Recenzja filmu

Mr. Peabody and the Mermaid (1948)
Irving Pichel
Ann Blyth
Beatrice Roberts

Podwodny romans

Wytwórnia Universal przez wiele lat była znana z produkcji różnorakich horrorów i filmów fantastycznych, takich jak "Frankenstein" czy "Mumia". "Pan Peabody i syrena" jest kolejną produkcją
Wytwórnia Universal przez wiele lat była znana z produkcji różnorakich horrorów i filmów fantastycznych, takich jak "Frankenstein" czy "Mumia". "Pan Peabody i syrena" jest kolejną produkcją studia spod znaku fantastyki. Tym razem jest to jednak kino fantasy w nieco bardziej romantycznym wydaniu.

Arthur Peabody (William Powell) niedługo będzie obchodził pięćdziesiąte urodziny. Przeżywa kryzys wieku średniego. Postanawia się zrelaksować i wraz z żoną Polly (Irene Hervey) wyjeżdża na Karaiby. Gdy wybiera się na łowienie ryb, słyszy śpiew dochodzący z pobliskiej wyspy. Znajduje tam piękną syrenę, Lenore (Ann Blyth). Postanawia zabrać ją do kurortu. Doprowadzi to do wielu zabawnych sytuacji...

Ten film to kicz. Inaczej tego określić się nie da. Kicz te ma jednak w sobie ogromnie dużo uroku. Ciekawym zabiegiem jest też to, że nasza syrena nie mówi ani słowa. Śmieje się, płacze, nawet śpiewa, ale nie mówi. Nadaje to jej postaci specyficzną aurę tajemnicy. Bo tak naprawdę Peabody nie może się niczego od niej dowiedzieć: jak ma na imię, skąd "pochodzi", czy w okolicy jest więcej syren takich jak ona, czy go lubi. Peabody poddaje się jej niewinnemu urokowi i my też jesteśmy nią oczarowani razem z nim.

Urocza historia i niezła reżyseria Irvinga Pichela sprawiają, że "Pana Peabody i syrenę" ogląda się całkiem dobrze. Na plus należy zaliczyć też nastrojową muzykę dobrze oddającą klimat filmu. Pochwalić trzeba też kostiumologów i speców od efektów specjalnych - dzięki nim ogon syreny i cała otoczka z nią związana wyglądają dość realistycznie i pokazują, że bez pomocy zaawansowanej technologii też można zrobić film fantastyczny.

Bardzo dobre jest też aktorstwo. Prym wiedzie tutaj oczywiście William Powell, mistrz komedii, jeden z najbardziej stylowych i eleganckich aktorów, jakich widziało kino. Również w tym filmie pokazuje wielką klasę wcielając się w Peabody'ego. I zachowuje ją nawet "zdradzając" żonę! Partneruje mu eteryczna Ann Blyth jako syrena. Blyth, znana chyba najbardziej z roli demonicznej Vedy w "Mildred Pierce" (była za nią nominowana do Oscara), pokazuje tu swoje zupełnie inne wcielenie, emanuje dziecięcą wręcz niewinnością i bezradnością. Obsady dopełnia Irene Hervey jako Polly, żona Arthura.

Co wyróżnia ten film spośród innych produkcji lat 40.? Niesamowita magia obecna w nim od czołówki (wspaniała "podwodna" muzyka i syreni śpiew) aż po napis "The End". I nawet jeśli "Pean Pabody i syrena" nie jest filmem wybitnym, to na pewno jest filmem magicznym.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones