Recenzja filmu

Konspiracja.com (2001)
Peter Howitt
Tim Robbins
Ryan Phillippe

Hity z satelity?

Postępująca komputeryzacja, rozwój technologiczny i rywalizacja w tworzeniu coraz nowszych programów komputerowych muszą znajdować oddźwięk w produkcjach kinowych. Podobnie ma się rzecz z
Postępująca komputeryzacja, rozwój technologiczny i rywalizacja w tworzeniu coraz nowszych programów komputerowych muszą znajdować oddźwięk w produkcjach kinowych. Podobnie ma się rzecz z głośnymi w Stanach Zjednoczonych procesami i oskarżeniami o monopolizację rynku software`owego lub o łamanie praw autorskich przez internetowe sklepy. Jednym z filmów, w których tematyka komputerowa wysuwa się na pierwszy plan jest "Konspiracja.com" Petera Howitta. Film próbuje nawiązywać do istotnych współczesnych problemów, a jednocześnie pokazać, że w skomputeryzowanym świecie ciągle człowiek powinien być najważniejszy. Komputerowy geniusz Milo (Ryan Phillippe - "Desperaci", "Sztorm") dostaje kuszącą propozycję od światowego potentata w dziedzinie oprogramowania, Gary`ego Winslera (w tej roli Tim Robbins - "Gracz", "Skazani na Shawshank"). Ma dołączyć do jego zespołu informatyków i wziąć udział w pracach nad przełomowym systemem transmisji danych. Chłopak ma dylemat. Z jednej strony pieniądze, sława i praca z najlepszymi fachowcami, z drugiej - młodzieńcze ideały, by nie dać się sprzedać "wyzyskiwaczom", przekonanie, iż programy powinny być udostępniane za darmo i wspólne z przyjacielem plany własnego biznesu. Jednak Winsler, szef koncernu N.U.R.V. potrafi być przekonujący. Specjaliści z N.U.R.V. pracują nad projektem SYNAPSE - pierwszym satelitarnym systemem globalnej komunikacji, w ramach którego wszystkie elektroniczne, bezprzewodowe i ręczne urządzenia służące do telekomunikacji będą miały jedno wspólne źródło. Milo razem ze swoją dziewczyną Alice (Claire Forlani) przeprowadza się do Portland i z zapałem włącza się do prac zespołu. Poznaje też piękną graficzkę Lisę (Rachel Leigh Cook), co nie wróży najlepiej jego związkowi z Alice. Jednak sprawy osobiste wkrótce schodzą na dalszy plan. Problemy zaczynają się, kiedy Milo odkrywa, że jego szef często posługuje się nieczystymi metodami. Wkrótce wychodzi na jaw, że w dążeniu do sukcesu Winsler nie cofnie się przed niczym. Milo odkrywa perfekcyjnie skonstruowany spisek o gigantycznym zasięgu. Najważniejszym chyba przesłaniem filmu jest postulat swobodnego (darmowego) dostępu do programów użytkowych i hasło zwalczania monopoli - formułowane wyraźnie pod adresem Billa Gatesa. Cóż, twórcy filmu wybrali chyba nie najlepszy przykład dla zamanifestowania swoich poglądów. Jeżeli ktoś wkłada miliardy dolarów w badania oraz konstruuje i wysyła na orbitę dziesiątki satelitów, które później będzie musiał utrzymywać w dobrym stanie, to nie należy się spodziewać, że robi to dla czystej satysfakcji zapisania się na kartach historii. Jednak tak naprawdę film Petera Howitta nie może być traktowany jako poważny głos w dyskusji o monopolach firm komputerowych i wolnej dystrybucji software`u. Aby przedstawić Gatesa, pardon, Winslera w jak najgorszym świetle, uczyniono z niego mordercę i szefa zbrodniczej organizacji. Być może ostatnio w Stanach Zjednoczonych niańki rzeczywiście straszą dzieci krwiożerczym Billem, który rozrywa na strzępy konkurentów, lecz twórcy filmu musieli uciec się do najgorszych chwytów, aby stworzyć prawdziwego łotra. W efekcie gdzieś w oddali ginie autentyczny problem trapiący Amerykę (i świat), zaś rewolucyjne poglądy młodych informatyków brzmią naprawdę sztucznie na tle padających trupów. A że sama intryga kryminalna także kuleje, więc w rezultacie, mimo gorącej tematyki, dostajemy film zaledwie letni. No cóż, mimo zbliżającego się lata pogoda również nas nie rozpieszcza, więc może filmowcy po prostu zadziałali w myśl nowej zasady: "jaka aura, takie kino"? "Konspiracja.com" to thriller, ale nie z gatunku tych, które wbijają w fotele i wyciskają widzów jak cytrynki. Akcja rozwija się dość niemrawo, dużo w filmie dłużyzn i niepotrzebnych przestojów - może byłby lepszy, gdyby trwał pół godziny krócej. Niestety, ostatnio coraz częściej mamy do czynienia z dwugodzinnymi projekcjami, w których fabuła i pomysły scenarzysty kończą się w połowie. Reszta - jak wiadomo - jest milczeniem. Milczeniem i spoglądaniem na zegarek. Nie oczekujcie więc scen zapierających dech w piersiach i momentów, w których z przejęcia będziecie wbijać paznokcie w ramię partnera, a on (ona) nawet tego nie zauważy. Drażniąca jest też łatwość, z jaką problemy w filmie znajdują rozwiązanie. Trzeba dostać się do posiadłości milionera? Pstryk! Proszę bardzo: w tej samej chwili telewizja podaje, iż rzeczony milioner wydaje następnego dnia przyjęcie. Trzeba zidentyfikować zabójców - nie ma sprawy: na filmowym nagraniu z miejsca zbrodni pojawia się akurat jedyny widziany wcześniej bandzior. I tak dalej. Ponadto twórcy filmu cierpią na "kompleks ostatniej chwili" - wszystko musi się udać w ostatnim momencie. To znaczy: wszystko, co dzieje się po drodze, bo samo zakończenie jest mdłe i zupełnie pozbawione napięcia. Przy okazji ma się wrażenie, że tytułowa konspiracja - ów złowrogi spisek, ogarniający pół świata, jest w rzeczywistości śmiechu wart, a zbrodnicza machina to co najwyżej banda kilku łotrzyków spod budki z piwem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones