Recenzja wyd. DVD filmu

17 Again (2009)
Burr Steers
Zac Efron
Matthew Perry

High School Moralitet

W życiu każdego dorosłego człowieka przychodzi taki moment, kiedy zaczyna wspominać młodość, ponownie analizuje podjęte dawno temu decyzje, a przede wszystkim roztrząsa liczne "a co by było,
W życiu każdego dorosłego człowieka przychodzi taki moment, kiedy zaczyna wspominać młodość, ponownie analizuje podjęte dawno temu decyzje, a przede wszystkim roztrząsa liczne "a co by było, gdyby", żeby ustalić, jak właściwie trafił tu, gdzie jest i jak stał się tym, kim jest. Ze sporym rozżaleniem wspomina zwłaszcza czas, który ukształtował go w największym stopniu, a więc bycie nastolatkiem: te kilka lat, kiedy to przyszedł moment, w którym dziewczyny nareszcie przestały być "głupie", a chłopcy zainteresowani tylko "kopaniem piłki"; te kilka lat, które przyniosły pierwszą miłość, pierwsze złamane serce i wiele innych "pierwszych", jakże ważnych doświadczeń. Właśnie takie wracanie myślami do lat młodości dla głównego bohatera filmu "17 Again" staje się początkiem poważnych kłopotów, ale i początkiem jakże istotnych zmian w jego życiu. Mike O'Donnell (Matthew Perry) jest rozczarowany swoim życiem: właśnie rozwodzi się z żoną (Leslie Mann), dzieci go nie szanują, upragniony awans przechodzi mu koło nosa, a kolega ze szkolnych lat, u którego zmuszony jest mieszkać, to bogaty, ekscentryczny fan "Gwiezdnych Wojen" i wszystkiego, co fantastyczne, a więc poważna rozmowa z nim i konkretna rada nie wchodzą w grę. Bohater wraca więc wspomnieniami do liceum. Jako gwiazda szkolnej drużyny koszykówki miał to, o czym marzą dzieciaki w jego wieku: popularność, uwielbienie u płci pięknej i szansę na profesjonalną karierę sportową, ale zrezygnował z tego wszystkiego dla ukochanej, która zaszła z nim w ciążę. Kilkanaście lat później zaczyna żałować, że postąpił tak, a nie inaczej. Odwiedza swoją dawną szkołę, gdzie spotyka tajemniczego woźnego. Nieco później widzi staruszka znowu: tym razem na balustradzie mostu. Mike przekonany, że mężczyzna chce popełnić samobójstwo, biegnie mu na pomoc, ostatecznie samemu wpadając do rzeki. Wróciwszy do domu, szybko zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak: wygląda bowiem, jakby znowu miał siedemnaście lat (w roli młodszej wersji Mike'a Zac Efron). Dochodzi do wniosku, że musi być w tym jakiś większy sens i postanawia wykorzystać ten "dar od losu". Wraca więc do liceum z mocnym postanowieniem, że tym razem przeżyje wszystko lepiej. Motyw podróży w czasie, nagłego odmłodzenia czy postarzenia jest w filmach wykorzystywany bardzo często i z różnym skutkiem, zawsze jednak daje spore pole do popisu zwłaszcza twórcom komedii. Produkcje takie, jak "Duży" z Tomem Hanksem w roli głównej, "Dziś 13, jutro 30", czy wreszcie "17 Again" to filmy przede wszystkim zabawne, pełne gagów i pomyłek, ale i z morałem, dlatego są dobrymi propozycjami filmowymi dla całej rodziny. W "17 Again" główny bohater wraca do szkoły z postanowieniem powtórzenia swoich sportowych sukcesów i jeśli dobrze pójdzie dostania się do profesjonalnej drużyny koszykarskiej. Zmienia jednak swoje plany, kiedy dostrzega, jakie problemy mają jego ukochane dzieci: syn, mimo że świetnie gra w kosza, nie trafia do drużyny przez jej kapitana z kompleksem wyższości, który jest równocześnie chłopakiem jego siostry, dla którego miłość jest równoznaczna z seksem. Mike szybko zauważa, jak bardzo zmienił się świat i jak widocznie odstaje od swoich "rówieśników": zupełnie jakby należał do "Stowarzyszenia Umarłych Poetów", podczas gdy całą resztę wyciągnęli z "American Pie". I chociaż jego przekonania i podejście do różnych spraw są dosyć oldschoolowe, szybko zjednuje sobie koleżanki i kolegów z szkolnej ławy i znowu staje się licealną gwiazdą, pomagając swoim latoroślom. Szczerze mówiąc, spodziewałam się powtórki z "High School Musical" i byłam wręcz pewna, że główny bohater skupi się na "gwiazdorzeniu" i grze w kosza, ale na szczęście myliłam się, bo Mike zrozumiał, że przede wszystkim chce odzyskać najbliższych, od których z różnych przyczyn odsunął się. Jego próby często przynosiły skutek komiczny, bo żona jego "nastoletnią wersję" miała za młodocianego uwodziciela matek kolegów, a córka zaczęła otwarcie podrywać i proponować chodzenie. Bohater przekonał się jednak na własnej skórze, że historia naprawdę lubi się powtarzać, ale nie zawsze musi i nie zawsze jest to złe... "17 Again" to komedia zabawna i na swój sposób mądra. Poziom gagów to na szczęście nie humor kloaczno-rozporkowy znany m.in. z "Supersamca" czy "Sekspedycji", ale przede wszystkim dobry humor sytuacyjny i słowny. Śmieszą także postacie bohaterów, niekiedy przerysowane. Do nich na pewno zalicza się grany przez Thomasa Lennona, przyjaciel Mike'a, Ned Freeman, który jest stereotypowym "geekiem": nieśmiałym w stosunku do ludzi, z deficytem pewności siebie, czującym się dobrze tylko grając w jakieś fantastyczne RPG lub klejąc model dioramy przedstawiającej pojedynkujących się Dartha Vadera i Luke'a Skywalkera. Wyśmiewany w dzieciństwie, nawet po odniesieniu sukcesu i zostaniu milionerem, szkolne lata wspomina jako najgorszy okres w życiu, najchętniej w ogóle nie wraca do nich myślami. Co ciekawe, podobną postacią jest Mel z filmu "Grzanie ławy" grany przez Jona Lovitza; czyżby bycie "geekiem" w młodości zwiastowało według Amerykanów przyszłe bogactwo i mnóstwo zer po jedynce na koncie bankowym? Jeśli tak, amerykańscy nastolatkowie powinni dwa razy zastanowić się, zanim zaczną takim osobom dokuczać. Czy o takie właśnie przesłanie chodziło twórcom wspomnianych dwóch filmów? Jeśli chodzi o aktorów, najmocniej błyszczy oczywiście Zac Efron aka Troy Bolton. I chociaż widząc go kozłującego piłkę, tylko czekałam, aż zacznie śpiewać i tańczyć, ostatecznie zauważyłam, że potrafi być zabawny, a przede wszystkim przekonujący w roli dorosłego mężczyzny w skórze dzieciaka. Mam nadzieję, że ten młody aktor dostanie jeszcze jakieś ciekawe role i rozwinie swój talent, żeby wreszcie zerwać z wizerunkiem grzecznej gwiazdeczki Disneya. "17 Again" to dobre kino familijne, dlatego film polecam nie tylko fankom Zaca. Oprócz humoru, mocną stroną produkcji jest wpadająca w ucho muzyka; piosenki są naprawdę dobrze dobrane. Dodam jeszcze, że jako lingwistka i tłumaczka zaczęłam zastanawiać się, dlaczego polski dystrybutor filmu zostawił angielski tytuł; z drugiej jednak strony skoro mamy "High School Musical", a nie "Musical licealny", to dlaczego nie? Niech polska młodzież operuje angielskim słownictwem, yeah!
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ile tego to już było? Pewnie wystarczająco dużo, aby z gatunku komedii wydzielić cały podgatunek... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones