Ludzkie pytanie

Scena stroboskopowego pocałunku pozostaje jednym z najbardziej zmysłowych ujęć współczesnego kina. Jej dynamizm, tajemniczość i wszechobecny zgiełk są wyrazem najwyższego kunsztu umiejętności
"Heartbeat Detector" warto zobaczyć chociażby ze względu na rewelacyjną rolę Mathieu Amalrica. Nie jest to oczywiście jedyny walor, jaki film może zaoferować, ponieważ jego niepokojący przekaz zostaje z człowiekiem na długo. Produkcja nie weszła nigdy do Polskich kin ani telewizji, nie dostała nawet oficjalnego tytułu, a niewielki rozgłos zapewnia jej zapewne tylko przednia obsada, w której znaleźć można również innego wielkiego francuskiego aktora – Michael Lonsdale.

Głównym motywem jest los pracującego w wielkiej firmie psychologa biznesowego. Zarówno on sam, jak i jego otoczenie reprezentują bezwzględne, ponure, podstępne i chciwe środowisko korporacyjne. Bohater jest przebiegły, dzięki umiejętności analizowania sytuacji i nienagannemu, choć perswazyjnemu stylu wypowiedzi potrafi doskonale rozgrywać formalne i mniej oficjalne spotkania, aby uzyskać z nich największe korzyści i wyciągnąć potrzebne informacje. Funkcjonowanie firmy, dla której pracuje i gdzie cieszy się dużym poważaniem przypomina historie o antyutopijnych zakładach pracy, w których wszyscy wzajemnie wciąż się podejrzewają i każdy nieustannie boi się o utratę posady. Bohater czuje się w nim jak ryba w wodzie i wciąż rozdaje karty, lecz jego dramat rozpoczyna się, gdy łapie go wypalenie. Traci pewność swojej pozycji i popada w paranoję, dostrzegając absurd całego swojego życia.

Niezwykle ciekawym zabiegiem wykonanym przez reżysera – Nicolasa Klotza jest zestawienie kultury wysokiej, reprezentowanej przez muzykę klasyczną oraz występy tradycyjnych pieśniarzy z chaotyczną i mroczną sceną rave’u. Ogromną zaletą jest zawarcie w filmie wielu fragmentów opuszczających na moment fabułę i pokazujących obcowanie bohaterów ze sztuką. Muzyka skrzypiec, czy śpiew sopranu zdają się jednoznacznie wiązać z przemijającą, dawną, tradycyjną rozrywką, która w rzeczywistości zachwyca już jedynie nieliczną garstkę ludzi starego pokolenia, a dla pozostałych jest jedynie sposobem na pokazanie się w towarzystwie lub formalną okolicznością. Z drugiej strony nadciągająca nowa fala muzyki techno, wydaje się obca, ale niezwykle kusząca staje się prawdziwą formą zabawy. Zatracenie się w rytmie transowej muzyki, upojenie do nieprzytomności i porzucenie godności są dla bohatera ucieczką od sformalizowanego, poukładanego w myśl reguł, przemyślanego życia.

Scena stroboskopowego pocałunku pozostaje jednym z najbardziej zmysłowych ujęć współczesnego kina. Jej dynamizm, tajemniczość i wszechobecny zgiełk są wyrazem najwyższego kunsztu umiejętności operatorskich, reżyserskich i aktorskich, jak również aluzją ulotności, ale też rozedrgania emocjonalnego bohatera w nieprzeniknionym świecie. Całość zdjęć dorównuje poziomem perełkom nocnego kina, takim jak ezoteryczne produkcje Lyncha Lost Highway, czy Blue Velvet. Magia sylwetek i twarzy wynurzających się z czerni, ujęcia łodzi płynącej pośród mroku i szare, zimne kadry monumentalnych biurowych korytarzy sprawiają, że widowisko ma niesamowity, oniryczny charakter.

Klotz porusza również temat nazizmu i wpływu faszystowskich zbrodni z przeszłości na współczesnych ludzi. Wątek ten, wokół którego gromadzi się znaczna część filmu pozostaje jednak w dużym stopniu niezrozumiały i niepasujący do całej, zbudowanej wokół głównego bohatera sytuacji. Jakkolwiek jest to problem ważny i nie można traktować go jako tabu, tutaj przejął zbytnią inicjatywę i w sposób nieukierunkowany przesłonił inne ważne motywy. Można również zauważyć pewne konotacje tego wątku z problemami bohatera, jak i możliwe nawet, że symboliczne porównanie bezwzględności korporacjonizmu do nazizmu, lecz jeśli taki był zamysł to jego wykonanie pozostaje niespójne, a przekaz rozmyty.

Mimo drobnego rozczarowania niezrozumiałym zakończeniem jestem ogromnie zadowolony, że udało mi się dotrzeć do tego filmu, ponieważ zachwycił mnie swoim wykonaniem i przejął tragicznymi losami postaci. Stojąca za kamerą para – Elisabeth Perceval i Nicolas Klotz, która ma za sobą jeszcze wiele wspólnych produkcji zadbała o najwyższy poziom widowiska, hipnotyzując widza i nie pozwalając oderwać się od ekranu. Film ten jest świetnym materiałem na festiwalową retrospektywę i szczerzę liczę na nagłośnienie całej twórczości tego niedocenionego w naszym kraju reżysera.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?