Recenzja wyd. DVD filmu

Bakemonogatari (2009)
Akiyuki Shinbo
Tatsuya Oishi
Hiroshi Kamiya

Para(nie)normalny romans

Coś poruszyło delikatne, różowe płatki kwitnącej wiśni i posypał się bajeczny deszcz kwiatów, coś przemknęło pomiędzy cieniutkimi gałązkami i grubymi konarami aż całe drzewo się zakołysało. Czy
Coś poruszyło delikatne, różowe płatki kwitnącej wiśni i posypał się bajeczny deszcz kwiatów, coś przemknęło pomiędzy cieniutkimi gałązkami i grubymi konarami aż całe drzewo się zakołysało. Czy to ptak? Samolot? A może Superman? Nie, to powiew świeżości pod nazwą "Bakemonogatari"!

Seria ta liczy sobie 13 odcinków i za jej produkcję odpowiadało studio SHAFT, a powstała na podstawie powieści japońskiego pisarza s-fi, Nisio Isina. Głównym bohaterem jest nastoletni Koyomi Araragi, taki sympatyczny przeciętniacha. Pewnego dnia chłopak łapie spadającą ze schodów koleżankę z klasy, Hitagi Senjougaharę. To pewnie nie byłoby takie łatwe, gdyby dziewczyna nie ważyła tyle, co piórko! A taki stan rzeczy jest skutkiem spotkania przez Senjougaharę pewnego kraba. Wesoła niegdyś sportsmenka zamyka się w sobie i spokojnie egzystuje poza życiem towarzyskim szkoły, unikając ludzi. Araragi postanawia jej pomóc, choć dziewczyna próbuje zastraszyć go... zszywaczem do papieru. Groźby pozostają jednak niewysłuchane i chłopak zaciąga koleżankę do pewnego "uzdrowiciela", a to dopiero początek tej nietuzinkowej, wielowątkowej historii...

"Bakemonogatari" to anime nowatorskie i bardzo oryginalne. Ma w sobie to "coś", jakąś magię, która nawet mnie - fankę animowanej akcji i widowiskowych pojedynków - przyciągnęła do telewizora na długie godziny. Dawno nie widziałam tak oryginalnej, porywającej produkcji. Fabuła jest wciągająca, a sami bohaterowie niezwykle sympatyczni. Charadesign jest przyjemny dla oka, a głosy dobrze dobrane (zwłaszcza Chiwa Saito jako Hitagi jest genialna!). "Haremowatość" historii samej w sobie nie razi, bo wszystkie przedstawicielki płci pięknej naprawdę da się lubić.

Twórcy "Bakemonogatari" bawią się animacją jako formą przekazu artystycznego i mamy tutaj kompletny misz-masz: począwszy od nagłych zmian kreski aż po "braki" kadrów i wypełnianie ekranu napisami zarówno w formie japońskich krzaczków, jak i angielskich słów. Każdy odcinek jest inny i zdrowo pokręcony, przez co serial zaskakuje niemal co chwila. Jest kolorowo, czasami chaotycznie do tego stopnia, że aż oczy bolą. Dużo elementów opiera się na zasadzie "kopiuj-wklej": a to w tle many całe rzędy identycznych rowerów, a to samochodów, oprócz tego wiele dialogów wciąż się powtarza (m.in. utarczki słowne pomiędzy Araragim a Mayoi Hachikuji), co absolutnie nie jest minusem serii.

O czym tak właściwie "Bakemonogatari" jest? O duchach, jak angielski tytuł wskazuje ("Ghostory")? Nie do końca, bo przede wszystkim mamy tutaj kilka demonów z japońskiej mitologii. Ów stwory sprawiają pięciu dziewuszkom problemy i Araragi oczywiście stara się im pomóc z różnym skutkiem. Raz jest śmiesznie, raz strasznie, bywa również krwawo, ale i... romantycznie, bo cały serial to taka zgrabnie opowiedziana historia miłosna. Chociaż właściwie nie jedna, bo rodzajów miłości jest wiele...

Anime ma aż pięć openingów: "staple stable" w wykonaniu Chiwy Saito (najlepsza moim zdaniem piosenka w serii), "Kaerimichi" śpiewany Emiri Katou, "Ambivalent World" Miyuki Sawashiro, "Renai Circulation" Kany Hanazawy i "sugar sweet nightmare" z wokalem Yui Horie oraz jeden ending ("Kimi no Shiranai Monogatari" zespołu Supercell). Muzyka Satoru Kousaki bardzo dobrze sprawdza się w tle, a jeden klimatyczny utwór wygrywany na pianinie przypomina główny motyw z Ringu.

Serial polecam tym, którzy szukają oryginalnego anime. Mnie "Bakemonogatari" bardzo przypadło do gustu. Chcę więcej takich historii!
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones