Recenzja filmu

Pewnego razu w Anatolii (2011)
Nuri Bilge Ceylan
Muhammet Uzuner
Yılmaz Erdoğan

Prawda, która nie wyzwala

Autotematyzm filmu Ceylana jest jednym z jego najciekawszych elementów. Już tytuł filmu, nawiązujący do bajkowej frazy, pokazuje, że tureckiego reżysera interesuje sam mechanizm opowiadania.
Filmowi eseiści lubią oszukiwać. Z zadęciem i minami wieszczów wygłaszają często egzystencjalne banały. Są jak modni przed laty filipińscy uzdrowiciele – usiłują nam wmówić, że rozmasowując skórę, można bezinwazyjnie wyciągnąć guza z chorej nerki czy narośl z wątroby. Pozostając na powierzchni, próbują opowiadać o prawdzie ludzkich trzewi. Nuri Bilge Ceylan, reżyser "Pewnego razu w Anatolii", robi tymczasem coś zgoła przeciwnego. Udaje trywialność, a jednocześnie dociera do głębi ludzkiego doświadczenia. Wszechświat jego kina tworzą elementy z pozoru nieznaczące: prozaiczni ludzie, ich małe gesty, niewielkie dramaty. Próżno tu szukać łatwych, migotliwych metafor. Ceylan unika efektownego zawieszania głosu, nie musi podpowiadać widzowi, że na ekranie odbywa się misterium. W "Pewnego razu…" turecki reżyser po raz kolejny splata za to opowieść przenikliwą, pulsującą niepokojem.

Jego nowy obraz słusznie nazywa się metafizycznym antykryminałem. Ceylan wywraca bowiem klasyczną formułę, by odwrócić także optykę patrzenia na świat. W kryminale wszystko zaczyna się od zbrodni, to ona jest początkiem żmudnego śledztwa, pozyskiwania zeznań i zaciskania pętli wokół szyi podejrzanych. Na końcu czeka katharsis – pojmanie mordercy przywraca ład. U Ceylana jest jednak na odwrót. Reżyser zabiera nas w mroczną podróż bez planowego happy endu. Jedziemy z policjantami, prokuratorem, lekarzem i dwoma podejrzanymi o poważną zbrodnię. Mają wskazać miejsce zakopania zwłok. Od początku wiemy, kto jest winny, nie wiemy natomiast, o jaką zbrodnię go oskarżono, dlaczego ją popełnił, kto był ofiarą. W nieśpiesznym rytmie Ceylan odpowiada na te pytania, snując przy okazji gęstą, przenikliwą opowieść o prawdzie, która nie wyzwala, o próbach zinstytucjonalizowania, okiełznania śmierci, o ludzkiej samotności i o tym, że żadna opowieść nie może dotknąć najgłębszych ludzkich doświadczeń.
 
Autotematyzm filmu Ceylana jest jednym z jego najciekawszych elementów. Już tytuł filmu, nawiązujący do bajkowej frazy, pokazuje, że tureckiego reżysera interesuje sam mechanizm opowiadania. Nieprzypadkowo w jego filmie kamera prześlizguje się pomiędzy kolejnymi bohaterami – raz skupia się na lekarzu, później opowiada losy tajemniczego prokuratora i jowialnego policjanta. Każdy na chwilę zawłaszcza tę opowieść. Dowiadujemy się różnych rzeczy – o chorej prostacie jednego z mężczyzn, samobójstwie żony, poczuciu winy, genealogicznych korzeniach, potrzebnej recepcie lekarskiej. U Ceylana wszystkie te mikroskopijne narracje obudowują centralną, antykryminalną historię morderstwa.

Reżyser "Uzaka" mami nas iluzją poznania. Wydawać by się mogło, że z minuty na minutę coraz lepiej znamy bohaterów, ich motywacje i biografie. Ale Ceylan rozbija to przeświadczenie, pokazując, że opowieść zawsze daleka jest od prawdy, którą opisuje. W jednej z ostatnich scen filmu prokurator notuje do akt opis oględzin zwłok, a jego relacja wygląda zgoła inaczej niż scena, którą widzieliśmy parę sekund wcześniej. Bo turecki twórca tak naprawdę mówi o komunikacyjnej niemożności. O tym, że nie można wypowiedzieć prawdy egzystencjalnego doświadczenia, a ludzie skazani są na samotność przełamywaną jedynie naskórkową bliskością.
 
"Pewnego razu..." nie jest filmem łatwym. Ceylan wysoko wiesza poprzeczkę, nad którą przeskoczyć musi on sam i jego widzowie. Jak wszystkie jego dzieła, także to najnowsze nie jest przeznaczone dla masowej publiki. Nieśpieszny rytm i odwaga stawiania naprawdę trudnych pytań sprawiają, że "Pewnego razu…" jest propozycją dla miłośników subtelnego, artystycznego kina. Wielu z pewnością znudzi, ale dla tych, którzy dadzą się ponieść jej rytmowi, okaże się jednym z najciekawszych filmowych pytań ostatnich lat.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones