Recenzja filmu

Wall Street: Pieniądz nie śpi (2010)
Oliver Stone
Michael Douglas
Shia LaBeouf

Gordon Gekko is back!

Oliver Stone po blisko 23 latach (!) od ostatniej produkcji o maklerach z Wall Street postanowił wrócić do postaci starego znajomego (rekina finansjery i giełdowego wyjadacza Gekko), by
Oliver Stone po blisko 23 latach (!) od ostatniej produkcji o maklerach z Wall Street postanowił wrócić do postaci starego znajomego (rekina finansjery i giełdowego wyjadacza Gekko), by przedstawić jego dalsze losy po "wakacjach (penitencjarnych)", jakie zafundował mu Charlie Sheen w poprzedniej części. Zazwyczaj odgrzewanie filmów kultowych (choćby tylko w pewnych kręgach) nie przynosi nic dobrego. Zwykle tego typu sequele wydają się robione typowo "na siłę", aby tylko zarobić nieco grosza na widzach kierujących się sentymentem do znanego tytułu. Czy po ostatnich nie najlepszych produkcjach Oliver Stone wyszedł obronną ręką z syndromu sequela?

Problem z filmem "Wall Street: Pieniądz nie śpi" jest zasadniczo jeden - nie dorównuje on swojemu poprzednikowi w żadnym aspekcie. "Jedynka" była zgrabnie skonstruowaną i nierozwleczoną opowiastką o typowym żółtodziobie wchodzącym w ciemny świat szeroko rozumianego biznesu. Co ważniejsze, jak na swoje czasy część pierwsza opierała się na dość świeżym pomyśle ("Firma" z Cruisem wyszła parę lat później, a filmy typu "Tajemnica mojego sukcesu" to zdecydowanie nie ten kaliber).

Sequel zaś to w głównej mierze przegadany melodramat, do tego powielający wątki wykorzystane w "jedynce" (świeżak dający się wodzić za nos). Film nie trzyma w napięciu (nudnawe dialogi), cała intryga wydaje się grubymi nićmi szyta, do tego samemu zakończeniu brakuje jakiegoś mocnego uderzenia np. w postaci zaskakującego twistu fabularnego. Mocnym punktem filmu jest obsada (Douglas mimo wieku daje radę, Brolin zaś odcina się od roli w "W." grubą kreską), niemniej mocno ostatnio promowany LaBeouf może niektórych irytować samą swoją obecnością (jak dla mnie aktorsko trzyma standard, w przeciwieństwie do kolegi po fachu Haydena "Vadera" Christensena).

Film "Wall Street: Pieniądz nie śpi" jest z jednej strony w o tyle komfortowej sytuacji, że obecnie panuje posucha na rynku filmów "maklerskich". Z drugiej jednak sequel musi mierzyć się z osławionym poprzednikiem, w której to konfrontacji zostaje bezlitośnie zmieszany z błotem. Nie zrozumcie mnie źle, najnowsza produkcja o losach Gekko nie jest filmem do końca złym, całościowo historia w nim ukazana może umiarkowanie zaciekawić, jednak poprzez tonięcie w mieliznach melodramatycznych traci na dynamice i, niestety, nuży. "Wall Street: Pieniądz nie śpi" dokłada kolejną cegiełkę co do słuszności argumentu, że sequeli znanych serii po X latach po prostu tworzyć nie należy. Jak bowiem z czystym sumieniem postawić na półce część drugą obok poprzednika?

Film tylko dla fanów produkcji o przekrętach giełdowych oraz samego Douglasa; bez rewelacji, bez napięcia, bez... sensu? Typowy nabijacz kabzy, seans absolutnie nieobowiązkowy.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oliver Stone to jeden z nielicznych twórców we współczesnym kinie amerykańskim, którego należałoby... czytaj więcej
Oliver Stone to reżyser i scenarzysta nieprzeciętny. Nie można mu odmówić pomysłowości, oryginalnego... czytaj więcej
Pierwsza część "Wall Street" to film bezapelacyjnie znakomity. Nakreślona z niezwykłą finezją historia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones