Krew na mieczu Ogamiego Itto jeszcze nie wyschła, jego wszyscy przeciwnicy nie zostali pokonani, Daigoro jeszcze nie nacieszył się swoim wózkiem, Yagyu nie zdążyli pokazać całej swej potęgi.
Krew na mieczu Ogamiego Itto jeszcze nie wyschła, jego wszyscy przeciwnicy nie zostali pokonani, Daigoro jeszcze nie nacieszył się swoim wózkiem, Yagyu nie zdążyli pokazać całej swej potęgi. Wiele rzeczy jeszcze się nie zdarzyło, ale bez obaw, jeśli jesteście gotowi zobaczyć, jak podczas walki odcina się uszy, nos, palce, nogi, ręce i rozpoławia głowy, to wiele się zdarzy przed waszymi oczyma. Już pierwsza scena sugeruje, z jakim filmem mamy do czynienia. W wir wydarzeń jesteśmy wrzuceniu natychmiast. Oto tajemniczy wojownik atakuje Samotnego wilka. Ten szybko tnie mieczem, ale co to? Zza pleców zabójcy wyłania się kolejny! Ogami jest jednak i na takie wypadki przygotowany. I tak też potoczy się akcja całego filmu, kolejne fale zabójców, między innymi we wspaniałej sekwencji "spaceru" podczas którego Itto jest atakowany przez grupy kobiet, będą nacierać na Kozure Okami, a w przerwach on będzie atakować innych. Nie myślcie jednak, iż cały film to bezmyślna "sieczka", owszem nie spotkamy tu fabuły na poziomie "Rashomona" czy "Buntu", ale i tutaj pojawią się akcenty mniej krwawe. Historia łączy, na moje oko, 5 historii o Ogamim z mangi, a robi to, trzeba przyznać, w bardzo zgrabny sposób oraz, co więcej i co powiem już teraz, nie pozostawia uczucia niedosytu, jak to miało miejsce w części pierwszej. Co więcej, fabuła nie nuży przestojami, a wręcz przeciwnie, momenty spokoju są wprowadzone z wyczuciem. To wszystko sprawia, że możemy się nacieszyć produkcją pełniejszą i bardziej przemyślaną. Tym razem ród Yagyu wynajmuje oddział kobiet-wojowniczek aby zabiły Ogamiego, czego wynikiem będzie między innymi scena walki tychże kobiet z najlepszym shinobi w oddziału rodu Yagyu. Sam Ogami natomiast zostaje wynajęty do zabicia pewnego informatora. Sprawa byłaby prosta gdyby nie eskortowała go trójka Braci Śmierci. Jeden walczy szponami umieszczonymi na ręku, drugi metalową pałką z kolcami, a trzeci nakłada na dłonie nabijane ćwiekami "rękawice". O tym, że jest to broń nadzwyczaj śmiertelna przekonać się możemy gdy bracia stoczą pojedynek z wojownikami klanu Awa. A jak można przypuszczać, nie ma nic miłego w otrzymaniu ciosu w bebechy zagiętymi szponami starszego brata. Te i inne ciekawe postaci obfitują w wiele, czasem nieco przerysowanych, wydarzeń, np. w scenę podwodnej walki. Ale są, jak wspominałem, momenty spokoju. W tych chwilach, i w kilku podczas walki, mamy więcej okazji do przebywania z Daigoro, dwuletnim synkiem Ogamiego. Gdy ojciec opada z sił, chłopczyk dba o niego, odważnie zachowuje się również przy studni "bez dna", w końcu też ze stoickim spokojem użyje tajnej broni w wózku w celach śmiertelnych dla atakującego go. Jak można więc się domyślać jego dziecięca niewinność, która tutaj została w dużym stopniu utracona, styka się z ogromną przemocą zadań tatusia. Ciekawe czy film oglądał Takashi Miike, którego jednym z ulubionych motywów jest właśnie łączenie dziecięcej niewinności z dorosłą przemocą. Wątek tego zetknięcia się nie jest jednak mocno ewokowany w filmie, a nadrzędny staje się wątek walki, który to z kolei prowadzi do czystej, a przy tym szalonej rozrywki, jaką dostarcza film. Rozrywki tym większej, że nie tylko Koike (autor mangi) poprawił swój kunszt pisania scenariuszy filmowych (pierwszy "Kozure Okami" był jego debiutem w tej dziedzinie), ale i wizualnie film pokazuje się z lepszej strony a wszystkie pojedynki i skoki o włóczni przez ogień widać dokładnie. Może oprócz jednego razu, ale wtedy mamy za to miłą zabawę obrazem. Oczywiście wszystko, jak i poprzednio, wprowadza nas rozmytymi barwami i kamerą prowadzoną blisko postaci w nieco nierealistyczny, senny nastrój. Dzięki temu jesteśmy w stanie przełknąć wszelkie przejaskrawienia bez odczuwania bólu gardła. I tym bardziej cieszyć się tą oryginalną produkcją. Muzycznie natomiast przenosimy się od klasycznych melodii, po chaotyczne uderzenia, a nierzadko wzbije się narastający dźwięk niczym w horrorze, szykujący nas na niespodziankę, która niekoniecznie musi nastąpić. Jest różnorodnie i kontrastowo, czyli tak jak można było oczekiwać. Słówko o aktorach. Wakayama jak zwykle świetny, jego "Kotowaru!" zapadło mi w pamięć i szybko chyba jej nie opuści. Akihiro Tomikawa może nie wznosi się na aktorskie wyżyny, wcielając się w rolę dwuletniego Daigoro, ale dużo mu nie brakuje, zdecydowanie też poprawił swój warsztat od czasu pierwszego filmu, a przecież kręcono je w tym samym roku. Warto też zapamiętać Kayo Matsuo, jako demonicznie się śmiejącą Sayako. Jej wyskok z kimona i sztuki walki są wyśmienite, choć śmieje się odrobinkę sztucznie. I tak dobijam do końca recenzji, a na jej zakończenie powiem, że film naprawdę warto obejrzeć. Doskonała, nieco szalona i przy tym intensywna rozrywka nie tylko dla miłośników kina chambary, ale i dla wszystkich lubiących niecodzienne pozycje. Polecam.