Czy tylko mi się wydaje, że kompletną bzdurą i absurdem jest fakt, że Tuttle trzymał w swoim
mieszkaniu obciążające go dowody zbrodni?
Od samego początku serial pokazuje nam osoby, które są niejako geniuszami zbrodni. Mimo
faktu, że są to dewianci, to jednak mają w kieszeni policjantów, władze. Mam uwierzyć, że jedna z
najważniejszych osób organizacji, która dobrze zdawała sobie sprawę z faktu, że jest podejrzana,
trzyma takie rzeczy we własnym mieszkaniu?
Ja rozumiem, że można wpaść na rzeczach najprostszych, ale to jest aż gwałt na umyśle widza.
Przyzwyczajają człowieka na każdym kroku, że cała zbrodnia jest czymś więcej, że osoby w nią
zamieszane to nie zwyczajni przestępcy.. następnie tą jedną sceną niszczą wszystkie te domysły.
Może jeszcze przedstawią jakaś motywację, dlaczego ten bohater potrzebował tych rzeczy WE
WŁASNYM MIESZKANIU, ale na ten moment dla mnie jest to kompletna bzdura. W końcu każdy
mógł się tam dostać...
Nie zrozumcie mnie źle, dla mnie serial jest absolutnie genialny i mimo tego odcinka go
uwielbiam, ale jednak pewną przykrość sprawia mi, że tak bardzo obraz tych złoczyńców w moim
oczach się zmienił. Mogli przecież inaczej całą sytuację rozwiązać.
Tylko...dżizas...te blizny nie są WCALE! paskudne i WCALE! jego cała twarz nie jest nimi poHaratana. Z opowieści i rysunków wynika, że jest to ktoś, kto ma twarz całą w bliznach niezależnie od kąta patrzenia. Poza tym ujęcia Rusta wyraźnie pokazują, że specjalnie nie zwraca uwagi na swojego rozmówcę. Dziwne, żeby podejrzewał wszystkich.
Zresztą oglądałam już finał i nie chce mi się pisać z malkontentem, który pewnie uczepiłby się koloru nieba, gdyby już nie było czego. Miłego oglądania finału życzę i właściwego odbioru całości.
w sumie masz rację, ja jak z kimś rozmawiam to nie patrzę na jego twarz, bo nie podejrzewam go o bycie mordercą, skupiam się bardziej na łokciach.
http://pl.memgenerator.pl/mem-image/ram-pa-pa-pam-ram-pa-pa-pam-man-down-pl-ffff ff
właściwy odbiór <--- masz na myśli taki jak Twój?
(sorry za błąd ortograficzny)
No i po co ta ironia o łokciach? Dobitnie i wręcz łopatologicznie pokazane jest, że Rust obserwuje otoczenie, budynki a na rozmówcy nie skupia się właściwie wcale, zerka na niego od niechcenia i zadaje jakieś zdawkowe pytania. Za chwilę słyszy klakson samochodu i odchodzi. Podobnie jest z czarnoskórymi detektywami, sytuacja jest analogiczna, nawet nie wysilili się, aby posłuchać do końca co rozmówca ma do powiedzenia i w pośpiechu odjeżdżają. Nie wspominając o brodzie, która zasłania blizny i na pierwszy rzut oka nie bardzo je widać.
Sęk w tym, że postać Cohla poza tą sytuacją była świetnie prowadzona, był kreowany wręcz na detektywa-geniusza. I być może było tak jak twierdzisz, ale nadal pozostaje to dla mnie kleksem na scenariuszu, na całej kreacji Rusta, że trzeba całą sytuację dodatkowo usprawiedliwiać Prawdopodobnie tak bardzo mnie to uderzyło, dlatego że jestem zawiedziona niedopatrzeniem- to tak jakby Hannibal Lecter walnął jakąś głupią wtopę- to się nie godzi po prostu, nie tego się powinno po nim spodziewać. A wracając do blizn-nadal się upieram przy swoim. moze nie spotkałaś kogoś uszkodzonego w ten sposób, ale gwarantuję Ci, że byś zauważyła naawet pojedynczą szramkę już na etapie typowego chat starteru lub jakiejkolwiek interakcji...
No to w sumie raczej się nie zgodzę. Scena była dla mnie bardzo prawdopodobna i nie widzę tu wtopy. Cała seria raczej pokazała Rusta jako normalnego faceta z krwi i kości, który owszem, przewyższał innych zdolnością dedukcji, ale nie był jakimś geniuszem. Wręcz w ostatnich odcinkach Hart nie ustępował mu za bardzo.
Oprócz tego, że to trzymał w sejfie, to sejf przecież był ukryty. Gdy Matju opowiada Łudiemu o tym jak się włamywał widać , że kuje ścianę w tamtym domu i pewnie gdzieś ten sejf był tam ukryty.