Recenzja filmu

Dom, który zbudował Jack (2018)
Lars von Trier
Matt Dillon
Bruno Ganz

Odcinanie kończyn kariery w blasku czarnego światła

W domu, który zaprojektował i zbudował Lars von Trier, pewne elementy dekoracyjne są urzekające i warto choćby dla nich przystanąć i je chłonąć. Ale po tym już, jak zyskałem pewność, że utrwaliły
W przeciwieństwie do reżysera i Jacka nie mam zamiaru rozwlekać wypowiedzi i przedstawiać jej sens za pośrednictwem próby filozoficznego oratorstwa, mającego genezę w brutalnym sposobie zdefiniowania samoistnienia. Film obejrzałem 1 i 1/3 razu, ponieważ do pewnego warszawskiego kina dotarła kopia pozbawiona dźwięku na przełomie drugiego i trzeciego tzw. incydentu. Pierwsze kwadranse przerabiałem zatem dwa razy i pomimo pewnego znużenia, miałem nadzieję, że kolejne epizody będą gwarantować już doznania bez hamulców w oceanie krwi niewinnych istot. Niestety - dość powiedzieć, że wszystkie sceny ukazujące morderstwa są jedynie agonią pomysłowości, bo wszystko to już było w mniej lub bardziej znanych slasherach, nierzadko skomponowane z większa gracją i polotem niż w wydaniu von Triera. Nawet dość osobliwy sposób transportowania zwłok został zaczerpnięty prawdopodobnie z historii Jamesa Byrda Juniora. Tym bardziej szkoda, że ostatni patent na zabójstwo nie dochodzi w końcu do skutku – ratowałby ważny element filmu. Ostateczne dzieło Jacka –  tytułowy dom –  jest świetny, ale mimo wszystko dla mnie nie stanowił wystarczającej rekompensaty.

W ogóle Duńczyk zdaje się podjął ten temat, nie wiedząc, w jaki sposób wypełnić go treścią. Miota się między subtelnością przemocy i kultywowanym przez głównego bohatera artyzmem a chęcią zszokowania widza brutalnością, którą ze względu na poprzednie dzieła musiał dodatkowo podkręcić, by móc zaskoczyć odbiorcę. W rezultacie w mojej ocenie odnosi minimalne, ale jednak porażki na obu polach. Masakrowanie twarzy, nieudolne duszenie czy obcinanie charakterystycznej części ciała jest dla mnie tanim zabiegiem, dyskredytującym jakościowo scenę zbrodni jako całości. Dodajmy do tego najlepszy ale jednocześnie ograny sposób na skandal – przemoc wobec dzieci i zwierząt –  i mamy pełny wgląd w pejzaż zdolności architekta zbrodni i jednocześnie inżyniera filmu, mającego uchodzić za wizytówkę swojej oryginalności.

Postępowanie głównego bohatera nijak ma się również do filozofii, którą w zamyśle się kieruje, popełniając kolejne morderstwa. Natomiast chaos, który charakteryzuje jego przestępstwa, stoi w opozycji do jego chorobliwego zamiłowania do porządku. Teoretycznie można argumentować to prostym stwierdzeniem – w końcu to psychol, ale po co wobec tego poprzedza, uzupełnia lub tłumaczy każdy incydent analiza różnych zjawisk społecznych, nierzadko przedstawiana genialną symboliką?

Prawdę mówiąc, właśnie symbolizm oraz interpretacja skrajnie różnych elementów psychospołecznych jest najlepszą składową trwającego ponad dwie i pół godziny dzieła Larsa von Triera.

Motyw cienia i latarni, Sztuka, czarne światło, polowanie, koszenie i oddech ocierają się o geniusz kreatywności i warto choćby dla tych fragmentów film obejrzeć. Dodatkowo jako czarna komedia do pewnego momentu film jest całkiem znośny w odbiorze.  Bo trzeba pamiętać, że film sam w sobie jest niezły. Niezły w tematyce, którą podejmuje, ale forma ostatecznie przegrywa z mnogością treści, którą von Trier próbuje przemycić, a jakiej dzieło to nie jest w stanie unieść, przez co w ogólnym rozrachunku pozostaje niespójne. Być może gdyby zrezygnował chociaż z części elementów krytyki, która go dosięgnęła przez lata tworzenia, to film miałby większe szanse dotarcia do widza. Ja celu większego znaczenia w kreowaniu kobiety jako istoty ze znikomym ilorazem inteligencji nie widzę. Odniesienie do tyranów historii współczesnej jest to wręcz infantylne. A tak naprawdę wybitne fragmenty są gwałcone przez sztampowe rozwiązania, które po prostu do Duńczyka nie pasują.  To jakby do "Srpskiego filmu" wrzucić pomiędzy kolejne sceny gore egzystencjalne rozważania na temat podlewania kwiatków, masowej hodowli kurczaków i genetycznych różnic rasowych.

W domu, który zaprojektował i zbudował Lars von Trier, pewne elementy dekoracyjne są urzekające i warto choćby dla nich przystanąć i je chłonąć. Ale po tym już, jak zyskałem pewność, że utrwaliły się w mojej pamięci, sam budynek chętnie bym wyburzył i kazał zaprojektować lepiej.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jakim twórcą Lars von Trier jest, każdy widzi i wie. Dzieła duńskiego reżysera to kino moralnego... czytaj więcej
Rzadko spotykane, by nazwisko reżysera, a nie aktora odruchowo kojarzono z danym filmem i by ten... czytaj więcej
Od momentu swojego reżyserskiego debiutu von Trier posługuje się kategoriami szoku, kiczu, perwersji,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones