Recenzja filmu

Elena (2011)
Andriej Zwiagincew
Nadezhda Markina
Andrey Smirnov

Między światami

Zwiagincew nakręcił najlepszy film w karierze. W "Elenie" nie znajdziecie tego, co pętało reżysera jako spadkobiercę szacownej tradycji przynudzających "filozofów kamery".
Święci patroni, jednak istnieje nadzieja dla Andrieja Zwiagincewa! Po koszmarnym, pretensjonalnym "Wygnaniu", w którym fascynacja Tarkowskim zamieniła się w bezrefleksyjne epigoństwo, Rosjanin nakręcił najlepszy film w karierze. W "Elenie" nie znajdziecie tego, co pętało reżysera jako spadkobiercę szacownej tradycji przynudzających "filozofów kamery": metafor głębszych niż Bajkał, symboli większych niż kino i ukrytych na prowincji wrót do świata metafizyki.

Już przenosząc akcję do współczesnej Moskwy, reżyser nieco ułatwił sobie zadanie. Jego pragmatyczna bohaterka, tytułowa Elena, odzwierciedla w jakimś stopniu społeczne rozwarstwienie stolicy: mieszka wraz z mężem w luksusowym domu, ale wciąż czuje odpowiedzialność za swojego dorosłego syna, wegetującego w ciasnej klitce na obskurnym blokowisku. Zderzenie tych światów wydaje się nieuniknione i właśnie z tego wątku film czerpie całą narracyjną witalność. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli zdradzę, że bohaterka będzie musiała opowiedzieć się za jednym ze światów. Zaskakujący jest natomiast sposób, w jaki tę lojalność okaże – gwarantuję, że tego się po Zwiagincewie nie spodziewacie.

Owa "klasowa" wojna została włączona w opowieść, która wymagała delikatności i precyzji.  Reżyser zaryzykował i skupił się wyłącznie na bohaterach – ich artykułowanych i przemilczanych potrzebach, lękach, nadziejach. Dzięki temu historia o jasnych i ciemnych stronach społecznego awansu wolna jest od publicystycznej retoryki. Katalizatorem wielu doskonałych scen jest relacja między Eleną a jej mężem – układ trochę biznesowy, w którym za codzienną opiekę nad mężczyzną bohaterka zyskuje finansowe bezpieczeństwo. To między nimi dzieją się najciekawsze rzeczy i to w ich rozmowach krystalizuje się dramat głównej bohaterki, którą coraz bardziej uwierają buty posłusznej żony i ofiarnej matki.

Podejmowany od początku kariery przez artystę temat kryzysu rodziny wreszcie znalazł adekwatną formę. Ascetyczne kadry i przeciągnięte ujęcia pomagają uzmysłowić sobie rozmiar matni, w której znaleźli się bohaterowie i w końcu nie noszą znamion artystowskiej blagi. Dawniej, każdy symboliczny element utworów Zwiagincewa "krzyczał" do widza i domagał się interpretacji. W "Elenie" więcej jest przestrzeni, oddechu i pytań bez odpowiedzi.
1 10
Moja ocena:
9
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones