Zombie i mundurki

Żywe trupy na stałe zadomowiły się w popkulturze. Powstały o nich niezliczone filmy, w tym zarówno przerażające horrory (mój ulubiony to "28 dni później"), jak i dosyć zabawne komedie w stylu
Żywe trupy na stałe zadomowiły się w popkulturze. Powstały o nich niezliczone filmy, w tym zarówno przerażające horrory (mój ulubiony to "28 dni później"), jak i dosyć zabawne komedie w stylu "Wysypu żywych trupów" czy "Zombielandu", a rok 2010 przyniósł interesująco zapowiadający się serial "The Walking Dead". Kwestią czasu było więc tylko anime o podobnej tematyce. I wreszcie w lipcu 2010 roku w Japonii wystartowała seria pod wiele mówiącym tytułem "High School of the Dead", będąca ekranizacją popularnej mangi o zombiakach. Mangi, w której z plagą nieumarłych walczą... ponętne licealistki w skąpych szkolnych mundurkach. A anime swojego pierwowzoru wiernie się trzyma.

Zaczyna się jak zwykle w podobnych przypadkach: coś względnie tajemniczego - może wirus, jakaś broń biologiczna, a i atak obcych można wziąć pod uwagę - zamienia ludzi w żądne krwi (i mięsa) bestie, dosyć trudne do zabicia, poruszające się stadnie i oczywiście niezwykle niebezpieczne. Żywe trupy dostają się na teren pewnego liceum, którego uczniowie bez walki nie mają zamiaru się poddać, a wśród nich są: Takashi, typ sympatycznego chłopaka z sąsiedztwa i jego wielka (niespełniona) miłość, rezolutna Rei; świetnie władająca bronią białą Saeko; maniak broni i gier komputerowych Kouta; nieco pyskata okularnica Saya; ich zaplecze medyczne to dosyć kształtna pielęgniarka (lub higienistka, jak kto woli) Shizuka. Ta dosyć ciekawa grupka będzie musiała stawić czoła światu, który właśnie stanął na głowie...

Fani filmów Romero powinni "HOTD" polubić: anime jest bardzo w klimatach amerykańskich filmów o zombie z dowolną porą dnia w tytule. Mocną stroną produkcji jest duża dawka akcji: obowiązkowe bieganiny i strzelaniny wypadają dosyć dynamicznie, a krew leje się gęsto. Twórcy - podobnie jak autorzy mangi - z pietyzmem i dbałością o szczegóły przedstawili różne gadżety jakże ułatwiające eksterminację armii nieumarłych. I tak mamy tutaj cały wachlarz pistoletów, karabinów, rakietnic etc. plus pancernego humvee: nic, tylko ruszać na przetaczające się po ulicach hordy chodziarzy zza grobu! Niektóre wyczyny bohaterów z tymi gadżetami są dosyć karkołomne, ale nie można im zarzucić braku widowiskowości.

Animacja jest płynna, zarówno tradycyjna, jak i 3D, a kolory żywe i przyjemne dla oka. Muzyka także jest na duży plus, zwłaszcza wpadający w ucho opening, "HIGHSCHOOL OF THE DEAD" zaśpiewany przez Kisidę Kyodan i zespół The Akebosi Rockets; endingów mamy aż dwanaście (w każdym odcinku inny kawałek), ale żaden nie przypadł mi do gustu.

Minusem serii (może dla innych będzie to jej zaletą) są... majtki. Naprawdę nie lubię stylistyki ecchi, a ataki żywych trupów to - powiedzmy sobie szczerze - często pretekst do pokazywania bielizny i wdzięków bohaterek. Dlaczego więc sięgnęłam po "High School of the Dead"? Lubię zombie (ale nie na tyle, żeby się kiedyś z nimi spotkać!), lubię anime pełne akcji i ciekawych bohaterów (mogą być uwikłani w trójkąty miłosne albo mieć na przykład jakąś mroczną tajemnicę), a wreszcie lubię niezobowiązujące "odmóżdżacze". Kto ceni podobne klimaty, niech po "HOTD" sięga bez wahania. Na koniec dodam, że kreska serii tak wierna mandze bardzo pasuje do opowiadanej historii, a główni bohaterowie wyróżniają się na tle szarej, bezmózgiej, martwej, ale dosyć mobilnej masy. Aha, i pies, który dołącza w pewnym momencie do naszych nieustraszonych pogromców zombie to najbrzydszy czworonóg, jakiego kiedykolwiek widziałam w anime...
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones