Recenzja filmu

Roberta (1935)
William A. Seiter
Fred Astaire
Torben Meyer

Moda, muzyka i taniec według wyższych sfer

W historii kina chyba nie było tak charyzmatycznego duetu jak Ginger Rogersi Fred Astaire. On – wielki gwiazdor Broadwayu, ona – również z teatralnym rodowodem, dobrze rokująca gwiazdka kina
W historii kina chyba nie było tak charyzmatycznego duetu jak Ginger Rogersi Fred Astaire. On – wielki gwiazdor Broadwayu, ona – również z teatralnym rodowodem, dobrze rokująca gwiazdka kina klasy B. Pojawili się właściwie znikąd i już swoim pierwszym wspólnym filmem, "Karioka", zawojowali serca widzów. Rok później przyszedł kolejny sukces – "Wesoła rozwódka". "Roberta" była następna. Film nie zebrał tak ciepłych recenzji jak poprzednie, ale na duet posypały się pochwały. Film przyniósł duże rozczarowanie - w rolach głównych występowali nie Ginger i Fred, a Irene Dunne, wówczas już bardzo utytułowana aktorka komediowa i dramatyczna, oraz Randolph Scott, gwiazdor niskobudżetowych westernów. Nazwiska Rogersi Astaire'a jedynie napędzały machinę marketingową. Co ciekawe jest to jeden zpięciu filmów muzycznych, w których w czołówce przed Astaire'emwymieniona jest jego partnerka (tutaj Irene Dunne). Pozostałe to "Karioka" (Rogers i Dolores del Rio), "Parada wielkanocna" (Judy GarlandDolores del Rio), "Niech żyje taniec" (Betty Hutton)i "Zabawna buziaWesoła rozwódka (1934)" (Audrey Hepburn).

John Kent (Randolph Scott) przyjeżdża do Paryża. Ma tu objąć ekskluzywny butik, "Roberta". Jego właścicielką jest jego ciotka, Minnie. Z powodu słabego zdrowia starsza pani chce, aby krewny pomógł jej w zarządzaniu sklepem. W tym czasie Huck Haines (Fred Astaire) kłóci się z właścicielem Cafe Russo. Huck i jego zespół mieli zabawiać gości restauracji, jednak gdy szef lokalu dowiedział się, że nie pochodzą z Indii, tylko z Indiany, zwolnił ich. Huck i Tom poznają się i zaprzyjaźniają. Razem udają się do "Roberty". Tam spotykają rosyjską księżniczkè i ekspedientkę w jednym, Stephanie (Irene Dunne). Dziewczyna słucha skarg polskiej hrabiny, Tanki Scharwenki (Ginger Rogers). Huck rozpoznaje w niej swą młodzieńczą sympatię, z którą występował później na Broadwayu, Lizzy Gatz. Stephanie zakochuje się w Tomie, jednak ten wciąż coś czuje do byłej partnerki. Huck chce znów zdobyć Lizzy. Całą sytuację dodatkowo pogarsza śmierć cioci Minnie... Teraz cała czwórka będzie musiała przywrócić podupadający butik do łask.

Film powstał na kanwie sztuki o tym samym tytule. Przedstawienie z muzyką Jerome'a Kerna i Dorothy Fieldscieszyło się dużym powodzeniem. Co ciekawe rolę Lizzy/Tanki w teatrze grała Lyda Roberti, rodowita warszawianka. W 1952 wytwórnia MGM postanowiła nakręcić remake. Zatytułowano go od jednej z piosenek "Lovely to Look At" (polski tytuł "Cienki lód") Fabułę mocno zmodyfikowano, zmieniono nazwiska głównych bohaterów i dodano kolejne dwie postaci. W rolach głównych wystąpili Howard Keel, Red Skelton, Kathryn Grayson, Ann Milleroraz Marge i Gower Champion. W latach 60. dla telewizji powstał kolejny remake, tym razem bardziej zbliżony do oryginału. W rolach Gingeri Fredawystąpili Bob Hopei Janis Paige.

Sceny z udziałem Rogersi Astaire'asą urocze i zabawne. Gdy duet pojawia się na ekranie, nie sposób powstrzymać uśmiech. Film byłby naprawdę niezłą komedią, gdyby nie wątek Dunne i Scotta. Sceny z ich udziałem są sztucznie udramatyzowane, przeciągnięte do granic możliwości i po prostu nudne. Ten melodramatyczny wątek psuje szybkie tempo i komediowy charakter filmu. Ogólnie wyszło z tego dzieło trochę przynudzające, choć z potencjałem. Wynikło to trochę z winy scenariusza, a trochę z winy niedoświadczonego reżysera. Dla Williama A. Seiterabył to pierwszy musical. Na szczęście wyciągnął wnioski z "Roberty" i jego drugi film z Fredem, "Moja najmilsza", jest o wiele lepszy.

Głównym tematem filmu jest moda, więc mamy tu wspaniałe kostiumy. Ich autorem jest Bernard Newman. Niektóre, szczególnie w sekwencji pokazu mody są może nieco zbyt przesadzone, ale ogólnie są naprawdę bardzo ładne. Niezła jest też scenografia.

Główną zaletą filmu jest przepiękna muzyka. Piosenki napisał sam Jerome Kern, tekstami zajęła się zaś Dorothy Fields. Stworzyli cudowną ścieżkę dźwiękową. Znajdziemy tu wiele pięknych klasyków, jak chociażby "Yesterdays", "Lovely to Look At" i "Smoke Gets in Your Eyes", wszystkie śpiewane przez Irene Dunne. Na stałe w historii musicalu zapisały się też "I'll Be Hard to Handle" (Rogers, tańczą Rogers i Astaire) czy "I Won't Dance" (Rogers i Astaire, tańczy Astaire). Do tego przepiękny taniec duetu do "Lovely to Look At" i "Smoke Gets in Your Eyes" oraz zabawny numer komediowo-muzyczny "Let's Begin" (Astaire, zespół).

W filmie mamy pięć postaci o kluczowym znaczeniu dla fabuły: Lizzy, Hucka, Księżniczkę, Toma i ciocię. Najlepiej z nich wszystkich wypada Rogers jako Tanka. Jej "polsko-francuski" akcent jest po prostu cudowny. Gingerświetnie spisuje się jako urocza i zadziorna Lizzie. Równie dobrze wypada też Astaire, chociaż nie da się ukryć, że gra bardzo podobnie w swoich innych filmach. Dunnebyła wybitną aktorką komediową (wspomnieć tylko jej role w filmach "Naga prawda" czy "Teodora robi karierę"), ale jej rola tutaj jest przyciężka. Ona i jej głos średnio pasują do tego typu musicalu. Ona, a szczególnie nudny i bezbarwny Randolph Scott niesamowicie psują akcję filmu. Dobrze wypada Helen Westleyjako ciocia.

Film Seitera nie odniósł wielkiego sukcesu. Sami film nie przypadł widzom do gustu. Również rok późniejsza "Błękitna parada" o podobnej konstrukcji fabularnej nie zdobyła uznania. Widzowie po prostu zbyt kochali Ginger i Freda,by dać ich zepchnąć na drugi plan. Ja też ich uwielbiam, i stąd taka, a nie inna ocena. Niemniej jednak polecam.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?