metroseksualnych chłopców, nadal jest miejsce na pot, krew i łzy. Twórcy sequela korzystają w paru miejscach z dobrodziejstw CGI, ale nigdy nie bierze ono góry nad pracą aktorów, kaskaderów albo pirotechników. Oglądałem film jeszcze przed zakończeniem postprodukcji, więc wiem, o czym piszę.


Poza Jetem Li, który po kwadransie projekcji niespodziewanie żegna się z towarzyszami broni i odlatuje na spadochronie do Chin, każda z gwiazd ma tu swoje pięć minut. Schwarzenegger i Bruce Willis przerzucają się kultowymi odzywkami ze starych kinowych hitów, Dolph Lundgren przypomina, że zanim wybrał kino, był doktorem chemii, a Norris wkracza do akcji przy dźwiękach muzyki ze spaghetti westernu. Jak widać, niezłomnym seniorom prócz pary w pięściach  nie brakuje również poczucia humoru i autoironii.

Kluczowa dla filmu wydaje się scena, w której najemnicy w uznaniu zasług dostają od rządu  pamiętający lepsze czasy samolot. Na widok pordzewiałej blachy i przestarzałej technologii jeden z bohaterów stwierdza (cytuję z pamięci): Przecież to gruchot. Na to inny z uśmiechem na ustach dodaje: Tak jak my. Stallone i spółka znają swoje miejsce w szeregu. Wiedzą, że "Niezniszczalni" są łabędzim śpiewem pokolenia Panów Muskułów. Na szczęście wciąż nie brakuje chętnych, by tego śpiewu słuchać.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sly to człowiek, któremu udało się zrobić rzecz niemożliwą, przy okazji realizacji pierwszej części... czytaj więcej
Stallone po raz drugi wciela się w postać dowódcy grupy świetnie wyszkolonych najemników, którzy za... czytaj więcej
W dwa lata po premierze pierwszej części "Niezniszczalni" powracają, i to w jeszcze lepszym, bardziej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones