Recenzja filmu

Ziarno prawdy (2015)
Borys Lankosz
Robert Więckiewicz
Jerzy Trela

Obfity plon

Romanse polskiej kinematografii z kinem gatunkowym, nie są zjawiskiem częstym. Dlatego informacja o każdej takiej próbie nie tylko wywołuje radość, ale i rodzi pewną nadzieję. Nadzieję na to, że
Romanse polskiej kinematografii z kinem gatunkowym, nie są zjawiskiem częstym. Dlatego informacja o każdej takiej próbie nie tylko wywołuje radość, ale i rodzi pewną nadzieję. Nadzieję na to, że rodzimi twórcy zrzucą z siebie jarzmo edukowania społeczeństwa i zaczną mu po prostu dostarczać rozrywki na przyzwoitym poziomie, jak czyni to od lat Hollywood, a dopiero z czasem potraktują gatunek jako nośnik pewnych idei. Niestety, kino gatunkowe w Polsce wciąż raczkuje, co pokazał zeszły rok "Bogami", "Jackiem Strongiem" czy "Jeziorakiem", które były filmami dobrymi, ale napełniającymi też poczuciem, że na porządny kryminał chociażby przyjdzie nam jeszcze poczekać. Wtedy Borys Lankosz nakręcił "Ziarno prawdy" i dał widzom nową nadzieję.
 
W chłodnym Sandomierzu dochodzi do zbrodni. Śledztwo w sprawie śmierci młodej kobiety prowadzi przybyły z Warszawy prokurator Teodor Szacki (Robert Więckiewicz). Jego przewodnikami po topografii miasta i mentalności jego mieszkańców są miejscowa pani prokurator Barbara Sobieraj (Magdalena Walach) i policjant z dochodzeniówki Leon Wilczur (Jerzy Trela). Szacki musi jednak nie tylko odnaleźć osobę odpowiedzialną za zbrodnie, które wyglądają jak rytualne mordy, ale też poukładać swoje życie osobiste, z jednej strony będąc w relacji z Klarą (Aleksandra Hamkało) przewodniczką po sandomierskich zabytkach, z drugiej próbując unormować stosunki z byłą żoną i córką.
 
"Ziarno prawdy" zaczyna się trochę jak odcinek serialu kryminalnego. Najpierw ktoś odnajduje ciało, później mamy klimatyczne intro, a następnie przedstawiony zostaje nam główny bohater oraz jego stosunek do świata. Postać Szackiego jest jednym z najmocniejszych elementów filmu. Już pierwsze zdania, które wypowiada, nakreślają jego sylwetkę i charakter, ułatwiając widzowi wejście w świat przedstawiony i przejęcie się losami bohaterów. Pozostałe postaci nie odstają jednak od prokuratora, każda z nich ma swój charakter i własne priorytety, którymi się kieruje. Wiele informacji zostaje przekazanych w rozmowach, nie są to jednak znane z polskich seriali kryminalnych "suche" dialogi, o tym kto kogo, czym i dlaczego. Każda linijka została tu przemyślana, bohaterowie przerzucają się ripostami, nie tylko pchając fabułę do przodu, ale też nadając swoim wypowiedziom waloru estetycznego. Sceny niejednokrotnie kończą się puentą, która nie tylko wbija widza w fotel, ale też wciąga go głębiej w gęsty klimat, chłodnego Sandomierza.
 
Dużą zaletą produkcji są zdjęcia i montaż. Borys Lankosz, który już w "Rewersie" udowodnił, że nie ciąży na nim piętno "telewizyjności", rozumianej jako przesadne i niefunkcjonalne rozwlekanie ujęć, nie boi się cięć. Akcja rozwija się dynamicznie i nie ma tu zbędnych przestojów. Sceny dialogowe są krótkie i treściwe, nie obserwujemy też bezsensownych scen, w których bohaterowie dokądś zmierzają. Reżyser wierzy w inteligencje swoich widzów i nie pokazuje im wszystkiego. Jeśli ktoś mówi, że dokądś jedzie, to następna scena rozgrywa się już w miejscu docelowym, bez pokazywania drogi dotarcia do niego . Wydaje się to oczywiste, ale jak częste są w polskim kinie przypadki, gdy twórcy zapominają o tym, nużąc widza i pozbawiając opowieści tempa. Borys LankoszLankosz szanuje czas widzów. Jeśli coś w "Ziarnie prawdy" zostaje pokazane, to znaczy, że jest potrzebne.
 
Twórcy nie traktują swojego dzieła w kategoriach wyłącznie rozrywkowych. Świadomie korzystając z gatunku, jakim jest kryminał. Dobrze wyważają elementy, dodając do historii także warstwę publicystyczną. Chociaż nadal to zagadka tajemniczej zbrodni jest na pierwszym planie, to w tle pobrzmiewają także refleksje nad współczesną Polską i Polakami. Czy to w komentarzach bohaterów, czy w obrazach postaci epizodycznych, obecny jest portret naszego kraju, który znamy z ulic i telewizorów. Nie ma tu prawd objawionych, jest trzeźwe spojrzenie i zobrazowanie pewnych problemów oraz naszych narodowych bolączek. Miłoszewski i Lankosz nie potrzebują autonomicznych, zaangażowanych społecznie filmów, żeby przekazać swoje obserwacje. Wystarcza im historia kryminalna, której ta pobrzmiewająca w tle refleksja, nie tylko dodaje realizmu, ale i stanowi wartość samą w sobie.
 
"Ziarno prawdy" to produkcja, której nie powstydziliby się za oceanem. Zrealizowana na światowym poziomie zarówno w warstwie technicznej jak i merytorycznej, stanowi jeden z niewielu przykładów w pełni udanego, polskiego filmu gatunkowego. Film Lankosza przeciera także pewien szlak, którym, miejmy nadzieję, podążą inni twórcy. Nie tylko udowadnia bowiem, że w naszym kraju jest gdzie i o czym kręcić klimatyczne obrazy, ale także, a może przede wszystkim, że można to robić lekko, bez zadęcia i ku satysfakcji widzów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sandomierz z jego mroczną przeszłością i tajemniczością stał się już stolicą polskiego kryminału. To tam... czytaj więcej
"Nie istnieje słowo bardziej przesycone polskością niż żółć" - mówi jeden z bohaterów filmu, tak jak nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones