Oko w oko z magiczną głębiną

Dokumenty przyrodnicze dają mi możliwość zwiedzania najdalszych zakątków świata, dzięki nim mogę zobaczyć krajobrazy, rośliny i zwierzęta w ich naturalnym środowisku.
Dokumenty przyrodnicze dają mi możliwość zwiedzania najdalszych zakątków świata, dzięki nim mogę zobaczyć krajobrazy, rośliny i zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Jednym słowem dotrzeć tam, gdzie normalnie bym nigdy nie był i zobaczyć to, co jest przede mną ukryte. Takie oglądanie świata na ekranie może i jest ledwo namiastką rzeczywistości, ale nie przeszkadza mi to poczuć się choć przez moment odkrywcą i pionierem. Ten dreszczyk emocji towarzyszący odkryciu jakiejś tajemnicy natury jest bezcenny. A jeśli dzięki temu mogę zanurzyć się w bezmiar mórz i oceanów, to nie potrzebuję już niczego więcej.

Oczywiście mamy naszych rodzimych "odkrywców" światowej przyrody. Wystarczy wspomnieć Elżbietę Dzikowską i Tony'ego Halika czy Wojciecha Cejrowskiego. Ich programy przyrodnicze wniosły sporo dobrego w umysły naszych rodaków, ale do produkcji np. Attenborougha im niestety brakuje. Nie chcę umniejszać ich dokonań, gdyż moim zdaniem są one dobre, ale nie wybitne. Na szczęście mamy Dariusza Sepioło, a po obejrzeniu jego serialu "Magia Wielkiego Błękitu – Siedem kontynentów" wpadłem w prawdziwy zachwyt. To, co autor pokazał na ekranie, to czysta poezja. Prawdę mówiąc, spodziewałem się pozytywnego efektu, ponieważ za realizację filmu o ukochanym przeze mnie podwodnym świecie wziął się prawdziwy pasjonat nurkowania. Efekt jednak przerósł moje najśmielsze oczekiwania.



"Magia Wielkiego Błękitu" to siedmioodcinkowy miniserial, na który składają się filmy o życiu w wodach otaczających każdy kontynent. Różnorodność podmorskiej fauny, flory oraz otoczenia sprawiają, że każdy odcinek przeżywa się niemal jak podróż w magiczny świat. Świat, w którym każdy najmniejszy detal i jego umiejscowienie pokazany jest tak, że widz czuje jego istotę i celowość w ekosystemie. Tak naprawdę to nie ma znaczenia, czy realizator pokazuje sardynkę, barakudę czy wieloryba, każde z nich przyciąga wzrok i pobudza zmysły. Wiele zdjęć z tego filmu jest wprost unikalnych i każde zasługuje na uwagę. Gdybym chciał je wszystkie opisać, to pewnie lektura tego zajęłaby więcej czasu niż samo oglądanie, a w końcu ono jest tutaj najważniejsze. Towarzyszący mu głos Krystyny Czubówny jak zwykle świetnie podkreśla piękno tej serii. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zrobił to lepiej. Ma kobieta talent do ubarwiania swym głosem piękna przyrody.

 

Chyba największym problemem Darka Sepioło podczas tworzenia tego filmu, a w zasadzie jego montowania, był wybór materiałów. Zdaję sobie sprawę, że zmontowanie tego serialu w całość zostało poprzedzone co najmniej setkami godzin zdjęciowych. Wybranie zaledwie cząstki materiałów na potrzeby "Magii Wielkiego Błękitu" musiało być nie lada wyzwaniem. Jednak dzięki temu efekt końcowy jest wprost genialny. Nie ma chyba osoby, która po obejrzeniu jednego odcinka nie chciałaby obejrzeć całości. To naprawdę godne podziwu. Może i się powtarzam z tym ciągłym wychwalaniem, ale tylko dlatego, że ta produkcja jest ze wszech miar wyjątkowa i godna polecenia.



Zadziwiające podczas oglądania tej serii jest to, że nieważne, czy lubicie morza i oceany, czy też nie - ten serial sprawi, że je pokochacie. To zupełnie inny świat, a słowo magia na początku tytułu nie jest wcale na wyrost. Sepioło przeniesie Was w prawdziwie magiczny wodny świat, który nie powstał na ekranach komputerów i nie jest dziełem speców od 3D. To prawdziwe życie i realny świat, który choć jest czasem niemal na wyciągnięcie ręki, to tak naprawdę jest nam bardziej obcy od kosmosu. Dzięki wyciągnięciu tej ręki z kamerą przez Darka Sepioło i Wy możecie poczuć to piękno, a po skończeniu będziecie żałować najbardziej tego, że nasza Ziemia nie ma choćby jednego kontynentu z otaczającymi go wodami więcej. Osobiście mam nadzieję, że wkrótce zrealizuje on kolejny serial, być może film, w którym znowu z dziecięcym zachwytem zatopię oczy i odpłynę…
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?