Recenzja filmu

Strażnicy Galaktyki (2014)
James Gunn
Waldemar Modestowicz
Chris Pratt
Zoe Saldaña

The best of Marvel

Zapomnijcie o "Iron Manie". Zapomnijcie o "Kapitanie Ameryce" i "Thorze". Uwielbiacie "The Avengers"? To już nie ma znaczenia. Ba, nawet nie potrzebnie czekacie na nowe "Gwiezdne Wojny". Właśnie
Zapomnijcie o "Iron Manie". Zapomnijcie o "Kapitanie Ameryce" i "Opowieść o Thorze i olbrzymach. Mit germański (1995)Thorze". Uwielbiacie "The Avengers"? To już nie ma znaczenia. Ba, nawet nie potrzebnie czekacie na nowe "Gwiezdne Wojny". Właśnie wkroczyli "Strażnicy Galaktyki" – najlepszy film Marvela i pogromca nudnych i przereklamowanych blockbusterów.



"Strażnicy Galaktyki" już od samego początku wzbudzają pozytywne emocje. Scena otwierająca film jest najtragiczniejszą w całej historii produkcji o superbohaterach. Na całe szczęście już po chwili wkracza główna postać, która od samego początku bawi widza swoim zachowaniem i beztroskim podejściem do życia, łącząc w sobie to co najlepsze z Hana Solo i Indiany Jonesa. A to dopiero jakieś pięć minut filmu, a im dalej tym jest jeszcze lepiej. Peter Quill lepiej znany jako Star-Lord kradnie tajemniczy artefakt, który jest obiektem pożądania dla całej zgrai najróżniejszych szumowin z każdego zakątku wszechświata, w tym i wielkiego i potężnego Thanosa. W pogoń za artefaktem wyrusza Ronan – sługa Thanosa, który ma własne plany względem artefaktu. Za głowę Petera zostaje wyznaczona głowa, co skutkuje spotkaniem z Gamorą, szopem Rocketem oraz humanoidalnym drzewem Grootem. Wkrótce wszyscy lądują w więzieniu, gdzie przy pomocy żądnego zemsty Draxa, próbują z niego uciec.

Już na poziomie fabularnym "Strażnicy Galaktyki" wychodzą obronną ręką. Scenariusz nie jest niczym odkrywczym i nie mamy tu do czynienia z wiekopomnym dziełem, ale w porównaniu do innych produkcji na podstawie komiksowych bohaterów, ten został na tyle dobrze napisany, że każdą minutę filmu chłonie się niczym gąbka wodę. Duża w tym zasługa reżysera, Jamesa Gunna, który wcześniej znany był co najwyżej ze scenariuszy do "Świtu żywych trupów" oraz obu części "Scooby-Doo". Marvel zaryzykował, ale był to strzał w dziesiątkę. Gunnowi udało się wykreować świat ciekawy, różnorodny, nie będący pastiszem, a zarazem pozbawiony polityki, która często nudziła w chociażby nowszej trylogii Gwiezdnych Wojen.


Miałem wielkie obawy co do Chrisa Pratta, wcielającego się w Petera Quilla. Powierzenie głównej roli aktorowi, który wcześniej grywał drugoplanowe role w przeciętnych komediach, takich jak "Wykapany ojciec" czy "Jeszcze dłuższe zaręczyny" zakrawało wręcz o kontrowersję. Ale tym razem również się nie pomylili i Chris Pratt tym filmem otworzył sobie drzwi do wielkiej kariery. Jego Peter Quill jest miejscami nawet lepszy od Tony’ego Starka Roberta Downey’a Jr. Dodatkowo do roli schudł 27 kg, nabrał mięśni i ciężko go poznać. Czyżby przyszłoroczny Oscar miał trafić właśnie do niego? Oczywiście są na to małe szanse.

Cała plejada tytułowych bohaterów została wyśmienicie wykreowana i ciężko ich nie polubić. Przede wszystkim szop Rocket (Bradley Cooper), za którym stoi bardzo smutna historia, świetnie została zarysowana w filmie. Groot (Vin Diesel) choć mało gadatliwy i ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że to taki Hulk, tylko że lepszy i przyjemniejszy. Nawet mięśniak Drax (Dave Bautista), z rasy która posługuje się archaizmami i nie wie co to metafora, jest rewelacyjnym dopełnieniem pozostałej trójki. Jedynie Gamora (Zoe Saldana) nie została odpowiednio wykorzystana. Raczej ma dosyć standardową i lekko oklepaną rolę w całym filmie, ale zapowiedziana kontynuacja powinna to zmienić, a sama postać dostać więcej minut na ekranie.

"Strażników Galaktyki" przede wszystkim zapamiętam z rewelacyjnego humoru, którego pełno w całym obrazie. Produkcja obfituje w wiele zabawnych żartów sytuacyjnych i dosłownie cała sala co chwilę ryczała ze śmiechu. Marvel postawił nacisk na rozrywkę w najczystszej postaci i to zaprocentowało najlepszą produkcją tego studia. Tytułowi bohaterowie zjadają na śniadanie ekipę Avengersów, są o wiele bardziej charyzmatyczni i zabawni niż Tony Stark i to każdy z osobna.



Film koniecznie trzeba obejrzeć w 3D. Nie jestem fanem tej technologii, ale w tym obrazie mamy do czynienia z prawdziwym 3D, a przy rewelacyjnych efektach specjalnych (które pewnie zgarną Oscara), wygląda to wszystko kosmicznie. Marvel zrobił nam prawdziwą niespodziankę, wypuszczając perełkę, która jest lepsza nawet od pierwszego "Iron Mana". Zresztą już nie czekam na nowych "Avengersów", dawać od razu "Strażników Galaktyki 2".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmy wychodzące spod skrzydeł Marvel Studios ogląda się jak kolejne odcinki serialu. Jedne są lepsze,... czytaj więcej
Tytułowy przydomek swego czasu media nadały piłkarskiej drużynie Realu Madryt. W klubie ze stolicy... czytaj więcej
W odległej galaktyce, dawno, dawno temu... pewien wizjoner przedstawił światu historię młodego chłopaka,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones