Recenzja filmu

Szczury z supermarketu (1995)
Kevin Smith
Jeremy London
Jason Lee

Droga do supermarketu

Po niemal genialnych "Clerks" Kevin Smith nakręcił kolejny obraz, tym razem już z wysokim budżetem, jednak nie dla Miramaxu, lecz dla konkurencyjnego Paramountu. Miał zrobić film, w stylu komedii
Po niemal genialnych "Clerks" Kevin Smith nakręcił kolejny obraz, tym razem już z wysokim budżetem, jednak nie dla Miramaxu, lecz dla konkurencyjnego Paramountu. Miał zrobić film, w stylu komedii młodzieżowych, takich jak "Szesnaście świeczek" czy "Wolny dzień Ferrisa Buellera". Jednak młody, wtenczas, reżyser nie dał się poprowadzić producentom za rączkę. Zrobił obraz dość mocno wulgarny, komiczny i prześmiewczy. Czy wyszło to na lepsze tej produkcji?   Zdecydowanie tak. Gdybyśmy otrzymali od reżyser pospolitą bajkę o parce zakochanych, która do siebie wraca, chyba usnęlibyśmy z nudów. Ale Smith dodał od siebie nieco więcej. Nie pozwolił nikomu przerabiać scenariusza (który zawierał liczne, raczej niecenzuralne słowa), nie zmienił też obsady, na co namawiali go szefowie wytwórni. Dlatego też ten twórca nie wiązał więcej się z żadną inną firmą, poza, oczywiście, Miramaxem, gdzie miał wolną rękę. Podobnie jak np. Quentin Tarantino. Chyba każdy widz dostrzeże, że jeśli Smithowi nikt nie miesza, to powstają świetne, wręcz genialne filmy, takie jak choćby już wspomniane "Clerks" czy "W pogoni za Amy".   O co chodzi w recenzowanym obrazie? Otóż dwóch przyjaciół, T.S i Brodie, traci w tym samym czasie swoje dziewczyny. Jedna chce wziąć udział w kontrowersyjnym show, nadawanym na żywo, druga natomiast znajduję szczęście w ramionach bogatego właściciela sklepu z ubraniami. Dwaj kumple postanawiają się nawzajem pocieszyć. Wpadają na pomysł odwiedzenia pobliskiej galerii handlowej. Spotykają tam dwóch świrów, Jaya i Cichego Boba, natrętną dziewczynę i... swoje byłe sympatie. Zdesperowani, postanawiają je odzyskać.   Fabuła jest prosta, ale wciąga. Szczególnie dialogi to majstersztyk. Jednak kilkakrotnie film zawodzi, widać wtedy rękę producentów, którzy kazali ocenzurować kilka scen, obcinając z obrazu kilkanaście minut, które potem możemy zobaczyć, oglądając wersję reżyserską. Niekiedy też żarty, które jakimś cudem znalazły się w filmie, są naprawdę na niskim poziomie, ale chociaż zabawne, a to jest najważniejsze. Muzyka nie odgrywa w obrazie większej roli, ani też nie przeszkadza w seansie. Zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości, że David Klein zna się na swoim fachu, jak nikt inny. Zresztą to stały operator pracujący u Smitha.   Polecam "Szczury z supermarketu" wszystkim fanom reżysera, bo jest to jego kolejny, świetnie zrealizowany film, z dobrym, a nawet bardzo dobrym scenariuszem. To świetna rozrywka, w sam raz na piątkowy wieczór.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones