Recenzja filmu

Passione (2010)
John Turturro

Muzyka miasta

Widać, że Turturro włożył w swój czwarty film naprawdę sporo pracy – widać, że poświęcił wiele godzin na studiowanie kultury i muzyki neapolitańskiej.
Z czym kojarzy się Neapol? Każdemu z czymś innym. Jednym wcale się nie kojarzy, ale tych zostawmy w spokoju. Drugim – z Cudem Świętego Januarego, świętem, które przyciąga masę turystów. Trzecim – z Wezuwiuszem, u podnóża którego usytuowane jest miasto. Są pewnie i tacy, który myśląc o nim, myślą o Maradonnie – z FC Napoli genialny Argentyńczyk sięgnął w końcu po puchar UEFA.

Teraz encyklopedia. Neapol: główny ośrodek gospodarczy, kulturalny i naukowy południowych Włoch, miasto liczące ok. miliona mieszkańców.  Miasto, które nie miało ostatnio najlepszej prasy. Rozpisywano się nie o jego zabytkach i atmosferze, tylko o gangsterach z camorry i o słynnym "kryzysie śmieciowym". Miasto tonące w odpadach, przedmieścia zalane toksynami, tego typu atrakcje – pocztówki, które zdążyły kilkakrotnie obiec świat, nikomu nie były na rękę. Mało kto jednak przypuszczał, że pierwszy wojnę wytoczy im John Turturro, nowojorczyk, hollywoodzki gwiazdor z ambicjami, aktor Lee, braci Coen, od czasu do czasu także reżyser.  

W "Passione" Turturro próbuje pokazać Neapol od marzeń strony, poprzez muzykę. Konstrukcja całości jest bardziej niż prosta. Obserwujemy występy gwiazd lokalnej sceny muzycznej, niektóre są lekko fabularyzowane, niektóre – wcale, wszystkie na tle pięknego miasta. Pojawiają się:  Misia, Lina Sastri, Massimo Ranieri, Angela Luce, Mina, Salvatore Plomba, Fiorello, Peppe Barra, Loredana Simoli, Pietra Montecorvino. Czasami przed kamerą wyłania się sam Turturro – jednym razem gładko wchodzi w jakąś scenkę fabularyzowaną, innym razem bawi się w neapolitańskiego przewodnika.  

"Passione" oczywiście najwięcej zawdzięcza "Buena Vista Social Club", ale można w nim odnaleźć inspirację innym filmem Wendersa"Lisbon story". Turturro w wywiadach podkreśla, że "chodziło o film, w którym muzyka stanowiła rodzaj emocjonalnej płaszczyzny porozumienia". Udało się mu zrealizować ten zamysł na ekranie. Mało jest filmów, w których muzyka odgrywa tak wielką rolę i brzmi tak czysto, tak dobrze.

Widać, że Turturro włożył w swój czwarty film naprawdę sporo pracy – widać, że poświęcił wiele godzin na studiowanie kultury i muzyki neapolitańskiej. To nie jest jeden z tych projektów robionych na zamówienie, w którym wynajęty gwiazdor miota się po ekranie i ekscytuje, bo właśnie za to mu płacą. Trudno mi sobie wyobrazić, by któryś z polskich aktorów mógł wpaść na podobny pomysł.  Za odwagę, ekstrawagancję, nieszablonowe podejście do swojej kariery należą się Turturro dodatkowe oklaski. No i jeszcze za to, że potrafi być skromny – z łatwością schodzi na drugi plan, uznając nad sobą wyższość neapolitańskiej muzyki.
1 10 6
Rocznik '83. Absolwent filmoznawstwa UAM. Krytyk filmowy. Prowadzi dział filmowy w Dwutygodnik.com. Zwycięzca konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2007). Współzałożyciel nieistniejącej już "Gazety... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones