Recenzja filmu

Do nieba (2014)
Claudia Llosa
Jennifer Connelly
Cillian Murphy

Cuda na patykach

Z jednej strony reżyserka karmi nas chropowatymi, przygnębiającymi obrazami amerykańskiej prowincji rodem z "Rzeki ocalenia" albo "Do szpiku kości", z drugiej – pisze kamerą poemat o okrutnym
Po wielkim sukcesie "Gorzkiego mleka" (Złoty Niedźwiedź plus nominacja do Oscara)  Peruwianka Claudia Llosa kazała nam czekać na swój kolejny film równe pięć lat. Przez ten czas udało się jej pozyskać nie tylko producenta kultowego serialu "Breaking Bad", ale i zachodnie gwiazdy: Jennifer Connelly, Cilliana Murphy'ego i Mélanie Laurent. Finalny efekt wydaje mi się jednak dyskusyjny. "Aloft" próbuje być tak głęboki i poruszający, że staje się w końcu czymś, co Amerykanie zwykli określać jako artsy-fartsy: sztuka dla sztuki, artystyczny bąk.

We wszystkich filmach Llosy sprawcami dramatów bohaterów są ich rodzice. Ojciec "Madeinusy" pragnął za wszelką cenę pozbawić ją dziewictwa. Ciężko pokrzywdzona przez los matka Fausty z "Gorzkiego mleka" zaszczepiła w córce strach przed światem i ludźmi. Grana przez Connelly Nana również nie jest bez winy, o czym dowiemy się z kolejnych retrospekcji. Póki co oglądamy jej dorosłego syna (Murphy), który za namową francuskiej dziennikarki (Laurent)  postanawia po latach rozłąki odnaleźć rodzicielkę. Trop wiedzie ku odległej lodowej pustyni.
 
W "Aloft" Llosa zderza ze sobą ziemię i niebo, brud i cud. I to zarówno w wizualnej stronie filmu, jak i – że się tak wyrażę – jego warstwie egzystencjalnej. Z jednej strony reżyserka karmi nas chropowatymi, przygnębiającymi obrazami amerykańskiej prowincji rodem z "Rzeki ocalenia" albo "Do szpiku kości", z drugiej – pisze kamerą poemat o okrutnym pięknie świata przyrody. Na poziomie opowieści Llosa meandruje między dramatem rodzinnym a galanteryjną metafizyką w stylu późnego Terrence'a Malicka. Ten pierwszy bywa przejmujący za sprawą Connelly, która potrafi być jednocześnie nieefektowna i magnetyzująca, zrezygnowana, a przecież emanująca wewnętrzną siłą. Jej bohaterka mierzy się nie tylko z tragedią (młodszy syn ma nieuleczalnego guza mózgu), ale i tajemnicą przerastającą racjonalny ludzki umysł. Niestety, nawet ta świetna aktorka nie jest w stanie  uratować filmu przed osunięciem się w pretensję.

Wszystko jest tu – zgodnie z tytułem, który można przetłumaczyć jako "W górę" –  strzeliste. Rozważania o misterium cudu idą pod rękę z gładkimi efektownymi metaforami, a przepełnione cierpieniem spojrzenia bohaterów mówią więcej niż tysiąc słów. Dzięki Bogu, przynajmniej seks – a jest go tu całkiem sporo – pozostaje przyziemny, ludzki. I właśnie tam powinien być film Llosy – bliżej ziemi i ludzi.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones