Recenzja filmu

Wyznawcy (2001)
Bradford May
Charlie O'Connell
Jennifer Lyons

Szatan by się wstydził za takich wyznawców

"Wyznawcy" Bradforda Maya, reżysera, dla którego szczytem marzeń wydaje się nakręcenie filmu mającego dystrybucję kinową nie tylko w Stanach Zjednoczonych, niemalżedoskonale wpisuje się we
"Wyznawcy" Bradforda Maya, reżysera, dla którego szczytem marzeń wydaje się nakręcenie filmu mającego dystrybucję kinową nie tylko w Stanach Zjednoczonych, niemalżedoskonale wpisuje się we wszystkie utarteschematy obowiązujące wthrillerach z mordercami w tle. Mamy tu wszystko, co charakterystyczne dla typowego przedstawiciela tego gatunku: grupkę młodych ofiar, uciekających zawsze nie wtę stronę co trzeba, ginącychtakże w odpowiedniej kolejności, kilka idiotycznych i nielogicznychdecyzji, morderców w maskach i z nożami, a także typowe i fatalnezakończenie."Wyznawcy" wyróżniają się tylko w jednym elemencie i jest to poziom, jaki sobą reprezentują.

Głównymi bohaterami filmu jest pięcioro młodych ludzi. David (Charlie O'Connell) i Susan (Ashley Jones) to para zakochanych studentów,mającaplany ukończenia dobrego college'u orazmarzenia związane ze wspólnym, bezproblemowym życiem. Generalnie, należą do tych, przed którymi przyszłość stoi otworem. Nie do końca wiadomo, z jakich powodówprzyjaźnią się z Erickiem (Bryan Kirkwood) i Samanthą (Jennifer Lyons), również parą, której życie ogranicza się właściwie do seksu, i to niekoniecznie ich wspólnego. On jest podrzędnym dilerem narkotyków, mającym jużza sobą więzienną przeszłość; ona córeczką bogatego tatusia, którymstraszy wszystkich naokoło. Grupę uzupełnia ciemnoskóry Joe (Rashaan Nall), który jako jedynyjest samotny, a znajduje się wscenariuszu tylkodla poprawności politycznej. Znajomi wyruszają więcna bliżej nieokreślone przedmiejskie tereny, nieopodal okolicznych lasów, gdzie organizowana jest impreza dla młodzieży. Niestety,goście nie są mile widziani przez miejscowych balangowiczów i szybko zostają z zabawy wyproszeni. W drodze powrotnej potrącają pociętą i oszołomionądziewczynę (Elena Lyons). Ofiarawypadku twierdzi, że uciekła dziwnym zamaskowanym osobnikom, którzyzamierzali ją torturować i zabić. Wkrótce piątka, a właściwie już szóstka w wyniku ulicznego ataku nieoznakowanego vana zgubi się w lesie, rozbije samochód i rozpocznieprzygodę swojego życia. Dla niektórych już ostatnią.

"Wyznawcy" to nie tylko thriller o nastolatkach uciekających przed zamaskowanymi maniakami. Jak można domyślać się po tytule, to również film o tajemniczymkulcie do którego należy większa część małomiasteczkowej społeczności. W pewnym momencietrafią tam nasi bohaterowie, niestety już nie w komplecie. Tytułowi wyznawcy to słudzy szatana, którzy postanowili raz na pół roku składać mu ofiary z żywych ludzi, spijać ichkrew i zachwalaćimię swojego pana. Na ich czele stoiSeth (Patrick Bergin), dla zmyłki pełniący funkcję miejscowego pastora.Po cichu opiekuje się on jednak diabelskim kultemoraz jego wszystkimi wyznawcami. A ci opieki potrzebują, sąbowiem nie mniejszymi fajtłapami niż ofiary, które próbują złapać. Gubią trop po kilkusekundowej przegranej szarpaninie, dokonują szaleńczych isamobójczych ataków, rzucając sięna całą grupę w pojedynkę i w ogóle nie potrafią używać noża, nochyba że mają związanego przeciwnika. Wstyd i jedna wielkahańba.A szatan, oglądając w swoim królestwie piekielnym wyczyny swoich wyznawców, palisię ze wstydu.

Aktorsko film prezentuje się bardzo kiepsko. Najsłabiej wypadaBergin w roli demonicznego (z założenia) Setha, który swoją kreacją bardziej śmieszy, niż przeraża. Co ciekawe, w czasach swojej młodości, aktormiał dość dobry występ u bokuJulii Roberts w "Sypiając z wrogiem".Pozostali aktorzy po występie w"Wyznawcach" mogliby dostać angażco najwyżejdo jakichś drugoplanowych serialowych ról. Najgorszym elementem filmu jest jednak fatalny scenariusz i dziury logiczne. Co prawda, zawsze mogło być gorzej, a liczba niedorzeczności nie jest aż tak porażająca, ale fabuła nie ma w sobie nic interesującego, nie ciekawi, nie przeraża, czasami ociera się o śmieszność.

Schematy,którymi posłużono sięw "Wyznawcach", a przede wszystkimprzewidywalność, powodują, że widz czuje się znużony już po kilku minutach projekcji. Fatalnie wypadają sceny tortur ofiar oraz obrzędów satanistów. Uboga scenografia ogranicza się do kilku świec iodwróconego krzyża. Wyznawcy bełkoczą pod nosem jakieś rytualne modlitwy, ofiary wywracają oczami udając przerażenie, a wszystko przy rwanym montażui statycznychzdjęciach, właściwie z dwóch miejsc. Co ciekawe, montaż należy do największych atutów filmu. Nie jest on oczywiście nawet na średnim poziomie, ale w scenach w lesie czy w miasteczku jest zrobiony dość poprawnie. Generalnie, żaden z elementów filmu nie stoi może na jakimśkatastrofalnym poziomie, ale prezentuje się bardzo, bardzo słabo.

Niestety, "Wyznawcy" są filmem miernym. Co gorsze, takich filmów było i jestprodukowanych bardzo dużo i fani naprawdę mają w czym wybierać. Nie polecę tej pozycji nikomu, bo jest ona gwarantem tylko i wyłączniepółtoragodzinnej monotonni. Może szkoda trochę, że poziom filmu nie jest jeszcze niższy. Wtedy można byłoby się przynajmniej pośmiać z głupoty. A tak to jest niestrasznie, nudnoiw dodatku w miaręna poważnie.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?