Recenzja filmu

Co ty wiesz o swoim dziadku? (2016)
Dan Mazer
Robert De Niro
Zac Efron

Wiele hałasu o nic

Festiwal pierdzenia, przeklinania, wymiotowania i innych smakowitych obrazków - oto jak można podsumować netfliksową produkcję z udziałem Roberta De Niro. To nie jest tak, że komedia musi być
Festiwal pierdzenia, przeklinania, wymiotowania i innych smakowitych obrazków - oto jak można podsumować netfliksową produkcję z udziałem Roberta De Niro. To nie jest tak, że komedia musi być wybitnie głęboka, żeby była dobra. Wypadałoby jednak, żeby była śmieszna. Ta niestety nie jest.

Wydawać by się mogło, że De Niro, nawet mimo zaawansowanego wieku, może przebierać w filmowych propozycjach jak w ulęgałkach i wybierać tylko prawdziwe perełki. Tym bardziej dziwi, że zdecydował się na zagranie tytułowej roli w "Co ty wiesz o swoim dziadku?". Jest to bowiem produkcja o wiele, wiele słabsza od tego, do czego przywykliśmy nawet jeśli chodzi o komedie z De Niro. W porównaniu z sagą rodziny Fockerów czy "Depresją gangstera", film Dana Mazera jest po prostu kiepski. I przede wszystkim mało zabawny - a to chyba najgorsze, co może spotkać komedię. Wystarczy popatrzeć na coś z Lesliem Nielsenem czy dowolny film Mela Brooksa, żeby poczuć różnicę.
 


Schemat jest bardzo prosty: nudny i drętwy Jason (Zac Efron) wyrusza w podróż wraz z szalonym dziadkiem Dickiem (Robert De Niro), który nauczy go, jak wrzucić na luz i cieszyć się życiem. Przynajmniej tak jest w teorii. Zacznijmy od samego nudnego wnuka. Na czym polega jego podkreślane wielokrotnie nudziarstwo? Otóż Jason nie pije do porzygu, nie wyraża się jak lump, nie kłamie, nie zdradza, nie kręci go ćpanie i oglądanie pornosów. Skończył skomplikowane studia, poważnie traktuje swoją pracę, planuje ślub i - o zgrozo! - podejrzewany jest o to, że grywa w planszówki (co dla twórców filmu jest chyba jakimś synonimem nudziarstwa, bo powtarzają tę "obelgę" kilkanaście razy).

Owszem, Jason ma fatalny gust, jeśli chodzi o ubrania, porusza się samochodem dla Barbie, a jego narzeczona ma osobowość rekina z filmu "Szczęki", jednak poza tym odnieść można wrażenie, że jest on po prostu normalnym, ogarniętym, spokojnym człowiekiem, którego mierzi prostactwo. I to jest jego główne przewinienie.

Na szczęście na scenę wkracza dziadek, który nauczy swego stetryczałego wnuka, co w życiu jest najcenniejsze. Jak się okazuje, będą to narkotyki, upijanie się do nieprzytomności, wymiotowanie po imprezie, przygodny seks, kpiny z gejów, wyzwiska, rozliczne przestępstwa, masturbacja, pornosy, a także nieustanne poniżanie własnego wnuka za pomocą tekstów na poziomie ucznia szóstej klasy podstawówki. Żyć nie umierać!


Twórcy filmu kierowali się zasadą, że jeśli coś jest zabawne, trzeba to wałkować do oporu. Niektóre z żartów z udziałem Dicka byłyby nawet i śmieszne, gdybyśmy nie byli zmuszeni oglądać ich po 20 razy. Ile można śmiać się z tego, że Jason wymiotuje i pierdzi, a dziadek maca wnuka po jądrach? Powtarzalność zabija nawet nieliczne udane gagi czy teksty z tego filmu i to niestety okazało się kroplą goryczy, która przepełnia czarę rozczarowania.

W przeciwieństwie do wielu opartych na podobnym schemacie filmów bohaterowie nie uczą się od siebie nawzajem. Jason zmienia swoje życie, Dick ani trochę. Nie ma tu odkrywania dumy z bycia innym, wymiany poglądów - jeśli nie jesteś jak Dick, jesteś frajerem i cieniasem. Co więcej, radość z życia, którą dziadek przekazuje swemu wnukowi jest mało radosna, a raczej podszyta desperacją i rezygnacją. Bo czy człowiek radosny potrzebuje narkotyków, pijaństwa i kompulsywnego seksu? Nie padają żadne słowa o prawdziwej miłości i poznawaniu świata, chodzi raczej o lęk przed nieuchronnie zbliżającą się śmiercią i o wyładowanie frustracji po latach zmuszania się do wierności w małżeństwie, które jest gorsze niż więzienie (zwłaszcza więzienie, które oglądamy w filmie). Żeby to jakoś zrównoważyć, dodano ślub, ale zdaje się on mocno na siłę przyklejony do fabuły.

Nawet związek z Shadią (Zoey Deutch) nie wygląda na jakąś wielką miłość, to po prostu przygoda, która broni się wyłącznie przez porównanie ze związkiem z Meredith (Julianne Hough). Sama Shadia zresztą została sklecona na kolanie, brakuje jej głębi, jest ogromnie sztampowa, jak większość postaci zresztą. Trudno znaleźć tu kogoś, do kogo można poczuć prawdziwą sympatię. Meredith to psychopatyczna żona z kanału lifestyle'owego, Pam (Jason Mantzoukas) jest jakimś niewyżytym sadystą, Lenore (Aubrey Plaza) zamiast być seksowna i intrygująca jest po prostu wulgarna, a Dick - no cóż, zachowuje się jak dick (ang. kutas).

Reasumując, "Co ty wiesz o swoim dziadku?" jest w moim odczuciu porażką - także dla tych, którzy lubią od czasu do czasu popatrzeć na nieskomplikowane, pikantne żarty czy slapstickowe gagi. Klata Zaca Efrona nie uratuje kiepskiego scenariusza. Nawet tworząc prostą, "głupkowatą" komedię nie można iść na łatwiznę, trzeba się troszkę postarać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dan Mazer, scenarzysta "Borata" i "Brüna", tym razem stanął po drugiej stronie kamery. I stworzył film,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones