Recenzja filmu

Dzień Matki (2023)
Mateusz Rakowicz
Agnieszka Grochowska
Adrian Delikta

Nie zadzieraj z matkami!

Pod wieloma względami "Dzień Matki" jest wzorcowym przykładem na pulpowe, świadome własnych ograniczeń kino akcji. 
Nie zadzieraj z matkami!
Wybiła północ i nastał Dzień Matki. Nina Nowak (Agnieszka Grochowska) nie będzie jednak świętować go z bliskimi. Woli zaczepić pod monopolowym grupę bezczelnych dresiarzy i spuścić im solidne manto. Była agentka służb specjalnych doskonale radzi sobie w pojedynkach na gołe pięści, robiąc użytek z najbardziej prozaicznych przedmiotów. Choćby z puszek piwa. Podobnej bohaterki ze świecą szukać w polskim kinie, mającym raczej krótką i ubogą tradycję filmów akcji. A jednak Mateusz Rakowicz podjął rękawicę i w przegiętej, komiksowej formie relacjonuje walkę Niny o wydarcie nastoletniego syna Maksa (Adrian Delikta) z rąk porywaczy. Chłopak nie wie o istnieniu swej biologicznej matki, bo żyje z przyszywanymi rodzicami w ładnym domku na przedmieściach. Misja ocalenia Maksa stanie się dla głównej bohaterki nieoczekiwaną szansą na zawiązanie z nim głębszej relacji. Po drodze Nina będzie musiała się zmierzyć z bandą gangsterów, przemyśleć dawne wybory i rozpoznać, komu może naprawdę zaufać. 

Autor "Najmro" udowodnił już, że kocha popkulturę jak mało kto, rozumie znaczenie słowa "rozrywka" i sprawnie układa gatunkowe klocki. Trudno jednak pojąć, czemu tak kurczowo trzyma się kilku ulubionych chwytów, nie dba o skrupulatniejsze rozwijanie fabuły i zapomina o nadaniu czarnym charakterom więcej niż jednej cechy. Oglądając "Dzień Matki", człowiek zaczyna się wręcz zastanawiać, czy Rakowicz nie zatrzymał się w pół drogi, wykorzystując zgrane patenty i hollywoodzkie klisze. Zestaw, na który składają się zwolnione tempo, poszatkowany montaż, neonowa estetyka i slapstickowy humor, towarzyszy każdej scenie akcji i nie zrobi wrażenia na fanach gatunku. Fakt, że realizacja stoi na wysokim poziomie i film posiada wyśmienicie zainscenizowane sekwencje bijatyk, nie wyklucza przecież znużenia kolejnymi, prawie identycznymi choreografiami. Co gorsza, reżyser średnio odnajduje się w momentach dramaturgicznego zwolnienia, gdy przychodzi do budowania relacji między bohaterami. W rodzącą się niespiesznie i topornie więź Niny i Maksa musimy wierzyć na słowo, bo o ile Agnieszka Grochowska wywiązuje się z roli, o tyle debiutujący Adrian Delikta wypada zadziwiająco sztucznie i drętwo. Cieszy natomiast, że młodzi, nieopatrzeni aktorzy jak Sebastian Dela i Szymon Wróblewski mogli uwolnić na planie swoją wybuchową, zwierzęcą ekspresję. Rakowicz pozwolił również Jowicie Budnik ("Papusza") na zerwanie z jej poważnym emploi i zabawienie się z wizerunkiem potężnej, wpływowej matrony.

Trzeba zarazem podkreślić, że pod wieloma względami "Dzień Matki" jest wzorcowym przykładem na pulpowe, świadome własnych ograniczeń kino akcji. Stylizacja Warszawy na pełne ciemnych zaułków i przestępczych melin miasto zakłada choćby celowe uproszenie jej topografii i umiejscowienie wydarzeń w neutralnych lokacjach. Brutalizm i dynamika walk zostają szybko przełamane ich komediowością i ostentacyjnym brakiem logiki, w końcu Nina nie ma supermocy i starcie z dziesiątkami muskularnych rywali mogłaby przypłacić życiem. W pewnym momencie bohaterka jest już na celowniku i gdyby nie drobne scenariuszowe uproszczenie, finał filmu wyglądałby zupełnie inaczej. Akceptacja komiksowej umowności i fabularnych skrótów to warunek konieczny, by uwierzyć w wizję Rakowicza, ale niewystarczający, by przyklasnąć każdej jego decyzji. W trakcie rozmowy psychopatycznego Woltomierza z zakonserwowaną głową ojca (sic!) czy banalnego dialogu między Igorem a nastoletnią córką przykutą do smartfona, zadajemy sobie pytanie: czy nie można ciut subtelniej? Fascynacja b-klasowym kinem z lat 80. i 90. i niezniszczalnymi herosami w typie Jean-Claude'a Van Damme'a ma swoje granice i nie musi oznaczać hołdowania wszystkim jego standardom. Oddzielanie kiczu i bezkrytycznego sentymentu od kampu wydaje się zresztą jednym z największych wyzwań filmowego recyklingu.

Mimo uzasadnionych wątpliwości, warto wpisać obraz Rakowicza do rejestru tytułów, które zwiastują przełamanie w rodzimym kinie popularnym. Obok "Apokawixy", "Magnezji" czy "Niebezpiecznych dżentelmenów", "Dzień Matki" staje się kolejnym mocnym argumentem w sporze o zmianę podejścia naszych twórców do filmowej rozrywki. Reżyserzy i scenarzyści przestają traktować gatunek po macoszemu, na siłę pakować go do artystycznego worka i lekceważyć widza wychowanego na zachodnich wzorcach. Wielomiesięczny trening Agnieszki Grochowskiej do roli Niny i jej ogromne zaangażowanie w większość scen akcji robią wrażenie, a świadomość, że same przygotowania trwały tak długo, napawa optymizmem na przyszłość. "Dzień Matki" sprytnie pogrywa też ze stereotypowymi i konserwatywnymi wizerunkami strażniczek ogniska domowego, które zajmują określoną pozycję w przestrzeni społecznej. Nina umie wprawdzie ugotować pyszną zupę, ale za nic ma siedzenie w domu i grzanie się przy kominku. Jest sprawcza, nie boi się konfrontacji i zadaje ciosy bezlitośnie. Film Rakowicza świetnie pokazuje, jak wyzwalające i progresywne bywa kino akcji. Świętujmy więc nadejście "Dnia Matki" z nadzieją, że nie będziemy czekać na powtórkę cały rok. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones