Recenzja filmu

Życzenie śmierci (2018)
Eli Roth
Bruce Willis
Vincent D'Onofrio

Gunmageddon

Jakie czasy, takie "Życzenie śmierci". Nakręcony w latach 70. oryginał z Charlesem Bronsonem do dziś robi spore wrażenie – to przesycony fatalizmem mroczny dramat o samozwańczym pogromcy zła,
Jakie czasy, takie "Życzenie śmierci". Nakręcony w latach 70. oryginał z Charlesem Bronsonem do dziś robi spore wrażenie – to przesycony fatalizmem mroczny dramat o samozwańczym pogromcy zła, którego jednakowo napędzają nienawiść do zbirów oraz fascynacja przemocą. Zakończenie filmu nie przynosi katharsis, zaś główny bohater Paul Kersey ma w sobie coś zarówno z samotnego kowboja, jak i złowieszczego maniaka. Remake z Bruce'em Willisem to kino znacznie przystępniejsze w odbiorze: więcej w nim akcji, humoru – ba! – rodzinnego ciepełka, a mniej moralnej ambiwalencji i ponuractwa. Brakuje tylko pierwiastka, który wyniósłby tę sensacyjną pulpę ponad przeciętność.



Lista płac dawała cień nadziei, że nowe "Życzenie śmierci" może być czymś więcej niż kolejnym zbędnym recyklingiem filmowej klasyki. Willis, choć od trzech dekad niezmordowanie biega przed kamerą z pistoletem, nie raz igrał już na ekranie z wizerunkiem twardziela (patrz: "Moonrise Kingdom" albo nagrodzony Emmy epizod w "Przyjaciołach"). Stojący za kamerą Eli Roth wyrobił sobie w Hollywood renomę za sprawą ultrabrutalnych dreszczowców pokroju "Hostelu" czy "Green Inferno". Przeniesienie jego, hmm, artystycznej wrażliwości na grunt kina zemsty mogło więc zaowocować ciekawym rezultatem. Z kolei scenarzysta Joe Carnahan zużył hektolitry tuszu na historie facetów, którzy argument siły cenią wyżej niż siłę argumentów ("Na tropie zła", "Przetrwanie").

Pomimo zacnych referencji twórcze trio nie spełnia pokładanych w nich oczekiwań. Znudzony, grający na autopilocie Willis nie jest w stanie uwiarygodnić wewnętrznej metamorfozy Kerseya: z uprzejmego everymana w bezwzględnego egzekutora szukającego zemsty na oprawcach rodziny. W efekcie, gdy na początku filmu ktoś ubliża naszemu bohaterowi, zastanawiamy się, dlaczego ten próbuje obrócić całą sytuację w żart, zamiast przemodelować adwersarzowi facjatę przy pomocy pięści. Jeśli chodzi o Rotha, producenci najwyraźniej postanowili trzymać w ryzach jego sadystyczną wyobraźnię. Pomijając uroczą scenę w warsztacie samochodowym oraz parę drastycznych detali, erupcje przemocy wypadają tu zaskakująco powściągliwie. Rozczarowująca jest również zainscenizowana na modłę "Kevina samego w domu" finałowa konfrontacja – niewygrana dramaturgicznie, urwana jakby w pół drogi.



Carnahan ma parę niezłych pomysłów na uaktualnienie fabuły oryginału. Strzałem w dziesiątkę była decyzja o przekwalifikowaniu bohatera z architekta w chirurga, który z równym zaangażowaniem niesie pomoc rannym policjantom i bandziorom (do czasu, oczywiście). Trudno o lepszą ilustrację podwójnego życia Kerseya niż scena, w której ekran zostaje podzielony na pół: na górze obserwujemy przygotowania do operacji, a poniżej – żmudną naukę składania pistoletu. Ciekawie wypada w filmie również motyw Internetu i mediów społecznościowych – nieocenionego źródła wiedzy o sposobach na zadawanie ludziom krzywdy, a zarazem narzędzia promocji dla działającego ponad prawem nocnego jastrzębia. Niestety, rozważania nad etycznym wymiarem czynów Kerseya oraz wątek jego potencjalnych naśladowców rozmywają się ostatecznie w maratonie strzelanin i tortur. Szkoda także dobrych aktorów drugoplanowych, którzy błąkają się po filmie bez wyraźnego powodu: Vincenta D'Onofrio w roli uwikłanego  w ciemne interesy brata Paula oraz Deana Norrisa wcielającego się w dobrodusznego detektywa Rainsa.

Przesłanie "Życzenia śmierci" jest proste jak lufa glocka. Ludzie liczą na to, że policja ich obroni. To błąd. Jeśli chcesz ochronić to, co do ciebie należy, musisz zrobić to osobiście – słyszy z ust teścia Paul Kersey. Gdy społeczeństwo pogrąża się w obłędzie, a organy ścigania zawodzą, nic tak nie pomaga w okiełznaniu chaosu jak nabita spluwa i celne oko. Brzmi jak spełniony koszmar liberałów oraz zwolenników ograniczonego dostępu do broni palnej? Cóż, w filmie Rotha raczej nie ujrzycie gołąbka pokoju.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Remake "Życzenia śmierci" zebrał bardzo słabe recenzje i nie będzie przesadą, jeżeli napiszę, że jest to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones