Recenzja filmu

Droga do zatracenia (2002)
Sam Mendes
Tom Hanks
Tyler Hoechlin

Zemsta anioła

<b><a href="aa=30650,fbinfo.xml" class="text">"Droga do zatracenia"</a></b> reklamowana jest przez polskiego dystrybutora jako jedno z najważniejszych tegorocznych kinowych wydarzeń i potencjalny
"Droga do zatracenia" reklamowana jest przez polskiego dystrybutora jako jedno z najważniejszych tegorocznych kinowych wydarzeń i potencjalny kandydat do Oscara. Cóż, moim zdaniem owe opinie są nieco przesadzone, bowiem o ile najnowszy film Sama Mendesa zachwyca stroną wizualną i muzyczną, o tyle fabularnie pozostawia wiele do życzenia. Akcja "Drogi do zatracenia" rozgrywa się w roku 1931 w USA. Al Capone jest jednym z najpotężniejszych ludzi w kraju, a kolejni gangsterzy dorabiają na przemycie alkoholu. Wśród nich jest John Rooney (Paul Newman), szef irlandzkiej mafii w Chicago. Jego najbardziej zaufanym pracownikiem jest Michael Sullivan (Tom Hanks), bezwzględny zabójca, w środowisku określany przydomkiem "Anioł śmierci" (w komiksowym oryginale, w filmie z przydomka zrezygnowano). O specyficznej pracy swojego ojca nie wie nic jego najstarszy syn Michael Jr. Pewnej nocy postanawia go śledzić i poznaje okrutną prawdę. Obecność syna nie pozostaje jednak niezauważona. Bojąc się świadków syn Ronneya - Connor (Daniel Craig) postanawia zabić chłopca. Plan udaje się tylko w połowie. Ofiarą zabójcy padają żona i młodszy syn Sulivana. "Anioł śmierci" postanawia się zemścić... "Droga do zatracenia" to film bardzo komiksowy. Scenariusz do niego powstał na podstawie graficznej powieści Maxa Allana Collinsa (scenariusz) i Richarda Piersa Raynera (rysunki) będącej nową wersją klasycznej japońskiej mangi scenarzysty Kazuo Koike i rysownika Goseki Kojima pt. "Lone Wolf and Cub". Po "Drodze do zatracenia" obiecywano sobie wiele. Za kamerą stanął Sam Mendes, Brytyjczyk, twórca "American Beauty", a główne role w obrazie zagrali: Paul Newman, Tom Hanks i Jude Law. Z tego "ciasta" mógł wyjść tylko dobry chleb. I wyszedł - "tylko dobry". Kuleje przede wszystkim scenariusz autorstwa Davida Selfa, który spłyca opowiadaną historię. Relacje ojciec - syn, mściciel - morderca są sztampowe i banalne. Niejednokrotnie też film zaskakuje naiwnymi rozwiązaniami. Najlepszym przykładem jest scena spotkania Sullivana i Rooneya w kościele, w której poszukiwany przez wszystkich "Anioł Śmierci" siedzi w ławce tuż za przywódcą irlandzkiej mafii. Tak naiwne, że aż śmieszne. Wydaje mi się, że Self dokonał adaptacji komiksu po prostu przenosząc dialogi z albumu i każąc je wygłaszać aktorom filmowym. Taki zabieg nie mógł się skończyć dobrze. W efekcie wysokiej klasy aktorzy nie mają zbyt wiele do zagrania. Na ich tle wyróżnia się niezwykle pozytywnie drugoplanowa postać "Reportera" Maguire'a, psychopatycznego dewianta ścigającego Sullivana, w którego wcielił się Jude Law. "Reporter" to zresztą jedyny naprawdę komiksowy bohater filmu - podobnie jak Joker z "Batmana" jest okrutny, bezlitosny, a swoją pracę traktuje jak dzieło sztuki. Do poetyki komiksu nawiązuje także strona wizualna filmu, która jest moim zdaniem jego najmocniejszym elementem. Dzięki zdjęciom Conrada Halla wiele scen z "Drogi do zatracenia" na długo pozostaje w naszej pamięci. Dobrym przykładem jest finałowy pojedynek Sullivana z ludźmi Rooneya. W strugach silnego deszczu, w słabym świetle latarni widzimy zaledwie zarys postaci, które starają się stawić czoła niewidocznemu zabójcy. Wszystko to widz ogląda w zwolnionym tempie i co najważniejsze, zamiast huku wystrzałów słychać tylko wspaniałą muzykę Thomasa Newmana. To naprawdę robi wrażenie. A takich scen jest więcej. W wielu miejscach widać inspirację filmem noir, a także poetyką komiksową. Dużo scen zaaranżowanych w ten sposób, że wystarczyłoby na chwilę zatrzymać obraz i z powodzeniem można by na nim dorysowywać komiksowe dymki. "Droga do zatracenia" to może nie najlepszy film tego roku, ale z całą pewnością jeden z najpiękniejszych. Ten obraz ma w sobie coś, co nie pozwala o nim zapomnieć. Wspaniałe zdjęcia, doskonała muzyka, niepowtarzalna, mroczna atmosfera - to wszystko sprawia, że film Mendesa ogląda się całkiem nieźle, choć miejscami bywa niestety nudnawy. No i szkoda aktorów, którzy z powodu niedoskonałości scenariusza nie mieli w większości przypadków okazji aby naprawdę pokazać na co ich stać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Droga do zatracenia
Dwa impulsy skłoniły mnie do tego, żeby udać się do kina na film „Droga do zatracenia”. Pierwsza... czytaj więcej
Recenzja Droga do zatracenia
O tym, że Tom Hanks ma na swoim koncie rolę bezwzględnego zabójcy, dowiedziałem się zupełnym przypadkiem.... czytaj więcej