Recenzja filmu

Promised Land (2012)
Gus Van Sant
Matt Damon
John Krasinski

Ziemia obiecana

To nieźle  napisany film, pełen dobrych dialogów ożywionych przez dobrych aktorów.  Van Sant  powściąga styl znany z jego autorskich filmów; nie od dziś wiadomo  jednak, że sprawdza się on i w
Najnowszy film Gusa Van Santa wykorzystuje znajomą konwencję fabularną do zabrania głosu w sprawie palącego społecznego problemu – aktualnego nie tylko w USA, ale i w Polsce. Do małego miasteczka na prowincji przybywa para pracowników dużej korporacji zainteresowanej eksploatacją tamtejszych złóż gazu. Na miejscu konfrontują się z obrazem "gorszej" Ameryki, której mieszkańcy stają przed trudnym wyborem. Nie podoba im się perspektywa zmian oraz ryzyko, że coś pójdzie nie tak podczas wydobycia. Ale z drugiej strony to jedyna szansa na zarobienie pieniędzy i nadzieja na lepszą przyszłość.

Zastanawiające, że współczesne sposoby manipulowania lokalną społecznością nie odbiegają znacznie od tego, co widzieliśmy w "Aż poleje się krew" Paula Thomasa Andersona. Daniel Plainview nakładał maskę "rodzinnego człowieka" i odgrywał przed inwestorami przedstawienie, które miało kupić ich przychylność. Steve (Matt Damon) i Sue (Frances McDormand) również przygotowują się do wizyty jak do występu aktorskiego: kupują swojskie, lokalne ciuchy, wypożyczają zdezelowany samochód, bratają się z mieszkańcami w pubie. Różnica między czasami Daniela Plainview a teraźniejszością jest taka, że teraz ta szopka ma nazwę: PR. Stosują ją jednak nie tylko wielkie korporacje, ale i ludzie oprotestowujący ich działania. Dlatego zadanie bohaterów staje się trudniejsze, niż myśleli, gdy w okolicy pojawia się świetny w te klocki aktywista (John Krasinski). Nawet nazwisko ma bohaterskie: Dustin Noble (czyli "szlachetny"). Przy nim – pełnym pasji, przystojnym i supersympatycznym – Steve i Sue wyglądają jak korporacyjne marionetki.

Sprytny zabieg scenariuszowy każe nam jednak śledzić akcję z ich punktu widzenia. Logika dramaturgii sprawia, że kibicujemy staraniom tej pary, choć wiemy, że nie mówią oni mieszkańcom całej prawdy. Tymczasem szlachetny działacz jawi się nam jako grający nie fair. Działa tu chwyt obsadowy: lubimy Steve'a, bo to dobry chłopak obdarzony poczciwą twarzą Matta Damona. Nie jest wielkomiejskim "garniturem", sam wychował się na farmie i z własnego doświadczenia zna dylematy targające lokalną społecznością. Dlatego wierzy, że prawda o kontrowersjach związanych z metodą wydobycia jest nieważna wobec zbawiennego daru pieniędzy, jakie oferuje tutejszym jego firma. Scenariusz autorstwa Damona (który pierwotnie miał sam go wyreżyserować) i Johna Krasinskiego pochyla się nad problemami zwykłych ludzi postawionych wobec widma ekonomicznego kryzysu. Trudne czasy wymagają trudnych wyborów, ale twórcy pytają: gdzie leży granica poświęcenia?

To nieźle napisany film, pełen dobrych dialogów ożywionych przez dobrych aktorów. Szkoda tylko, że wyścig między Steve'em a Danielem musi rozegrać się również na polu matrymonialnym: obaj zabiegają bowiem o względy lokalnej nauczycielki (Rosemarie Dewitt). Opowiedziane jest to jednak z ujmującą wyblakłą lekkością, która łagodzi ostre krawędzie takich oczywistości. Van Sant powściąga styl znany z jego autorskich filmów; nie od dziś wiadomo jednak, że sprawdza się on i w takich kameralnych dramatach. Kolejny raz – po "Słoniu" i "Milku" – wyszkolona na bardziej intymnych filmach wrażliwość służy mu do sportretowania targających Ameryką sprzeczności.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Klimat małomiasteczkowości, oddany kliszą czapeczek z daszkiem i napompowanych bezrękawników,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones