Recenzja filmu

Szamanka (1996)
Andrzej Żuławski
Iwona Petry
Bogusław Linda

Zmarnowany potencjał

Andrzej Żuławski to człowiek, który jest magnesem przyciągającym wszelkie złe rzeczy. Jego pierwszy film kinowy pobył na ekranach parę dni, drugi został odesłany na półki, czwarty został
Andrzej Żuławski to człowiek, który jest magnesem przyciągającym wszelkie złe rzeczy. Jego pierwszy film kinowy pobył na ekranach parę dni, drugi został odesłany na półki, czwarty został bezpowrotnie uszkodzony. O ile zachodnie filmy Żuławskiego cieszyły się popularnością i uznaniem, o tyle filmy robione na Wschodzie (zarówno te polskie, jak i rosyjski "Borys Godunow") przechodziły przez najróżniejsze nieszczęścia.

Czy "Szamankę" można nazwać nieszczęściem? Z pewnością realizacja nie należała do najprzyjemniejszych. Najróżniejsze plotki krążyły wokół współpracy na linii Żuławski-Petry. Sam reżyser dodatkowo podgrzał troszeczkę kocioł, kiedy to w wywiadzie-rzece z 2006 (10 lat po premierze "Szamanki") opowiadał jak to plan dni zdjęciowych był zależny od stanu trzeźwości Bogusława Lindy, który sobie podobno alkoholu nie żałował. Jednakże film nie potrzebował plotek, by było o nim głośno. Mimo iż były to lata 90., dwadzieścia lat po premierach takich filmów jak "Ostatnie tango w Paryżu", "Imperium zmysłów" czy choćby polskie "Dzieje grzechu", to obraz Żuławskiego i tak wzbudził liczne kontrowersje, z powodu śmiałości, z jaką zostały pokazane sceny erotyczne, a także niepoprawnego potraktowania symboli religijnych. Duchowni byli tak bardzo przeciwni temu filmowi, że rzekomo były przypadki księży, którzy stawali przed kinem, i przestrzegali ludzi przed pójściem na seans.

Film opowiada o relacji młodej studentki "Włoszki" (Iwona Petry) z antropologiem Michałem (Bogusław Linda). Mężczyzna wynajmuje studentce mieszkanie, w którym bardzo szybko dochodzi do kopulacji pomiędzy dwójką bohaterów, a mieszkanie staje się miejscem ich intymnych spotkań. Ponadto mamy do czynienia z wątkiem odnalezienia zwłok szamana przez Michała i jego asystentów. Michał stara się dowiedzieć, co doprowadziło do śmierci szamana trzy tysiące lat temu.

Trudno określić gatunek filmu Żuławskiego. Jest to ekstraordynaryjny, erotyczny melodramat (relacja Włoszki i Michała), posiadający cechy thrillera (odkrywanie przez Michała tajemnicy śmierci szamana). Niestety ta wielogatunkowość zamiast zaletą, stała się wadą. Czasem można mieć wrażenie, że Manuela Gretkowska w trakcie pisania scenariusza zachowywała się jakby opowiadała bajkę dzieciom, i w momencie kiedy orientowała się, że przynudza, mówiła "aż tu nagle..." i wprowadzała nową sytuację. Takimi niepowiązanymi z główną osią fabularną filmu historiami jest samobójstwo brata głównego bohatera, albo wątek przemycania uranu przez postać graną przez Pawła Deląga. Mnogość wątków powoduje, że tak naprawdę żaden nie zostaje porządnie rozwinięty, i cały film wygląda jak bardzo źle skonstruowany fabularnie komiks. Wielka szkoda, bo niechybnie historia miała ogromny potencjał.

Na pochwałę w tym filmie zasługuje strona techniczna. Mroczne, wręcz brudne zdjęcia Jaroszewicza genialnie oddają klimat ponurej historii, jaka jest ukazana w filmie. Z kolei ścieżka dźwiękowa Korzyńskiego jest jedną z najlepszych w polskim kinie, choć należy skrytykować dźwiękowców, ponieważ często świetna muzyka zagłusza dialogi.
Na uwagę zasługuje też reżyseria, ponieważ Żuławski odciął się od panującej w latach '90 mody na pokazywanie Polski bogatej, szklanych domów, i ogólnie kapitalizmu na pełnych obrotach. Świat z "Szamanki" jest odpychający, w podwórkach blokowisk przesiadują bezdomni, a na dworcach i w pociągach grasują zboczeńcy.

Aktorstwo jest tutaj typowe dla Żuławskiego. Petry gra jak w transie, niczym Adjani z "Opętania" czy Kaprisky z "Kobiety publicznej". Swoją grą hipnotyzuje widza, jest totalnie nieobliczalna, zwierzęca, nie tylko w licznych scenach erotycznych, w których występuje. Zawodzi niestety Linda, który zachowuje się jakby nadal był Franzem Maurerem z "Psów" Pasikowskiego.

Film Żuławskiego wywołał masę kontrowersji, doprowadził Iwonę Petry do zakończenia kariery aktorskiej (a wg co poniektórych, także na skraj załamania nerwowego), stał się hitem frekwencyjnym (ponad 400 tysięcy widzów), a przez krytyków został ochrzczony najgorszym polskim filmem, aczkolwiek trudno uznać, czy było to prawdziwe, niezależne, subiektywne zdanie recenzentów, czy też wynik zbulwersowania, i nagonki medialnej na ten obraz. Natomiast ciekawym faktem jest, że film stał się niemal kultowy w niektórych regionach Azji (zwłaszcza w Japonii i Korei), wysoko chwalili go krytycy francuscy, a wydanie DVD w Stanach cieszyło się dużą popularnością. Janusz Głowacki powiedział swego czasu, że kiedy jego sztuka teatralna została źle przyjęta w Polsce, to był to znak, że osiągnie sukces poza granicami kraju. Historia "Szamanki" wygląda podobnie. Pytanie tylko, czemu się tak dzieje?
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmy Andrzeja Żuławskiego niejednokrotnie ocierały się o arcydzieło i zadziwiały swoim rozmachem.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones