Więźniowie masowej produkcji

Sceny akcji niestety nie imponują rozmachem. Co gorsza, ich kształt sprawia wrażenie marnej kopii innych tegorocznych widowisk. Młoda obsada nie miała szans wykazać się talentem. Grane przez
W recenzji "Więźnia labiryntu" napisałem, że końcówka pierwszej części daje nadzieję na lepszą kontynuację. Niestety nadzieje te nie zostały spełnione. Wes Ball i spółka nie potrafili rozwinąć skrzydeł. Ich dzieło pozostaje niezdarnym, ciężkim widowiskiem, które sporo obiecuje, ale mało rzeczy naprawdę dostarcza. Ciekawa intryga została tutaj sprowadzona do pretekstu, by w rolach epizodycznych pojawiły się w miarę znane twarze. 


"Próby ognia" zaczynają się dokładnie w momencie, w którym skończył się "Więzień labiryntu". Grupa młodych bohaterów została uratowana. Znaleźli się w ośrodku przejściowym, gdzie odkryli, że ich labirynt nie był jedynym, jaki został wybudowany przez tajemniczą organizację. Ulga z bycia wolnym szybko mija. Thomas odkrywa, że wraz z przyjaciółmi wpadł z deszczu pod rynnę. Musi więc dalej uciekać. A droga wiedzie przez śmiertelnie niebezpieczne pustkowia i ruiny cywilizacji. Jednak największym wyzwaniem będzie dla bohatera zaakceptowanie prawdy, która nie jest tak prosta, jak mu się dotąd wydawała.

Gdyby Wes Ball i jego scenarzyści spróbowali przenieść na ekran ideę kryjącą się za fabułą powieści Jamesa Dashnera, wtedy "Więzień labiryntu: Próby ognia" mógłby być jednym z najciekawszych dystopijnych widowisk kinowych ostatnich lat. Dashner, idąc śladami największych pisarzy SF, zrezygnował bowiem z łatwych dychotomii i postawił bohaterów w sytuacjach, w których decyzji nie da się sklasyfikować po prostu jako "dobre" lub "złe". Każdy ma swoje racje. Można kwestionować metody, ale nie same wybory. Niestety twórcy nie potrafili nadać fabule filmu psychologicznej głębi. Zwroty akcji są traktowane w sposób przedmiotowy, jako punkty zapalne, katalizatory dla kolejnych kilkunastu minut akcji.



"Próby ognia" w żadnym momencie nie robią wrażenia dzieła autonomicznego, kompletnego. Jest to raczej wyrób masowej produkcji. Można go porównać do parówek reklamowanych jako drobiowe, które w rzeczywistości są zrobione z tłuszczu wieprzowego i kilkunastu procent mięsa oddzielonego mechanicznie pochodzenia drobiowego. Taką rzecz można pochłonąć w biegu, kiedy jest nam wszystko jedno, co i jak jemy. Ale nigdy nie uznalibyśmy tego za satysfakcjonujące danie kulinarne warte naszej uwagi. I tak też jest z dziełem Balla: z braku lepszej oferty można się nim posilić - i natychmiast o tym zapomnieć. Sceny akcji niestety nie imponują rozmachem. Co gorsza, ich kształt sprawia wrażenie marnej kopii innych tegorocznych widowisk. Młoda obsada nie miała szans wykazać się talentem. Grane przez aktorów postacie teoretycznie wiele doświadczają, muszą "przetrawić" sporo niewygodnej wiedzy, ale na ekranie te niejednoznaczności sprowadzane są do prostych etykietek. Szufladkują one bohaterów tak dokładnie, że nie pozostawiają im żadnego miejsca na rozwój.

Ball oczywiście nie popełnia tak kardynalnych błędów, jak twórcy chociażby "Zbuntowanej". Jest to jednak mała pociecha, kiedy wyraźnie czuje się, że w historii tej tkwił większy potencjał.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podobnie jak wiele innych podobnych produkcji, opartych na książkach skierowanych do czytelników w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones