Po pierwszym odcinku trudno ostatecznie wyrokować, ale wszyscy Ci, którzy krzywili się na Farrella mogą się teraz schować głęboko w lesie. Jednak wg mnie jak na razie Kitsch wygrywa razem ze swoją postacią, zobaczymy jak serial się rozwinie, ale widzę duży potencjał. Bagna Luizjany zamienione na bezkresny krajobraz industrialny to przeskok ogromny, ale chyba będzie można się przyzwyczaić. No i na koniec wisienka na torcie czyli muzyka, tutaj się nie zawiodłem, spodziewałem się czegoś przyjemnego, ale mamy wybitną ścieżkę dźwiękową. Nie wiem czy lepszą niż w pierwszym sezonie. Na to i wiele innych pytań odpowiemy sobie za kilka tygodni, ale pierwszy odcinek nie zawiódł, a obawy w sieci były i to często przesadzone.
Zgodzę się z Tobą, ciut za dużo rozwiniętych wątków, które się satysfakcjonująco nie sfinalizowały, m. in. relacje Bezzerides z ojcem. Miałem nadzieję na jakieś głębsze zakończenie, a skończyło się na "zwykłych" porachunkach i walki o ziemie. W pierwszym sezonie wrażenie robiły na mnie oniryczne wizje świata Rusty'ego i ich głównego antagonisty. Co do gry Colina, osobiście podobała mi się niezmiennie, przez cały sezon. Ciężko w sumie porównywać te dwie serie, ale pierwsza bardziej przypadła mi do gustu.
Też się zgadzam co do bohaterów. Przedobrzyli trochę a mogło być naprawdę świetnie. A tak..dostaliśmy taki misz-masz, ze aż się człowiekowi czasem w głowie kręciło po seansie.
Zdecydowanym minusem tego sezonu jest Kelly Reilly jako żona Franka...czy tylko mnie irytowała?! I faktycznie to ich dialogi były najsłabsze ze wszystkich.
Na duży plus Colin..wypadł świetnie ale tego sie akurat spodziewalam. No i muzyka. Naprawdę bardzo dobra. Od początkowego intro do końcowej piosenki. Czekam z niecierpliwością na 3 sezon.
Jak dla mnie drugi sezon zdecydowanie gorszy niż pierwszy i to w każdym aspekcie.
- samo śledztwo, w 1 sezonie było bardzo dokładnie pokazane jak żmudne i długotrwałe bywają śledztwa, tutaj nic nie wiedzieli do dosłownie przedostatniego odcinka, gdzie dowiedzili się przez znalezienie dokumentów ;), bardzo wygodne.
- Postacie, serial powiela stary jak świat motyw z seriali kryminalnych że każda postać musi mieć jakąś mroczną tajemnicę i każdy z bohaterów ją miał.
Woodrough w ogóle nie wyjaśniono dlaczego wstydził się swojego homoseksualizmy i czy to naprawdę był homoseksualizm, bo przecież miał mieć zaniki pamięci z tych spotkań.
Bezzerides - Na początku była pokazana jako silna niezależna kobieta która nie lubi seksu, na końcu się okazało że jednak lubi i nikt jej nie zgwałcił (więc dlaczego tak się tym brzydzi?), do tego skończyło się że się przespała z Velcoro i miała z nim wątek romantyczny, tak całkiem z dupy.
A do tego okazało się że na samym końcu ona nie miała z niczym nic wspólnego i po prostu zgodziła się zaczekać na Velcoro, dużo mniej jej to przeszkadzało niż żonie Franka. Co przy okazji sprawiło że Velcoro był sam, popełnił błąd i zginął.
Sama końcówka.
Velcoro który zginął idiotycznie
Frank który zginął jeszcze gorzej. Skąd Meksykanie wiedzieli gdzie jest? skoro on właśnie po to płacił Armeńczykom żebym było to po cichu.
Do tego sceny strzelania, zbyt dużo ich było i było zbędne.
Velcoro można powiedzieć, że popełnił samobójstw - nie chciał dostać w plecy. W końcu miał do czynienia z wyszkolanymi ludźmi, którzy tropili by go do upadłego. Jako ścigany nie miał innego wyjścia, choć moim zdaniem mógł to rozegrać w miejscu publicznym - może zdołałby uciec.
Śmierć Franka także bardzo na miejscu - pokazuje jaki jest Świat. Nie ma superbohaterów. Nie tylko Fank jest myślącym i dbającym o swoje interesy człowiekiem. Odcinasz głowę Hydrze, na jej miejsce wyrastają dwie nowe. Jakim problemem była jego obserwacja? Wiedzieli, że dogadywał się z Ormianami, więc obserwowali to miejsce jak i pewnie wiele innych.
Śmierć Biseksualisty też jest bardzo życiowa. Ot udało mu się pokonać kilku przeciwników, ale trafił na sprytniejszego, bardziej podłego.
Ten niedokańczane wątki - podobnie było w pierwszym sezonie - pełno tajemnic i rozwiązanie praktycznie w finałowych odcinkach.
W tym sezonie po prostu było dużo wątków, co mało myślącym widzom może przeszkadzać. Każdy liczył na jakieś mega zakończenie, a wyszło... Życiowo. Ot ktoś planował przewrót w świecie gangsterskim, ktoś chciał wygryźć ojca i zająć jego miejsce, a jeszcze ktoś inny chciał się zemścić za śmierć rodziców , ich losy jakoś się złączyły i powstał chaos, to o czym masturbatorzy Rusta powinni wiedzieć, bo typ ciągle o tym gadał.
Dla mnie głównym plusem tego serialu to to, że w przeciwieństwie do 1 sezony - nie kończy się dobrze. Na to chyba narzekali znafcY kina właśnie w 1 sezonie. Teraz jest depresyjnie, to też jęczą. Większość nie ma sama pojęcia co chce. Profesjonalna krytyka filmowa jest zawodem debilnym, a co dopiero takie amatorskie poty. To jakby założyć temat o tym co jest ważniejsze dla katolików - Wielkanoc czy Boże Narodzenie, albo dyskutować o tym co było pierwsze, kura czy jajko...
" Jeszcze ta góra forsy na stole hehe, brakowało tylko jednorożca na tyłach budynku."
Hahahahaha
Co do 2 sezonu Detektywa...w połowie sezonu coś wreszcie ruszyło, bo wcześniej było mdło, a skończyło się jakąś vendettą rodzeństwa..ehhhh. Absurdów w serialu było sporo...niezaplanowana akcja na chaos policjantów na "bazę" gangu przemienia się w jakąś tępą rzeź... Burmistrz,który trząsł wszystkimi, ginie z rąk jakiegoś pajacowatego synalka, którego praktycznie nie znamy i jak się dowiadujemy w ostatnim odcinku to on miał na usługach czarnego i białego(diamentowych policjantów..wybaczcie za brak imion,ale nużący serial nie pomaga w zapamiętywaniu). Do tego Ray w finale z powodzeniem zdejmuje 2 gości i zamiast dalej próbować przetrwać(na przekór słowom ojca z wizji,którą miał w lokalu) to się chowa na dobre za drzewem..już pominę jego niezdecydowanie pod szkoła "wsiadać,czy nie wsiadać"....Aczkolwiek drzewa przepiękne,monumentalne:D
Colin dobrze zagrał takiego życiowego przegrywa,uzależnionego od alkoholu i pracy. Wiecznie lepki z zapętlonymi myślami. Z kolei Frank pomimo bycia,w teorii, po ciemnej stronie, był najnormalniejszy z wszystkich popaprańców jacy się przewinęli w tej części. Człowiek "ustatkowany", niezłomny,pewny swego,ambitny. Vincent dobrze to pokazał. Dotąd kojarzyłem go z jakichś miernych komedii.
Bardzo żałuję,że nie powielono schematu z 1..czyli dwóch detektywów w centrum uwagi. Przecież skoro na takim motywie zdobywa się ogromną popularność serialu to po #$@#$@ się miesza na siłę i tworzy jakieś popłuczyny, w których wprowadza się kilku bohaterów(a wiadomo,że im więcej tym ciężej o rozbudowanie postaci i przez to mniejsza więź widza z bohaterami), nieciekawą fabułę, mierną lokację. Do tego jeszcze te irytujące,zbyt częste przebitki skrzyżowań,jakichś fabryk..
Sezon do zapomnienia.
"Velcoro można powiedzieć, że popełnił samobójstw - nie chciał dostać w plecy. W końcu miał do czynienia z wyszkolanymi ludźmi, którzy tropili by go do upadłego. Jako ścigany nie miał innego wyjścia, choć moim zdaniem mógł to rozegrać w miejscu publicznym - może zdołałby uciec."
Nie mógł inaczej rozegrać, bo przecież ojciec mu powiedział, że miał sen jak do niego strzelają w lesie :-)
"Śmierć Franka także bardzo na miejscu - pokazuje jaki jest Świat. "
Pokazuje raczej jaki jest świat idioty, który zamiast cieszyć się, że gangsterzy nie rozwalili go na miejscu zaczyna z nimi negocjacje na temat transportu jakby miał do czynienia z korporacja taksówkową. Głupota i tyle.
No w sumie nic, tylko się cieszyć z perspektywy śmierci z wycieńczenia na pustyni...
Nie znamy dystansu jaki musiał pokonać, nie wiemy jakie miał szanse, na pewno większe niż człapanie z dziurą po ciosie nożem.
Już nie wytrzymał poprostu. Ten noz tez byl taki bezsensowny. Nawet ten szef meksykancwo sie zdziwil
My nie, ale on pewnie znał. Nie wystartowałby z tekstem o podwózce gdyby wiedział, że da radę sam wrócić.
A mnie się wydaje, że on miał w tej marynarce diamenty. Ostatnie swoje zabezpieczenie na dalsze wygodne życie. Gdyby ją oddał zachowałby życie i może by mu się udało wrócić ale by był już kompletnie bez kasy. I nie mógł ich przy takiej ilości ludzi schować niepostrzeżenie.
Oczywiście, że miał bo kiedy już człapał dźgnięty przez pustynię w jednym z ujęć pojawił się błysk tych właśnie diamentów, które powbijały mu się w ranę - dobitnie pokazane, że to one go "zabiły", a właściwie to, że nie chciał ich oddać.
Poza tym tych Meksyków było z 10 i do tego uzbrojeni więc jaki sens było się na gościa rzucać i dostał kulkę albo kosę?
Velcoro- z jakiegoś powodu nie wyrzucił nadajnika, który w dodatku policja miała przygotowany ;) (bo to nie jest tak łatwo go uzyskać), oczywiście można to tłumaczyć tym że to było robione pół na lewo, ale i tak, dlaczego nie odczepił transpondera?
Bo jego słowa brzmiały jakby nie dało się uciec przed policją w ogóle, szczególnie że ścigał go tylko jeden samochód na początku.
Sam też wspominał o ukradnięciu samochodu na jakimś parkingu i oczywiście tego nie zrobił.
Frank - Meksykanie od razu wiedzieli gdzie będzie, on tego nie zauważył, Ormianie tego nie zauważyli, do tego zorganizowali od razu zasadzkę, której on też nie zauważył, mimo że się rozglądał w samochodzie i nie walczył.
Potem ten idiotyczny tekst z podwózką, i jeszcze to że koleś się na niego rzucił.
No i w ogóle że te warty ponad trzy miliony diamenty trzymał od tak sobie w kieszeni tak że każdy kto by go przeszukiwał by je znalazł.
Śmierć woodrough nie miała sensu bo on wiedział że to zasadzka i poszedł sam, wstydził się homo wątków, właściwie nie wiadomo dlaczego (w ogóle nie było to wyjaśnione) i sobie po prostu radośnie poszedł umrzeć.
Duża ilość całkowicie niepotrzebnych wątków które nie są zakończone nie jest zaletą, to jest zły scenariusz i to jest chwyt jak z lostów ;).
Do tego to że w każdym serialu bohaterowie muszą mieć jakąś mroczną tajemnicę, tutaj dosłownie wszyscy mają jakieś ;)
I jeszcze mówisz że jest to realistyczne?
Jasne, każdy musi być jakiś dziwny pokręcony a wszystko musi być podlane jakimiś seksualnymi fantazjami itp to nie jest w ogóle realistyczne i szczerze mówiąc dużo mniej niż to co było w pierwszym sezonie gdzie tak na dobrą sprawę ludzie władzy stworzyli sobie warunki do pedofilii.
Sam wątek śledztwa w ogóle nie umywa się do 1 sezonu, tutaj samemu śledztwu poświęcono bardzo mało miejsca a głownie były perypetie bohaterów i ich ciężkie życie bla bla.
A wszystko się zaczęło rozwiązywać kiedy bardzo wygodnie znaleźli te dokumenty z budową czegoś tam i nazwiskami wszystkich ludzi.
Do tego cała postać Bezzerides po prostu boli, kiedy na początku była spoko twardą kobietą to skończyło się prawie na księżniczce która trzeba było ratować.
I jeszcze, zakończenie, mówisz że jest lepsze bo nie kończy się dobrze.
Wszyscy źli ponieśli konsekwencje (jakieś) część zginęła, razem z bohaterami ale wypełnili swoją misję.
A W pierwszej części Rust który dosłownie zmarnował sobie życie obsesją śledztwa a Hart-owi rozpadło się małżeństwo a on sam odszedł z policji i stał się bardziej zgorzkniały.
To może nie jest stricte negatywne zakończenie ale czy jest takie pozytywne?
Do tego jest dużo bardziej realistyczne niż w drugim sezonie.
@peruniec zgadzam się w 100% z Twoim pierwszym postem. Miło, że ktoś to napisał, bo te jęki niezadowolenia jaki to ten sezon jest beznadziejny były męczące.
W kwestii homoseksualizmu Woodrough nie wiem czy powinni to tłumaczyć. Po co szukać głębszego podłoża. To żołnierz, komandos - twardziel, nie me homoseksualistów wśród takich - oczywiście mówię o stereotypie, bo pewnie są, ale łatwo sobie wyobrazić co by było gdyby otwarcie się do tego przyznawali. Poza tym miał ciężarną narzeczoną i zdawał sobie sprawę z tego, że takie "newsy" na jego temat radości jej nie sprawią. Dlaczego nie chciał jej ranić? Bo nic złego mu nie zrobiła, w dodatku łudził się, że będzie z nią tworzył normalną rodzinę - jakiej sam ewidentnie nie miał.
I dlatego dał się zabić jak debil? bo lepiej się przysłuży rodzinie będąc martwy?
Do tego on miał utraty przytomności, które nie wiadomo czy były skutkiem jego homoseksualizmu czy przyczyną;)
Ogólnie bez sensu i jak dla mnie na siłę wrzucony wątek homo problemów.
I tak ogólnie Woodrough nie był komandosem był najemnikiem i do tego słowo klucz był.
Oczywiście, idąc na spotkanie wiedział, że mogą go zabić, ale pewności nie było. W momencie jak "załatwił" prawie wszystkich i próbował się wydostać z tych pomieszczeń nie spodziewał się raczej, że jest tam ktoś jeszcze.
"I dlatego dał się zabić jak debil? bo lepiej się przysłuży rodzinie będąc martwy? " - bez sensu. Lepiej się przysłuży rodzinie nie ujawniając swoich skłonności - tak pewnie myślał. W całym sezonie było za dużo wątków i tak, zgadzam się z Tobą, że "homopreoblemy" też były zbędne i wprowadziły dodatkowy bałagan.
Co do komandosów, najemników nie znam się i nie o szczegóły chodziło tylko o to, że taka "fucha" zobowiązuje do bycia twardzielem. Gej i twardziel? Nie dodaje się, prawda? Takie są stereotypy.
Naprawdę starałam się polubić ten sezon, nowych bohaterów, historie, miejsce akcji... Nie przegapiłam żadnego odcinka, próbowałam skupić się w 100% na oglądaniu, przymknąć oka na niektóre kwestię, nie porównywać do pierwszego sezonu.... Niestety, mimo to, poległam..
Sezon pierwszy bardzo mi się podobał (chociaż za super-fankę raczej nie można mnie uznać). Czasami też miałam tam takie momenty, że się nudziłam albo mi się coś nie podobało. Ale biorąc pod uwagę całokształt oceniłam bardzo pozytywnie tamten sezon.
W drugim sezonie jakoś to wszystko się rozlazło...
Spodobała mi się gra Colin'a Farrell'a, zaskoczyła pozytywnie gra nieznanego mi wcześniej Taylor'a Kitsch'a i miło było zobaczyć Vince'a Vaughn'a w czymś innym niż komedia. Role kobiece niestety mnie rozczarowały. Brakowało mi silnych kobiecych charakterów (na początku może i można było uznać Bezzerides jako taką postać, ale jakaś taka bezwolna się potem zrobiła).
Jednak prowadzenie tych wszystkich wątków (dla mnie) pozostawia wiele do życzenia.. Pomieszanie z poplątaniem. Zapowiadało się ciekawie, później jakoś to wszystko zaczęło siadać.. Może twórcy na siłę chcieli zrobić z tego powtórkę sezony pierwszego, a może wręcz przeciwnie, chcieli się odgrodzić, i dlatego wyszło takie nie wiadomo co...?
Ogólnie ten sezon strasznie mnie wymęczył. Czuję, że mam sieczkę w mózgu. Teraz się modlę, by nie zrobili kolejnego sezonu...
I nie neguję osób, którym sezon się podobał. Jednak ja dla siebie tu nic nie znalazłam.
P.S. A finał.... Ech, rozumiem życie trudnym jest, ale .... Takiego uczucia beznadziei to ja dawno nie uświadczyłam, oglądając serial/film. Pierwszy sezon był porąbany, ale jakąś tam nadzieję dawał. Tutaj to nas odarli ze wszystkiego. Puenta też taka na odwal.
W dużej mierze się zgadzam, miałam podobne odczucia.
Pierwszy sezon oglądałam w napięciu i oczekiwaniu na kolejny odcinek. Bardzo fajnie przedstawieni i zagrani bohaterowie. 2 sezon miał kilka mocnych scen(mi się podobała "rzeż" z handlarzami narkotyków, impreza dla vipów z paniami - całe sceny jak mini filmy były naprawdę dobre, czy też 1 rozmowa w barze Franka przy muzyce albo akcja zemsty Raya na koledze syna ze szkoły). Niestety, niektóre rozmowy i sceny były mocno kiczowate(większość rozmów z żoną Franka), wątek homoseksualizmu i cała postać młodego policjanta...czułam zażenowanie jak oglądałam. Od początku mnie raziło to, że każdy z głównych bohaterów ma jakąś traumę, nałóg itp, no kurcze, wiem, że w życiu każdy ma jakieś przejścia, ale to nagromadzenie patologii i ciężkich historii z dzieciństwa(zamykanie w piwnicy, porwanie i molestowanie w dzieciństwie, gwałt żony, morderstwo, traumy wojenne, hazard, uzależnienia od wszystkiego... aż dziw, że takich ludzi dopuścili do pracy w policji, nie wiem, jak w Stanach, ale w Polsce są testy psychologiczne itp. Nawet pomijając wiarygodność postaci to sama intryga była dość słaba. Nawet fajnie się zapowiadała, ale sposób w jaki dochodzenie trwało, dużo nudnych scen po drodze zabiły klimat, który co jakiś czas się pojawiał.
Ogólnie serial ok, ale tylko ok. Nic by się nie stało, gdybym go nie obejrzała. Czuję się rozczarowana, mam nadzieję, że jeżeli twórcy zdecydują się na kolejny sezon, to postarają się bardziej. Postawiłabym na jakość, a nie na ilość postaci i historii.
Jeszcze na plus całkiem fajna ścieżka dźwiękowa i kilka ładnych ujęć.
Świetnie trafiłaś z tym ostatnim akapitem. Mogłabym dokładnie to samo napisać. :)
Właśnie! Parę scen było naprawdę dobrych, dlatego dałam szansę "dwójce". Myślałam, że to kwestia czasu i sezon zdoła się rozruszać. Bo klimat (widoczny zwłaszcza w tym barze) był dosyć oryginalny.
Hmm, akurat postać Woodrugha podobała mi się, chociaż fakt, ten wątek homo tu nie pasował (nie chciałam o tym wcześniej wspominać, bo w Polsce albo jesteś obrońcą albo prześladowcą, jeśli chodzi o tą kwestię, nie ma niczego pomiędzy). W sumie Rachel (a raczej prowadzenie postaci Bezzerides) mnie najbardziej rozczarowała. Tak jak wspominałam, na początku było okej, potem coś się przestawiło i nagle postać stała się taka.. nijaka. Ten gwałt z przeszłości na siłę, a ten romans z Ray'em też tak od czapy wprowadzony.
Zastanawiam się, czy jakby na przykład wzięli Ray'a i Frank'a (zmieniając mu żonę! nie ważne czy zmieniając aktorkę czy "tylko" sposób jej przedstawienia) na główne postaci, historia lepiej by nie wypadła...? A biorę to pod uwagę ze względu na te rozmowy w barze.
No cóż, ale już jest po ptakach, więc nie ma co gdybać.
Nawet jak zrobią sezon trzeci, to nie wiem, czy obejrzę chociaż jeden odcinek. Może jedynie z sentymentu..?
Pierwszy sezon miał klimat z mitami Cthulhu w tle i ogólnie był bardzo dobry. W drugim sezonie twórcy mieli pójść podobną drogą i miały być jakieś klimaty okultystyczne a tak naprawdę ich nie było. Poszli na łatwiznę bo poza dobrym wykonaniem nie wyróżnia się drugi sezon niczym bo historii tego typu była już cała masa. Miejmy nadzieję, że jeśli się zdecydują na sezon trzeci to się postarają o bardziej oryginalną historię która będzie mogła dorównać pierwszemu sezonowi. Może jakieś klimaty mityczne? Ale raczej musimy szukać czegoś w klimatach amerykańskich. Czyli historie indiańskie? I wpleść w to jakieś rytualne morderstwo?
II sezon zyskuje jako całość oglądana w dwa dni, a nie 8 odcinków na 2 miesiące. Masa subtelnych nawiązań do Lyncha, poruszanie tematyki transcendencji ludzkiej duszy, ogólnie jak się nad tym zastanowić to mimo braku rozkmin w stylu Rusta tutaj też mamy kilka kwestii mogących trochę wejść na psychikę (psychodeliczny sen Velcoro po postrzeleniu gumowymi kulami z 3 odcinka, w którym ojciec przepowiada sposób w jaki ginie jego syn; Semyon i najpierw jego "a co jeśli umarłem w tej piwnicy?", a potem scena śmierci... No i w końcu samo miasto Vinci, tak naprawdę nieistniejące, a jawiące się jak piekło na ziemi. Chociaż poszczególne odcinki nie powalały, to całość sprawia wrażenie sennego koszmaru śnionego przez cztery osoby, swoistego czyśćca dla czworga zniszczonych życiem ludzi.
Może i masz rację. Trzeba by było to obejrzeć jednym ciągiem. Jak i pierwszy sezon sobie odświeżyć. Może nawiązań do Lyncha nie załapałem bo jego filmy nigdy do mnie nie przemawiały. Oczywiście doceniam wykonanie i pewne jego zabiegi ale zawsze długo musiałem się do nich zabierać bo mi po prostu nie leżały. Obejrzałem wiadomo jego największe twory ale jakoś nie potrafiłem nigdy się skupić tak aby nie zauważyć kiedy docieram do końca filmu. Niemniej sam serial jest doskonale zrobiony i niech tylko wynajdą kogoś do kolejnego sezonu odpowiedniego i odpowiednia tematyka i będzie można zjadać paznokcie podczas wyczekiwania na kolejny sezon.
Moje wrażenia są następujące. Do połowy sezonu kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Wszystko było totalnie randomowe. Potem się nieco wyklarowało. Niemniej jednak ciężko w tym sezonie o jakieś przywiązanie do postaci. Nie zostały one zbyt dobrze przedstawione, co również potęgowało to uczucie, że nie wiadomo o co tu chodzi. Nie było żadnych niezapomnianych przemyśleń i filozoficznych wywodów jak u Rusta, co mnie pociągało w pierwszym sezonie. Na plus nieszczęśliwe zakończenie. Dobry sezon ale w porównaniu do pierwszego mocno odstaje. W ogóle ciężko się jakkolwiek do tego odnieść, bo jest kompletnie inny. Inny serial.
Właśnie skończyłam oglądać drugi sezon - krótko - INNY w stosunku do pierwszego, ale nadal rewelacyjny. Dobra, (choć nie oscarowa) gra aktorska, genialna muzyka i jeszcze lepsze zdjęcia. Polecam, z zastrzeżeniem, że nie szukamy w drugim sezonie powielenia mocnych stron pierwszego sezonu. Dla mnie nadal 9/10.
Ten sezon jeszcze bardziej niż poprzedni nadaje się do tego, żeby poświęcić 2 dni na obejrzenie wszystkich odcinków pod rząd. Strasznie dużo rzeczy ucieka przy tygodniowych odstępach między odcinkami i ciężko docenić całokształt. Choćby ta spełniająca się przepowiednia ze snu Raya, toż to żywcem wyjęte z Lyncha, a przecież tych nawiązań do niego oba sezony niosą multum. Choćby dla tych smaczków warto obejrzeć serial.
I ten tragizm w ostatnim odcinku... Nawet już życzyłem im udanego skoku, akcji jak z GTAV. A historia tego rodzeństwa? Dziewczyna będąca dzieckiem zrobionym na boku sypiająca po latach z zabójcą swoich rodziców, nieświadoma że to jej ojciec? Mam wrażenie, jakby cały zgromadzony ładunek został detonowany w finale, choćby za to wybaczam serialowi wcześniejsze grzeszki.
Drugi sezon powinien mieć oddzielny tytuł na fw, nie zasługuje moim zdaniem na bycie "kontynuacją" pierwszego sezonu.
Sceny jak np. ta w której ginie Woodrugh porażają ... O ile scena w podziemiach starego metra jest lekko naciągana ale do przyjęcia to sama śmierć Woodrugh po wyjściu z metra w innym miejscu niż do niego wchodził ... brak słów. No chyba że czegoś nie wychwyciłem i ktoś mi wyjaśni skąd ten zabójca wiedział że akurat tym wyjściem wyjdzie Paul...?
Velcoro "zbaczając z kursu" wydał na siebie wyrok... chyba nie oglądał Gorączki z De Niro...
Nie trzeba czytać kryminałów aby wiedzieć że jak chcesz znaleźć kogoś, to obserwacja rodziny jest jedną z podstaw...
Po za tym ... podjeżdża pod samą szkołę... jak by nie szło zaparkować przecznicy wcześniej i dojść pieszo... nie przypięli by mu tego nieszczęsnego GPS-u z diodą LED... nie dającego się oderwać, hmm przyspawali go...?
Rozumiem że uciekając chciał odciągnąć ich od dziewczyny, ale po co on jechał do lasu...?
Ta dioda mnie po prostu zabiła. Pytań do ostatnich odcinków jest więcej. Czekali na Velcoro przy szkole chłopaka, a nie czekali przy zwłokach Davis? Przecież tam na 100% miał się pojawić w odróżnieniu od szkoły. W USA nie potrafią namierzać komórek? Owszem Bezzerides pozbyła się swojej, ale Velcoro już nie. Burris beztrosko odbiera telefon Velcoro dzwoniącego do Woodrugha i co, nie może go namierzyć?
Właśnie oglądam 8 oodcinek. JEstem w momencie kiedy dowiadują się o śmierci Woodrowa i nagle wpadają na nowy trop.Totalnie się już w tym drugim sezonie pogubiłem. Nie wiem o co chodzi. STRACIŁEM CAŁY WĄTEK. NIe pamiętam nawet o jakich osobach mówią pozostali policjanci w tym pokoju.
Mógłby mi ktoś wyjaśnić o co chodzi w tym serialu?
Pierwszy sezon był świetny a tutaj jest chaos i nie kumam.
Chaos jest bardzo właściwym wyrażeniem w odniesieniu do drugiego sezonu Detektywa. Zbyt wiele nazwisk, za dużo wątków.
O ile pierwszy sezon rozkładał na łopatki klimatem, dialogami i postaciami głównych bohaterów i nie mogłam się od niego oderwać, a Matthew McConaughey i Woody Harrelson grali hipnotyzująco, o tyle drugi sezon niestety odjechał zbyt daleko. Z przyjemnością tylko Vince Vaughn i Rachel McAdams. Najbardziej dla mnie irytująca Kelly Reilly, jej sposób ekspresji mnie dobijał, a kamera jakby na złość podkreślała wadę zgryzu i nie mogłam się oprzeć skojarzniom z wiewiórką. Porażka.